Reklama

To akurat są leszcze, Stefan. BVB rozbija Fortunę z Piszczkiem… na kierownicy!

redakcja

Autor:redakcja

07 grudnia 2019, 18:00 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wiadomo, że Borussia nie jest ostatnio w życiowej formie, bo owszem, wygrała z Herthą na wyjeździe, ale wcześniej przerosło ją i Paderborn, a Bayern bezlitośnie rozliczył. Natomiast BVB to wciąż BVB, konstelacja dobrych i bardzo dobrych piłkarzy, a nie zbieranina chłopków-roztropków, których można pyknąć zawsze i wszędzie. Coś od siebie trzeba dać, może nawet więcej niż „coś”, nadal wiele. No i przyjechała dzisiaj Fortuna na stadion Borussii. Nie dała nic.

To akurat są leszcze, Stefan. BVB rozbija Fortunę z Piszczkiem… na kierownicy!

Efekt?

0:5 w dupę.

Zero celnych strzałów. Dwa jakiekolwiek. 27% posiadania piłki. Ani jednego rzutu rożnego. Naprawdę, my rozumiemy, że można przyjąć defensywną taktykę, szanować rywala i szukać swoich akcji po kontrach, ale gdzieś kończy się ostrożność, a gdzieś zaczyna cykor i bojaźń. Fortuna tak bała się przekraczać połowę Borussii z piłką, jakby za to groził sąd wojenny i rozstrzelanie. Każda szansa na kontrę była zaprzepaszczana, bo zdaniem gości futbolówkę najpierw trzeba dotknąć, potem poprawić, potem dotknąć dla pewności, zrobić kółko, pomachać rodzinie na trybunach i dopiero wtedy podać. A że cała drużyna BVB zdążyła przez ten czas wrócić? Trudno, próbowaliśmy!

Naprawdę rzadko ogląda się taką żenadę i też przykre, że nasz Dawid Kownacki nawet nie załapał się do pierwszego składu. Wszedł w 60. minucie przy stanie 2:0, gdy było już po meczu. A że ostatecznie skończyło się na piątce, to trudno szukać tytułów „gamechanger” z Kownackim na okładce.

Reklama

Borussia musiała tutaj wygrać, ba musiała wygrać wysoko i to zrobiła. Okej, jeszcze przed pierwszą bramką gospodarze trochę się męczyli, nie za bardzo potrafili wykonać ostatnie podanie i otworzyć wynik meczu. Ale jak już poszło, to poszło. Cieszy, że za sprawą Piszczka, który wcielił się w rolę… rozgrywającego. Dostał piłkę na szesnastce i cudownym podaniem obsłużył Reusa, a ten wykonał wyrok. Serio, obejrzyjcie tę akcję, bo z takiej strony można Piszczka nie znać:

I w każdym razie: jak Borussia strzeliła na 1:0, to Fortuna z drużyny marnej stała się drużyną przeraźliwie beznadziejną, czekającą tylko na kolejne ciosy. Te nadchodziły, w momentami kompromitujący dla Fortuny sposób, bo jeśli Sancho z Reusem potrafili wymieniać podania swobodnie w szesnastce, a potem Anglik oddał skuteczny strzał, to o czym to świadczy? Oczywiście o dużym kunszcie obu piłkarzy, ale też o żenującej postawie obrony, która stała jak widły w gnoju.

Gol na 4:0? Reus z pięciu metrów.

Na 5:0? Sancho na pustaka z może siedmiu.

Reklama

A, szkoda strzępić ryja, to był jakiś sparing, nie zaś mecz na poziomie Bundesligi. Choć oczywiście do tabeli się liczy: Borussia nie traci dystansu do swojej imienniczki z Moenchengladbach, wciąż brakuje jej pięciu punktów. No cóż, nie codziennie gra się z Fortuną, jeśli tak by było, BVB byłoby mistrzem w okolicach grudnia.

Borussia Dortmund – Fortuna Duesseldorf 5:0

Reus 42′ 69′ Sancho 63′ 74′ Hazard 58′

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Real i Barcelona chcą gwiazdę Bayeru. Muszą wyłożyć 150 mln euro

Antoni Figlewicz
1
Real i Barcelona chcą gwiazdę Bayeru. Muszą wyłożyć 150 mln euro

Komentarze

0 komentarzy

Loading...