Reklama

„ŁKS cały czas jest w budowie”

redakcja

Autor:redakcja

19 lipca 2019, 13:27 • 8 min czytania 0 komentarzy

Łódzki Klub Sportowy zgodę na organizację imprez masowych otrzymał na dzień przed ligą, zresztą na krótko przed ogłoszeniem dwóch dwuletnich kontraktów z klubowymi partnerami. To zresztą dość znamienne – klub, który zbiera zewsząd pochwały za zarządzanie, styl gry czy politykę transferową, jednocześnie mierzy się z szyderstwami dotyczącymi wiecznych problemów z infrastrukturą. Na co prezes ma wpływ bezpośredni, a na co jedynie pośredni? Czy ważniejszy jest stadion, czy jednak baza treningowa? Które miejsce zadowoli ełkaesiaków? Przed wielkim powrotem łodzian do krajowej elity porozmawialiśmy z prezesem Tomaszem Salskim.

„ŁKS cały czas jest w budowie”

– Czego ŁKS może się nauczyć od ligowych rywali oraz czego ligowi rywale mogą się nauczyć od ŁKS-u?

– Staramy się nie oglądać na ligową konkurencję i nie rozpatrywać tego w kontekście podłapywania czegokolwiek, czy to pod względem organizacyjnym, czy pod względem piłkarskim. Chcemy po prostu tutaj spokojnie grać, bez wątpienia edukując siebie, wszystkich chłopaków, ale jak widać po historii z przyznaniem nam prawa do organizacji imprezy masowej – również otoczenie, w tym spółkę miejską, zarządzającą naszym obiektem. Ekstraklasa to dla nas wszystkich kompletnie nowe wymagania, co zresztą sygnalizowaliśmy i o tym na pewno wszyscy musimy o tym pamiętać.

– Historia ze zgodą na imprezę masową, którą ostatecznie ŁKS otrzymał dzień przed meczem, to nie jest pierwszy tego typu problem, wcześniej PZPN wymierzył karę za brak sprawnego sektora gości. 

– Orientuję się jak podejmowane są decyzje, jak to wygląda w tego typu instytucjach, które nieco różnią się od prywatnych spółek, dlatego nie będę tutaj krytykował miejskiej spółki zarządzającej obiektem. Dla mnie dzisiaj, z punktu widzenia ŁKS-u, najważniejsze jest to, że ostatecznie udało się doprowadzić to zamieszanie do szczęśliwego końca i mecz obejrzy komplet widzów, łącznie z pełnym sektorem gości. Pamiętajmy jednak, że sprawą absolutnie podstawową są ograniczenia, które widać na pierwszy rzut oka. Każdy widzi, jaki ten obiekt aktualnie jest i mam nadzieję, że kiedy wreszcie powstanie w całości, tego typu problemy znikną.

Reklama

Jesteśmy w stałym kontakcie z firmą Mirbud, która dobuduje trzy trybuny, mamy pewne swoje sugestie, oczywiście czysto praktyczne, spoza zakresu budowlanego czy technicznego. Dotyczą przede wszystkim ciągów komunikacyjnych, pewnych uwarunkowań prawnych dot. organizacji imprez masowych, bezpieczeństwa kibiców. My jako ŁKS, ja jako prezes, odpowiadam za kibiców i dlatego staramy się już teraz czuwać, choć budowa jeszcze na dobre się nie rozpoczęła. Liczę też, że kolejne sezony będą już spokojniejsze jeśli chodzi o aspekty organizacyjne.

– Spadł kamień z serca, gdy wreszcie podpisano wszystkie umowy dotyczące rozbudowy? Ten proces trwał latami…

– Bez wątpienia tak. Jeśli chodzi o aspekty sportowe, wiemy co było największym sukcesem ŁKS-u w ostatnim sezonie, podobnie jak jesteśmy świadomi powodzenia tych kwestii, na które ja jako prezes mogę mieć bezpośredni wpływ. Z obiektem jest trudniej, bo właściwie żaden prezes klubu Ekstraklasy nie ma bezpośredniego wpływu na miejskie inwestycje – co najwyżej pośredni, poprzez swoje pomysły, zaangażowanie czy to, co reprezentuje sam klub. Mam zresztą nadzieję, że w naszym przypadku te argumenty przeważyły, bo ta historia to była naprawdę wieloletnia podróż. Były koparki, wycięte topole, wchodzenie jednej firmy budowlanej, przetargi udane, mniej udane. Wszyscy byliśmy tym zmęczeni. Najważniejsze, że umowy są podpisane, wybrana firma gwarantuje, że obiekt powstanie, a ja też liczę, że sprawdzą się zapowiedzi prezesa Mirbudu, który uważa za realne zakończenie budowy nawet wcześniej, niż przewiduje umowa. Ten maksymalny czas to trzy lata, wszyscy liczymy, że będą to około dwa lata.

To bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze, z punktu widzenia budowy normalnego klubu. Ja zresztą cały czas to podkreślam i będę podkreślał – jesteśmy w budowie. Awans do Ekstraklasy to na pewno nie jest zakończenie tego procesu.

– Najbardziej dobitnie widać to chyba na przykładzie biletów – na 3/4 obiektu sprzedano karnety, pozostałe miejsca wyprzedały się w 30 minut, mimo dość wysokich cen.

– Na pewno pojemność, którą dysponujemy, czyli niespełna 5 tysięcy miejsc dla naszych kibiców, wymusza na nas pewne zasady i określoną politykę biletową. Gdybyśmy dysponowali całym stadionem, na pewno bylibyśmy o wiele bardziej elastyczni. Wpływy z dnia meczowego to zresztą od dawna istotna część budżetu. Ale jednocześnie nie mogę być gołosłowny, na koniec roku muszę patrzeć na aspekty ekonomiczne. Przez te trzy lata udało mi się coś zbudować właśnie dlatego, że nie obiecywaliśmy nigdy więcej, niż faktycznie mogliśmy z siebie dać.

Reklama

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-147-2019-07-19-12_17_31

– A co teraz, jeszcze przed dobudowaniem reszty trybun, sprawia więcej radości – wyjście na lożę i rzut oka na tę nowoczesną trybunę czy jednak wizyta w ośrodku treningowym na Minerskiej? Zahaczamy o ten temat, bo przy pierwszym pytaniu, o tym co Ekstraklasa mogłaby wziąć od ŁKS-u, mieliśmy na myśli przede wszystkim tę bazę szkoleniową.

– Jeśli tutaj powstanie cały stadion, radość i satysfakcja będą nieporównywalnie większe, dla mnie, ale i dla wielu, wielu kibiców. To jest dom, podstawa każdego klubu. Natomiast osobiście mnie Minerska bardzo, bardzo cieszy, bo to od początku był mój pomysł. Od lokalizacji, pierwszych koncepcji – to były moje prywatne koncepcje, angażowałem swoje środki, żeby przekonać władze miasta, aby taki obiekt powstał właśnie na Minerskiej. ŁKS wcześniej trenował przy ulicy Srebrzyńskiej, w parku, natomiast tam nie było perspektyw na rozbudowę i stworzenie prawdziwego ośrodka.

Trzeba jeszcze pamiętać, że proces budowy centrum treningowego na Minerskiej też nie jest zakończony. Obecnie trwają prace przy budynku hotelowym, zimą będziemy mieć boisko pod balonem. Na razie pod tym, którym dysponujemy, ale myślę, że dla młodych adeptów to będzie idealne rozwiązanie. Obok jest szkoła. Mam nadzieję, że przy współpracy z Ekstraklasą i Ministerstwem Sportu i Turystyki powstanie również hala pneumatyczna z pełnowymiarowym boiskiem treningowym. To będzie zwieńczenie i zakończenie infrastrukturalnej strony, jeśli chodzi o akademię.

– Na ile odległe są plany hali pneumatycznej? Ministerialne wsparcie odciążyło już kilka klubów. 

– Liczymy, że w najbliższym czasie też będziemy objęci tym projektem, ale w tym momencie jesteśmy na etapie procedowania miejsca. Chcielibyśmy, by to było tuż przy szkole, tam, gdzie kiedyś było dość dobre boisko, na którym odbywały się wszystkie gimnazjalne i licealne zawody. Dziś to nieużytek, wskazaliśmy więc, że to idealne miejsce na tego typu inwestycję. Wiem, że w Urzędzie Miasta przyjęto ten pomysł ze zrozumieniem i jest zgoda, byśmy dalej procedowali z tą lokacją. Musimy jednak pamiętać, że najpierw należy przygotować własne środki, bo to nie działa tak, że wszystko zostanie zewnętrznie sfinansowane, musimy w tym partycypować. Jeśli chodzi o konkretne terminy – liczę, że realizacja ruszy w przyszłym roku.

