Reklama

Oszukać przeznaczenie. Którą to już część nakręciła Korona?

redakcja

Autor:redakcja

25 maja 2019, 15:12 • 6 min czytania 0 komentarzy

Jak oceniamy wynik Korony Kielce w tym sezonie? Ani dobrze, ani źle. Mieli potencjał na dziesiąte miejsce, zdobyli dziesiąte miejsce. Gdybyśmy usłyszeli o takim rozstrzygnięciu w lipcu, uznalibyśmy je jako sukces. Gdybyśmy usłyszeli o nim w styczniu, poczulibyśmy duży niedosyt.

Oszukać przeznaczenie. Którą to już część nakręciła Korona?

FABUŁA

Porównujemy Koronę Kielce do serii „Oszukać przeznaczenie”, bo kielczanie po raz kolejny zagrali na nosie całej piłkarskiej Polsce. Co więcej, oszukiwanie przeznaczenia w wykonaniu Korony ma znacznie więcej części niż amerykańska produkcja. Czy byli skazywani przed sezonem do spadku? Aż takich wniosków nie wysnujemy, ale tak, wielu widziało ich w pierwszej lidze.

I trudno się dziwić. Latem z drużyną pożegnał się w zasadzie cały trzon: Zlatan Alomerović, Goran Cvijanović, Jacek Kiełb, Nika Kaczarawa, Radek Dejmek, Nabil Aankour. Ich miejsce zajęli Matthias Hamrol (bramkarz z rocznika 1993, który nigdy wcześniej nie bronił regularnie powyżej piątej ligi, do tego momentu trzeci w hierarchii), Vato Arveladze (który potrzebował pół roku na to, by się ogarnąć fizycznie), Ivan Marquez (zachował poziom), Matej Pućko (chimeryczny) i Maciej Górski. No, był jeszcze Felicio Brown Forbes, który także musiał się rozkręcać dobre pół roku. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że będzie źle. A jednak Korona utrzymała się na luziku. Szansa na górną ósemkę przeszła jej koło nosa w ostatnich kolejkach sezonu zasadniczego, w pewnym momencie kręcili się nawet w okolicach pucharowych miejsc.

OSCAROWA ROLA

Reklama

Nie ma jednego piłkarza, który wybijałby się regularnie ponad przeciętność. Hamrol? Imponował głównie jesienią, po kontuzji trochę obniżył loty. Rymaniak? Również wiosną zaliczył zjazd. Vato? On z kolei obudził się dopiero wiosną. Żubrowski? Solidny, pewny, ale czy to oscarowa rola?

Statuetkę odbierze zatem – trochę z braku laku – Elia Soriano. Czternaście bramek w barwach Korony Kielce to wynik, po którym włosko-niemiecki napastnik może otworzyć butelkę drogiego wina i przechylić kieliszek z poczuciem dobrze wykonanej roboty. Nawet, jeśli pięć goli z czternastu wpadło po karnych, jego dorobek został doceniony w poważnym miejscu, bo za takie trzeba uznać VVV Vento, dwunastą drużynę Eredivisie. Korona okazała się zatem idealną trampoliną. Do tej pory Soriano grał głównie na poziomie niemieckiej trzeciej ligi. W 2. Bundeslidze zaliczył tylko sezon – nikogo nie zachwycił, jako podstawowy napastnik strzelił ledwie pięć bramek, a jego Würzburger Kickers spadł wówczas z ligi po pierwszym sezonie.

Z czego go zapamiętamy? Z dobrego wykończenia, dużej siły w pojedynkach i z tego, że jest bratem Roberto Soriano z Villarreal. Poza tym – bezbarwna postać.

CZARNY CHARAKTER

Oliver Petrak. Modelowy przykład obcokrajowca, który zabiera miejsce młodym i niczego wielkiego nie wnosi. Czy można było zakładać, że zrobi w Polsce furorę? Nie, no jak. Trafił z ligi kazachskiej, gdzie wcale nie był wiodącą postacią, w dodatku po kilku miesiącach bez gry (ostatni mecz rozegrał we wrześniu, w Koronie zadebiutował w lutym). Już po pierwszym półroczu było widać, że to szrot, mimo to w kolejnym sezonie dostał niebywały kredyt zaufania, jakiego nie dostał żaden inny młody piłkarz (2316 minut w lidze!). Gino Lettieri widzi w nim coś, czego nie widzi nikt inny. Ten piłkarz jest absolutnie beznadziejny, nie ma żadnych atutów, chyba że za takie uznamy bieganie za pomocnikami. No, biegać potrafi, to fakt. Zapraszamy do biegania maratonów.

