Reklama

Maurizio Sarri wraca tam, gdzie nikt go już nie kocha

redakcja

Autor:redakcja

26 stycznia 2020, 16:43 • 6 min czytania 0 komentarzy

„Ty garbaty skurwysynie. Tyle mówiłeś o Juve, a teraz ściągasz przed nimi majtki” – takim transparentem przywitali Maurizio Sarriego w Neapolu. Pod Wezuwiuszem, gdzie wypłynął jako trener, gdzie jeszcze do niedawna zasługiwał na pomniki, dziś jest znienawidzony. Miłość, o której otwarcie mówiły obie strony, bezpowrotnie zniszczyło przyjęcie oferty Starej Damy. Na południu Włoch jest to największa zdrada. Tym bardziej, gdy jesteś idolem tłumów.

Maurizio Sarri wraca tam, gdzie nikt go już nie kocha

Dla kibiców z całego świata przyjazd Liverpoolu na ich stadion byłby wydarzeniem roku. Tych samych The Reds, którzy zachwycają i podbijają Europę. Ale nie dla neapolitańczyków. Dla nich najważniejsza będzie dzisiejsza wizyta Maurizio Sarriego. To jeden z najbardziej wyczekiwanych powrotów od czasu „Powrotu Jedi”. Trudno jednak mówić o tym w pozytywnym kontekście. Nie, poczciwego palacza, twórcę najlepszego Napoli w jego najnowszej historii czeka prawdziwa droga przez piekło. Nieważne, co włoski szkoleniowiec powie, ile razy temu zaprzeczy – będzie to jeden z najgorszych dni jego trenerskiej przygody. Tysiące ludzi, którzy jeszcze niedawno nosili go na rękach, będzie chciało go rozszarpać. Usłyszy każde możliwe przekleństwo świata. Każde wyzwisko. Prawdopodobnie z tej okazji wymyślone zostanie kilka nowych epitetów. To cena zdrady, której ludzie z południa Italii nie wybaczają. Zwłaszcza kiedy zdradza ojciec, lider i nauczyciel, bo tym kimś był Maurizio dla Partenopei.

Jeśli chodzi o mnie, przywitam go brawami. Przez trzy lata, kiedy był z nami, cieszyłem się patrząc, jak gra Napoli. A grało lepiej niż za czasów Diego Maradony. Jest częścią historii tego miasta. Traktuję go jako rywala, ale nie jako wroga.
~ Marco Ferrigno, artysta, twóra figurek piłkarzy i Sarriego

Kiedy na przenosiny do Turynu zdecydował się Gonzalo Higuain, neapolitańczycy dali popis pomysłowości. Jego koszulki płonęły na koszach na śmieci, produkowano papier toaletowy z jego podobizną, a przy jednym z najsłynniejszych w mieście barów wisi wizerunek Pipity w muszli klozetowej. Z Sarrim było nieco trudniej, bo nikt nie miał koszulek z jego nazwiskiem. Obrażano go wszędzie, ale nie było tego tak fizycznie widać. Tym bardziej że były trener Napoli nie miał jeszcze okazji zagrać przeciwko swojemu byłemu klubowi. Higuain już to przeżył, choć do dziś gwizdy nie ustają. A Sarri? Kiedy na Juventus Stadium przyjechał klub z Neapolu, leżał w domu z zapaleniem płuc. Nie dostał nawet cząstki tego, czego może się dziś spodziewać, choć doskonale wie, co go czeka.

NAPOLI ZATRZYMUJE JUVENTUS? KURS 3,35 W ETOTO!

Reklama

Bo przecież przez lata ci sami ludzie, którzy dziś wyleją na niego wiadro pomyj, nosili go na rękach. Nie brakuje głosów, że Napoli Sarriego było nawet lepsze od tego z czasów Diego Maradony. Obrońcy drugiej ze strony mają mocne argumenty – Boski Diego w przeciwieństwie do byłego bankiera cokolwiek wygrał, dał miastu Scudetto. Sarri dał im co najwyżej nadzieje. Ta tliła się mocno, kiedy bramkę Juventusowi strzelił Kalidou Koulibaly. Tliła się mocno, kiedy Napoli kończyło sezon z 91 punktami, czyli najlepszym wynikiem w historii. Podsycało ją to, że Partenopei grali po prostu pięknie. Mówili o tym wszyscy. Zanim nastała era boskiej Atalanty, najpiękniejsze było sarrismo. Termin określający efektowną, ofensywną grę, dorobił się nawet… wpisu do włoskiego słownika!

