Reklama

Kochane kluby, dajcie mu wreszcie pieniądze

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

02 października 2019, 12:10 • 6 min czytania 0 komentarzy

Nie kłóćmy się o pieniądze – rozkosznie zaproponował Dariusz Mioduski już w tytule wywiadu dla „Przeglądu Sportowego”. Aż chciałoby się dopisać drugą część tej propozycji: „Po prostu mi je dajcie”.

Kochane kluby, dajcie mu wreszcie pieniądze

Rzecz niespotykana: właściciel Legii w czymś jest konsekwentny. Niezmiennie uważa, że inne kluby powinny ściskać kciuki, a także finansowo wspierać jego pragnienia, by klub z Łazienkowskiej wreszcie zakwalifikował się do jakichkolwiek rozgrywek europejskich. Nam się wydaje, że dać dodatkowe pieniądze akurat Mioduskiemu, to jak wrzucić je do studni (i to chyba takiej bez dna), ale co kto lubi, różne ludzie mają hobby. Ale skoro pan Dariusz jest konsekwentny, to my konsekwentnie pochylimy się nad jego przemyśleniami.

Ale zacznijmy od tego, że Dariusz Mioduski postanowił dodać do swoich wywiadów element humorystyczny. Wcześniej nie był znany jako śmieszek, a tu proszę. Człowiek, którego klub od trzech lat jedzie na wstecznym i który przez ostatnie lata trzy razy powierzał drużynę trenerom bez jakiegokolwiek doświadczenia i raz osobie z doświadczeniem, za to niestabilnej, wypalił:

Tu akurat nie zgadzam się z prezesem Bońkiem, który mówi, że kluby są źle zarządzane. A ja uważam wręcz odwrotnie – zawodowe zespoły to obecnie najlepiej zarządzany segment polskiej piłki.

To naprawdę zabawne, kiedy takie stwierdzenie pada z ust osoby, w której klubie powinni zamontować drzwi obrotowe, bo ruch jak na dworcu (właśnie zrezygnował z pracy zatrudniony dwa miesiące temu dyrektor marketingu), zamiast zysków są długi i któremu nie udało się nawet wdrożyć nowego systemu sprzedaży biletów, a poziom sportowy zespołu kapcanieje z roku na rok chociażby ze względu na nieudane transfery. Trzeba przyznać, że najnowszy ruch z Obradoviciem naprawdę konkretny. Kto by się spodziewał, że piłkarz po wielu kontuzjach będzie miał wiele kontuzji?

Reklama

No ale dobrze, przejdźmy do meritum.

Pan Dariusz się trochę przestraszył, że podział pieniędzy przepchnięty kolanem w zeszłym sezonie przez Radę Nadzorczą ESA może zostać odwołany, ponieważ na skutek takiej, a nie innej tabeli za zeszły sezon, w Radzie dojść do głosu mogą „bidoki”. Próbuje więc za pośrednictwem mediów przekonywać inne kluby, by zrozumiały wreszcie, że będzie im dobrze tylko jak podpompują najlepszych (w domyśle Legię) przed pucharową przygodą. On wtedy ściągnie Eduardo, Hildeberto, Obradovicia, Philipsa albo innego Pasquato pomieszanego z Sadiku i pieniądze wrócą do klubów po nieuniknionym tym razem europejskim triumfie. Jednocześnie pan Dariusz najwyraźniej liczy na to, że właściciele innych klubów nie potrafią liczyć. Mami ich, że raz się zdarzyło, że po awansie do LM dostali od UEFA po milion złotych, ale nie wspomina, że:

A) Nie był wtedy prezesem
B) Potem już nie awansował nawet do Pucharu Gminy Setubal
C) Był to jedyny awans polskiego klubu od 1996 roku

Prosty rachunek ekonomiczny: nie opłaca się pompować Legii (ani żadnego innego klubu) milionami rocznie, żeby do ligowych rywali raz na dwadzieścia lat wróciło 15 milionów.

Ale jak to widzi Mioduski? Jego odpowiedź na pytanie, jak mamy gonić Europę:

Przede wszystkim współpracując i myśląc strategicznie. Europę musimy gonić nie tylko jako kluby, ale przede wszystkim jako liga, która dziś jest na 27. miejscu w rankingu. To właśnie miejsce w rankingu decyduje, jaką mamy ścieżkę do fazy grupowej pucharów i czy mamy szansę się w niej znaleźć. W każdym z krajów, z którymi chcemy się równać – w Portugalii, Holandii czy Belgii – jest pewna prawidłowość. Otóż tam nie ma takiej „równości” jak w Polsce. U nas aż sześć – osiem drużyn konkuruje o mistrzostwo. Gdzie indziej są 2–3 topowe zespoły. Są na tyle silne, iż rzeczywiście potrafią zdominować lokalną ligę i grają z powodzeniem w Europie. Dlatego później ich miejsce w rankingu ma dobre konsekwencje dla całej ligi.

