Reklama

BergWIN! Najcenniejszy skalp Mourinho

redakcja

Autor:redakcja

02 lutego 2020, 20:52 • 4 min czytania 0 komentarzy

West Ham, Olympiakos, Bournemourh, Burnley, Wolves, Brighton, Middlesbrough, Norwich. Tym, czego bardzo brakowało Jose Mourinho w Tottenhamie była wygrana będąca jednocześnie oświadczeniem. Wobec tych najpotężniejszych, że ci powinni poważnie obawiać się meczów ze Spurs. Brakowało aż do dziś. 2:0 z Manchesterem City to wynik, jakiego Koguty nie osiągnęły z City od dziewięciu starć. Od sezonu, kiedy zajęły najwyższą pozycję w historii występów w Premier League w sezonie 16/17. W międzyczasie przyjmując pięć bolesnych porażek.

BergWIN! Najcenniejszy skalp Mourinho

Było i wyjazdowe 1:4, i domowe 1:3. Im dłużej Mauricio Pochettino był menedżerem Tottenhamu, tym trudniej było mu znaleźć sposób na The Citizens Guardioli. Pojedyncze zwycięstwo we wspomnianym okresie od 2:0 w 2016, to to, które dało w ostatecznym rozrachunku awans do półfinału Ligi Mistrzów. To, gdy Guardiola popełnił grzech zachowawczości i zamiast zmieść Tottenham w pierwszym starciu ćwierćfinałowym, zagrał nader ostrożnie, zadowalając się skromną porażką. Jak błędne to było myślenie – dowiedzieliśmy się już kilkanaście dni później.

Dla Jose Mourinho ta wygrana musi więc mieć wyjątkowy smak. Tym bardziej, że udało się ją zanotować przy akompaniamencie bardzo dobrej gry obronnej. Od kiedy Portugalczyk przejął stery Spurs, jego drużyna wygrała tylko jeden mecz do zera, tylko dwa razy łącznie zagrała na zero z tyłu, a przecież starcie z City było już osiemnastym pod wodzą „The Special One”.

Jasnym było od samego początku, że to nie będzie starcie, które Tottenham zdominuje. Że to będzie kolejne starcie z City, w którym o sukcesie przesądzi suma szczęścia, koncentracji w obronie i umiejętności skorzystania z nielicznych szans. Dokładnie tak było jesienią – 30 uderzeń City, 3 strzały Tottenhamu, wynik 2:2. Wszystkie te czynniki zagrały. Dziś jednego z nich było jeszcze więcej. Szczęścia związanego z nieskutecznością City.

Jose Mourinho ostatnio nadużywał słowa „lucky”. Każdy grając z jego zespołem był „lucky”. Miał szczęście. Manchester City nie miał go za grosz. No, może w sytuacji, w której Raheem Sterling zaatakował Delego Allego na wysokości kostki, mógł obejrzeć czerwoną kartkę. Ale później wszystkie wyroki ślepego losu zapadały już na korzyść Tottenhamu. Hugo Lloris trafił z wyborem rogu, w który rzucił się broniąc jedenastkę Ilkaya Guendogana, a potem miał fart, że pędzącego do dobitki Sterlinga nie faulował. Inna dynamika starcia i zaraz po radości z wybronionej jedenastki byłaby złość ze sprokurowania kolejnej.

Reklama

Sergio Aguero z kolei marnował okazję za okazją w stylu tak do niego niepodobnym, że aż zaczęliśmy się zastanawiać, czy dziś ktoś nie założył jego powłoki i nie wyszedł na boisko nie do końca wiedząc, co robi. Symboliczna była okazja po zagraniu Raheema Sterlinga. Pierwsze uderzenie Argentyńczyka zablokował Davinson Sanchez, ale przy dobitce miał już prostą drogę do zdobycia gola. Pozostają przy samochodowej metaforze – wylądował jednak w rowie. Piłka – na bocznej siatce.

Aguero w doskonałym stylu wcześniej udało się też zatrzymać Llorisowi. Davinson Sanchez – dziś znakomity poza tym jednym zagraniem – podał prosto pod nogi Riyada Mahreza, co temu pozwoliło uruchomić Aguero. Uderzenie wydawało się perfekcyjne, ale francuski bramkarz czubkiem buta delikatnie zmienił tor lotu piłki. Zamiast zatrzepotać w siatce, ta trzasnęła w słupek, nie dając kolegom Aguero szans na dobitkę.

I bynajmniej to nie koniec szczęśliwych obrotów spraw. W samej końcówce piłka raz jeszcze obiła aluminium, tym razem chroniąc przed samobójem Sancheza po próbie wybicia głową.

Manchester City z kolei farta nie miał za grosz. A za największego pechowca trzeba chyba uznać Fernandinho, który niby przy bramkach nie zawalił, ale okazał się jednym z zawodników decydujących o powodzeniu uderzeń graczy Spurs. Najpierw, gdy golem witał się z Tottenham Hotspur Stadium Holender Steven Bergwijn, stanowił naturalną zasłonę, zza której wyłoniła się futbolówka na tyle późno, by Ederson nie mógł skutecznie interweniować. Później zaś zmylił swojego bramkarza, próbując blokować uderzenie Sona po świetnej akcji Lo Celso z Ndombele (ten drugi wyglądał w niej jak godny następca Mousy Dembele, w dodatku taki zdolny do zagrania otwierającego podania częściej niż Belg).

I choć bardzo długo trudno byłoby uwierzyć, że Tottenham ugra w tym meczu coś więcej niż 0:0 (w pierwszej połowie oddał 0 strzałów – celnych, niecelnych, zablokowanych), to mecz kończy z pełną pulą, z trzech uderzeń zdobywając dwa gole. By w ogóle oddać jakiekolwiek uderzenie, musiał zacząć grać 11 na 10 po taktycznym faulu na drugą żółtą kartkę Zinczenki, gdy Ukraińcowi urwał się dynamicznie w środku pola Harry Winks. Kolejny, którego za ten mecz można tylko chwalić.

Tottenham wbija się więc tuż za plecy Top Four, cztery punkty za czwartą Chelsea. Manchester City zaś ma już aż 22 (!) punkty straty do Liverpoolu i niektórzy na Twitterze pytali już ironicznie, czy Liverpool będzie świętować mistrzostwo Anglii w Walentynki. Aż tak szybko to nie nastąpi, ale połowa marca to już termin jak najbardziej realny.

Reklama

Tottenham – Manchester City 2:0
Bergwijn 63’, Son 71’

fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Anglia

Poruszający wywiad Richarlisona. Brazylijczyk przyznał się do walki z depresją

Maciej Szełęga
8
Poruszający wywiad Richarlisona. Brazylijczyk przyznał się do walki z depresją
Anglia

Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Piotr Rzepecki
1
Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi
Anglia

Nottingham Forest zostało ukarane odjęciem punktów. Klub złożył odwołanie

Arek Dobruchowski
0
Nottingham Forest zostało ukarane odjęciem punktów. Klub złożył odwołanie

Komentarze

0 komentarzy

Loading...