Reklama

Co mecz zmieniamy kierunek. Boję się, że piłkarze się w tym gubią

redakcja

Autor:redakcja

13 października 2019, 15:58 • 9 min czytania 0 komentarzy

Podejrzewam, że Jurek zderzył się z trochę inną rzeczywistością niż praca w klubie. Chciałby zrobić bardzo wiele rzeczy na treningach, a w reprezentacji tego nie zrobi, bo fizycznie nie ma na to czasu. Wydaje mi się, że za każdym razem usiłuje obrać nowy kierunek, który będzie możliwy do zrealizowania. Niestety, traci tym samym czas. Nawet ta mała liczba jednostek treningowych poświęcona na dmuchanie w żagle okrętu płynącego w jednym kierunku miałaby większe szanse powodzenia niż skakanie ze szlaku na szlak. Boję się, że te skoki, zmiany kierunku powodują, że piłkarze są w chaosie. Dostali na przestrzeni tego roku tyle rozbieżnych informacji, że sami się w tym wszystkim gubią – merytorycznie recenzuje pracę Jerzego Brzęczka Tomasz Łapiński, z którym porozmawialiśmy dziś w radiowym poranku. Rozmowa była na tyle fachowa, że postanowiliśmy ją spisać. 

Co mecz zmieniamy kierunek. Boję się, że piłkarze się w tym gubią

Kadra dawno nie była tak nijaka. Czuje pan w ogóle jakiś dreszczyk emocji przed dzisiejszym meczem? 

Dreszczyk emocji? No nie. Nie jestem chyba wyjątkiem. Obserwując poczynania tej drużyny wszyscy mają, delikatnie rzecz biorąc, mieszane uczucia. Nie do końca podoba mi się ta gra. Będę na pewno śledził eliminacje do końca i przypatrywał się, w którym kierunku ewoluuje ta drużyna. Mam nadzieję, że jednak będzie się rozwijać.

Co się panu nie podoba w pierwszej kolejności?

Nie podoba mi się samo podejście do gry. Sposób realizacji założeń trenerskich. Z punktu widzenia taktycznego – rozciągnięcie, dziury w środku, kwadratowa, rwana gra w ofensywie, mało płynności, uzupełniania się, wspierania się poszczególnych linii w ataku.

Reklama

Jestem w stanie przełknąć mnóstwo błędów, wszelkie pomyłki, niedokładności, jeśli widzę, że ta drużyna dokądś zmierza. Jest cel, jakaś wizja tego, jak ma funkcjonować. Wtedy jestem w stanie poczekać. Przejść drugi, trzeci, czwarty schodek i poprzez tę siermiężną grę poczekać na lepsze funkcjonowanie tej ekipy. Mam wrażenie, że w każdym meczu nasza drużyna zmierza w innym kierunku. Dzisiaj płyniemy tu, lecz zagraliśmy tak i tak, więc zmieńmy kierunek i płyńmy tu. W kolejnym meczu znowu było źle, więc w trzecim meczu mamy kolejny kierunek, diametralnie inny od pozostałych. To problem.

Schematy, powtarzalność czy brak kwadratowej piłki to kwestie, o które powinien zadbać trener. Dziś żadnego rysu po tej drużynie nie widać. Wychodzimy i gramy.

Znam Jurka i jestem daleki od tego, by bić w niego jak wszyscy. Stał się wygodnym celem. Wydaje nam się, że wszystko jest jego winą. Mam świadomość, że trener zawsze wywiera ogromny wpływ na drużynę. On ją tworzy. Natomiast trudno mi ocenić nie będąc wewnątrz drużyny, co jest przyczyną takiego a nie innego stanu rzeczy. Jestem przekonany, że Jurek doskonale wie, jak ma jego drużyna grać. Pewnie próbuje to zmienić mimo ograniczonych możliwości, czyli mimo niewielkiej liczby treningów. 

Podejrzewam, że Jurek zderzył się z trochę inną rzeczywistością niż praca w klubie. Chciałby zrobić bardzo wiele rzeczy na treningach, a w reprezentacji tego nie zrobi, bo fizycznie nie ma na to czasu. Powinien skupić się na innych metodach, na dotarciu do drużyny. Mam nieodparte wrażenie, że drużyna teoretycznie wie, co ma zrobić, jest przygotowana. Problem powstaje wtedy, gdy zaczyna się mecz. Teoria przestaje się liczyć, zaczyna się liczyć praktyka. A praktyki nie ma kiedy wypracować, stąd się robi bałagan.

