Reklama

Nie dla nas kwitnie ananas. A dla kogo tak?

redakcja

Autor:redakcja

23 lipca 2019, 18:14 • 8 min czytania 0 komentarzy

Zawodnicy Piasta Gliwice szykują się już na rywalizację w eliminacjach do Ligi Europy, tymczasem kwalifikacje do Ligi Mistrzów nabierają tempa. Uznaliśmy, że warto rzucić okiem, kto cały czas pozostaje w grze o udział w fazie grupowej elitarnych rozgrywek, podczas gdy my możemy już tylko drżeć o formę polskich pucharowiczów w czwartkowych starciach. Cóż – nie dla nas kwitnie ananas.

Nie dla nas kwitnie ananas. A dla kogo tak?

Trudno oczywiście zapomnieć o tym, jak gorzki smak miało odpadnięcie mistrzów Polski z eliminacji do Champions League. Podopieczni Waldemara Fornalika na przestrzeni dwumeczu na pewno nie pokazali się z gorzej strony niż faworyzowane BATE, a właściwie to można nawet powiedzieć, że grali po prostu lepiej od Białorusinów. Tylko cóż z tego? Fakty są brutalne – reprezentant naszej ligi pożegnał się z marzeniami o udziale w LM w pierwszej rundzie eliminacyjnej. Wcześniej się po prostu nie dało. Tymczasem w grze pozostają mistrzowie Czarnogóry, Walii, Malty, Irlandii, Azerbejdżanu, Węgier, Gruzji czy Finlandii. Rozkręca się też pomału rywalizacja w tak zwanej ścieżce ligowej, gdzie o Ligę Mistrzów mocują się ze sobą już naprawdę poważne, europejskie firmy.

Kto zagra dzisiaj? Spójrzmy.

ŚCIEŻKA MISTRZOWSKA

(wtorek, 19:30) Saburtalo Tbilisi (Gruzja) – Dinamo Zagrzeb (Chorwacja)

Reklama

Mistrzowie Gruzji jak hiszpańska inkwizycja – nikt się ich nie spodziewał na tym etapie eliminacji, choć to przecież ledwie II runda. Ekipa Saburtalo Tbilisi zrobiła jednak sporego psikusa – w pierwszy spotkaniu z Sheriffem Tyraspol wygrała aż trzy do zera i to w dodatku na wyjeździe. W rewanżu przyjezdni nieźle się spięli, żeby odrobić straty – już po jedenastu minutach stadionowy zegar wskazywał wynik 0:3 na korzyść mistrzów Mołdawii, a zatem wyglądało na to, że Gruzini lada moment całkowicie się posypią i w spektakularny sposób roztrwonią swoją niezwykłą zaliczkę z pierwszego starcia. Ale nic bardziej mylnego. Saburtalo opanowało sytuację, a w 59 minucie Ognjen Rolović zdobył gola na wagę awansu dla klubu z Tbilisi.

To spora niespodzianka, bo Saburtalo nie jest zbyt utytułowanym klubem na krajowym podwórku. Drużyna powstała w 1999 roku i zaledwie od 2015 roku występuje w gruzińskiej ekstraklasie, a zatem trudno też mówić o wielkich tradycjach. Mistrzostwo zdobyte w poprzednim sezonie było pierwszym w krótkich dziejach zespołu. Skąd ten nagły progres? Rozwiązanie tej zagadki wydaje się dość proste. W 2005 roku klub został przejęty przez właściciela Iberia Business Group, którym jest Tariel Khechikashvili. Poważny przedsiębiorca. Znany zresztą nie tylko ze swojej działalności biznesowej, ale i politycznej. Kilka lat temu został ministrem sportu i ogłosił, że głównym punktem jego programu jest zainteresowanie biznesu inwestowaniem w gruziński futbol.

Obok niego w radzie ministrów zasiadał między innymi Kacha Kaladze, odpowiedzialny za sektor… energetyki.

Saburtalo szybko urosło zatem w krajowej hierarchii. Klub cały czas nie dorobił się jeszcze porządnego stadionu, więc mecze w europejskich pucharach rozgrywa na obiekcie SK Lokomotiwi Tbilisi, ale widać wyraźnie, że zespół słynący dotychczas przede wszystkim ze szkolenia młodzieży ma ochotę na dłużej zagościć co najmniej na ligowym podium. W sezonie 2018 (w Gruzji gra się obecnie systemem wiosna-jesień) ekipa Saburtalo wygrała gruzińską ekstraklasę (Erovnuli Liga) ze sporą, dziesięciopunktową przewagą nad resztą stawki. W rozgrywanym obecnie sezonie przewodzi jak na razie słynne Dinamo Tbilisi, lokalny konkurent, ale Saburtalo ma tylko punkcik straty do lidera. Na razie zespołowi nie pomógł za bardzo ściągnięty niedawno król strzelców rozgrywek z 2018 roku, Giorgi Gabedawa. Tak, ten sam, który w rundzie jesiennej sezonu 2018/19 występował na polskich boiskach, w barwach Zagłębia Sosnowiec. Właśnie ten ananas wystąpił w obu meczach pierwszej rundy eliminacyjnej z Sheriffem. Mistrzowie Polski na rybach, a Gabedawa dalej wojuje o Ligę Mistrzów. Niesłychane.

