Reklama

Koniec ze schodzeniem na lewą nogę. Arjen Robben kończy karierę

redakcja

Autor:redakcja

04 lipca 2019, 22:07 • 9 min czytania 0 komentarzy

Ponad 700 meczów w profesjonalnym futbolu. Osiem mistrzostw kraju z Bayernem, jedno z Realem, dwa z Chelsea i jedno z PSV. Udział w trzech mundialach i trzech mistrzostwach Europy, finał mistrzostw Świata, 37 goli w kadrze narodowej. Arjen Robben pozostawi po sobie przepiękną kartę w futbolu. I drybling, do którego już zawsze będą odnosić się komentatorzy z całego świata. Gdy ktoś zejdzie w rajdzie na lewą nogę i uderzy przy dalszym słupku, zapewne pomyślicie sobie „o, cholera, prawie jak Robben”.

Koniec ze schodzeniem na lewą nogę. Arjen Robben kończy karierę

Przez ostatnie tygodnie wiele myślałem. To bez wątpienia najtrudniejsza decyzja, jaką musiałem podjąć w karierze. I to decyzja, w której serce i rozum musiały się zderzyć. Z jeden strony miłość do piłki i przekonanie, że nadal może mierzyć się z kimkolwiek chcesz, a z drugiej strony świadomość, że nie jesteś już 16-letnim chłopaczkiem, który nie wie, na czym polega kontuzja. Dzisiaj jestem zdrowy, ale jestem fanem wielu innych sportów i chciałbym za kilka lat być w stanie się ruszać. Dlatego czas powiedzieć „pas”. Kończę karierę profesjonalnego piłkarza. To koniec – oświadczył Robben.

Po odejściu z Bayernu mówiło się, że może trafi do Premier League, bo zainteresowanie wykazywało chociażby Leicester. Przebąkiwało się o rocznym kontrakcie w ciepłych krajach, gdzie za sezon gry Holender wykasowałby sumę z siedmioma zerami. Ale facet wygrał już tyle, że nikomu nic nie musi udowadniać. Zarobił tyle, że nawet dziesięć milionów go nie zbawi. Uznał, że rok czy dwa lata nadszarpywania zdrowia nie są warte świeczki. Lepiej odpocząć, udać się na zasłużoną emeryturę.

A kto jak kto, ale Robben odchodzi jako piłkarz spełniony. 21 pucharów z Bayernem Monachium – w tym Liga Mistrzów, Superpuchar Europy i Klubowe Mistrzostwa Świata, osiem medali za mistrzostwo Niemiec. Siedem pucharów z Chelsea. Dwa trofea z Realem. Trzy z PSV. Miano piłkarza roku w Niemczech, piłkarza sezonu w Bundeslidze, sportowca roku w Holandii. Srebro na mistrzostwach świata. Pokonanie raka.

Wybraliśmy dziesięć najważniejszych, najbardziej efektownych, najbardziej pamiętnych momentów w jego karierze. A jest w czym wybierać. Choć nie zawsze było kolorowo.

Reklama

Pudło w finale mundialu w 2010 roku

Miejmy to już za sobą. Jeśli posłodzimy mu w kolejnych punktach, to tutaj znajdziemy łyżkę dziegciu.

Sneijder, kapitalne podanie za linię obrony, tu jest Robben… – krzyczał komentator.

W takim momencie w głowie masz tysiąc myśli. Czekasz na ruch napastnika – to z kolei Iker Casillas.

 Patrzyłem już tylko na to, co zrobi Iker – wspomina Gerard Pique.

Robben… Nie, Casillas! On znów jest święty! To on utrzymuje Hiszpanię w grze w finale mundialu – znów komentator.

