Reklama

Bezzębni zaatakują jeźdźca bez głowy?

Autor:

28 lutego 2020, 12:10 • 4 min czytania 0 komentarzy

Tabela pokazuje jasno – Piast Gliwice znajduje się w miarę bezpiecznym środeczku górnej ósemki, a Raków Częstochowa w równie w miarę bezpiecznym środeczku dolnej ósemki. I w sumie, jeśli ktoś powiedziałby nam przed sezonem, że na koniec lutego taki właśnie będzie stan rzeczy, to nie odsądzilibyśmy go od czci i wiary, bo byłby to dosyć bezpieczny typ. Zarówno mistrz Polski, jak i ligowy beniaminek wpisują się więc w przeciętne oczekiwania wobec samych siebie, ale – jak to już w polskiej lidze bywa – mają swoje problemy. Wygląda to tak, jakby obie drużyny cierpiały na problemy natury anatomicznej. 

Bezzębni zaatakują jeźdźca bez głowy?

Raków Częstochowa, w trzech dotychczasowych meczach rundy wiosennej PKO Bank Polski Ekstraklasy, zdobył zaledwie jeden punkt, ale przecież nie można powiedzieć, że pod Jasną Górą mamy do czynienia z bidą z nędzą i brakiem jakiejkolwiek nadziei na sensowną poprawę. Zarówno z Lechem (0:3), jak i z Legią (2:2), jak i z Arką (2:3) długimi momentami podopieczni Marka Papszuna wyglądali nieźle, sprawiali zagrożenie, kreowali akcje i wcale nie musieli stracić aż ośmiu punktów. W szczególności chodzi tutaj o dobrą drugą połowę z Legią, kiedy Radosław Majecki musiał nieźle nagimnastykować się przy strzałach Browna Forbesa, Bartla, Szczepańskiego i Jacha, a także totalnie frajerską porażkę z Arką, kiedy to częstochowianie grali super piłkę przez trochę ponad godzinę, żeby na ostatnie pół godziny zwyczajnie się skompromitować i dać się wypunktować takim beznadziejniakom, jak gdynianie.

I tak, Raków w sensie ścisłym przypomina jeźdźca bez głowy. Jego piłkarze biegają jak mróweczki, walczą, przemierzają większe dystanse liczone w kilometrach niż ich rywale. Taka gra może się podobać, na taką grę aż chce się patrzeć. No ale efekty z tego są mizerne. Przypomina to trochę początek sezonu w ich wykonaniu, kiedy optycznie i estetycznie spisywali się na medal, ale brakowało w tym wszystkim pragmatyzmu. Wtedy Marek Papszun musiał zmienić taktykę, postawić na większą rozwagę, odejść od szalenie ofensywnego stylu gry i przyniosło to efekty w postaci stabilizacji.

Teraz jednak, u progu pięknej i zielonej polskiej wiosny, Raków znów ma grać ofensywnie. Efekty na razie są, jakie są, więc wydaje się, że ten mecz z Piastem – rywalem w sumie silnym – będzie papierkiem lakmusowym, który pokaże, czy opłaca się iść w tę stronę, czy może to najwyższa pora, żeby wrócić do skutecznego pragmatyzmu.

I tak, jak Raków długimi momentami traci głowę, tak Piast głowę ma, ale cierpi na bezzębność i brak możliwości kąsania rywali. Jak to możliwe?

Reklama

Ano jeśli w jakiejś formacji Piast Gliwice ma realny problem to właśnie w ataku. Niby Piotr Parzyszek już na tym etapie sezonu ma skompletowanych sześć bramek, a na koniec poprzedniego – mistrzowskiego – miał dziewięć, ale jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że w minionej kampanii był zwyczajnie dużo pożyteczniejszy dla zespołu.

Weźmy takie oceny, które mu przydzielaliśmy za kolejne mecze:

2 – dwa razy
3 – siedem razy
4 – siedem razy
5 – dwa razy
6 – trzy razy
7 – raz

Średnia wychodzi z tego marna (4.00), medianę możecie sobie policzyć sami, ale nie jesteśmy tak przywiązani do liczb, żeby po nich samych kogoś skreślać albo wznosić na piedestał. Mimo to w tym wypadku nie mamy wątpliwości: Parzyszek jest po prostu słabszy niż rok temu.

ekstraklasa-2020-02-28-11-02-53

Nieprzypadkowo Waldemar Fornalik martwi się o swoją formację ofensywną i od wiosny regularnie stawia już na grę duetem napastników. Do Parzyszka doszedł Patryk Tuszyński, który… również ma problem ze strzelaniem goli. Tak, w tym sezonie nie ma ani jednego. Z Cracovią dostał szansę sam, od pierwszej minuty, ale chyba nawet sam sztab szkoleniowy Piasta nie spodziewał się po nim wielkich cudów – miał być ruchliwy, biegać, walczyć, przeszkadzać, a bramki? Dajcie spokój.

Reklama

W odwodzie jest jeszcze Dominik Steczyk, ale jesienią chłopak zawodził do kwadratu. Zagrał sześć razy – pięć razy fatalnie, raz przeciętnie, dwa razy trafił do jedenastki badziewiaków i na razie słuch o nim zaginął.

I oczywiście wiemy, że oba zespoły mają swoje atuty, że nie mówimy tutaj o ostatnich patałachach, którzy w życiu zajmują się tylko partaczeniem kolejnych okazji (Babenko, niestety nie o tobie tu mowa). Ale coś nam się wydaje, że o wyniku dzisiejszego meczu zdecyduje przełamanie własnych słabości, ewentualne ukrycie ich lub przekucie ich w atut. Piast potrzebuje lepszej postawy swoich napastników, bo ileż można wierzyć, że bramkę zawsze strzeli Felix albo pierwszego gola od czasów starożytnych od dawna strzeli Sebastian Milewski? Raków potrzebuje zaś określenia swojego stylu, który połączy widowiskowość gry ze skutecznością i przyzwoitymi wynikami.

Zobaczymy, kto poradzi sobie lepiej z tym zadaniem…

87672808_674461233359447_3229628923406974976_n

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...