Reklama

Pobity i opluty sędzia: Mam jeszcze większą ochotę sędziować!

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

18 października 2019, 14:55 • 8 min czytania 0 komentarzy

– To było naprawdę spokojne spotkanie. Zwłaszcza jak na B-klasę. W wyższych ligach bywałem już na bardziej nerwowych meczach pod względem napięcia i liczby wulgaryzmów. W sprawozdaniu napisałem wszystko, co uznałem za słuszne, czyli że nigdy nie spodziewałem się, że coś takiego może się przydarzyć. Nie mam pojęcia, dlaczego ten zawodnik tak zareagował. Sytuacja boiskowa na pewno nawet w minimalnym stopniu nie wskazywała, że może dojść do takich okoliczności. Zresztą nic nie usprawiedliwia takich zachowań, nawet sytuacja, w której mecz toczyłby się w nerwowej atmosferze – opowiada sędzia Szymon Pawłowski, który w miniony weekend został pobity i opluty w Jarosławsku podczas meczu B-klasy między lokalną Pomorzanką a Zorzą II Dobrzany. Zapraszamy.

Pobity i opluty sędzia: Mam jeszcze większą ochotę sędziować!

***

Opis całej sytuacji z raportu sędziowskiego arbitra Szymona Pawłowskiego:

„W drugiej minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy, po podyktowaniu wrzutu dla drużyny gości – Krystian Bojski, zawodnik gospodarzy z numerem 17 zwrócił się do mnie słowami, cytuję:

 „Co ty kurwa odpierdalasz”.
Reklama

Jednocześnie wykonując gesty wskazujące na niezadowolenie z decyzji sędziego (wymachiwanie rękoma), za co został przeze mnie napomniany. Po udzieleniu owego napomnienia, wyjąłem notes i długopis, aby zanotować krótki opis kary. Następnie zauważyłem, że wspomniany zawodnik biegnie w moim kierunku, lecz myślałem, że chce on tylko podbiec, aby dyskutować ze mną na temat kary lub okazywać niezadowolenie. Jednak jego zamiar był inny, gdyż zostałem uderzony przez niego głową w twarz. Atak był wykonany bardzo dynamicznie, gdyż zawodnik biegł z około dziesięciu metrów i zdążył się już rozpędzić, następnie wziął zamach, co tylko podkreśla celowość działań. Zawodnik ten był ode mnie większy, a siła z jaką dokonał ataku spowodowała, że upadłem na murawę około półtora metra od miejsca uderzenia.

Ocknąłem się już na ziemi, a wokół mnie znajdowali się zawodnicy drużyny gości, którzy pomogli mi wstać, pozbierać elementy wyposażenia sędziowskiego, który wypadły mi z ręki i kieszeni oraz odprowadzili do szatni. Czułem się zamroczony i nie do końca wiedziałem co się przed chwilą wydarzyło. Po całym zdarzeniu nie ujrzałem już atakującego, gdyż oddalił się poza obiekt. Gdy zawodnicy gości prowadzili mnie do szatni, gdyż nie byłem sam w stanie iść, podbiegł do nas bramkarz drużyny gospodarzy – Karol Wiśniewski grający z numerem 1 i splunął mi prosto w twarz.

Gdy doszliśmy do szatni, zajęła się mną pani, która pełniła funkcję opieki medycznej podczas zawodów. Uskarżałem się na duży ból głowy oraz nosa, miałem zawroty głowy oraz zaczęły drętwieć mi ręce, więc zdecydowałem się, aby zadzwonić na policję oraz pogotowie ratunkowe. Wykonałem telefon, powiadomiłem służby o zaistniałym zdarzeniu i zostałem poinformowany, że na miejsce zostały wysłane zarówno patrol policji, jak i karetka pogotowia ratunkowego. (…) Po około piętnastu minutach na miejsce przybyła karetka pogotowia, która zabrała mnie do szpitala w Barlinku. Zostałem tam opatrzony przez lekarza i skierowany do laryngologa. Przebieg meczu nie wskazywał, że mogą się wydarzyć tak drastyczne sytuacje, a pozostałe kartki, pokazane przeze mnie w meczu, nie dotyczyły krytyki orzeczeń sędziowskich”.

***

Jak z twoim zdrowiem?

Trafiłem do szpitala, ale nie zrobiono mi tam praktycznie żadnych badań i zostałem odesłany na następny dzień do laryngologa. Zgłosiłem się w poniedziałek, we wtorek już wszystko wiedziałem. Przeszedłem wszystkie możliwe badania przy takim urazie. Neurolog, laryngolog, komputerowa tomografia głowy. Wyszło złamanie kości nosa z przemieszczeniem i złamanie przegrody nosowej.