Mimo wszystko wydaje się, że piękna przygoda Gruzinów lada moment zostanie brutalnie przerwana. Dinamo Zagrzeb ma za sobą wspaniałą przygodę w Lidze Europy w minionym sezonie, zakończoną dopiero na 1/8 finału, a i w ostatnich tygodniach mistrzowie Chorwacji zasygnalizowali znakomitą dyspozycję, wygrywając superpuchar kraju i notując efektowny triumf w pierwszej kolejce ligowej. Bohaterem tego drugiego spotkania był Damian Kądzior, ale – znając zamiłowanie Nenada Bjelicy do rotowaia składem między ligą a pucharami – nie jest wykluczone, że dziś reprezentanta Polski na murawie nie obejrzymy.

Reklama

JAK ETOTO WIDZI TEN MECZ? SABURTALO – 11.25; X  – 5.85; DINAMO – 1.24

(wtorek, 20:00) The New Saints (Walia) – FC Kopenhaga (Dania)

Święci, ale nie z Bostonu, tylko z Park Hall Stadium – nasi starzy znajomi. Pierwszy raz ekipa TNS, choć jeszcze pod inną nazwą, zmierzyła się z polskim klubem w 1996 roku, w ramach świętej pamięci Pucharu Zdobywców Pucharów. Wówczas Ruch Chorzów odprawił Brytyjczyków z kwitkiem po zwycięstwie 5:0 u siebie i remisie 1:1 na wyjeździe. Potem były jeszcze starcia z Polonią Warszawa i Amicą Wronki, aż wreszcie w 2013 roku w ramach eliminacji do Champions League z walijską drużyną uporała się, nie bez pewnych perturbacji, warszawska Legia.

Ekipa New Saints już trzynasty raz zatriumfowała w walijskiej Premier League – podopieczni Scotta Ruscoe niepodzielnie rządzą na krajowym podwórku od sezonu 2011/12. W I rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów udało się TNS-owi odpalić drużynę z Kosowa, KF Feronikeli. Wydaje się jednak właściwie pewne, że na tym się już popisy Walijczyków zakończą.

FC Kopenhaga to poważna, klasowa drużyna. Poza jedną wpadką w 2015 roku, aktualni mistrzowie Danii regularnie występują w fazie grupowej Ligi Mistrzów albo Ligi Europy. Co prawda przed sezonem sprzedali do Lazio swojego najlepszego obrońcę, Denisa Vavro, ale sporą część z zarobionych 10 milionów euro zainwestowano tam natychmiast we wzmocnienia. Nie widać tu pola do niespodzianki w dwumeczu, choć TNS na własnym stadionie to nigdy nie jest zbyt wygodny przeciwnik. Piłkarze z Kopenhagi mają za sobą co prawda serię porażek w meczach kontrolnych, ale w lidze zaczęli sezon od sześciu punktów w dwóch spotkaniach.

CO MA W SWOJEJ OFERCIE ETOTO? TNS – 12.00; X – 5.70; KOPENHAGA – 1.24

(wtorek, 20:15) FK Sutjeska Nikšić (Czarnogóra) – APOEL FC (Cypr)

No i kolejna mini-niespodzianka. Jeszcze kilka lat temu mistrzowie Czarnogóry przegrywali swoje dwumecze w pucharowych eliminacjach różnicą nawet pięciu bramek, a teraz udało im się rozprawić ze Slovanem Bratysława. Wprawdzie Sutjeska dwukrotnie zremisowała z mistrzami Słowacji 1:1, ale piłkarze z Czarnogóry skuteczniej wykonywali jedenastki i ostatecznie to oni mogli świętować awans do II rundy eliminacyjnej w Lidze Mistrzów. Ku uciesze znanego z włoskich boisk Mirko Vucinicia, wychowanka czarnogórskiej drużyny, który właśnie w Nikšić przyszedł na świat.

Dwumecz miał nieprawdopodobny przebieg. W pierwszym spotkaniu Sutjeska wyrównała stan meczu w piątej minucie doliczonego czasu gry. W rewanżu – gol dla Czarnogórców padł w trzeciej z doliczonych przez arbitra minut. Palma pierwszeństwa w kategorii „najbardziej frajerskiej odpadnięcie” po I rundzie eliminacji do LM należy jednak do Slovana, nie Piasta.

Karne od 12:35.

Dla pucharowicza z Czarnogóry wyrzucenie za burtę słowackiego klubu to mniej więcej taki sukces, jakim dla polskiej drużyny byłoby rozprawienie się z ekipą holenderską czy belgijską. Tamtejsza liga jest dopiero na etapie mozolnej budowy swojej pozycji na Starym Kontynencie.

