Reklama

Nie De Bruyne, nie Silva. Chris Kavanagh mózgiem środka pola w City

redakcja

Autor:redakcja

29 grudnia 2019, 21:36 • 3 min czytania 0 komentarzy

Będąc kibicem City, trudno jednocześnie być optymistą w kwestii mistrzostwa. I to tak delikatnie mówiąc. No bo kilkanaście punktów straty do Liverpoolu, a jeszcze mecz zaległy u The Reds, bo nie najlepsza forma samych Obywateli. Oczywiście należy walczyć do końca i liczyć na cud, natomiast domu na tytuł dla ekipy Guardioli nie ma co stawiać, zimy pod mostem bywają paskudne. I cóż, o ile dzisiaj udało się nie powiększyć dziury między City a Liverpoolem, o tyle styl Manchesteru pozostawał sporo do życzenia. Dość powiedzieć, że wynik musiał otworzyć Chris Kavanagh.

Nie De Bruyne, nie Silva. Chris Kavanagh mózgiem środka pola w City

Kto, kto? Jeśli myślicie, że przeoczyliście jakiś transfer do niebieskiej części Manchesteru, to spokojnie, nic was nie ominęło. Kavanagh to arbiter, który prowadził dzisiejsze spotkanie z Sheffield i główny architekt pierwszej bramki dla gospodarzy. Otóż przyjezdni rozgrywali sobie piłkę na własnej połowie, ale nieproszony Kavanagh wpadł na imprezę, goście zdurnieli, stracili futbolówkę, poszła kontra i gola sieknął Aguero.

Absurdalna sytuacja i kompletnie nie rozumiemy, dlaczego arbiter nie przerwał akcji i nie zarządził rzutu sędziowskiego? Przecież jego wpływ na tę akcję był tak widoczny, że za głowę złapali się Marsjanie (a trochę do Ziemi mają). Wchodzisz, facet, między tryby, doprowadzasz do awarii i nie zauważasz tego? To co byś zauważył? Jeszcze lepsze było to, że po tej bramce chwilę dostał… VAR.

My rozumiemy: spalone.

My rozumiemy: karne.

Reklama

Ale potrzeba było chwili dla technologii w momencie, kiedy sędzia był GŁÓWNYM bohaterem zdarzenia? Przecież to podchodzi pod poważną wadę wzroku.

I naprawdę nie widzimy w tym sensu i logiki, że spalony na pół buta – jak przy bramce Sheffield z pierwszej połowy – to poważne wykroczenie, które trzeba odgwizdać, a najazd sędziego na piłkarza to już luzik i grajcie panowie dalej, nic nie było.

Teraz możemy tylko gdybać: co by było, gdyby sędzia nie chciał grać w piłkę i City tej bramki by nie strzeliło? Owszem, pod koniec wynik jeszcze podwyższył De Bruyne, ale wiecie jak jest: ci się otworzyli, chcieli gonić wynik, to ci skorzystali. A gdyby jednak Sheffield mogło bronić wyniku 0:0? Naprawdę nie włożylibyśmy dużych pieniędzy na zakład, że City jednak coś wciśnie. To nie był wielki mecz tej ekipy, niby atakowała, ale bez większego przekonana i pomysłu. Bo co też zapamiętaliśmy przed bramką na 1:0 po stronie gospodarzy? Zablokowaną próbę Mahreza z pola karnego, parę niegroźnych uderzeń z dystansu i tyle.

A przecież Sheffield potrafiło się odgryzać, żal nieuznanej bramki, ale i drugiej sytuacji Mousseta, kiedy ten będąc sam na sam (choć przy ostrym kącie) trafił w boczną siatkę. Powiemy tak: na pewno do wizyty sędziego ten mecz był dość równy i mógł pójść w obie strony. Przyszedł jednak pewien pan i nakreślił swój scenariusz.

14 punktów traci teraz City do Liverpoolu, ale już pal licho tę ligę, w końcu wypadałoby powalczyć w Europie. Jeśli tak, piłkarze muszą wziąć się w garść, bo Kavanagh każdej akcji im nie wymyśli.

Manchester City – Sheffield 2:0

Reklama

Aguero 52’ De Bruyne 82’

Najnowsze

1 liga

Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Szymon Piórek
0
Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Anglia

Anglia

Poruszający wywiad Richarlisona. Brazylijczyk przyznał się do walki z depresją

Maciej Szełęga
8
Poruszający wywiad Richarlisona. Brazylijczyk przyznał się do walki z depresją
Anglia

Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Piotr Rzepecki
1
Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...