Reklama

Do historii przeszła przede wszystkim ta pierwsza sytuacja Robbena z 62. minuty. Sneijder zagrał idealnie między stoperów Hiszpanii, Robben wbił się świetnie w linię spalonego, uciekł Puyolowi i Pique, stanął oko w oko z Casillasem. Bramkarz rywala był już właściwie na ziemi, Holender szukał plasowanego strzału przy dalszym słupku. – A ja wystawiłem nogę – mówi legenda Realu. I Robben w tę nogę trafił.

Ale przecież w tym finale zjawiskowy skrzydłowy Oranje miał jeszcze jedną świetną sytuację. – Dla bramkarza ta druga szansa była nawet trudniejsza, bo Arjen dryblował, nie wiedziałem do końca jak się wobec nie ustawić. Wiedziałem, że Puyol już go nie kontroluje, a on próbował mnie mijać – wspomina Casillas. – Gdyby się wtedy przewrócił, to byłby karny i czerwona kartka. Nie mogłem atakować zbyt mocno – dodaje Puyol.

Robben faktycznie próbował wymanewrować stopera i bramkarza, ale Casillas wygarnął mu piłkę spod nóg. Była 82. minuta, Hiszpanie przetrzymali napór Oranje, w dogrywce z boiska wyleciał John Heitinga, a Andres Iniesta przesądził o tym, że Holendrzy wciąż nie wygrali żadnego z finałów mistrzostw świata. Za to trzeba przyznać, że mina Robbena po tej zaprzepaszczonej szansie na 1:0 świetnie sprzedała się w telewizji.

Gol w finale Ligi Mistrzów z Borussią

Od skrajności w skrajność. W 2010 roku jego pudła sprawiły, że Holendrzy nie wznieśli pucharu, a trzy lata później trafienie Robbena przesądziło o triumfie Bayernu w Champions League. Starcie z Borussią było na styku i niewykluczone, że w dogrywce to dortmundczycy przesądziliby o swoim zwycięstwie. A tu – 89. minuta, Robben wjeżdża w pole karne Borussii, zostawia za sobą sunących na kolanach Matsa Hummelsa i Nevena Suboticia, po czym sprytnym strzałem puszcza piłkę obok Romana Weidenfellera.

To była piękna zemsta na Suboticiu, który w poprzednim sezonie zagrał na nosie Robbenowi w meczu ligowym. Holender nie wykorzystał rzutu karnego, Bayern stracił kontakt z BVB na finiszu sezonu i było już jasne, że to Borussia sięgnie po mistrzostwo. Serb podbiegł do Robbena po tym niewykorzystanym karnym i z odległości kilkudziesięciu centymetrów zaśmiał mu się w twarz, po czym wykrzyczał jakieś niecenzuralne słowa. – Co krzyczałem? Że nie lubię takich symulantów. Coś takiego – tłumaczył później obrońca. A Robben tak jak w 2010 w RPA – chwycił się za łysą glacę i nie dowierzał.

Zemsta smakowała fantastycznie, gdy Robben w dzikim szale świętował trafienie na wagę triumfu w Lidze Mistrzów, a Subotić otrzepywał kolana ze strzępów trawy wyrwanej podczas desperackiego wślizgu pod nogi Holendra.

Wygrana z rakiem

Znalazłem małą grudkę i poszedłem z nią do lekarza. On od razu stwierdził, że potrzebuję operacji. To był nowotwór, ale pytanie, czy złośliwy. Odpowiedzieć miały wyniki badań. Leżałem w szpitalu kilka dni i nie miałem pojęcia, co dalej ze mną będzie. Wreszcie przyszły wieści. Nie miałem się o co martwić. Ulga nie do opisania – wspominał Robben swoje przejścia z rakiem jądra. Miał 20 lat, gdy zgłosił się do kliniki. Guz został wycięty, a lekarze we wstępnej diagnozie podejrzewali, że to rak złośliwy.

