Reklama

100 dni do Euro – czy koronawirus zagrozi organizacji mistrzostw?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

04 marca 2020, 09:15 • 9 min czytania 6 komentarzy

– Teoretycznie istnieje możliwość rozgrywania meczów przy pustych trybunach. Takie rozwiązanie UEFA niedawno zastosowała przy okazji spotkania 1/16 finału Ligi Europy Inter – Łudogorec. – Mecze bez publiczności to nie jest wyjście. To jakby powiedzieć artystom w teatrze czy operze, żeby grali lub śpiewali do pustej sali, a ludzie obejrzą w telewizji – komentuje Listkiewicz. Najmniej realnym rozwiązaniem jest przeniesienie meczów z Rzymu do innego kraju, gdzie zagrożenie koronawirusem jest mniejsze – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

100 dni do Euro – czy koronawirus zagrozi organizacji mistrzostw?

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

100 dni do Euro – czy istnieje opcja odwołania imprezy przez koronawirusa? Raczej nie, choć UEFA bierze pod uwagę taką możliwość.

Teoretycznie istnieje możliwość rozgrywania meczów przy pustych trybunach. Takie rozwiązanie UEFA niedawno zastosowała przy okazji spotkania 1/16 finału Ligi Europy Inter – Łudogorec. – Mecze bez publiczności to nie jest wyjście. To jakby powiedzieć artystom w teatrze czy operze, żeby grali lub śpiewali do pustej sali, a ludzie obejrzą w telewizji – komentuje Listkiewicz. Najmniej realnym rozwiązaniem jest przeniesienie meczów z Rzymu do innego kraju, gdzie zagrożenie koronawirusem jest mniejsze. – To nie wchodzi w grę. Zwłaszcza że nie wiemy, jak w innych państwach będzie wyglądać sytuacja – dodaje Listkiewicz. Były prezes PZPN apeluje o zachowanie spokoju. Nie zgadza się z prezesem Naczelnej Izby Lekarskiej Andrzejem Matyją, który zaapelował do polskich władz o zakazanie przeprowadzenia imprez masowych, co oczywiście skutkowałoby paraliżem ekstraklasy.

Reklama

Jak wyglądają derby Krakowa od kuchni? Garść kulisów w nietypowej pomeczówce.

A czy ktoś się zastanawiał, jak wyglądają ostatnie chwile przed meczem w obozie jednej z krakowskich drużyn? Bo my tak. No i przed derbami sprawdziliśmy. Piłkarze Cracovii zamieszkali w hotelu blisko stadionu, w zasadzie mogliby tam przejść spacerkiem, ale ze względów bezpieczeństwa niewielką odległość pokonują autokarem. Po wejściu do hotelu zaskoczył nas… spokój. Około godziny 14 w okolicy zaczęli gromadzić się pierwsi kibice Cracovii, wznosząc pieśni pochwalne dla swojej drużyny. A w hotelu jakby inny świat. Cisza, ale wcale nie przed burzą. Na parterze przysiedli trenerzy odpowiadający za analizę – doświadczenie Grzegorza Kurdziela (zbliża się do trzysetnego meczu w ekstraklasie) połączyło się z młodością Michała Bartosza, 24-letniego trenera rozszyfrowującego rywali indywidualnie.

Rozmowa z Jakubem Wawrzyniakiem. Sporo o formie sportowej Legii i Lechii, ale też ciekawy wątek kasy w Gdańsku.

No i w Lechii problemem wciąż są zaległości finansowe. Jak ta kwestia wygląda z perspektywy byłego piłkarza gdańskiego klubu?

Nie znam się na prawie, ale uważam, że przepis, który mówi o tym, że jeśli piłkarz przez dwa miesiące nie dostaje pensji, musi jeszcze wysłać wezwanie do zapłaty i dać klubowi 14 dni na uregulowanie zaległości, to jawne przyzwolenie na niepłacenie przez dwa miesiące. Z tego powodu dochodzi do konfliktu piłkarza z pracodawcą, bo zawodnik musi doprowadzić do konfrontacji. A potem w świat idzie opinia, że z tym gościem może być problem. A on chce tylko odzyskać swoje pieniądze. Nie powinno być przyzwolenia na niepłacenie. Po dwóch miesiącach zawodnik powinien mieć prawo wypowiedzieć umowę z automatu. Sytuacja jest dziwna, bo większość zespołu nie widzi swoich pieniędzy trzy miesiące. A jest trójka gości, którzy je dostali, a klub z nich nie korzysta. To w takim razie są te pieniądze czy ich nie ma?