Nazwaliśmy go przywódcą, a on sam zaczął używać tego terminu, spodobało mu się to, kim dla nas jest. Dlatego myślę, że wybierając Juvenuts zdradził bardziej siebie samego niż nas.
~ Gianmarco Volpe, założyciel strony „Sarrismo, zabawa i rewolucja”

Wspaniale chodzące trójkąty, kapitalna, szybka wymiana podań. Średnio blisko siedem celnych strzałów na bramkę w sezonie 2017/2018, kiedy sarrismo osięgnęło chyba swój szczyt. Napoli nie schodziło z połowy przeciwnika, ich styl sprawiał, że mówiono o nich „moralni mistrzowie Włoch”. Juventus wygrywał na boisku, bo był cyniczny i sprytny, Napoli wygrywało w sercach, bo ich gra dawała najwięcej radości. Fani nazwali Sarriego przywódcą, Commandere. Miał poprowadzić szturm na Pałac, bo w tak w przenośni nazwał walkę ze Starą Damą o Scudetto. Misja się nie powiodła, zapewne również przez upartość doświadczonego trenera. Jego największą wadą było to, że w kadrze widział właściwie tylko 15 zawodników. Sztywna jedenastka plus kilku rezerwowych, reszta była jak powietrze. Nic dziwnego, że w końcówce sezonu zabrakło paliwa, żeby dalej ścigać się z klubem z Piemontu. Ale nawet mistrzostwo, które było o krok od Neapolu nie sprawiło, że ludzie się od niego odwrócili.

KOLEJNY KROK NA DRODZE DO OBRONY SCUDETTO? TRZY PUNKTY DLA JUVE TO KURS 2,20!

Tifosi z miasta położonego u stóp Wezuwiusza do tego stopnia wielbili Sarriego, że gdy ten odszedł do Chelsea… kibicowali londyńczykom. Cieszyli się, kiedy poczciwy Maurizio w końcu coś wygrał i wstawił do gabloty trofeum Ligi Europy. A on kilka dni później wbił im nóż w plecy…

Nigdy nie wierzyłem w jego absolutną miłość do tego klubu. Czas pokazał, że miałem rację.
~ Aurelio de Laurentiis, prezydent Napoli

Reklama

Ale Sarri imponował neapolitańczykom nie tylko wizją futbolu. Mógł być chodzącym symbolem miasta, bo podzielał te same wartości. Trener Juventusu to zawzięty komunista, a na południu Włoch komunizm uchodzi za wspaniałą wizję świata. Przechadzając się ulicami Neapolu widać to bardzo wyraźnie – sierpów i młotów jest tu niemal tyle, co wizerunków Diego Maradony.

83248481_260356884929031_4784213089476149248_n

Che Guevara, nawiązania do Antify, nawoływanie do rewolucji i równości – o wszystkich tych sprawach krzyczą mury tego miasta, im wierna jest myśl społeczna, którą upodobał sobie Sarri. Co prawda nie bawi się on w politykę, ale nie ucieknie od skojarzenia z „czerwonymi”. Znana jest przecież anegdota, która opowiada o tym, jak Silvio Berlusconi szybko odkochał się w filozofii gry byłego szkoleniowca Napoli i zrezygnował z zatrudnienia go w Milanie tylko dlatego, że sam komunistów nienawidzi. Nawet tifosi z miasta Camorry na pamiątkowej tablicy za zasługi, która zawisła w Bagnoli, pod nazwiskiem trenera umieścili czerwoną gwiazdę.

Tablica oczywiście zniknęła niemal równo z chwilą podpisania kontraktu z Juventusem. Neapol zdrady nie wybacza.

Co jeszcze kochają ludzie spod Wezuwiusza? Fajki. Papieros w ustach jest tu rzeczą tak naturalną, że przestaje się zwracać na to uwagę. Sarri był więc „swój”. A czego dla odmiany nienawidzą w Neapolu? Juventusu. 61-latek początkowo podzielał to uczucie. Między słowami sugerował niesprawiedliwość w Serie A i faworyzowanie Juve, a kibicom Starej Damy pokazał środkowy palec. Ale to było kiedyś. Dziś pokazuje im, jak pięknie można grać w piłkę.

Wybrałem go wbrew temu, że wszyscy mi to odradzali. Miał w sobie coś, co sprawiało, że nawet najbardziej fanatyczni kibice go pokochali. To indywidualista, który przywykł grać na boiskach bez trawy. Przywykł też, że zwykle zwalniano go po sześciu meczach. Musi być mu ciężko, jako komuniście, bo pracuje w zawodzie, opartym na pieniądzach. To musi doprowadzać go do szaleństwa.
~ Aurelio de Laurentiis

Co ciekawe, mimo że Neapol kochał Sarriego z wzajemnością, on sam w tym mieście praktycznie nie bywał. Nie był jak Daniele De Rossi, który przeniósł się do centrum Rzymu, żeby czuć jego miłość. Na co dzień mieszkał na prowincji, w Casercie, a że włoskie kluby przeważnie trenują w bazach poza miastem, to w samym Neapolu trener bywał praktycznie tylko przy okazji domowych spotkań.

Dziś zapewne wolałby zrobić to samo. Zatrzymać się w Casercie i nigdy z niej nie wychodzić, nie przekraczać ponownie bram tego diabelskiego miasta. Miejsca, w którym miłość okażą ci na tysiące sposobów. Ale musisz uważać, bo taką samą kreatywność wykażą w momencie, kiedy zaczną cię nienawidzić.

[etoto league=”ita”]

SZYMON JANCZYK

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...