Reklama

Na tych gości warto było trochę poczekać

red6

Autor:red6

25 maja 2019, 12:55 • 4 min czytania 0 komentarzy

Aklimatyzacja to jedno z najczęściej nadużywanych słów w rozmowach o polskiej piłce. Łatwa wymówka dla słabych zawodników, co dobitnie pokazali wiosną choćby Marko Vejinović czy Walerian Gwilia, którzy z miejsca stali się gwiazdami Arki Gdynia i Górnika Zabrze. Ale – co bardzo ważne – trzeba pamiętać o tym, że są wyjątki. Goście, na których warto trochę poczekać, by pokazali swoje możliwości. Doskonałe przykłady to najlepsi lewi obrońcy tego sezonu. 

Na tych gości warto było trochę poczekać

Gdy Filip Mladenović zimą poprzedniego sezonu zameldował się w Gdańsku, wiedzieliśmy o tym, że jak na naszą ligę CV ma naprawdę przyzwoite. Skoro grał w Lidze Mistrzów w barwach BATE, występował w Bundeslidze i coś w swojej karierze wygrał, powinien sobie poradzić w naszej mizernej lidze – to jasne. Jednak w trakcie pierwszej rundy na Wybrzeżu swoje doświadczenie i atuty ukrywał tak głęboko, że zanosiło się na kolejny niewypał. Podobnie jak w przypadku Mikkela Kirkeskova, który do Piasta został wypożyczony niecały miesiąc później z norweskiego Aalesund.

Tylko spójrzcie na te liczby:

Mladenović – 14 występów, 0 goli, 0 asyst, 0 kluczowych podań; średnia not: 3,91.
Kirkeskov – 7 występów, 0 goli, 0 asyst, 1 kluczowe podanie; średnia not: 3,43.

Wypisz, wymaluj – szrot, którego do Polski zwieziono za wiele. Ale Piotr Stokowiec i Waldemar Fornalik ich nie skreślili. Chcemy myśleć, że na treningach widzieli potencjał, na podstawie którego można było myśleć o odbudowaniu gracza. Tak czy siak wyszło im to kapitalnie.

Reklama

Obu bardzo cenimy, zauważamy między nimi różnice, gdy mówimy o największych atutach, ale nieco wyżej stawiamy jednak Mladenovicia. To bardzo pozytywny przykład mówiący, że z Ekstraklasy można trafić do poważniej reprezentacji – w marcu piłkarz Lechii po dłuższej przerwie znów założył koszulkę serbskiej kadry i ramię w ramię w zawodnikami z niezłych europejskich klubów powstrzymywał Cristiano Ronaldo i Bernardo Silvę, zresztą z całkiem niezłym skutkiem. Do naprawdę przyzwoitej gry w obronie lewy defensor potrafił dorzucić dwa gole i aż dziewięć asyst – jeśli chodzi o ostatnie podanie zakończone golem, tyle samo mieli według naszych rygorystycznych standardów tylko Jesus Jimenez i Żarko Udovicić, czyli goście, którzy grają zdecydowanie wyżej.

Kirkeskov był troszeczkę lepszy w obronie, ale dużo gorszy w ataku – dlatego całościowo wyżej postawiliśmy Serba.

Co słychać za ich plecami? Na pewno niewiele dobrego w kontekście Polaków grających na tej pozycji. Jest Rafał Pietrzak, który bywał już na zgrupowaniach u Jerzego Brzęczka i zagrał w dwóch meczach, ale cały sezon pokazał, że deficyty, gdy mówimy stricte o grze obronnej, są u niego spore. Do tego mamy Huberta Matynię, też dostrzeżonego przez selekcjonera, ale w tym wypadku jesteśmy jeszcze bardziej sceptyczni. Nawet gdybyśmy na siłę mieli wcisnąć jeszcze jednego rodaka, wybór musiałby paść na Adama Marciniaka. Ta pozycja jest przeklęta.

Dlatego korzystają ci, którzy znaleźli lewych obrońców poza granicami. Guilherme trochę obniżył loty, dość często ustawiany był też na skrzydle, ale w warunkach ligowych to wciąż gwarancja poziomu. Jak Sasza Balić, jak Michal Siplak. W drugim przypadku liczymy nawet na spory progres w kolejnym sezonie – to, że Michał Probierz wolał 23-letniego Słowaka od Pestki z naszej młodzieżówki, nikogo już nie dziwi. Na jego formę zwrócił też uwagę selekcjoner słowackiej kadry. Progresu w polskim klubie nie zaliczy za to Adam Hlousek, który od nowego sezonu będzie grał w Viktorii Pilzno. Dziwny był to rok obrońcy, który spędził w Warszawie ponad trzy sezony. Początek solidny, co w drużynie nie było normą, później zjazd i ponowne zastanawianie się, czy chłop ma jakieś atuty poza bieganiem, w końcówka odstawka od składu i na koniec… stawianie go za wzór dla innych legionistów. Koniec końców wiele naszych klubów chciałoby mieć na tej pozycji gracza podobnej klasy. Wołodymyra Kostewycza w sumie też, ale jednak w Lechu, by ten klub wrócił na swoje miejsce, trzeba wymagać od Ukraińca więcej niż w tym sezonie. Dużo więcej. Stawkę zamyka Bodvar Bodvarsson, którego za wiosnę osobiście wyróżniał Ireneusz Mamrot. Co prawda on w Polsce jest już półtora roku, ale może będzie kolejnym gościem, który po czasie wystrzeli z formą i znów będziemy chwalić wszystkich za cierpliwość.

0iNwBof

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...