Reklama

Legia ani nie jest mega mocna, ani słaba

redakcja

Autor:redakcja

06 sierpnia 2019, 17:26 • 8 min czytania 0 komentarzy

Jeżeli trzymamy się tego, że piłkarze znani z Ekstraklasy wyrzucają polskie kluby z europejskich pucharów, to Legia musi uważać zwłaszcza na Dawida Korta, którego Atromitos zmierzy się teraz z warszawskim klubem. Były pomocnik Pogoni Szczecin i Wisły Kraków jeszcze nie jest w stanie powiedzieć czy żałuje transferu do Grecji, ale ma nadzieję, że w tym sezonie będzie grał znacznie więcej niż wiosną. Dlaczego zmiana trenera w Atromitosie nie była zaskoczeniem? Jak ocenia Dunajską Stredę, którą wyeliminowali? Co często słyszy od Dimitriosa Goutasa, ostatnio grającego w Lechu? Kiedy najmocniej odczuł luźne podejście Greków do życia? Zapraszamy.

Legia ani nie jest mega mocna, ani słaba

Postrzegacie dwumecz z Legią jako klasyczne 50 na 50?

Tak, nie uważamy się za faworytów. Chłopaki i trener są świadomi, o jakiej drużynie mówimy, jaki to jest klub. Pamiętamy również, w jakim momencie się znajdujemy – grecka ekstraklasa startuje dopiero w ostatnim tygodniu sierpnia, Legia ma już za sobą trzy kolejki ligowe i dwa pucharowe dwumecze.

W razie czego macie wymówkę podobną do tej stosowanej często przez naszych pucharowiczów: rywale byli już w rytmie meczowym.

Nie no, nie szukamy żadnych wymówek.

Reklama

Jak patrzycie na kolejne występy Legii, to wasz respekt do tego zespołu zapewne nie rośnie.

Mamy szacunek do Legii, wiadomo, jakim jest klubem.

Nie mówię, że go nie macie, tylko, że on już na pewno nie wzrośnie, bo widać męki Legii na boisku.

Nie mi oceniać, czy się męczy, czy nie. Legia to nadal dobra drużyna i duży klub. Nie podchodzimy do niej ani na zasadzie „jest mega mocna”, ani „jest słaba”. Przed nami po prostu kolejna runda i chcemy awansować.

Robisz w Atromitosie za bank informacji?

Wolałbym robić teraz za piłkarza (śmiech). A tak serio: nie jestem bankiem informacji. Są trenerzy odpowiedzialni za analizę rywali, pytali o kilka rzeczy, ale nie wcielam się w rolę analityka. Do wszystkich wniosków dochodzą sami.

Reklama

Na razie macie za sobą dwa zwycięstwa nad Dunajską Stredą, która wcześniej wyeliminowała Cracovię.

Słowacy naprawdę fajnie grali, to nie jest przypadkowy zespół. W obu meczach wygrywaliśmy, ale nie mieliśmy łatwej przeprawy. W rewanżu u siebie w pewnym momencie zrobiło się gorąco, bo Dunajska wyszła z 0:2 na 2:2 i gdyby strzeliła jeszcze jednego gola, byłaby w kolejnej rundzie. Na szczęście na kwadrans przed końcem to my trafiliśmy na 3:2 ze stałego fragmentu i dopiero wtedy zamknęliśmy dwumecz.

Latem zaszło u was sporo zmian. W pierwszej kolejności odszedł trener Damir Canadi.

Dostał ofertę z FC Nuernberg, więc z jednej strony trudno mu się dziwić, że skorzystał. Z drugiej trochę szkoda, zwłaszcza że klub prowadził z nim jakieś rozmowy na temat pozostania, sprawa niekoniecznie od samego początku była przesądzona. Mogliśmy się jednak spodziewać, że tak się skończy. Już na dwa miesiące przed końcem sezonu można było się nastawiać, że raczej odejdzie. Taka jest piłka.

Na jakiej podstawie można się było nastawiać, że odejdzie?

W pełni jednoznacznie niczego wcześniej nie zakomunikował, ale nie ukrywał, że chętnie spróbowałby czegoś nowego, a media o zainteresowaniu Norymbergi pisały już od pewnego czasu.

Wasza kadra także się zmieniła, odszedł m.in. król strzelców całej ligi Efthymios Kolouris, który był wypożyczony z PAOK-u. Potencjał aktualnego składu po zmianach dorównuje temu z zeszłego sezonu?

Wiadomo, że jak odchodzi król strzelców, to nie da się od razu tej luki wypełnić. Swoją drogą, byłem mocno zdziwiony, że PAOK sprzedał go do Tuluzy za ledwie 3 mln euro, bo to przecież nadal dość młody gość. Generalnie jednak myślę, że ci, którzy teraz przyszli prezentują podobną jakość do poprzedników.

