Reklama

Przejściowe kłopoty? A może już regularny kryzys?

Autor:

26 lutego 2020, 12:25 • 6 min czytania 0 komentarzy

Atletico Madryt wygrało tylko 11 z 25 meczów ligowych, zdobywając przy tym szalone 28 bramek. Barcelona przegrała już tyle samo meczów, co w ostatnich dwóch sezonach razem wziętych, a wczoraj ledwo zdołała wywieźć remis z boiska szóstej drużyny ligi włoskiej. Real Madryt według bukmacherów ma minimalnie mniejsze szanse od Manchesteru City. Nie na awans do kolejnej fazy. Na zwycięstwo na własnym stadionie, na legendarnym Santiago Bernabeu. 

Przejściowe kłopoty? A może już regularny kryzys?

A przecież to nie jest tak, że hiszpańska piłka znalazła się w odwrocie w ubiegłym tygodniu, wręcz przeciwnie – zwycięstwo Atletico Madryt nad Liverpoolem to niespodzianka, ale i promyk nadziei dla fanów iberyjskiego futbolu, zwłaszcza w kontekście wyników Chelsea i Tottenhamu. Spójrzmy jednak na ubiegły sezon. Real Madryt odpadł przeciw Ajaksowi Amsterdam już w 1/8 finału, co nie zdarzyło mu się od 2010 roku. Na tym samym etapie wyższość Juventusu musiało uznać Atletico Madryt, honoru La Liga broniła Barcelona, ale w rewanżowym półfinale zaliczyła pamiętny oklep od The Reds i pierwszy od sześciu lat finał Ligi Mistrzów bez udziału Hiszpanów stał się faktem.

REAL MADRYT POKONUJE U SIEBIE MANCHESTER CITY? KURS 2,85 W ETOTO! 

Nie upadliśmy na głowę, nie zamierzamy tutaj wieszczyć, że liga hiszpańska dzielnie zmierza w kierunku Ekstraklasy we wszelkich listach rankingowych. To nadal jest prawdopodobnie najsilniejsza liga świata, a w tym najgorszym dla Hiszpanów scenariuszu – druga w kolejności po coraz bogatszej Premier League. Pamiętajmy jednak, na jakim pułapie znalazła się w latach 2013-2018, by uzmysłowić sobie skalę tej wieloletniej hegemonii.

Na przestrzeni pięciu sezonów wyjątkowej dominacji, rozpoczętej od derbów Madrytu w finale Ligi Mistrzów 2013/14, Kastylia i Katalonia zajęły 7 z 10 miejsc w finałach. Real wznosił uszaty puchar w górę czterokrotnie, jeden triumf dołożyła Barcelona, dwukrotnie o krok od zwycięstwa znalazło się Atletico Madryt, prowadzone przez Diego Simeone. To wyjątkowa i absolutnie bezprecedensowa sytuacja – do tej pory nawet obrona trofeum była niemożliwa, tymczasem Real zwyciężył absurdalne trzy razy z rzędu. Klucz do sukcesu był niemiłosiernie prosty – w jednym czasie i miejscu zatrudnienie znalazły trzy wybitne postacie światowego futbolu.

Reklama

Po białej stronie Madrytu już na zawsze ten wspaniały okres będzie pamiętany jako era Cristiano Ronaldo, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Trzeba oczywiście doceniać rolę Zinedine’a Zidane’a, trzeba chylić czoła przed ruchami transferowymi, które sprawiły, że Portugalczyk funkcjonował w drużynie światowego topu, ale o tym, ile znaczył dla „Królewskich” najwięcej mówi ubiegły i obecny sezon. Zawodników tej klasy w historii było prawdopodobnie tylko dwóch, więc też znalezienie następcy dla Ronaldo z zasady było misją niemożliwą do zrealizowania. Podobną jakość swojej drużynie może przecież zaoferować wyłącznie Lionel Messi. Czyli drugi z kosmitów, którzy swoje miejsce na ziemi znaleźli akurat w Hiszpanii.

GUARDIOLA WYWOZI ZWYCIĘSTWO Z BERNABEU? KURS 2,55 W ETOTO!

Ta rywalizacja Messiego i Ronaldo napędzała całą ligę, ciągnęła wyżej i wyżej obie drużyny, wymuszała mocarstwowe ruchy władz obu klubów, nawet trenerów mobilizowała do wznoszenia się na swój najwyższy możliwy poziom. I w Madrycie, i w Barcelonie wszyscy byli świadomi wagi zadania – musimy zrobić wszystko, by ci dwaj najwięksi w historii futbolu otrzymali niezbędne narzędzia do realizowania swoich misji wygrania wszystkiego, co tylko da się wygrać.