Dzisiaj spokojnie mogę o tym rozmawiać, miałem szczęście. Z perspektywy czasu to było tylko kilka dni w szpitalu i drobny zabieg. Nie chcę myśleć o tym, co by było, gdyby lekarze przynieśli złe wyniki. Piłkarze mają wspaniałe życie, ale jesteśmy tylko ludźmi i nam też przytrafiają się choroby. Dzisiaj nie wstydzę się o tym opowiadać. Dlaczego miałby to ukrywać? Warto się badać. 

Wolej na Old Trafford

Jeden z najbardziej spektakularnych goli w jego karierze. – Miałem wokół siebie dużo wolnego miejsca. Franck Ribery podszedł do rzutu wolnego, ale nie chciałem robić zamieszania i machać rękoma, bo piłkarze Manchesteru by mnie dostrzegli. Złapałem Francka wzrokiem, dobrze się rozumieliśmy, a on zagrał do mnie w punkt – wspomina Holender.

Na powtórkach widać, jak Robben przed tym stałym fragmentem gry próbuje ściągnąć wzrok Francuza. Gapi się w niego jak w obrazek, delikatnie macha ręką, mruczy coś pod nosem. Wreszcie dostaje piłkę, składa się do strzału i…

Okienko z Fiorentina

Liga Mistrzów 2009/10 to była jego edycja. To właśnie bramka na Old Trafford była decydująca w kontekście awansu do półfinału, gdzie Bayern z łatwością rozbił Lyon. Ale nie byłoby półfinału i nie byłoby tego spektakularnego trafienia do siatki Edwina van der Sara, gdyby nie popisowy strzał we Florencji.

Lubię tego gola. Miałem trochę przestrzeni, doskoczyło do mnie kilku przeciwników, ale widziałem prześwit na linii do bramki. Uderzyłem, wpadło idealnie – opowiada strzelec. To była dla Bayernu droga przez mękę. U siebie wygrali 2:1, we Florencji było już 1:3. W bramce Fiorentiny szalał Sebastian Frey, ale to było za mało na Robbena, który tego dnia – jak napisała włoska prasa – był nieuchwytny dla miejscowych. Bayernowi pomógł też sędzia Ovrebo, który nie uznał bramki Miroslava Klose. Tak, tak – nazwisko dobrze wam się kojarzy. To ten od „fucking disgrace” w meczu Chelsea z Barceloną. Niemniej cudowna bomba w okienko autorstwa holenderskiego skrzydłowego dała wówczas Bayernowi awans ćwierćfinału.

Główka na wagę historycznego finału Holendrów

Skoro wyciągnęliśmy z reprezentacji złe momenty, to warto też przypomnieć te dobre. A przecież Robben grał z kadrą na sześciu dużych imprezach, rozegrał dla reprezentacji prawie sto spotkań i strzelił w nich 37 goli – tyle, ile chociażby Dennis Bergkamp.

Ten najcenniejszy gol to prawdopodobnie główka w półfinale mundialu w RPA. Ta przesądzająca o awansie Oranje do wielkiego finału. Tak, tak – Robben strzelał gole nie tylko po bombie z lewizny przy dalszym słupku. Choć tą główką na mistrzostwach zdziwił nawet sam siebie, bo po tym trafieniu aż poklepał się po czole. My też o takie wykończenie podejrzewalibyśmy grającego po drugiej stronie Diego Forlana czy dośrodkowującego do Robbena Dirka Kuyta, a nie skrzydłowego, który wyskokiem parał się rzadko. A tu nie dość, że wygrał pozycję z Diego Godinem, to jeszcze przycelował tak, że piłka odbiła się od słupka. Bramkarz nawet nie interweniował. I Holandia po raz pierwszy od 1978 zagrała w finale mundialu.

Zmarnowany rzut karny w finale Ligi Mistrzów

To był koszmarny wieczór. Nie ma słów na to, by określić moje samopoczucie w tym momencie – mówił po finale Ligi Mistrzów w 2012 roku.

