Reklama

Poślizgnięcie Napoli

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

14 grudnia 2019, 21:07 • 4 min czytania 0 komentarzy

W ostatnich dniach przez Neapol przeszła wichura. Dosłownie i w przenośni. W końcu władze ligi miały odwołać mecz przez to zjawisko przyrodnicze, które poważnie naruszyło starszy od Mojżesza stadion Świętego Pawła. Drugą wichurę wcześniej zainicjował Aurelio De Laurentiis. Zwolnienie Ancelottiego, szybkie dogadanie się z Gattuso. Jeśli chodzi o samą grę, to wielkiej różnicy nie dostrzegliśmy. Jednak znając byłego trenera Milanu czy Sionu doskonale wiemy, że wnioski można wyciągać dopiero po jakimś czasie, gdy zawodnicy wejdą na odpowiednią intensywność. Dzisiaj często plątały im się nogi, przez dwa poślizgnięcia Koulibaly’ego i Zielińskiego, gospodarze stracili dwa gole. Dla wicemistrza Włoch trafił Arkadiusz Milik, który rozegrał bardzo dobre zawody, tak samo jak Alex Meret.

Poślizgnięcie Napoli

Pamiętamy, w jaki sposób grał Milan za rządów trenerskich Gennaro Gattuso, więc nie będziemy ukrywać, że oczekiwaliśmy jakichś wykwintnych, piłkarskich delicji na starcie jego pracy pod Wezuwiuszem. Kilkanaście godzin temu przez Neapol przeszła olbrzymia wichura, czego zdecydowanie nie można powiedzieć o pierwszych minutach w wykonaniu gospodarzy. W chronologicznym porządku:

– idiotyczna strata Allana, bez konsekwencji

– obcinka Koulibaly’ego, piłkę przejmuje Kulusevski i pokonuje Mereta

– senegalski obrońca w powyższej sytuacji odnosi kontuzję, boisko opuszcza oparty na medykach, ze stadionu wyjeżdżał w ambulansie

Reklama

Oglądaliśmy różne mecze za ery Carlo Ancelottiego i nie potrafimy sobie przypomnieć tak słabego początku, jaki miał miejsce w debiucie Gattuso. Chwilę po zmianie Koulibaly’ego, poszła kolejna obcinka, tym razem ze strony słabo dysponowanego Fabiana Ruiza. Gdyby Andreas Cornelius nie spierdzielił podania i dojrzał nadbiegającego z prawej strony Dejana Kulusevskiego, byłoby 0:2, czyli, umówmy się, po meczu.

Po tej dramatycznej serii Napoli ruszyło. Nie był to sprint o życie, raczej trucht przeplatany pojedynczymi przyspieszeniami. Najbardziej rzucały się w oczy błędy. Masowe błędy. Manolas do Allana, Brazylijczyk zamiast przyjąć, przepuszcza piłkę, strata. Słyszeliśmy o obozie w Castel Volturno, który zarządził nowy szkoleniowiec klubu z Kampanii i raczej nie chodziło o integrację przy kuflach piwa. Zawodnicy wymiotowali, nie mieli sił rozmawiać. I to wszystko wyszło w praniu, szczególnie na początku. Później ogromną szansę zmarnował Zieliński. Mario Rui podał (!) celnie (!) na więcej niż pięć metrów (!), dzięki czemu Polak wyszedł sam na sam z lokalsem, Luigim Sepe. Podreptał, walnął z lewity, ale, niestety, nad poprzeczką. Jeszcze lepsze sytuacje zmarnował Lorenzo Insigne. Arkadiusz Milik upiekł, spakował i sprezentował swojemu kapitanowi dwa ciasta, oba z nich Lorenzo wyrzucił do kosza.

Już w 45. minucie rozstrzygnął się konkurs na najlepszy skecz meczu. Zieliński ruszył w szesnastkę, za chwilę runął na ziemię. Nasza pierwsza myśl – karny jak byk, żółtko dla Hernaniego i tak też sądził arbiter. Obejrzeliśmy powtórkę i my tak samo runęliśmy na ziemię, ale ze śmiechu. Polski pomocnik zaczepił nogę o nogę, co spowodowało jego upadek, więc o jedenastce nie mogło być mowy. Marco Di Bello podyktował tylko rzut wolny. Co do tego również mamy pewnie obiekcje, ale mniejsza z tym, przy piłce ustawili się Insigne z Ruim, więc wiedzieliśmy, że Parma jest bezpieczna.

Pierwsze minuty drugiej odsłony nie różniły się zbyt wiele od tego, co oglądaliśmy chwilę wcześniej. Brakowało jakości, dokładności i sytuacji. Ładnie z wolnego przyfanzolił Insigne, lecz jego bombę powstrzymał Sepe. I wtedy padła decyzja o ofensywnej zmianie. Gattuso zluzował Allana, a wprowadził Driesa Mertensa. W skrócie: panowie, ładujemy ile wlezie.

I to przyniosło pożądane skutki. Nie minęła nawet chwila, a Belg już miał na swoim koncie asystę przy golu Milika. Bardzo precyzyjną wrzutkę Arkadiusz zamienił na bramkę, czwartą w dwóch ostatnich spotkaniach i szóstą w tym sezonie Serie A. Jeśli mielibyśmy wskazać osoby w ciemnych trykotach, które najbardziej na to trafienie zasłużyły, to Arek stanąłby na pierwszym miejscu, do spółki z Alexem Meretem, ponieważ Włoch robił istne cuda na linii bramkowej.

W końcowej fazie starcia Neapol wszedł na naprawdę wysoką intensywność, Parma co chwilę musiała liczyć na głupie decyzje ze strony gospodarzy, do czego najczęściej dochodziło. Hirving Lozano wprowadzony w drugiej połowie cały czas wygląda jak ciało obce. Na domiar złego, goście mieli czas na jeszcze jedną kontrę i to znakomicie wykorzystali. Stały fragment gry Napoli, futbolówka wybita hen daleko, ale musiał ją przejąć Zieliński. Polak poślizgnął się, przez co do piłki dopadł Kulusevski i wyprowadził akcję po mistrzowsku. Wszedł w szesnastkę, wyłożył do Gervinho, a  Iworyjczyk tym razem zdołał pokonać Mereta. Parma broniła się niemal przez całe spotkanie, ale nie przeszkodziło to im w wywiezieniu trzech punktów z San Paolo.

Reklama

Tak, to był słaby mecz w wykonaniu gospodarzy, ale pojawiła się iskierka nadziei. Musimy pamiętać, ile okazji zmarnował Insigne, dodatkowo przestrzelona setka Zielińskiego. Sytuacji była masa, na pewno jest czego żałować. Niemniej, strach pomyśleć, jak to starcie wyglądałoby bez Milika i Mereta. Jeśli ktoś zasługuje na odpoczynek, to ta dwójka, reszta błyskawicznie powinna wrócić do biegania z niedźwiedziem na plecach.

SSC Napoli – AC Parma 1:2 (0:1)

4’ Dejan Kulusevski

64’ Arkadiusz Milik

90’ Gervinho

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...