Reklama

Anglicy jak zwykle z niczym. Holandia w finale Ligi Narodów!

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

06 czerwca 2019, 23:38 • 3 min czytania 0 komentarzy

Czy reprezentacja Holandii w ostatnich latach zawodziła? No tak. „Oranje” opuścili dwie wielkie imprezy z rzędu.

Anglicy jak zwykle z niczym. Holandia w finale Ligi Narodów!

Czy reprezentacja Holandii w ostatnim czasie przeszła rewolucję? No tak. W pewnym sensie wymuszoną, bo pokolenie van Persiego, Sneijdera czy Robbena samo zrezygnowało z gry w barwach narodowych, ale rewolucja stała się faktem.

Czy reprezentacja Holandii wraca na właściwe tory? No tak. A przynajmniej wszystko na to wskazuje.

Przecież w Lidze Narodów wygrali swoją grupę przed Francuzami i Niemcami. Gdy rozbijali tych drugim, ktoś mógł powiedzieć –  okej, ale tych Niemców to lali nawet na mundialu w fazie grupowej Koreańczycy. Ale później pokonali mistrzów świata, potwierdzając swoją klasę i udowadniając, że nie ma przypadku w tym, iż Holendrzy są chodliwym towarem na rynku piłkarskim (Frenki de Jong, Matthijs de Ligt i tak dalej) plus mają w składzie Virgila van Dijka, którego chciałby mieć u siebie każdy klub świata.

Tak samo jak nie ma przypadku w tym, że – pokonując Anglię – awansowali do finału Ligi Narodów.

Reklama

Jakże szybka jest ta przemiana Holendrów. Dopiero co nie pojechali na mundial. Dopiero co śmiała się z nich cała Europa, bo na Euro we Francji pojechali nawet Albańczycy i Walijczycy, a Oranjee zostali w domach. Tymczasem oni stają do rywalizacji jak równy z równym z, było czy nie było, półfinalistami ostatniego mundialu i potwierdzają, że powoli wracają do europejskiej czołówki.

Jasne, nie osiągnęli przygniatającej przewagi. Jasne, nie zgnietli rywali. Jasne, nie mogli sobie pozwolić na festiwal sztuczek i zagrań raboną. Ale, patrząc całościowo, byli po prostu lepsi.

Znamienne, że Anglicy zdobyli prowadzenie nie po akcji utkanej z dziesiątek podań, lecz po kiksie Matthijs de Ligta, który chciał ryzykownie rozegrać piłkę, ale sparzył się na swojej odwadze. Stracił piłkę na rzecz Rashforda, po chwili sfaulował go w polu karnym, a Anglik wykorzystał jedenastkę.

Jednak taka była właśnie Holandia – chciała grać w piłkę, rozgrywać za wszelką cenę. A Anglicy? Cóż, wydawali się gorzej zorganizowani, w pierwszej połowie – z wyjątkiem zdobytej bramki – nie stworzyli sobie ani jednej dogodnej sytuacji. Ani jednej! Po zmianie stron, jasne, próbował Sancho (stuprocentowa sytuacja!), generalnie Anglicy przycisnęli, tempo zrobiło się żwawsze, ale wystarczył jeden moment dekoncentracji, jedno odpuszczenie krycia, by De Ligt doprowadził do wyrównania, jednocześnie naprawiając swój wcześniejszy błąd.

A, no nieuznana bramka dla Anglii (minimalny spalony!), która wyraźnie podcięła jej skrzydła, bo potem, w dogrywce, rozpoczął się festiwal błędów Synów Albionu.

– Stones, będąc ostatnim stoperem, zabawił się w kółeczka i tego typu kombinacje, po czym stracił piłkę. Strzelał Depay, odbił bramkarz, z dobitką pośpieszył promes, a koniec końców samobója zapakował Walker.

Reklama

– Anglicy, mając aut przy swoim polu karnym, sprawili, że Holendrzy doszli do dogodnej sytuacji. Konkretnie: poszło zagranie do środka, zaspał Barkley, co skończyło się szybkim odbiorem i jeszcze szybszym dobiciem Synów Albionu przez Promesa.

Tym sposobem Holendrzy potwierdzili klasę, a Anglicy… No, Anglicy jak zawsze – kolejny turniej bez trofeum.

Holandia – Anglia 3:1

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...