Reklama

Rzeczywistość po limicie. Najmocniej skorzystają Serbowie?

red6

Autor:red6

07 lipca 2019, 18:35 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jak zapewne wszyscy wiecie, Ekstraklasę od zbliżającego się wielkimi krokami sezonu czekają dwie dość istotne zmiany. Parafrazując narodowego wieszcza, PZPN z ligą gra w pokera – raz daje, raz zabiera. A chodzi rzecz jasna o dowolność przy ustalaniu składu na mecze. Od rozgrywek 2019/20 zniesiony został powszechnie krytykowany limit dla graczy spoza Unii Europejskiej, ale jednocześnie wprowadzony został wymóg dotyczący obowiązkowego młodzieżowca w każdej ekipie. Z jednej strony nowe możliwości, z drugiej – nowe ograniczenia. I o ile w przypadku drugiej z reform obserwujemy w każdym klubie niemałe poruszenie, o tyle pierwsza z wymienionych na razie przechodzi bez większego echa. 

Rzeczywistość po limicie. Najmocniej skorzystają Serbowie?

Przynajmniej takie odnosimy wrażenie, gdy przyglądamy się sytuacji 12 dni przed startem ligowych zmagań. Ale wrażenie to za mało, wiec postanowiliśmy pokusić się o podsumowanie.

Zawsze byliśmy przeciwnikami tego zapisu i w dalszym ciągu nie mamy wątpliwości, że jego zniesienie to krok we właściwym kierunku. Nie mamy zamiaru jeszcze raz wyliczać wszystkich argumentów za i przeciw, ale choćby różne podejście do piłkarzy ze Słowacji, Chorwacji, Litwy oraz z innych popularnych u nas kierunków i do tych pochodzących z Ukrainy, Serbii oraz paru innych krajów trąciło sztucznością na kilometr.

Poza tym, mocno ubolewaliśmy nad tym zamykaniem się na kierunki, które w przeszłości dały lidze wiele gwiazd i kolorytu. Jasne, każdy kij ma dwa końce. Czerpanie zasobów ludzkich z przykładowej Brazylii może oznaczać sprowadzanie graczy nawet nie siódmego sortu czy urządzanie parodii poważnej piłki, jaką była Pogoń za czasów Ptaka, ale to też piękne strzały pokroju Marcelo, Ediego Andradiny czy Rogera Guerreiro. To samo tyczy się zawodników z innych krajów Ameryki Południowej czy jeszcze w większym stopniu z Afryki, którzy do rozwijającej się ligi wnosili wiele folkloru, ale również – a może przede wszystkim – umiejętności.

Niedawno zresztą przygotowaliśmy zestawienie 100 najlepszych obcokrajowców w historii naszej ligi, w którym – co w tym kontekście wymowne – prócz tego, iż nie brakowało choćby wspomnianych Serbów, to jeszcze znalazło się miejsce dla aż 40 graczy spoza Europy. Całą klasyfikację wygrał zresztą Nigeryjczyk Kalu Uche, wyprzedzając Serbów Miroslava Radovicia i Danijela Ljuboję oraz Kolumbijczyka Manuela Arboledę. Kawał historii.

Reklama

Ale jeśli ktoś „od pierwszego gwiazdka” spodziewał się masowego napływu graczy z innych kontynentów do ekstraklasowych klubów, to na razie wieje w tym temacie nudą. Czasami przewija się on w rozmowach z osobami z poszczególnych klubów, ale na razie bez większych konkretów. Bo jeśli chodzi o „graczy spoza Starego Kontynentu”, na dziś do Ekstraklasy trafili tylko:

– były reprezentant Nowej Zelandii Themistoklis Tzimopoulos (urodzony i wychowany w Grecji, posiadający również obywatelstwo tego kraju), z którym kontrakt podpisała Korona Kielce,
– Rodrigo Zalazar, reprezentant Urugwaju do lat 20 (również urodzony i wychowany w Europie, konkretnie w Hiszpanii, której obywatelstwo posiada), kolejny gracz Korony,
– Brazylijczyk Luquinhas, który do Legii Warszawa trafił po pięciu latach spędzonych z Portugalii.

Do tego Raków przechwycił z Korony Felicio Browna Forbesa, jednokrotnego reprezentanta Kostaryki z niemieckim paszportem i… to by było na tyle. Nawet te związki z innymi kontynentami, są – jak widzicie powyżej – w przypadku dwóch z trzech graczy dość luźne. Trzeba przyznać, że nawet w czasach limitu polskie kluby poza Europę patrzyły przychylniejszym okiem.

ekstraklasa-2019-07-07-16-07-47

W związku z tym wychodzi na to, że największymi beneficjantami zmian są jak na razie piłkarze z Europy, których wcześniej w przypadku naszej ligi ograniczała łatka „spoza Unii Europejskiej”. Przykładów jest kilka, ale najmocniej widać to wtedy, gdy popatrzymy na Serbów, których kilku już w polskich klubach wylądowało. Konkretnie:

– Filip Bainović trafił do Górnika Zabrze,
– Ognjen Mudrinski do Jagiellonii Białystok,
– Dorde Crnomarković do Lecha Poznań,
– Dragoljub Srnić do ŁKS-u Łódź,
– Andrija Luković do Rakowa Częstochowa.

Reklama

Dodatkowo doliczyć możemy Żarko Udovicicia, którego Lechia Gdańsk wyjęła z Zagłębia Sosnowiec. Większym wzięciem w ekstraklasowych klubach cieszą się na tę chwilę tylko Hiszpanie. Może poza Srniciem, który kompletnie spalił pierwsze podejście do Ekstraklasy w barwach Śląska Wrocław, piłkarze ci na papierze wyglądają obiecująco, więc niewykluczone, że jakiś pozytyw zmian w przepisach zobaczymy już teraz.

Ale – tak generalnie – chyba trzeba się będzie w tym przypadku uzbroić w cierpliwość. Bo możliwości możliwościami, ale potrzeba jeszcze pomysłu, fachowości i odwagi, by z nich skorzystać.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
7
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Komentarze

0 komentarzy

Loading...