Reklama

7:3 z wicemistrzem Danii. Trzeba się bać Rangersów?

redakcja

Autor:redakcja

15 sierpnia 2019, 23:03 • 4 min czytania 0 komentarzy

Mogli pocieszać się piłkarze Midtjylland przed rewanżem z Rangersami różnymi banałami, w stylu „dopóki piłka w grze”, „to jest futbol, to jest sport”, „nie ma rzeczy niemożliwych”, ale wiadomo było, że są na straconej pozycji. Przegrać 2:4 u siebie i chcieć awansować? Cóż, chcieć zawsze można, ale to tyle. Ostatecznie okazało się, że jedynymi argumentami Duńczyków były właśnie te banały, gdyż na boisku nie podjęli rękawicy i to Rangersi prowadzeni przez Stevena Gerrarda przyjadą na Łazienkowską.

7:3 z wicemistrzem Danii. Trzeba się bać Rangersów?

7:3 w dwumeczu. Nie ma co gadać: to robi wrażenie, tym bardziej że The Gers nie ograli w tych rozmiarach ochotniczej straży pożarnej, a wicemistrza Danii, który wrzucił sześć baniek przed sezonem na transfery. Potraficie sobie wyobrazić, że polski klub wygrywa tak wysoko? No, my nie bardzo, skoro zespół spoza podium, Broendby, odpalił Lechię, a nam na pocieszenie został niezły styl i inne podobne bzdety.

Ponadto trzeba zwrócić uwagę, że Rangersi po powrocie do Europy radzą sobie naprawdę przyzwoicie. Owszem, zaczęli od wpadki z zawsze groźnymi Luksemburczykami, ale przy kolejnej próbie odpalili Maribor, rosyjską Ufę, a w grupie ze Spartakiem, Villarrealem i Rapidem walczyli dzielnie. Jeśli przegrywali, to minimalnie, w sumie uzbierali sześć punktów. Mówimy więc o występie na pewnym poziomie przyzwoitości, do którego było nam bardzo daleko w ostatnich latach.

Natomiast jakich Rangersów zobaczyliśmy dziś? Dla wielu może być to szokiem, ale ekipa Gerrarda naprawdę chce grać w piłkę. Jeśli ktoś liczył, że w dwumeczu z Legią zobaczy zespół grający ciągłą lagę na Dawidka, promujący poziom czwartego piętra, to powinien srogo się rozczarować. Legenda Liverpoolu nie chce chamskiej i prostackiej gry, chce widzieć pomysł. I kibice, i rywale, i my ten pomysł widzimy.

Szkoci lubią poklepać przed polem karnym przeciwnika i tam zaskoczyć go prostopadłym podaniem. Parokrotnie udało się im w ten sposób zaskoczyć Midtjylland, pierwsze skrzypce w takich podaniach gra Scott Arfield, który bynajmniej nie przebywa na boisko przez nazwisko brzmiące podobnie do stadionu Liverpoolu. Kanadyjczyk dużo widzi, ma wizję i przede wszystkim piłka mu nie przeszkadza. Legioniści po pierwsze muszą do niego doskakiwać, po drugie mieć na środku obrony oczy dookoła głowy, bo jedno szybkie podanie i może być kłopot.

Reklama

Kłopot, który ma prawo sprawić Morelos, środkowy napastnik. Kolumbijczyk może nie imponuje warunkami fizycznymi, skoro odrósł od ziemi na skromne 177 centymetrów, ale znów: Rangersi nie potrzebują wieży, tylko faceta umiejącego grać w piłkę. Morelos cieszy się taką charakterystyką, jest naprawdę niezły technicznie, skuteczny, w końcu zdobył dwie bramki, szybki, wszędobylski. Będzie cholernie ciężko go upilnować.

Dalej: na co na pewno musi zwrócić uwagę Legia, to gra skrzydłami Rangersów. Dwie z trzech bramek dla Rangersów padły w ten sposób – szła ostro bita piłka z boku boiska, żadna zawiesinka, na którą nachodził właśnie Morelos lub inny warty uwagi gość, Ojo. Trzeba się pilnować, blokować te próby. Jeśli nie: dobrze kryć w polu karnym. Duńczycy tego kompletnie nie robili, dopuszczali do wrzutek, gubili przeciwników z radaru w szesnastce. Efekt był oczywisty, gospodarze dwukrotnie trafili z najbliższej odległości.

Cóż, brzmi to wszystko nieciekawie, ponieważ w końcu przeciwnik jest z piłką na „ty”, poprzedni nie byli, ale też nie róbmy z Rangersów herosów futbolu. Można ich dziabnąć, bo na przykład ich obrona nie przypomina tej Milanu z najlepszych lat. Delikatnie mówiąc. Widzieliśmy zwrotniejszych zawodników niż GoldsonTavernier ma ciąg na bramkę – 14 goli i asyst w tamtym sezonie – ale w tyłach potrafi się pogubić, dostał dzisiaj siatkę, raz czy dwa nie nadążył. Tutaj można poszukać swoich szans. Tylko pewnie nie Kulenoviciem, a Carlitosem, który swoją ruchliwością może zmylić obrońców.

Odpowiadając na pytanie tytułowe: tak, jest się czego bać. Jeśli poziom Gibraltarczyków, Finów i Greków umieścilibyśmy na dnie Rowu Mariańskiego, tak Rangersi są już całkiem sporą górą, na którą trzeba się wspiąć. Nie jest to na pewno K2 zimą, ale też nie Śnieżka z batonikiem w kieszeni i panem przewodnikiem, chętnie wskazująacym każdy groźny kamyczek.

Innymi słowy: Legię czeka duża próba. Dwumecz z Rangersami pokaże nam, co zbudował Vuković.

Fot. Newspix

Reklama

Najnowsze

Polecane

Czy każdy głupi może wejść na Mount Everest? „Bilet lotniczy i wio”

Kacper Marciniak
1
Czy każdy głupi może wejść na Mount Everest? „Bilet lotniczy i wio”
Ekstraklasa

Kovacević ujawnił, jak upadł jego transfer do Benfiki. „Był problem z prowizją dla agenta”

Patryk Fabisiak
1
Kovacević ujawnił, jak upadł jego transfer do Benfiki. „Był problem z prowizją dla agenta”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...