Reklama

Zwycięzcy, których trzeba sądzić. Punkty są, ale stylu za grosz

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

07 czerwca 2019, 23:14 • 4 min czytania 0 komentarzy

O ile po meczu z Austrią mogliśmy spychać styl na dalszy plan i cieszyć się z trzech punktów, o tyle mało efektowne zwycięstwo z Łotwą, gdzie męczyliśmy bułę z bandą ekstraklasowych niedobitków wprowadziło niepokój, względnie solidną dawkę obrzydzenia i zażenowania. Niestety, dziś wcale nie było lepiej, bo w pierwszej połowie zaprezentowaliśmy się skandalicznie (SKAN-DA-LICZ-NIE!), a druga odsłona, w której chyba odkryliśmy, którym przyciskiem włącza się sprint, tylko trochę poprawiła nasz humor.

Zwycięzcy, których trzeba sądzić. Punkty są, ale stylu za grosz

Niestety, ale tego, co pokazaliśmy przed przerwą, wymazać z pamięci nie sposób. Panowie, co to, do cholery, było? Przecież niewiele zabrakło, żeby Robert Lewandowski, który robił w tym meczu i za rozgrywającego, i za skrzydłowego, i za gościa od machania łapami przy każdym kontakcie z rywalem, zaczął wybijać nam piątki. Szukał sobie miejsca, jakichś luk i wolnym przestrzeni, szkoda tylko, że nie miał przez to czasu, by – chociaż na chwilę – stać się napastnikiem. Oczywiście nie pomagali mu koledzy, którzy w sporej części przypominali przypadkową zbieraninę, selekcjonowaną naprędce, z tych, którzy akurat byli pod ręką pod blokiem, a mama nie zawołała ich na obiad, więc się załapali.

Generalnie możemy bawić się w wyliczankę, że Frankowski wyglądał tak, jakby cały czas odczuwał skutki jet lagu, że Zielińskiego mogłoby na boisku nie być, a i tak zwrócił na to uwagę tylko jego brat Paweł, że Kędziora pozorował grę zarówno w ofensywie, jak i w defensywie, a gdy dostał prostą do przyjęcia piłkę, to ta przeleciała mu pomiędzy nogami, ale bawić się nie zamierzamy, bo szybko przypominamy sobie naszą „najlepszą” akcję z pierwszej połowy i nasze miny rzedną.

https://twitter.com/sport_tvppl/status/1137076526820843523

Powiedzmy sobie wprost – przed zmianą stron byliśmy słabsi piłkarsko, a co gorsza nie imponowaliśmy zaangażowaniem. No, delikatnie mówiąc tym zaangażowaniem nie imponowaliśmy. Mamy w pamięci kilka akcji, gdzie nasi gladiatorzy środka pola dostawali piłkę, a po chwili już jej nie mieli, bo szybko doskakiwali ambitni Macedończycy. My, wielce zdziwienie, zostawaliśmy w miejscu. Oni ruszali z kolejnym atakiem.

Reklama

Te nasze schematy… straty, nonszalancja, niedokładne zagrania, strzał Grosickiego sto metrów ponad bramką, straty, nonszalancja, niedokładne zagrania. Przecież kadrze Brzęczka nie wychodziły nawet kontry. Mamy w pamięci obrazek, jak Grosicki ruszył skrzydłem po czym zorientował się, że nikogo przed nim nie ma. Zrobił zatem kółeczko i… wyszedł z piłką na aut. O konstruowaniu ataku pozycyjnego, z grzeczności, nie wspomnimy.

I nie, nie napiszemy, że skoro jakimś cudem na otwarcie drugiej połowy piłkę do bramki fartownie wcisnął Piątek, to teraz wypada zapomnieć o stylu, bo ważne są trzy punkty, bo ważny jest kolejnym mecz na zero z tyłu, bo o takim spotkaniu za kilka miesięcy nie będzie się pamiętać, bo zwycięzców się nie sądzi, i tak dalej i tak dalej, blablabla.

Guzik prawda. Tych zwycięzców mamy obowiązek sądzić, musimy patrzeć im na ręce. Po Austrii słowa o zwycięstwie za wszelką cenę może i miały sens, ale teraz? Jasne, nie graliśmy z ogórkami, ale właśnie – jak się nie poprawimy, jak się nie weźmiemy w garść, to w końcu nas ktoś walnie i będzie bolało. Nieważne czy rywal piłkarsko lepszy, czy właśnie na poziomie Macedonii Północnej (albo Łotwy).

Gol i kilka chwil dobrej gry, gdzie pojawiły się ze dwie-trzy ładnie skonstruowane akcje, to zdecydowanie za mało, by rozgrzeszyć naszą reprezentację. Nasze szczęście, że ci Macedończycy to co jak co, ale rozmachem ofensywnym nie imponowali. Z każdą kolejną minutą zaczęło wychodzić, że brakuje im ze dwóch-trzech gości, którzy mogliby robić różnicę. Ale i tak kilka sytuacji stworzyli. W końcówce podostrzyli, dwa razy po groźnych strzałach musiał interweniować Fabiański, do tego – w samej końcówce –  Krychowiak zatrzymał strzał Elmasa dłonią w polu karnym, ale sędzia uznał chyba, że Polak stał tak blisko, że nie miał nawet jak zareagować.

No i co, koniec końców wygraliśmy. Mamy komplet punktów, zero straconych bramek, więc sytuacja wyjściowa jest idealna. Ale, panie Brzęczek, jak na tyle czasu pańskiej pracy nie zbudował pan wiele. Nie mamy stylu, brakuje nam zapału, ikry… Tak dryfujemy z jedną nogą w górze, a drugą na skórce od banana i jak się nie ogarniemy, to mocniejszy rywal zrobi z tego swój atut.

Macedonia – Polska 0:1

Reklama

46′ Krzysztof Piątek

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...