A co słychać w APOEL-u? Cypryjczycy to rzecz jasna murowani faworyci dwumeczu. W minionym sezonie z pewnym przytupem sięgnęli po mistrzostwo kraju, ale jednocześnie – trzeba to wprost powiedzieć – zawiedli na europejskiej arenie. Oczywiście wciąż pamiętamy ich szaloną przygodę z Ligą Mistrzów, gdy w 2012 roku APOEL zawędrował aż do ćwierćfinału rozgrywek. Podobnie jak mniejsze sukcesy – choćby zwycięski dwumecz z Athletikiem Bilbao przed dwoma laty. Jednak w poprzednich eliminacjach „Τhrylos” notowali wtopę za wtopą.

Najpierw – katastrofa w Lidze Mistrzów, porażka z litewskim FK Sūduva. Na dokładkę nieudane eliminacje do Ligi Europy. Czas się odkuć.

WEDŁUG ETOTO, SZANSE RYSUJĄ SIĘ TAK: SUTJESKA – 5.30; X – 3.45; APOEL – 1.71

ŚCIEŻKA LIGOWA

(wtorek, 19:00) Viktoria Pilzno (Czechy) – Olympiakos SFP (Grecja)

Mały szlagier i to już w II rundzie eliminacji? Tak to chyba trzeba ująć. Odkąd Viktoria Pilzno w 2010 roku wskoczyła na podium w czeskiej ekstraklasie, cały czas ambitnie dokazuje w europejskich pucharach, zwykle w Lidze Europy. Choć w ubiegłym sezonie czeski klub zaczął swoją pucharową przygodę od fazy grupowej Champions League i udało się pilzneńskiej ekipie odnieść dwa imponujące zwycięstwa z Romą oraz moskiewskim CSKA.

Olympiakos zresztą również nie ma się czego wstydzić. Co prawda w poprzednim sezonie Grecy grali jedynie w fazie pucharowej Ligi Europy, ale wyjście z grupy, w której występuje Milan, Real Betis i zawsze groźne F91 Dudelange to jest jakiś powód do dumy.

Na tym etapie sezonu nie ma większego sensu dopatrywanie się tutaj faworytów, ale grecko-czeska rywalizacja to bez wątpienia mogą być mecze, na których warto zawiesić oko. Jedni i drudzy lubią zafundować swoim kibicom w eliminacjach emocjonalny rollercoaster, więc pewnie również i tym razem nie zabraknie zwrotów akcji.

W ETOTO NASTĘPUJĄCE KURSY: VIKTORIA – 2.30; X – 3.25; OLYMPIAKOS – 3.20

(wtorek, 20:00) PSV Eindhoven (Holandia) – FC Basel (Szwajcaria)

Kolejna potyczka całkiem poważnego kalibru. Pamiętacie, co w poprzednim sezonie Ligi Mistrzów wyprawiał Ajax? Na pewno. Na ligowym podwórku ekipa z Amsterdamu nie miała jednak wcale tak wesoło, jak w dwumeczach z Realem Madryt czy Juventusem. Do 28 kolejki liderem w Eredivisie było właśnie PSV, które przystąpiło do rozgrywek w roli obrońcy tytułu. Ostatecznie Ajax przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę i wymościł sobie wygodne miejsce na najwyższym stopniu podium, ale to nie zmienia faktu, iż w Eindhoven apetyty też zostały mocno rozbudzone.

Wystarczy spojrzeć na ruchy działaczy klubu. Stracili swojego najlepszego strzelca, Luuka De Jonga? Bach, wzmocnili siłę ognia, ściągając za 15 milionów dynamicznego Brumę z Lipska. PSV to w ostatnich latach byli stali bywalcy fazy grupowej LM i widać, że Holendrzy mają ochotę na podtrzymanie dobrej passy.

Basel to nie jest jednak łatwy rywal, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że to dopiero II runda eliminacji. Szwajcarzy w swojej historii nie mają aż tak wielkich sukcesów jak PSV, które w 1988 roku sięgnęło po Puchar Europy, ale w ostatnich latach są klubem co najmniej solidnym, a już na pewno bardzo niewygodnym. Wprawdzie na krajowym podwórku ekipa z Bazylei ogląda od jakiegoś czasu plecy szalejących Young Boys, ale to nie przeszkadza FCB przyzwoicie radzić sobie na międzynarodowym podwórku.

Żeby daleko nie szukać – sezon 2017/18. Bazylea wychodzi z grupy w Lidze Mistrzów, gromiąc po drodze 5:0 Benficę i wygrywając 1:0 z Manchesterem United. Gorzej było natomiast w minionych rozgrywkach. W eliminacjach do Champions League Szwajcarzy zebrali oklep od PAOK-u, a potem przegrali walkę o Ligę Europy z Apollonem Limassol, co uznano w Szwajcarii za naprawdę dużą wpadkę.

A zatem i jedni, i drudzy mają dzisiaj powody, żeby do rywalizacji podejść ze szczególną zajadłością, ale i ostrożnością. Gości z Basel na pewno nie pozwolą, by szanse na awans wymknęły im się już w pierwszym spotkaniu.

DO UZUPEŁNIENIA TASIEMKI ETOTO PROPONUJE: PSV – 1.57; X – 4.30; BASEL – 5.50

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...