Reklama

Japonia bardzo na plus, czas na Europę. Jakie plany ma Krzysztof Kamiński?

redakcja

Autor:redakcja

11 stycznia 2020, 13:25 • 5 min czytania 0 komentarzy

Polska szkoła bramkarska to jedna z rzeczy, którą najbardziej lubimy się chwalić na świecie. Wiadomo – Boruc, Szczęsny, Dudek, Fabiański… No paru kozaków, którzy pokazali się w Europie, nam się ostatnio trafiło. Poza Starym Kontynentem naszych golkiperów rozsławił natomiast Krzysztof Kamiński, który przez wiele lat był czołową postacią japońskiej Ekstraklasy. Były bramkarz Ruchu Chorzów właśnie zakończył przygodę z Jubilo Iwata. Jakie ma plany na przyszłość i jak grało mu się w Japonii?

Japonia bardzo na plus, czas na Europę. Jakie plany ma Krzysztof Kamiński?

Krzysztof Kamiński w pewnym momencie stał się polską wizytówką w Japonii. Bramkarz, który wyjechał do Kraju Kwitnącej Wiśni, żeby grać w tamtejszej drugiej lidze. Wtedy brzmiało to nieco absurdalnie. Choć sam zainteresowany od początku nastawiony był do tej przygody pozytywnie, nie spodziewał się, że zabawi w Iwacie tak długo. – Zeszło mi pięć lat, jak tam jechałem, nie oczekiwałem, że tyle to potrwa. Początkowo podpisałem kontrakt na trzy lata, wszyscy zapewniali, że na pewno będzie awans. Tak różowo nie było, ale udało się ten awans zrobić. Jadąc tam, nie miałem zamiaru być tam pięć lat, myślałem, że złapię dwa-trzy pokemony i wrócę. Trochę się zasiedziałem, ale nie żałuję, super przygoda i doświadczenie, a klub stworzył mi dobre warunki do rozwoju – mówił dziś w Stanie Futbolu.

Sam fakt, że Kamiński został w Jubilo pięć lat i grał od deski do deski, jest dowodem, że nie był tam przypadkową osobą. W zasadzie został nawet lokalną ikoną. Dlaczego? Krótka lista jego dokonań w Iwacie.

– Awans do japońskiej ekstraklasy

– Najwięcej meczów w J1 League spośród zagranicznych piłkarzy Jubilo

Reklama

– Trzeci najlepszy bramkarz J1 League w jednym z sezonów

– Nagroda za interwencję roku

Brzmi nieźle, ale to nie wszystko. Kamiński prezentował się na tyle dobrze, że zaczęły nim się interesować czołowe zespoły ligi, bo Jubilo było jednak zespołem grającym raczej o utrzymanie. Ale oferty z topowych klubów w Japonii to nic. Niektórzy widzieli go nawet w… reprezentacji kraju. – Było kilka zapytań od kibiców o przyjęcie japońskiego obywatelstwa, dziennikarze też drążyli ten kierunek. Mnie to od początku nie odpowiadało, uciąłem temat. Minął mi piąty rok w Japonii, więc mógłbym się o to starać, nie byłem zainteresowany. Oczywiście było mi bardzo miło, że takie zapytania w ogóle się pojawiły – opowiadał były bramkarz Ruchu Chorzów.

To wszystko przełożyło się na ogromną popularność polskiego golkipera. W naszym reportażu z Iwato wspominaliśmy już, że szaliki z jego nazwiskiem schodziły jak na pniu. Na stadionie pojawiały się polskie flagi, wielu kibiców nosiło jego koszulki, a kolejki do niego po autografy czy zdjęcia były ogromne. Nic dziwnego, że Kamiński przyznaje, że sława zaczęła go po prostu męczyć. – Zawodnicy, którzy nie grali, na przykład w pucharowym meczu, wychodzili ze stadionu i musieli przebijać się przez tłum kibiców. Jeśli cię rozpoznali, trzeba było sobie doliczyć godzinę. Były momenty, że miałem już tego dość, ale ci ludzie byli na co dzień tak mili, że nie miałem serca odmawiać.

