Reklama

Dziś triumf w Lidze Mistrzów, chwilę temu szukanie pracy na Twitterze

redakcja

Autor:redakcja

02 czerwca 2019, 16:26 • 3 min czytania 0 komentarzy

Od wielkiego sukcesu na peryferia wielkiej piłki – ile my pamiętamy takich historii. Można sypać jak z rękawa przykładami piłkarzy, którzy mieli wszystko – z potwornym talentem na czele – i spektakularnie to zaprzepaścili. Historia Andrewa Robersona, który właśnie świętuje triumf w Lidze Mistrzów, jest zupełnie inna. Odwrotna. A przy tym tak romantyczna, że aż ciężko byłoby chłopu nie kibicować. 

Dziś triumf w Lidze Mistrzów, chwilę temu szukanie pracy na Twitterze

Cofnijmy się do 2012 roku. Czas Robertsona wypełnia głównie etat w biurze, w którym zajmuje się sprzedażą biletów na koncerty i mecze. Ma na swoim koncie także pracę na kasie w salonie „Marks & Spencer”. Piłka? Oczywiście jest w jego życiu obecna, ale jako dodatek. Po robocie jeździ na treningi szkockiego czwartoligowca, Queen’s Park. Na amatorskim poziomie nie ma co liczyć na pensję, domowy budżet piłkarza spina się coraz mniej. To wtedy wrzuca do sieci rozpaczliwego tweeta, w którym woła o pomoc…

Reakcja? Pozytywna, dzięki wpisowi w sieci udaje się złapać kolejnej dorywczej roboty. 

Reklama

Niewiele znaków na niebie wskazuje na to, że uda mu się osiągnąć sukces w futbolu. Blisko dużej piłki znajduje się tylko wtedy, gdy oprowadza Vincenta Kompany’ego po stadionie Hampden Park, na którym dorabia przy organizacji meczów. Belg zapamiętuje chłopaka i kupuje go do swojej drużyny w Football Managerze. Ma nosa, bo już kilka lat później będą się widzieć na poziomie Premier League. Bystrym okiem nie wykazał się za to Celtic, którego Robertson jest wychowankiem – odpalił go, gdy ukończył 15 lat. Dla wielkiego kibica klubu z Glasgow był to cios wielki jak stąd na Kamczatkę, który postawił całą przyszłość chłopaka pod znakiem zapytania. 

Robertson zaczął grać regularnie w swoim Queen’s Park i został upatrzony przez działaczy Dundee United, z którego akurat odchodził do Lecha Barry Douglas i w którym grał Radosław Cierzniak. Tam kariera zaczynała nabierać rozpędu. Wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie w klubie z najwyższej ligi w Szkocji, dotarł do finału pucharu, a świetny sezon zaowocował transferem gotówkowym do Hull City, które znajdywało się wówczas w Premier League. Po trzech sezonach – z czego jednym na poziomie Championship – zgłosił się po niego Liverpool. Ale i dla „The Reds” był tylko alternatywą na wypadek, gdyby nie udało się przekonać Bena Chilwella. Sam Robertson był już zresztą zdecydowany na Stoke City. Widziano w nim raczej uzupełnienie składu, a nie potencjalną gwiazdę ligi.

Dalsze losy są już doskonale znane. W tym sezonie Robertson to absolutnie najlepszy lewy obrońca Premier League, jeden z najlepszych na świecie. Imponuje zwłaszcza wybieganiem. Po jednym z meczów Jose Mourinho powiedział, że wciąż jest zmęczony, gdy przypomina sobie, jak zasuwał Roberson. Kolejne atuty to celna wrzutka i przeszywające podanie. W tym sezonie nazbierał już 13 asyst. Konsekwentnie trzyma się linii i nie bawi się w grę, do której nie ma predyspozycji.

W międzyczasie stał się kapitanem reprezentacji Szkocji, a jeszcze chwilę temu, gdy miał 19 lat, udzielał wywiadu dla oficjalnej telewizji szkockiej federacji, gdy kadra narodowa wpadła na trening do amatorskiego Queen’s Park. Podczas rozmowy tak się stresował, że łamał mu się głos. Gdy w 2013 roku odpowiadał na pytanie „gdzie widzisz siebie za pięć lat?” w rozmowie z lokalną gazetą, odpowiedział: – Chciałbym być profesjonalnym piłkarzem na tak wysokim poziomie, jak to możliwe i grać regularnie.

Gdyby wtedy ktoś mu powiedział, jak potoczą się jego losy, nie uwierzyłby. Od szukania pracy na Twitterze po miano najlepszego fachowca w Premier League i triumf w Lidze Mistrzów. Niebywałe bywają losy piłkarza. Aż chciałoby się wytatuować gotykiem na ręce: „never give up”. 

Fot. newspix.pl

Reklama

Najnowsze

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]
Niemcy

Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Maciej Szełęga
0
Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...