– Chyba na korzyść ŁKS-u działa też współpraca ze Szkołą Gortata. 

– Tak, szkoła właśnie w tym miejscu to też był zresztą nasz pomysł, od początku namawialiśmy gorąco właścicieli szkoły, by część swoich sił przerzucili z Dąbrowy właśnie na Minerską, pokazując, że to jest naturalne środowisko ŁKS-u. To najważniejsze dla młodych sportowców, oni nie muszą się przemieszczać, w tym momencie mają dwie minuty ze szkoły na boisko. Sam jestem rodzicem, rozmawiam z rodzicami, dostrzegam, co jest dla nich istotne. O 16.00, o 17.00, oni są już po lekcjach, po odrobionych lekcjach i po treningu, jeśli rodzice chcą jakoś dalej organizować dziecku czas muzycznie czy językowo – mają tu spore możliwości.

Poza tym jeśli mówimy o prawdziwym szkoleniu, nie można nie wiązać go ze szkołą, czy to szkoła podstawowa, czy już później, liceum. To wszystko musi być ze sobą połączone.

– W ŁKS-ie jest, część trenerów ze Szkoły Gortata pracuje jednocześnie ze swoimi uczniami w akademii klubu, tak jak i sam koordynator.

– Tak, w szkole od września powinno być już około dziesięciu trenerów, pracujących jednocześnie w akademii. Przez te trzy lata próbowaliśmy walczyć o tę normalność, jaką jest, szczególnie w najmłodszych rocznikach, czyli niska liczba dzieci na jednego trenera. To musi być maksymalnie kilkanaście osób, albo większa liczba trenerów biorąca udział w zajęciach, bo jeden nie będzie w stanie pracować efektywnie. Nie ma u nas przepełnionych grup. Osobna kwestia to dozowanie obciążeń i zakresu pracy dla młodych zawodników. Każdy, kto kiedyś grał w piłkę, pamięta zapewne sytuacje, gdy na WF-ie miał do przebiegnięcia tysiąc metrów, a chwilę później jechał po południu grać swój mecz. To nie powinno tak wyglądać, staramy się nad tym panować.

Ale jeszcze raz podkreślę, jesteśmy na początku drogi, wiemy, ile nam jeszcze brakuje do tych polskich klubów, które realizują szkolenie na najwyższym poziomie. A już w ogóle nie mówmy o dobrych klubach w Europie, które czasem wcale nie mają wielkich nazw i wielkich sukcesów w pucharach europejskich, a szkolą o wiele lepiej.

– Trudniejsze były perypetie z infrastrukturą czy zatrzymanie w drużynie Sobocińskiego i Ramireza?

– Takie były decyzje od samego początku, wiem jak mam podpisane umowy, jasno określiłem, że oni z nami zostają. Przez trzy lata chyba przyzwyczaiłem wszystkich, że jeśli tak mówię, to nie ma miejsca na polemikę i koniec. Dlatego nie ma spekulacji. Natomiast ja też lubię rozmawiać na konkretach, jak na stole już leżą konkretne kwity. Proszę mi wierzyć – w tym przypadku były głównie plotki i spekulacje, nie było jakichś bardzo konkretnych ofert, nad którymi w ogóle mógłbym się pochylić.

– Czy jest takie miejsce w tabeli, po zajęciu którego prezes zasiadłby w fotelu i pomyślał: to jest nasz sukces. 

– Oczywiście cele są postawione przed drużyną, przekłada się to na premiowanie zespołu, ale tak jak trzy lata temu, dwa lata temu i rok temu – to jest sprawa pomiędzy mną a szatnią. Wydaje mi się że to, co zaproponowałem trzy lata temu w szatni przynosi dobry skutek, więc nie zamierzam publicznie mówić o co walczymy i jak walczymy. Poprzestanę na tym, że podchodzimy do Ekstraklasy z pokorą i szacunkiem, ale bez bojaźni. I pamiętajmy, że spotkań jest bardzo dużo, gramy właściwie do Bożego Narodzenia, zaczynamy od początku lutego. Dopiero wiosna, ta kalendarzowa, określi, gdzie jest ŁKS i na co nas stać. Nie składam jakichkolwiek deklaracji.

– Spodziewaliśmy się odpowiedzi, którą recytują wszyscy piłkarze i trener ŁKS-u: skupiamy się na najbliższym meczu z Lechią Gdańsk. 

– To zdecydowanie domena piłkarzy i trenera!

Fot.Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
3
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...