Reklama

Co dziwniejsze, przychodzą nowi zawodnicy. I to nie tylko anonimowi obcokrajowcy, ale np. Rafał Pietrzak i Łukasz Zwoliński.

Pewnie uznali, że finalnie dostaną pieniądze. Ale jeśli chcemy, by w naszej lidze było zawodowstwo, to nie możemy godzić się na takie sytuacje. Szczególnie że jest już niewiele klubów, które zalegają zawodnikom.

Rozmowa z Kazimierzem Moskalem. Nie pamiętamy kiedy ostatnio czytaliśmy coś z udziałem trenera ŁKS-u, więc tym milej poczytać.

Kiedy przestał pan wierzyć, że da się osiągnąć dobry wynik w ekstraklasie, grając piłkarzami, którzy w ŁKS byli od lat?

Tutaj nie chodzi o wiarę. Potrzebowaliśmy impulsu w szatni. Żeby pchnąć zespół i dodać wiary w to, że można. Dlatego zrobiliśmy wymianę.

Czyli wciąż pan wierzy?

Oczywiście, że tak. Gdybym przestał, mógłbym się już spakować. To jest sport, czyli taka dziedzina życia, w której trudno cokolwiek przewidzieć i jeśli tylko są jakiekolwiek szanse, trzeba walczyć. Nie można zrezygnować.

Przykładów dodających otuchy jest wiele.

I też czasem staramy się je wyszukiwać. Rozmawiamy o nich w szatni, bo to najlepsze dowody na to, że nie możemy odpuścić.

Michał Kopczyński chce przypomnieć się polskim kibicom. Po powrocie z Nowej Zelandii wrócił do Arki i chce pomóc jej w utrzymaniu. Ciekawie opowiada o wyjeździe na drugi koniec świata.

Wyjazd do Nowej Zelandii pomógł panu oczyścić głowę po średnio udanym okresie w Legii?

Szybko wsiąknąłem w nowe środowisko. W nim też są cele, emocje i wymagania wyniku. Za to ze strony kibiców jest mniej presji, wszystko odbywa się w przyjaznej atmosferze. Kimś, kto mógł nieco zmienić moją opinię o wyjeździe do Nowej Zelandii, był trener Mark Rudan. Stworzył bardzo dobry zespół w Phoenix, ale był trudny we współpracy. Takie relacje nigdy wcześniej mi się nie przytrafi ły, bo niezależnie od pozycji w drużynie wszyscy trenerzy cenili moją pracę. W tym wypadku potrzebowaliśmy więcej czasu na dotarcie. Nie musiałem uciekać z Polski, ale pojawiła się ciekawa oferta, z której skorzystałem.

Można porównać ligę australijską z polską?

Są podobnie „opakowane”, jeśli chodzi o telewizję. Graliśmy na nowoczesnych stadionach, ale jej specyfi ka jest spokojniejsza. Bo to liga zamknięta, w której nie ma spadków i awansów. Dzięki temu mecze są bardziej otwarte i ofensywne. Jest mniej taktyki, kibice nie zobaczą murowania bramki. Pada więcej goli niż w Polsce, częściej zdarzają się hokejowe wyniki. Częste zwroty akcji są atrakcyjne dla kibiców.

„SPORT”

Włochy, Bośnia i Holandia – to nasza grupa w najbliższej edycji Ligi Narodów. Dobry wynik może zapewnić nam baraże na mundial.