Reklama

Dopiero co przytoczyliśmy stwierdzenie, że kluby są świetnie zorganizowane, a teraz się okazuje, że te świetnie zorganizowane kluby do spółki stworzyły 27 ligę w Europie. Pan Dariusz zauważa pewną prawidłość: twierdzi, że powinniśmy mieć ligę, w której mniej drużyn walczy o mistrzostwo. Powinny być 2-3, a reszta niech się przygląda. Piast rok temu nie wiedział, że ma się tylko przyglądać i niestety zepsuł całą zabawę – tak to jest robić sport z amatorami. Teraz, patrząc na tabelę, swojej roli nie rozumie Pogoń i Cracovia, ale pan Dariusz zapewne liczy na opamiętanie.

W każdym razie radzimy mu poszukać innych przykładów. W Belgii w ostatnich sześciu latach po mistrzostwo sięgały Genk, Gent, Brugge i Anderlecht, a na drugim stopniu podium widywano jeszcze Standard Liege i Zulte Waregem. Nikt też specjalnie nie pompuje aktualnego mistrza, by sobie pograł w pucharach, bo np. przy podziale pieniędzy za poprzedni sezon aktualny mistrz (Genk) był w kasie dopiero piąty. Holandia to chyba też nie najlepszy przykład, ponieważ tam z kolei najbogatsze kluby wprowadziły zasadę, że… będą się dzielić swoimi wpływami z rozgrywek UEFA z resztą ligi, a nawet z klubami z drugiego szczebla. Wszystko po to, aby liga… była bardziej wyrównana. Przekazywane będzie 5 procent wpływów z fazy grupowej i 3,5 z fazy pucharowej – 85 procent z tych pieniędzy trafi do klubów ekstraklasowych, a 15 procent do drugoligowych. Więc jest tam chyba odwrotnie – bogaci zrzucają się na biednych, a nie biedni na bogatych.

Dalej Mioduski stosuje sprytny zabieg. Mówi: – Natomiast nie chciałbym popadać w drugą skrajność, czyli hołdować myśleniu, że wszystkim należy się po równo np. ze sprzedaży praw telewizyjnych, bo takie „wyrównywanie szans” wcale nie jest pożyteczne dla polskiej piłki. Jeśli będziemy kierować się myśleniem, że lepiej dzielić wszystko po równo, to jako liga będziemy coraz bardziej zostawać w tyle za Europą.

Nie dodaje jednak, że nikt nigdy nie zaproponował podziału „wszystkim po równo”, tylko on sugeruje takie rozwiązanie. Przy jeszcze starym podziale pieniędzy za poprzedni sezon Legia, mimo że była druga w tabeli, dostała najwięcej pieniędzy z całej ligi (nie ma w tym nic dziwnego). I nie, nie dostała tyle samo co Miedź Legnica i Zagłębie Sosnowiec. Dostała 2,6 razy więcej. Prawie 16 milionów vs 6.

Padają we wspomnianym wywiadzie też mniej istotne wątki, np. to, że Mioduski podtrzymuje, iż młodzi Polacy przed transferem do zagranicznego klubu powinni trafić np. do Legii, bo teraz wyjeżdżają bez znajomości języków obcych i tego, czym jest presja. My tylko przypominamy, że przez całą prezesowską kadencję pana Dariusza Legia sprzedała tylko jednego młodego Polaka, ale do Rosji. Pytanie więc, czy ci ligowcy po przyjeździe do Warszawy będą się uczyć rosyjskiego, czy jakiegoś innego języka? Mówiąc oględnie, Legia za czasów DM przestała się kojarzyć z klubem, który kogokolwiek promuje do transferu.

A te transfery są ważne, bo wsłuchując się w słowa Mioduskiego, chciałby on teraz przemodelować Legię na wzór Lecha Poznań. Od absolutnego hegemona w ekspresowym tempie udało się doprowadzić do momentu, w którym plan jest taki, by europejskie rozgrywki to był tylko ewentualny bonusik, a istotą działania miałaby być sprzedaż graczy.

Na koniec jeszcze trzy słowa od nas: panie Dariuszu, my byśmy nawet zaapelowali o narodową ściepę i uzbieranie na pańskie potrzeby miliarda złotych, gdybyśmy chociaż troszeczkę – tak tyci, tyci – wierzyli, że pan tego nie roztrwoni. Ale jakoś tak patrzymy i nie wierzymy.

Fot. FotoPyk

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...