Reklama

Pojawiło się też pewnie niebezpieczeństwo wstrząśnienia mózgu.

Pani neurolog powiedziała, że nie można było tego wykluczyć, ze względu na krótkotrwałą utratę świadomości, spowodowaną siłą uderzenia, bo coś takiego mam zapisane w karcie medycznej, a zresztą początkowo objawy też na to mogły wskazywać. Trzęsące się ręce, zawroty głowy, złe samopoczucie. Dlatego też zdecydowałem się w ogóle wykonać telefon na pogotowie. Na szczęście, ostatecznie uniknąłem wstrząśnienia mózgu.

Byłeś przerażony całym zajściem?

Nie do końca to do mnie dochodziło. Byłem w szoku, że ktoś mógł mnie w ten sposób potraktować. Dopiero w karetce wszystko powoli sobie uświadamiałem. Wcześniej nie za bardzo wiedziałem, co się stało. Zwykła reakcja po czymś bardzo niespodziewanym. Człowiek nigdy nie jest gotowy na taki cios. Siła zrobiła swoje. Byłem skołowany.

Jak przebiegał mecz? Wspominałeś w protokole meczowym, że wcześniej nie było raczej żadnych nerwowych sytuacji.

To było naprawdę spokojne spotkanie. Zwłaszcza jak na B-klasę. W wyższych ligach bywałem już na bardziej nerwowych meczach pod względem napięcia i liczby wulgaryzmów. W sprawozdaniu napisałem wszystko, co uznałem za słuszne, czyli że nigdy nie spodziewałem się, że coś takiego może się przydarzyć. Nie mam pojęcia, dlaczego ten zawodnik tak zareagował. Sytuacja boiskowa na pewno nawet w minimalnym stopniu nie wskazywała, że może dojść do takich okoliczności. Zresztą nic nie usprawiedliwia takich zachowań, nawet sytuacja, w której mecz toczyłby się w nerwowej atmosferze.

Jaki był wynik?

1:1. Drużyna Pomorzanki przegrywała od czternastej minuty i wyrównała dopiero około siedemdziesiątej minuty. Przy tym raczej prowadzili grę, więc tym bardziej zdziwiłem się, że taka sytuacja się wydarzyła.

Wcześniej nie zauważyłeś specjalnej nerwowości tego konkretnego zawodnika, który cię uderzył i ta jego odzywka „co ty, kurwa, odpierdalasz?” była jego pierwszym nieparlamentarnym wybrykiem, jaki zarejestrowałeś?

Jeśli wcześniej wydarzyłby się jakikolwiek podobny incydent, kiedy używałby jakichkolwiek słów powszechnie uznawanych za wulgarne, to na pewno zostałby napomniany. Nie odnotowałem takiej sytuacji, nikt mi tego nie sygnalizował, a wręcz wydawał się całkowicie spokojny i opanowany. Prezes klubu też wspominał, że był zdziwiony, bo to piłkarz o sporym doświadczeniu.

Wiadomo, że każdy sędzia zna przepisy stricte piłkarskie. A jesteście przygotowywani na odpowiednie reagowanie, kiedy któryś z zawodników przekracza granice?

Odbywamy liczne szkolenia pod tym względem. Granica podczas meczu się zaciera. Wszystko zależy od atmosfery. Czasami można pozwolić na więcej, czasami na mniej. Trzeba obserwować i reagować na bieżąco. Wiemy, kiedy mamy upominać, kiedy karać żółtą kartką, a kiedy całkowicie wykluczać. Zwraca się naprawdę dużą uwagę na to, żeby blokować wszystkie sytuacje, które niepotrzebnie podkręcają ciśnienie i prowadzą do niezdrowych emocji. Nigdy nie będzie tak, że którykolwiek sędzia będzie tolerował czyjeś nieprzyzwoite zachowanie.

Masz siedemnaście lat, prawda?

Za miesiąc osiemnaście. Sędziuję od półtora roku.

Czyli na pewno spotykasz się z brakiem poważania ze strony starszych piłkarzy, którzy uważają, że nie będzie im przecież jakiś chłopiec dyktował warunków gry w piłkę. Często chcą ci pokazać swoją wyższość?