Zastanawiam się, czy te zmiany kierunków są związane z tym, że Jurek zderza się z problemami pracy selekcyjnej. Po każdym meczu może zastanawiać się: nie, ja tak do tego nie dojdę, bo nie mam na to czasu, coś mi nie pasuje, ale nie ma szans, żebym zdążył, więc idźmy teraz tu. Podejrzewam, że za każdym razem usiłuje obrać nowy kierunek, który będzie możliwy do zrealizowania. Niestety, traci tym samym czas. Nawet ta mała liczba jednostek treningowych poświęcona na dmuchanie w żagle okrętu płynącego w jednym kierunku miałaby większe szanse powodzenia niż skakanie ze szlaku na szlak.

Myśli pan, że decyzja o powołaniu Jerzego Brzęczka na stanowiska selekcjonera była zbyt pochopna? Czy Brzęczek nie powinien dłużej praktykować na stanowiskach klubowych, zanim dostałby taką okazję jak trenowanie reprezentacji?

Reklama

Tak naprawdę bardzo niewielu trenerów jest predystynowanych do pracy w reprezentacji. Przypomnijmy sobie, co się działo za trenera Fornalika. To był podobny trener, też zderzał się z pewnymi rzeczami, miał ogromne problemy. Trener pracujący klubie w ograniczonym stopniu jest przygotowany do objęcia reprezentacji. Czasami więcej wiedzą trenerzy, którzy przez większość życia obijali się o pracę w młodszych rocznikach reprezentacji. Mają informację na temat warsztatu, na temat tego, z jakimi problemami się zmierzą. Bardzo mądrze do tego podszedł trener Nawałka, to nie ulega wątpliwości. Być może było to związane z tym, że już kiedyś był asystentem przy Beenhakkerze? Przyglądał się, jak funkcjonuje sztab przy reprezentacji. Może to był decydujący czynnik. Może to dobra ścieżka, by przygotowywać selekcjonera przez rolę asystenta?

Mamy też ze światowego futbolu przykłady asystentów, którzy stawali się znakomitymi trenerami. Nie dotyczy to tylko piłki nożnej, można wymienić wiele historii ze świata sportu, w których uczeń przerastał mistrza.

Z asystentami bywa różnie. Przy klubie często jest tak, że asystent jest blisko z drużyną, pełni rolę pośrednika pomiędzy trenerem a zespołem. Zmiana relacji z fajnego chłopaka, który sobie z nami rozmawiał na pierwszego trenera jest bardzo trudna. Drużyna traci pewne rzeczy. Relacja ginie, następuje drastyczna zmiana, rewolucja. 

Przy reprezentacji jest trochę inaczej, bo reprezentanci nie są ze sobą na co dzień. Relacja z asystentem będzie siłą rzeczy luźniejsza. Zagrożenia też są, niektórzy pierwsi trenerzy lubią mieć asystenta, który nie będzie silną osobowością, partnerem do dyskusji, a pomocnikiem, wykonawcą, który usprawni pracę. Siłą rzeczy taki asystent reprezentacji nie przejmie, bo nie będzie potrafił opanować grupy piłkarzy. A to jedna z cech, która jest nieodzowna przy prowadzeniu reprezentacji.

Nie ma pan wrażenia, że podobna sytuacja zachodzi z trenerem Brzęczkiem? Może u starszych piłkarzy nie ma odpowiedniego statusu?

Jeśli do szatni przyjdzie wybitny piłkarz, będzie miał autorytet przez pięć minut na bazie tego, gdzie grał i ile  osiągnął. Jeśli piłkarze wyczują, że ma średnią wiedzę i nie za bardzo ogarnia tematy trenerskie, autorytet pryśnie jak bańka mydlana. Bez względu na to, czy byłeś dobrym piłkarzem, czy słabym, pokaż drużynie, jakim jesteś trenerem. Tylko w ten sposób zbudujesz autorytet. Nie ma innej drogi. Dlatego są przykłady ludzi, którzy nigdy nie grali w piłkę a są świetnymi trenerami.

Kupuje pan argumenty przeciwników Brzęczka pod tytułem “jak Lewandowski ma słuchać kogoś, kogo największym trenerskim osiągnięciem jest piąte miejsce z Wisłą Płock”?

Totalnie nie kupuję. Idąc tym tokiem rozumowania, trenerem Lewandowskiego mógłby być tylko Messi albo Ronaldo. Fachowość wyczują nawet zawodnicy na poziomie trzeciej ligi, więc tak samo jest na poziomie reprezentacji. Jeśli ktoś będzie fachowcem, wiedział o co chodzi, miał klarowną wizję i umiał ją przekazać, do tego będzie miał pasję, piłkarze kupią go w pięć minut.

Potrzebna jest osobowość tak mocna jak Stanisława Czerczesowa czy Janusza Wójcika?

