Reklama

Świątek dała Babos darmowy pokaz gry w tenisa

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

22 stycznia 2020, 07:00 • 4 min czytania 0 komentarzy

Hubert Hurkacz awansował, ale z wielkimi problemami, wyciągając mecz od stanu 0:2 w setach. Magda Linette przegrała swoje spotkanie i z turnieju odpadła. A Iga Świątek? W I rundzie Australian Open – po przełożeniu spotkania z wczoraj – bez najmniejszych problemów ograła Timeę Babos. I to w jakim stylu!

Świątek dała Babos darmowy pokaz gry w tenisa

Mieliśmy prawo obawiać się o formę Igi. Młoda Polka nie grała żadnego meczu od wrześniowego US Open. Zeszły sezon przedwcześnie zakończyła ze względu na kontuzję stopy, w tym rozpoczęła rywalizację właśnie od Australian Open. Miało się to stać już wczoraj. Organizatorzy uznali jednak, że jej spotkanie rozpoczęłoby się zbyt późno. Sęk w tym, że jeszcze później zaczynały się inne mecze i Świątek śmiało mogłaby z Babos zagrać. Do teraz nie wiemy, co kierowało organizatorami, ale jeśli kieruje nimi też wtedy, gdy jadą samochodem, to stawiamy, że na co drugie rondo wjeżdżają pod prąd i kompletnie ignorują znaki drogowe.

Ale dobra, zostawmy to, bo i Iga nic sobie z tego przełożenia nie zrobiła. Dziś na kort wyszła bowiem jej najlepsza wersja. Świątek od samego początku grała znakomite spotkanie. Była pewna siebie, nastawiona na atak i dyktowała własne warunki. Już w drugim gemie meczu przełamała rywalkę, bo świetnie działał jej return. Jeszcze lepiej funkcjonował serwis, więc Babos tak naprawdę nie dostawała żadnych szans na odrobienie strat. Mało tego – traciła jeszcze więcej. Jedyny moment pierwszej partii, w którym Węgierka faktycznie powalczyła, to obrona piłek setowych – udało jej się z dwoma. Trzecią, chwilę później, Iga wykorzystała.

Scenariusz w drugim secie był niemal identyczny. Świątek nie popełniła błędu Magdy Linette i cały czas grała swój tenis, nie dając rywalce ani chwili na odpoczynek i nabranie wiatru w żagle. Zresztą z wiatrem to ciekawa sprawa – spotkanie było bowiem rozgrywane w wietrznych warunkach, a w takich często liczy się doświadczenie. Tego więcej ma, oczywiście, Timea Babos, starsza od Igi o osiem lat. Ale na korcie zupełnie nie było tego widać. To Polka dawała starszej koleżance po fachu lekcję, jak radzić sobie z tym, że wieje. I w sumie nieco Węgierce zazdrościmy. Wiele oddalibyśmy za równie dobre miejsce do oglądania Świątek w takiej formie.

Ostatecznie wyszło tak, że szybko – bo po zaledwie 68 minutach – wiał już nie tylko wiatr, ale i obie tenisistki. Z kortu. Jedna w świetnym nastroju, a druga zapewne z myślą, że przynajmniej będzie mogła skupić się na grze podwójnej. Bo Timea to świetna deblistka, dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa i w drabince tego turnieju jest rozstawiona z numerem drugim. W singlu, jak pokazała Iga, jest gorzej, choć trzy turnieje w swej karierze Węgierka już wygrała. Ale dziś zupełnie nie było tego widać. Trzeba jednak przyznać, że Świątek zagrała mecz znakomity. Jeśli tylko trafiała pierwszym serwisem, to niemal zawsze punktowała (27 punktów na 32 takie przypadki), a gdy otrzymywała szansę na przełamanie, to po prostu ją wykorzystywała (3 na 3). Babos musiałaby nie popełniać żadnych błędów… a i to mogłoby nie wystarczyć.

Reklama

Takie spotkanie w wykonaniu Polki bardzo cieszy. Tym bardziej, że otworzyła się przed nią szansa na awans do III rundy. Lub inaczej: zwiększyła się. Bo w przypadku tak utalentowanej i pewnie grającej dziewczyny, trudno pisać o tym, by jej nie miała, niezależnie od tego, kto stanąłby jej na drodze. Teoretycznie jednak w kolejnym meczu zmierzyć miała się z Aryną Sabalenką, rozstawioną z „11”, ale ta przegrała swoje spotkanie z Carlą Suarez-Navarro po dwóch tie-breakach. Nie napiszemy, że doświadczona Hiszpanka to przeszkoda, którą Iga na pewno pokona. Ale z pewnością ma z nią spore szanse, większe niż z Białorusinką.

– Pierwszym celem było wyjście na zero i odrobienie punktów sprzed roku. Później postaramy się z pewnością mierzyć wyżej i walczyć o kolejne rundy. Z tenisem Igi wszystko, jak widać, jest w jak najlepszym porządku. Jeśli w tym sezonie nie zabraknie zdrowia, znów zrobi postęp. Jeżeli dotrze w październiku w okolice 20. miejsca, na pewno wszyscy będziemy zadowoleni – mówił „Przeglądowi Sportowemu” Piotr Sierzputowski, trener Świątek. Pierwszy cel w Australii Iga już zrealizowała – rok temu też była tam w drugiej rundzie. Teraz pora dojść dalej.

Iga Świątek – Timea Babos 6:3, 6:2

Fot. Newspix 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Australian Open

Komentarze

0 komentarzy

Loading...