Jeżeli chodzi o koszyk  drugi, to do naszej grupy dolosowano reprezentację Włoch. Z Italią mierzyliśmy się w pierwszej edycji Ligi Narodów. W Bolonii, na inaugurację, padł remis 1:1. Na Stadionie Śląskim, po golu w doliczonym czasie gry, Włosi wygrali 1:0, ale do final four Lig Narodów z tamtej grupy awansowała Portugalia, która wygrała następnie całe zmagania, bo w decydującej rozgrywce pokonała 1:0 Holandię. I to właśnie „pomarańczowych” skojarzył wczoraj los z naszym zespołem. – Liga Narodów to dobry projekt. To wspaniała rzecz, że można rozegrać sześć meczów z czołówką europejską – powiedział „na gorąco”, tuż po losowaniu, Jerzy Brzęczek, selekcjoner reprezentacji Polski.

Ważne zwycięstwo Rakowa – beniaminek ograł Wisłę Płock, przeskoczył ją w tabeli i zbliżył się do gry w grupie mistrzowskiej.

Nowy rok w Płocku nie rozpoczął się po myśli podopiecznych Radosława Sobolewskiego. Na początek rundy przegrali z Pogonią Szczecin, a dwa następne mecze zremisowali. Widać było, że bardzo chcą przełamać się w starciu z Rakowem, nie mieli jednak zbyt wielu argumentów, by pokonać rywali z Częstochowy. Niepewni w defensywie „nafciarze” już po dziewięciu minutach przegrywali po samobójczym trafieniu głową Damiana Michalskiego. Pechowa interwencja 21-latka początkowo napędziła ekipę z Płocka, która przejęła inicjatywę na boisku, ale  częstochowianie szybko odnaleźli swój rytm gry i spokojnie kontynuowali budowanie przewagi nad bezradnym rywalem. W drugiej części gospodarze się obudzili i momentami zaskakiwali Raków, jednak gol autorstwa Petraszka podciął im skrzydła. Seria bez zwycięstwa w Płocku trwa więc nadal.

Górnik spotkał się z lokomotywą – gładkie 4:1 dla Lecha, Gytkjaer dzięki dwóm trafieniom zrównał się w klasyfikacji strzelców z Niezgodą.

W 54 minucie Słowak był jednak bezradny, kiedy z kilkunastu metrów przymierzył aktywny i w ogóle wyróżniający się wiosną w Lechu Kamil Jóźwiak. W 65 minucie Górnik miał szansę ponownie wyrównać, ale sprytny strzał Janży z ostrego kąta wybronił z trudem Van der Hart. Na boisku pojawił się wreszcie Angulo (zastąpił Krawczyka), ale zabrzanie nie byli już w stanie wiele zdziałać w konfrontacji z rozpędzającym się z każdą minutą Lechem. Na dodatek bardziej zwarta stała się jego defensywa. To dlatego w 80 minucie było po meczu. Rezerwowy Jakub Moder zagrał do Gytkjaera, a ten wpisał się na listę strzelców. Kilka minut później Duńczyk wykorzystał fatalne ustawienie obrony Górnika, zdobywając kolejnego, 14. gola w tym sezonie. Tym samym zrównał się liczbą bramek z Jarosławem Niezgodą.

Piast ma do rozegrania cztery mecze w jedenaście dni – sztab zapowiada zmiany personalne w wyjściowym składzie.

Istotniejsze od tego jak personalnie zostanie złożony zespół Piasta będzie jednak to, jak zespół zagra i czy wróci do tego, co prezentował przy Okrzei w wygranych spotkaniach z Zagłębiem Lubin i Cracovią. – Mam nadzieję, że znów pokażemy, że na swoim boisku jesteśmy mocni, by następnie przenieść tę dyspozycję na wyjazdy. Jesteśmy na nich aktywni, mamy argumenty w ofensywie, wypracowujemy sytuacje strzeleckie, ale musimy je zacząć wykorzystywać – mówi pomocnik Patryk Sokołowski, który także musi się poprawić, bo w Bełchatowie zanotował sporo strat, no i nie wykorzystał najlepszej okazji na zdobycie bramki. Stadion przy Okrzei to prawdziwa twierdza, Piast prezentuje się u siebie znacznie lepiej, choć w zimowym okresie musi dodatkowo radzić sobie z kiepską murawą.