Jeśli chcielibyście zepsuć Arjenowi dzisiejsze pożegnanie z profesjonalną piłką, to pokażcie mu albo te pudła z finału mundialu z Hiszpanią. Albo ten rzut karny:

Mogliśmy mieć ten puchar. Mogliśmy… Drogba i Platini pocieszali mnie po meczu, ale to na nic. Muszę to przetrawić – mówił rozgoryczony. Najpierw Drogba tuż przed wybiciem 90. minuty dał Chelsea wyrównanie, ale Robben mógł sprawić, że londyńczcy już by się nie podnieśli. „The Blues” wcale nie dominowali w tym starciu, to gospodarze finału byli stroną, która była bliżej triumfu. I gdyby Robben wtedy trafił, to pewnie karierę kończyłby z dwoma medalami za zwycięstwo w Champions League.

Pożegnalne dwa gole ze Szwecją w kadrze

Jak na szklanego zawodnika, to i tak pograłem dość długo, prawda? – żartował po meczu ze Szwecją, po którym zakończył karierę: – Już dawno myślałem o tym, by zrezygnować z gry dla reprezentacji. Mam 33 lata, gram w topowym klubie europejskim i to jest już taki czas, gdy muszę się określić, bo organizm nie pozwala na łącznie występów tu i tu. To odpowiedni czas, by się poddać. Grało się dziś… dziwnie. To dziwne uczucie, gdy wiesz, że grasz w tej koszulce po raz ostatni. Chciałem pokazać, że wciąż stać mnie na wiele. No i dryblowałem świetne, co?

Ze Szwecją zagrał olśniewająco. Jeszcze przed przerwą strzelił dwa gole – najpierw przy rzucie karnym skopiował Panenkę, następnie posłał bombę z dystansu. Poza tym pokazał typowego Robbena – wykonał mnóstwo dryblingów, co chwilę ścinał z piłkę spod linii do środka, wygrał wiele pojedynków. W kadrze debiutował jeszcze za Advocaata, a zmieniał Marka Overmarsa. Zagrał w niej 96 meczów, strzelił 37 goli. – A największym zaszczytem była gra na wielkich turniejach – przyznawał.

Pożegnalny gol w Bayernie

Jeśli się żegnać, to właśnie w takim stylu. Z paterą mistrzowską i golem w ostatnim meczu. Ribery i Robben zaczęli mecz na ławce, w drugiej połowie Francuz zameldował się na boisku, niedługo później za Gnabry’ego wszedł i Robben. Gole też strzelali w tej kolejności – najpierw Freiburg ukąsił Ribery, który wykończył kapitalną akcję indywidualną, a Robben mógł wybuchnąć dziecięcą radością po dobiciu piłki do pustaka.

On zdobył w Niemczech wszystko. Zobacz na jego CV. Ma każde trofeum. Ciągle czuł głód wygrywania, to było widać, gdy grałeś przeciwko niemu, ale i wtedy, gdy siedziałeś obok niego w szatni – mówił Mario Goetze.

Głód wygrywania? Powiedziałbym inaczej. On nie potrafi przegrywać, wpada w furię. Lecieliśmy raz samolotem, graliśmy w karty. W pewnym momencie wkurzył się, rozrzucił wszystko po pokładzie i uznał, że więcej z nami nie gra. „Sami sobie posprzątajcie”. Przegrywał i się obraził. Na boisku było tak samo. Mocno przeżywał porażki – dodaje Lothar Matthaus.

A w Bayernie pozostawił po sobie kilka pucharów:

1i5LLhW

Znak firmowy

Na koniec – szukaliśmy ikonicznego gola Robbena. Takiego, że gdyby rozpikselizować obraz i tak wiedzielibyśmy, że strzelił go on. Po głowie chodziła nam bramka na 5:4 z RB Lipsk, gdy wymanewrował dwóch rywali na skrzydle, wbiegł w pole karne i podcinką trafił do siatki. Ale chyba jeszcze lepiej obrazuje go to trafienie w barwach Realu:

fot. FotoPyk

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
3
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...