Przyszedł na przykład Dimitrios Goutas, który nie zrobił furory w Lechu Poznań. Trochę bardziej ze sobą trzymacie z tego względu, że dopiero co grał w Polsce?

Jak go sprowadzono, to wzajemnie się kojarzyliśmy i mamy dobry kontakt, choć nie jakiś wyjątkowy. Czasami coś powie po polsku, można się pośmiać. Gdy przychodzę do szatni, zawsze wita mnie swoim „dzień dobry”.

LEGIA WYRAŹNYM FAWORYTEM U SIEBIE. ETOTO WYCENIA JEJ WYGRANĄ PO KURSIE 2,00. ATROMITOSU – 4,05

Jak wygląda twoja sytuacja? Wiosną rozegrałeś tylko trzy mecze ligowe, w spotkaniach z Dunajską Stredą też siedziałeś na ławce. 

Ze Słowakami nie grałem, bo zastosowaliśmy inne ustawienie niż to, którego cały czas używaliśmy w sparingach. W nich występowałem regularnie. Co do zeszłego sezonu, przyszedłem w trakcie rozgrywek, bez okresu przygotowawczego, a chłopaki mieli już wtedy perspektywę walki o czołowe lokaty. Indywidualnie nadrabiałem zaległości, miałem rozpiski do zrealizowania, ale to nie to samo, co treningi z drużyną, która jest w rytmie meczowym. A jak już się „odkręciłem”, weszliśmy w najważniejszą fazę sezonu i trener wolał stawiać na sprawdzonych zawodników.

Czyli tak naprawdę dopiero od teraz można cię w pełni rozliczać. 

Tak myślę, z drugiej strony, ktoś może powiedzieć, że gość poszedł po normalnie rozegranej rundzie w Polsce, więc powinien tutaj wejść do składu z marszu. To nie są czarno-białe sytuacje, wiele zależy od zawodnika i samego klubu. Poprzestańmy na tym, że po prostu nie grałem i liczę, że zaraz się to zmieni.

Miałeś wkalkulowane pół roku na ławce czy pojawiały się momenty frustracji?

Miałem jedno i drugie. Z jednej strony chciałem grać, z drugiej wiedziałem, jaka jest kolej rzeczy. Pojawiały się chwile zwątpienia, to chyba normalne w takiej sytuacji. Nigdy jednak się nie poddałem, cały czas walczę o swoje i mam nadzieję, że najgorsze już za mną.

Czyli nie byłeś zadowolony, ale nie miałeś poczucia niesprawiedliwości?

Dobrze to ująłeś.

Również na podstawie naszych wcześniejszych rozmów wnioskuję, że jesteś zawodnikiem bardzo zależnym od ustawienia i taktyki. Nie zawsze będziesz pasował do wyjściowych pomysłów trenerów.

Jeżeli gramy na dwójkę typowo defensywnych pomocników, tak jak z Dunajską, no to dla mnie miejsca w środku pola brakuje. Wiesz jak grałem w Pogoni czy Wiśle, jestem pomocnikiem bardziej ofensywnym. Grałem na „ósemce” i czasami zapominałem o obronie. W greckiej ekstraklasie, gdzie często prowadzimy grę, jest jedno miejsce więcej dla piłkarza ofensywnego i wtedy pojawia się moja szansa.

kort atromitos

Patrząc realnie, są przesłanki ku temu, że zaczniesz grać więcej, nowy trener Giannis Anastasiou widzi cię w składzie?

Widzi mnie. Kilka razy w trakcie przygotowań rozmawiałem o tym z trenerem i dyrektorem sportowym.

Pomysł nowego szkoleniowca na Atromitos mocno różni się od tego, co robił Canadi?

Trudno mi wyrokować, bo jedynym punktem odniesienia są mecze z Dunajską, gdzie trochę odeszliśmy od tego, co ćwiczyliśmy na co dzień. Pierwszą kolejkę w lidze mamy dopiero 25 sierpnia. Wygląda na to, że trochę inaczej będziemy grali w pucharach, gdzie liczy się tylko awans i skuteczność w działaniu, a trochę inaczej na krajowym podwórku. Sugerowałoby to, że więcej szans mogę dostać w lidze, ale spokojnie. Zobaczymy w czwartek.

Anastasiou stawia na pragmatyzm w grze?

W pucharach tak, ale tak ogólnie chyba patrzy szerzej. Był napastnikiem, grał w Ajaxie, dlatego wątpię, żeby chciał murować bramkę.