Powstanie kompleks sportowy w Katowicach, ale jednak na dwóch etapach. Ten pierwszy ma kosztować 186 milionów złotych.

Przede wszystkim zaś, oszczędnością jest podzielenie inwestycji na dwa etapy i niewliczanie póki co w koszty realizacji tego drugiego. Jego najważniejszą częścią jest dobudowanie czterech boisk treningowych do dwóch tych, które powstaną w ramach pierwszego etapu. – Na razie drugi etap odkładamy na półkę. Zastępstwem dla infrastruktury, którą obejmuje drugi etap, będzie ośrodek, na jakim wraz z ukończeniem pierwszego etapu GKS nie będzie już grał swoich meczów, czyli Bukowa. Ona przejmie rolę ośrodka szkoleniowego. Tam będą mogły odbywać się nie tylko treningi GKS-u, ale też innych drużyn, które funkcjonują w mieście – przyznaje Marcin Krupa, dodając, że realizacja drugiego etapu budowy kompleksu sportowego może zbiec się w czasie z kwestią przedłużenia w kierunku południowym ulicy Bocheńskiego. Z takim zamiarem władze Katowic noszą się od lat.

„SUPER EXPRESS”

Nawet 50 milionów złotych może zarobić Legia na zimowej sprzedaży swoich zawodników. Nic dziwnego, że to też ona najbardziej szalała na rynku w trakcie tego okna transferowego.

„Super Express” jako pierwszy ujawnił, że warszawianie sprzedają Radosława Majeckiego. Podaliśmy też finansowe szczegóły umowy z AS Monaco, które zapłaciło za młodego bramkarza 7 mln euro plus milion w ewentualnych bonusach. Ta transakcja jest korzystna dla polskiego klubu również z tego powodu, że Majecki natychmiast został wypożyczony z powrotem do Legii, dzięki czemu wicemistrz Polski ma czas do lata na znalezienie następcy. Legia zainkasowała też spore pieniądze za Jarosława Niezgodę. Jak ustalił „SE”, Amerykanie z Portland Timbers zapłacą 3,6 mln dolarów podstawy i 1,6 mln w bonusach. Te dwa transfery przyniosą więc Legii ok. 50 mln zł!

„GAZETA WYBORCZA”

Transparentem Hoppa, czyli tekst o tym, jak kibice w Bundeslidze obrażają właściciela Hoffenheim. I jak zdecydowanie reaguje niemal cała społeczność piłkarska w Niemczech.

Rywale zwyczajnie boją się nowobogackich  – Hopp i Mateschitz dysponują zasobami prawie bez dna, można je przewalutować na atuty sportowe – ale hałaśliwie manifestują głównie obrzydzenie. Dla tworów „sztucznych” i „plastikowych”. Ostatnio więcej agresji wyzwala właściciel Hoffenheim – m.in. dlatego, że stanowczo reaguje na obelgi. Tydzień temu sędzia zawiesił na kilka minut mecz w Mönchengladbach, gdzie wywieszono flagę, na której umieszczono twarz Hoppa na muszce karabinu. Nazajutrz po skandalu w Monachium gra była wstrzymywana w Berlinie, arbiter interweniował także w Dortmundzie. Wszędzie do zdrowego rozsądku widzów apelowali zresztą piłkarze, potem popierali ich klubowi działacze. – Jest mi głęboko wstyd. Nie ma żadnego wytłumaczenia dla tego, co widziałem na trybunach – mówił w sobotę Rummenigge. Kilka godzin później klub ogłosił, że wszystkich winnych zidentyfikowano, ich dane zostaną przekazane odpowiednim organom, zapadną wyroki. Kto mógł, przepraszał też Hoppa, który uchodzi za wybitnie zasłużonego dla swojego regionu. Nawiasem mówiąc, jego firma sponsoruje również Bayern, a klub z Hoffenheim zatrudniał w przeszłości… obecnego trenera monachijczyków.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Damian Popilowski
1
Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Komentarze

6 komentarzy

Loading...