Hiszpańska dominacja wynikała z obecności Ronaldo w Realu oraz Messiego w Barcelonie, ale trzeba też zauważyć trzeciego niemal etatowego finalistę rodem z La Liga. Cholo Simeone to trzecia z postaci, które stanowiły o sile hiszpańskiego futbolu, a zdobycie przez niego mistrzostwa w erze Messiego i Ronaldo to wyczyn, który będzie wspominany latami.

La Liga była silna właśnie dokonaniami tego tercetu i w sumie… trudno powiedzieć, dlaczego tak nagle z pozycji dominatorów hiszpańskie drużyny przeniosły się do roli underdoga na własnym stadionie. To oczywiście hiperbola, ale bukmacherzy naprawdę nie ustalają kursów na podstawie rzutów kością. ETOTO zwycięstwo gospodarzy na Bernabeu wycenia po kursie 2,85, podczas gdy wygrana City to kurs 2,55. Także i wśród faworytów do końcowego zwycięstwa Hiszpania zajmuje odległe miejsca – prowadzą Bayern i Manchester City z kursem 5,00, potem dopiero Barcelona – 6,90 – oraz Liverpool 7,75. Real wyprzedzają PSG oraz Juventus, Atletico musi uznać wyższość nawet RB Lipsk.

Najprościej byłoby zrzucić wszystko na pecha. Kto mógł przewidzieć, że aklimatyzacja Edena Hazarda w Madrycie tak drastycznie się przeciągnie przez kontuzje kostki? Kto mógł przewidzieć, że Ernesto Valverde będzie miał aż tak potężne problemy ze złożeniem drużyny wokół Messiego? Tak naprawdę chyba jedynie ten „kryzys” Atletico Madryt można było w pewien sposób przewidzieć- władze Rojiblancos, zapewne w porozumieniu z samym Simeone, zdecydowały się na przeprowadzanie rewolucji kadrowej. Zanim Cholo poukłada klocki po swojemu, trochę czasu musi minąć.

Reklama

ETOTO ZAMIENIA 100 ZŁOTYCH NA 300! ZASADY I REJESTRACJA => W TYM MIEJSCU

Ale te problemy wydają się mieć głębsze podłoże, a niektórych czynników wpływających na grę trójki z La Liga po prostu zatrzymać się nie da. Wiek. W Realu z Levante gola zawalił m.in. 34-letni Luka Modrić, który nie potrafił przeszkodzić Moralesowi przy jego strzale lewą nogą. 33-letni Ramos, rok młodszy Benzema, po trzydziestce też Marcelo i Kroos – może i sama metryka nie byłaby jeszcze obciążeniem, ale do niej dochodzi przecież potężne nasycenie sukcesami. Ten Real, jego stara gwardia, wygrał wszystko. W Barcelonie trwa wymiana pokoleń i na ten moment widać jak na dłoni – młodsi jeszcze przez dłuższy czas nie dobiją do poziomu architektów największych sukcesów Katalończyków. Atletico sprzedało piłkarzy za ponad 300 milionów euro, a przecież odeszli też Godin czy Felipe Luis. Jasne, równie wielkie były zakupy, ale to tylko potwierdza skalę przebudowy. Tutaj właściwie nie potrzeba szerszych wyjaśnień, to jest wywrócenie klubu do góry nogami.

Pozostaje więc pytanie: czy to już kryzys? Czy to już moment, gdy hiszpańskie drużyny w finale Ligi Mistrzów będą nie codziennością, ale rzadką przygodą? Naszym zdaniem – nie. Nie dopóki Leo Messi biega po hiszpańskich murawach, nie dopóki Diego Simeone ma żar i pomysł na kolejną przebudowę Atletico, nie dopóki Real… Cóż, pozostaje Realem.

Niezależnie od tego jakim wynikiem zakończy się dzisiejszy bój Królewskich z Manchesterem City, niezależnie od tego na jakim etapie Ligi Mistrzów odpadną trzej hiszpańscy muszkieterowie (Valencii chyba już nie ma sensu uwzględniać w zestawieniach). Remonty w trzech luksusowych apartamentach mogą jeszcze potrwać, ale to wciąż dzielnica willowa, jedna z najbogatszych i najbardziej eleganckich na całym świecie. Inna sprawa, że może ta obecna sytuacja to po prostu przygotowanie nas wszystkich na to, co nieuchronne. Koniec ery Messiego i Ronaldo, po której futbol będzie wyglądał już zupełnie inaczej.

Tak jak inaczej wygląda liga hiszpańska bez tej napędzającej ją rywalizacji.

Fot.Newspix

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

0 komentarzy

Loading...