Jeżeli nie masz czasu, sposobów treningowych, musisz wspierać się innymi rzeczami: osobowością, motywacją, gadką, wpłynięciem na morale i mentalność, organizację wszystkiego, co otacza piłkarzy, choć nie uciekałbym od znajomości rzeczy stricte piłkarskich. Wsparcie mentalne jest bardzo ważne, w kadrze dużo bardziej ważniejsze niż w klubie, ale też wizja, to, do czego dążymy. Trener musi to robić. Pytanie, na ile wie jakich środków używać i czy mu starczy czasu. Boję się, że u nas te skoki, zmiany kierunku powodują, że piłkarze są sami w chaosie. Dostali na przestrzeni tego roku tyle rozbieżnych informacji, że sami się w tym wszystkim gubią.

Co powinien zrobić trener Brzęczek, żeby Piotr Zieliński dobrze funkcjonował w reprezentacji? Czy to już czas, by pokazać temu chłopakowi, że on musi powalczyć o miejsce w składzie? Odstawić go, by zrozumiał, że za ładne oczy nic nie dostanie?

Oczywiście. Myślę, że to jedyna droga. Musi być traktowany nie ze względu na potencjalne korzyści, które może dać, a przez pryzmat rzeczywistych korzyści. Prosta reguła. Dopóki tego nie będzie, będzie problem, zagmatwanie jasności, klarowności decyzji trenerskich. Moim zdaniem powinny panować jasne zasady: panowie, nie jesteśmy mistrzem świata, mamy gonić, dobrze grać w piłkę i podpierać to zadziornością po stracie. Kto tych reguł nie wykonuje – ląduje na ławce. Po prostu. Jeżeli trener ma jakieś zastrzeżenia do jego gry w tej czy innej dziedzinie, powinien usiąść na ławce i koniec kropka.

Potencjalna wielkość Zielińskiego jest cały czas potencjalna. Pięknie wszyscy o nim mówią, ale spójrzmy, jak zachowuje się po stracie piłki – macha rękami, po pięciu minutach przypomina sobie, że trzeba się wrócić.

To, jak jest postrzegany dany piłkarz… To jest w ogóle ciekawy temat. Czasami widzę przesadnie dużo zastrzeżeń do gry Zielińskiego. Zastrzeżenia mają i fachowcy, i ci dostrzegający jego umiejętności i ludzie, którzy sporadycznie przyglądają się piłce. Pytanie: dlaczego? Ci, którzy teoretycznie mało się znają na futbolu, powinni go lubić, gdy spojrzą na jedną czy drugą przepiękną akcję. Mam swoją teorię. Podświadomie oczekujemy mocnego zaangażowania. Jeśli kibice widzą podejście baletmistrza, dyrygenta machającego batutą, przestają darzyć sympatią takiego piłkarza.

Czyli większe szanse na zyskanie sympatii polskiego kibica ma Jacek Góralski.

W dużej mierze tak. Choć Góralski to chyba zły przykład, bo u niego ta wajcha jest przegięta w drugą stronę. Jego agresja jest wręcz nadmierna. Atakuje zerojedynkowo, to też ryzykowna gra w kontekście kartek. Są proste zasady, którymi szary odbiorca kieruje się oceniając drużynę. Chciałby widzieć jak ktoś zostawia serce. Nawet jak trzy razy źle kopnie, to dołoży pięć udanych zagrań i jest dobrze oceniany. O czym świadczy brak zaangażowania po stracie piłki? O złej grze defensywnej. Drużyna gra w dwóch fazach, ofensywnej i defensywnej, proporcje w meczu zazwyczaj są pół na pół, choć w naszej reprezentacji mogą być zachwiane. Co z tego, że chłopak gra pół meczu dobrze, gdy z tyłu go nie ma? A reszta z ciężarem goni, bo musi wykonywać pracę. To też rzeczy, na które trzeba uważać. Kiedyś było może tak, że stawiałeś na wirtuoza, który dawał ci dużo w ofensywie, a za nim stawiałeś takiego Góralskiego, który wykonywał pracę defensywną. Dziś nie jest to dobre rozwiązanie, bo klasowy przeciwnik to wykorzysta.

Przewiduje pan zmiany w składzie na dzisiejszy mecz? Widziałby pan w jedenastce jakiegoś piłkarza z drugiego szeregu?

Przyznam się, że nie lubię gdybać. Jurek ma piłkarzy blisko na co dzień i na tyle, ile może, zdiagnozuje ich formę. Nie byłem orędownikiem głośnej zmiany Rybusa na lewej obronie. To trochę życzeniowy obraz Rybusa, który wstaje z ławki i zbawia polską kadrę. W meczu z Łotwą widzieliśmy, że to nie jest takie proste.

Na koniec – czy będziemy mogli przeczytać dalszy ciąg historii piłkarza Dzwoneckiego?

Na razie jeszcze nie. Powstaje inna historia. Trzeba jeszcze trochę na nią poczekać. Niepiłkarska, ale mocna!

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...