To jest kwestia, z którą musi się borykać praktycznie każdy młody arbiter. Zawodnicy z dłuższym stażem często próbują na nas naciskać, wywierać presję, wykorzystywać swój wiek, żeby osiągać z tego wymierne korzyści. Sztuką jest umiejętność stawiania swoich warunków, ale przy tym zachowania klasy i uniknięcia sytuacji, w której wszyscy za bardzo nakręcą się przeciwko sędziemu. Niestety, negatywne emocje bywają tak wielkie, że dochodzi do przeróżnych ekscesów – od połamaniu nóg rywalom po bezpośrednie ataki na sędziów, jak w moim wypadku.

To była niewątpliwie najbardziej ekstremalna sytuacja, z jaką spotkałeś się w B-klasie, ale czy kiedykolwiek zdarzyły ci się chociaż w kilku procentach podobne?

Przez półtora roku swojej przygody w sędziowaniu nigdy nie spotkałem się z naruszeniem nietykalności cielesnej arbitra. Nigdy. Słyszałem o takich przypadkach od starszych znajomych, ale żaden z nich nie był aż tak drastyczny. Były popchnięcia, lekkie uderzenia, ale nie uderzenie głową w twarz.

Równie skandaliczne wydaje się zachowanie bramkarza Pomorzanki, który postanowił cię opluć.

Całkowicie niezrozumiałe. Długo się nad tym zastanawiałem, rozumiem, że mogą udzielić się jakieś emocje, ale takie coś? To nawet nie jest przesada, tylko kuriozum, które do mnie dalej nie dochodzi. Ten pierwszy uderzył mnie w ferworze meczu i to już było absurdalne, ale ten drugi miał czas, żeby wszystko sobie przemyśleć, a i tak znalazł czas, żeby mnie dogonić i opluć w twarz. Opluć kogokolwiek, zwykłego człowieka na ulicy, to już jest straszne, a co dopiero człowieka, który nie jest w stanie iść o własnych siłach. Bandytyzm i totalna patologia.

Decydując się sędziowanie na pewno wiedziałeś, z jakim wiąże się ono ryzykiem. Arbiter zawsze jest na cenzurowanym, patrzą na niego obie strony, rozliczają go i raczej nie można spodziewać się wdzięczności od kogokolwiek.

Byłem i dalej jestem tego świadomy. Jadąc na mecz jest oczywiste, że spotka cię krytyka piłkarzy obu drużyn, trenerów, ławek, działaczy i kibiców. Cała plejada nieprzychylnych oczu. To jest aspekt, przez który swoją przygodę z sędziowaniem kończy największa liczba młodych arbitrów. Bo nie wytrzymują psychicznie i nie są gotowi na takie ataki ze wszystkich stron. Pada mnóstwo złych słów, a pozytywne reakcje po meczu występują bardzo rzadko. Czasami, faktycznie, ktoś podejdzie, uśmiechnie się, miło wyjaśni swoje stanowisko albo podziękuje za prowadzenie spotkania, ale naprawdę tak rzadko, że każdą taką sytuację traktuję z podwójną sympatią. W sędziowaniu raczej nie chodzi zadowolenie ludzi, którym się sędziuje. Własna satysfakcja z dobrze wykonanego zawodu jest ważniejsza.

Masz jeszcze w ogóle ochotę sędziować?

Jeszcze większą niż miałem! Na pewno nie zrezygnuję. Nie widzę nawet takiej opcji. Odkryłem się w sędziowaniu, to mój sposób na życie, kocham to co robię, chcę się w tym spełniać, odrywam się dzięki temu od rzeczywistości i na pewno nie pozwolę, żeby o przekreśleniu moich marzeń zdecydował jeden brutalny incydent. Działam dalej, a na koniec chciałbym jeszcze podziękować waszej redakcji i innym mediom za nagłośnienie sprawy, a także wszystkim ludziom i starszym kolegom, którzy dali mi wyrazy wsparcia. Dzwonił do mnie prezes ZZPN, pan Bednarek, a Kolegium Sędziów i ZZPN zaproponowały mi pomoc prawną. Przedstawiciele Kolegium byli też na spotkaniu Wydziału Dyscypliny w tej sprawie. Nie zostałem z tym sam. To wszystko bardzo dużo dla mnie znaczy.

***

Wydział Dyscypliny ZZPN wydał oficjalne orzeczenie w sprawie aktu bandytyzmu w Jarosławsku:

– Krystian Bojski został ukarany pięcioletnią dyskwalifikacją za uderzenie sędziego

– Karol Wiśniewski został ukarany trzyletnią dyskwalifikacją za oplucie sędziego

– Pomorzanka Jarosławsko została wykluczona z rozgrywek

***

JAN MAZUREK

Fot. MKS Orzeł Trzcińsko Zdrój, Szymon Pawłowski na zdjęciu w środku

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Niższe ligi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...