Możemy sobie myśleć, że w Japonii łatwo było się wyróżnić, bo – jak to z egzotycznymi ligami bywa – wydaje nam się, że poziom nie jest tam zbyt wysoki. Wystarczy jednak spojrzeć sobie na nazwiska, z którymi Kamiński spotkał się na murawie. Iniesta, Villa, Podolski, Cacau, Torres, Fornal. Zatrzymywanie takich tuzów nie należy do łatwych zadań, a w polskiej lidze nigdy nie byłoby to możliwe. A przecież były jeszcze treningi, na których mierzył się z Shunsuke Nakamurą. Nic dziwnego, że sam zainteresowany twiedzi, że gra w Azji mocno go rozwinęła. – Czuję się dużo lepszym piłkarzem, niż kiedy wyjeżdżałem z Ekstraklasy, chociaż pewnie nadejdzie weryfikacja. Może to trochę mylne wrażenie, bo w Japonii zawodnik jest wynoszony na piedestał i traktuje się go jak świętego.

No właśnie, skoro były bramkarz Ruchu przyznaje, że czeka na weryfikację jego azjatyckiej przygody, to łatwo wywnioskować, że dobiegła końca. Po części jest to związane z tym, że Jubilo Iwata wróciło do miejsca, w którym było, gdy Kamiński podpisywał z nimi kontrakt, czyli do drugiej ligi. – W ostatnim sezonie było dużo stresu. Zabrakło jakości, żeby się utrzymać. Od początku nie było widoków na to, że skończy się to inaczej. Już ostatnio walczyliśmy w barażach, a w obecnych rozgrywkach utrzymano kadrę z tamtego rozczarowującego sezonu, więc nie wiem, czego się spodziewano. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, że spadliśmy.

Reklama

Zbiegło się to w czasie z końcem umowy Kamińskiego z jego obecnym klubem. Chociaż ofert z lepszych drużyn na pewno mu nie brakuje, on sam powoli szykuje się do powrotu do Europy. – Zastanawiałem się, w którym kierunku podążać. Przez cały sezon miałem na stole ofertę przedłużenia kontraktu z Jubilo, ale uznałem, że czas poszukać czegoś nowego. Chyba będę chciał wrócić do Europy, z takim zamiarem kończyłem sezon. Zobaczymy, jak to się rozwinie, aczkolwiek nie zamykam sobie drzwi w Japonii, bo czułem się tam dobrze i kiedyś chętnie bym tam wrócił. Nie wyobrażałem sobie jednak, żeby zostać tam na stałe. Kraj do życia super, ale nie chciałem po zakończeniu kariery dołączyć do wyścigu szczurów, koncentrować się cały czas na pracy, jak Japończycy. Nie bez powodu współczynnik samobójstw jest tam wysoki, ludzie nie radzą sobie z pogonią za karierą.

Przyszłość Krzysztofa Kamińskiego zapewne wkrótce się wyjaśni, ale nawet jeśli opuści Kraj Kwitnącej Wiśni na stałe, trzeba doceniać jego wkład w dobrą opinię o Polakach w tamtejszej lidze. Ostatnio rozmawialiśmy z Jakubem Słowikiem, który nie ukrywał, że pozycja bramkarza Jubilo sprawiła, że w Japonii zwrócono uwagę na polskich bramkarzy. – Jest tam już od sześciu lat i ma taką renomę, że kibice rozpoznawali go nawet w Osace, gdy spotkaliśmy się tam z rodzinami. Pośrednio dzięki niemu i reklamie, jaką nam zrobił, pojawił się mój pomysł w Vegalcie.

W międzyczasie do Azji trafiali też inni polscy bramkarze, nie zawsze do czołowych lig, ale i do niższych klas rozgrywkowych. Kamiński zapoczątkował trend, który może trwać jeszcze wiele lat. Pozostaje podziękować mu za dobrą robotę i życzyć powodzenia. Gdzie? Raczej nie w Ekstraklasie, choć i takiego kierunku 29-letni golkiper nie wyklucza, więc jego sytuację będziemy śledzić z dużym zaciekawieniem.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...