Macie jasno sprecyzowane cele dotyczące Ligi Europy?

Nikt nam jasno nie mówił, że plan minimum wygląda tak czy tak. Chcemy zajść jak najdalej, wierzę, że stać nas na awans do fazy grupowej.

Czwarte miejsce w klubie przyjęto jako dobry wynik?

Myślę, że tak. Patrząc realnie, PAOK i Olympiakos były poza naszym zasięgiem. Mogliśmy jeszcze powalczyć o najniższy stopień podium, ale AEK w końcówce sezonu nam odskoczył. Wyprzedziliśmy za to Aris Saloniki i Panathinaikos, co też coś znaczy.

Dwa razy z rzędu byliście na czwartym miejscu. Celem kolejna powtórka czy apetyty jeszcze rosną?

Kolejny awans do europejskich pucharów oznaczałby udany sezon i w to celujemy. Będzie jednak trudniej, bo zmienił się trochę system rozgrywek. Nie chcę się pomylić, ale bodajże ma być tak, że sześć pierwszych zespołów z fazy zasadniczej wchodzi do play-offów, w których pierwsza drużyna gra z szóstą, druga z piąta i trzecia z czwartą. Czwarta lokata niczego jeszcze nie gwarantuje, trzeba będzie się dodatkowo pomęczyć.

LEGIA WYGRA SKROMNIE 1:0? ZAGRAJ W ETOTO PO KURSIE 6,30

Grecka Super League czymś cię zaskoczyła w porównaniu do rzeczywistości z Polski?

W Ekstraklasie każdy może wygrać z każdym. Doskonale wiemy, że nie chodzi tylko o slogan. Najlepiej zresztą pokazuje to mistrzostwo Piasta Gliwice, na którego przed sezonem nikt nie stawiał. W Grecji trudno nawet sobie wyobrazić, żeby po tytuł mogły sięgnąć, przykładowo, Skoda Xanthi czy Levadiakos. Układ sił jest znacznie wyraźniejszy. O mistrzostwo biją się PAOK z Olympiakosem, rzadziej dochodzi do niespodzianek. Co do samego boiska, tempo gry jest trochę szybsze, ale nie twierdzę, że to przepaść i różnica klas.

W Grecji grają bardziej technicznie, widowiskowo, czy to dotyczy głównie potentatów?

Kultura gry na pewno jest tutaj większa, drużyny mają więcej technicznych zawodników. Nawet ekipy z dołu tabeli często chcą grać w piłkę, a nie murować się pod swoim polem karnym.

Kojarzysz zawodników, którzy tego lata zamienili Grecję na Polskę? Pomijam oczywiście Azera Busuladzicia, bo graliście razem. 

Srdjana Spiridonovicia w momencie transferu do Pogoni kojarzyłem. Tych dwóch z Asterasu [Michalis Manias i Konstantinos Triantafyllopoulos, red.] już nie, ale koledzy z zespołu mówili, że to nieźli piłkarze.

Musisz odczuwać dużą różnicę w otoczce meczów. Jeśli Transfermarkt podaje prawdziwe dane, często macie u siebie poniżej tysiąca widzów.

To mocno przesadzili. Nie ma szału z frekwencją, ale na pewno zawsze chodzi o więcej niż tysiąc. Kibice są z nami, żywiołowo dopingują. Gdybyśmy jednak mieli porównywać z Wisłą Kraków czy Pogonią, wygrywają polskie kluby.

Samym życiem w Grecji zapewne się nie rozczarowałeś.

Jest w porządku, choć teraz ciężko wytrzymać przy upałach. Nawet jak trenujemy o 7 rano, często temperatura przekracza już 30 stopni. Ale ogólnie nie mam na co narzekać. Dobre miejsce do życia. Ludzie mają tutaj totalny luz. Gdy chcę coś załatwić, najczęściej słyszę „jutro”. Zawsze mają czas na wszystko, ale koniec końców zrobią daną rzecz jak trzeba.

Takie podejście cię nie irytuje?

Przeważnie nie, ale bodajże w lutym przez silny wiatr odpadł mi talerz od kablówki. Ściągnąłem go na balkon, bo trzymał się już na samym kablu. Zadzwoniłem do serwisu, ale jak usłyszeli, że kabel jest w porządku i wszyscy żyją, nie palili się do interwencji. Musiałem podzwonić kilka razy, żeby ktoś przyszedł i wreszcie po trzech dniach to naprawili. Miałem przymusowy odwyk od telewizji.

Okej, na teraz: nie żałujesz transferu do Atromitosu?

Zobaczymy, jak będzie wyglądał ten sezon. Powiem ci za pół roku.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. newspix.pl/Atromitos

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...