Reklama

Raz, dwa, trzy i cztery. Messi nie wie co to kryzys strzelecki

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

22 lutego 2020, 18:55 • 4 min czytania 0 komentarzy

Coraz częściej wypominano ostatnio Leo Messiemu jego passę meczów bez strzelonego gola w rozgrywkach ligowych. Uzbierały się aż cztery takie spotkania. Jak na gwiazdora Barcelony, zaskakująco dużo. Argentyńczyk wyraźnie znudził się wysłuchiwaniem tych narzekań i dzisiaj w starciu z Eibarem przypomniał wszystkim, że nie należy go skreślać ani w walce o koronę króla strzelców hiszpańskiej ekstraklasy, ani w wyścigu po Europejski Złoty But. Messi najpierw zapisał na swoim koncie klasycznego hat-tricka, a potem poprawił go jeszcze czwartym trafieniem po przerwie. Ma już w dorobku osiemnaście ligowych trafień. Jak zwykle odjechał konkurencji.

Raz, dwa, trzy i cztery. Messi nie wie co to kryzys strzelecki

Jeżeli przyjezdni łudzili się, że uda im się dziś wywieźć z Camp Nou choćby punkt, to szybko zostali pozbawieni tych złudzeń.

Nie można piłkarzom Eibaru odmówić starań. Zdobyli nawet w dzisiejszym starciu z Barcą dwa gole, oba jednak zostały słusznie nieuznane przez arbitra. Próbowali od czasu do czasu szarpać skrzydłami, a nawet zakładać pressing na połowie przeciwnika. Nie oddali meczu zupełnie bez walki. Ale prawda jest taka, że różnica w piłkarskiej jakości była wręcz porażająca. Katalończycy mieli spotkanie pod pełną kontrolą. Zwłaszcza od momentu, gdy udało im się wyjść na prowadzenie. Wcześniej Barca była trochę zbyt ślamazarna, miała więc kłopoty, by zaskoczyć nieźle ustawioną defensywę rywala. Wystarczył jednak pierwszy zryw Messiego, by taktyczna układanka oponentów posypała się jak domek z kart.

Czternasta minuta gry, Argentyńczyk dostaje piłkę na dwudziestym piątym metrze, prostym zwodem wiąże dwóch obrońców Eibaru, jednemu z nich zakłada zresztą perfidne sito. Od trzeciego opędza się sprytnie wystawioną ręką, bramkarza załatwia piękną podcineczką.

Kryzys strzelecki? Wolne żarty.

Reklama

Otwierająca bramką trochę rozruszała Barcelonę, jednocześnie mocno podcinając skrzydła gościom. W efekcie już przed przerwą Blaugrana prowadziła trzema bramkami, z których wszystkie zapisał na swoim koncie Messi. Choć nie można powiedzieć, by był on szczególnie pazerny na gole – przy trzecim trafieniu najpierw zagrał piłkę do Antoine’a Griezmanna, ale Francuz nie poradził sobie z przyjęciem futbolówki, która szczęśliwie spadła z powrotem pod nogi Leo. Któremu nie pozostało nic innego, jak tylko skierować ją do pustaka, kompletując tym samym klasycznego hat-tricka.

Czy gra Barcy całościowo olśniewała? Niekoniecznie. Quique Setien dość specyficznie ustawił swoją drużynę – Arturo Vidal pojawił się na murawie w roli ni to skrzydłowego, ni to cofniętego napastnika. Messi grał gdzie chciał i jak chciał. Griezmann też szarpał w rozmaitych sektorach boiska, raz z lepszym, a raz z gorszym skutkiem. Było w tym wszystkim sporo chaosu, ale wynik końcowy mówi sam za siebie. Katalończycy absolutnie zdominowali przebieg meczu. Nie bez znaczenia była solidna postawa Ivana Rakiticia w środkowej strefie. Chorwat starał się jakoś usystematyzować ataki swojego zespołu i wychodziło mu to wręcz zaskakująco dobrze.

Po przerwie niewiele się na boisku odmieniło. Eibar ewidentnie nie miał pomysłu na to, jak wytrącić gospodarzy z równowagi, a Barca nie miała z kolei wielkiej ochoty na podkręcanie tempa. Ostatecznie kluczowe dla losów sezonu mecze dopiero przed nimi. Brakowało też Katalończykom precyzji i rozwagi na etapie finalizowania akcji – podopieczni Setiena dokonywali często złych wyborów będąc już w szesnastce przeciwnika. Abo niechlujnie się ustawiali, marnując dobre dogrania poprzez przebywanie na pozycji spalonej.

Senną nieco Barcę rozruszało w końcówce spotkania wejście na murawę… Martina Braithwaite’a.

Duńczyk przywitał się na Camp Nou straszliwym kiksem przy dośrodkowaniu, lecz kibice okazali debiutantowi sporo niezbędnego w takich chwilach wsparcia i to chyba trochę go podbudowało, ponieważ później Braithwaite wypracował partnerom dwa gole. Najpierw przytomnie wstrzelił piłkę w pole bramkowe do niepilnowanego Messiego, umożliwiając mu zdobycie czwartego gola. Potem świetnie urwał się obrońcy i oddał niezły strzał, z trudem odbity przez golkipera rywali. Dobitkę na bramkę zamienił Arthur, ustalając wynik meczu na 5:0.

Trzy punkty na koncie, pełna dominacja na murawie, przełamanie Messiego, niezły debiut Braithwaite’a. Jasne, gra zespołu mogłaby wyglądać lepiej i nieco dynamiczniej, generalnie jednak po takim spotkaniu Quique Setien ma naprawdę sporo powodów do zadowolenia. Całemu klubowi, który od jakiegoś czasu jest targany wewnętrznymi konfliktami, pewne zwycięstwo na uspokojenie nastrojów też nie zaszkodzi.

Reklama

FC BARCELONA 5:0 SD EIBAR (L. Messi 14′ 37′ 40′ 87′, Arthur 89′)

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship
Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
12
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
9
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Hiszpania

Hiszpania

Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa

Szymon Piórek
1
Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa
Hiszpania

Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Arek Dobruchowski
0
Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...