DRUGI PLAN

Reklama

Vato Arveladze. Piłkarz, na którym Korona powinna zarobić kasę, ale prawdopodobnie nie zarobi niczego. Powód jest prosty – Gruzin ma kontrakt do końca 2020 roku i chce go wypełnić. Niby mógłby już teraz zmienić klub (przygląda się mu choćby Trabzonspor), ale po jednej rozegranej rundzie byłoby to mocno ryzykowne. Wie, że musi jeszcze bardziej okrzepnąć i prawdopodobnie to zrobi.

Gruzin zaliczył brutalne przywitanie się z polską piłką. Talent ma, to niezaprzeczalne. Brakowało mu warunków fizycznych. Przyszedł z ligi, w której nie walczy się zbyt dużo, a w Ekstraklasie siłowe pojedynki odgrywają kluczową rolę. Przez pierwsze pół roku w zasadzie nie grał (a gdy grał to słabo). Gino Lettieri prowadził go przez ten czas indywidualnie, by go odpowiednio wzmocnić. Plan się powiódł – już wiosną oglądaliśmy Vato-kozaka. Dysponuje jednym z najlepszych strzałów w lidze, nie boi się odważnych decyzji, dobrze drybluje. Może czasami gra pod siebie, ale widać, że będą z niego ludzie. Korona będzie miała z niego pociechę, maksymalnie jeszcze przez rok.

MONTAŻ

Daj Boże każdemu trenerowi w Ekstraklasie taki komfort pracy, jaki ma Gino Lettieri. A czy w tym konkretnym przypadku to dobrze? To już temat na inną dyskusję.

Nie ma w Polsce drugiego trenera, który wywoływałby tak skrajne emocje. Za co należy go pochwalić? Widzimy trzy kwestie. Pierwsza – znów dobrze przygotował drużynę fizycznie. Druga – rozwinął Vato Arveladze, to jego duży sukces. Trzecia – osiągnął z Koroną wynik na miarę potencjału, o ile można w ogóle za to chwalić.

Lista zarzutów jest dłuższa. Przede wszystkim to brak atmosfery w drużynie, która zawsze słynęła z dobrego team spirit i to na jego bazie osiągała wyniki. W jego słowniku nie ma takiego słowa jak „pochwała”, przy swoich decyzjach często kieruje się wybieleniem siebie, a nie dobrem zespołu. Kolejny – miłość do zagranicznych piłkarzy i brak dawania jakiejkolwiek szansy młodym. Drużyna z roku na rok traci swoją tożsamość, a tendencja tylko się pogłębia. Trzecia – ciągłe zmiany w składzie, nieustanne mieszanie, w którym mało kto może się połapać. Nie jest to człowiek, z którym chciałoby się współpracować. Może jednak w tym jest metoda.

MOMENT, W KTÓRYM SCENARZYSTA POPŁYNĄŁ

Historyczny sezon dla kieleckiej młodzieży. Po raz pierwszy dominują nie tylko w województwie, ale i ogólnopolsko. Zdobywają mistrzostwo Polski CLJ, są na autostradzie do awansu czwartoligowych rezerw…

I co? I nic. Nikt z tych chłopaków nie odegrał żadnej znaczącej roli w pierwszym zespole. Przez cały sezon zdolni juniorzy otrzymali oszałamiające 421 minut (nie licząc Vato), czyli mniej niż sam Marcin Grabowski z Wisły Kraków. Rozumiemy, że czasami zdolnej młodzieży nie ma, więc nie warto jej zbyt wcześnie palić. Rozumiemy, że czasami trzeba rzucać do gry wszystkie siły, bo najważniejszy jest wynik, a nie rozwijanie młokosów. Ale Korona po pierwsze – miała zdolną młodzież, po drugie – przez siedem ostatnich kolejek nie grała już o nic. I nic z tym nie zrobiła.

Zbyt gruba jest też dla nas historia Aleksandara Bjelicy, który w Kielcach wytrwał tylko 34 dni, po czym zawinął mandżur i wyjechał. Do tej pory go nie widziano.

DIALOGI, KTÓRE PRZEJDĄ DO KLASYKI

Grzegorz Rasiak, były menedżer Oskara Sewerzyńskiego z Korony, który nie dość, że zaproponował za kontrakt 17-latka szokujące warunki, to jeszcze chciał wyłudzić prowizję za nieletniego piłkarza.

EFEKTY SPECJALNE

Drużyna CLJ świętuje mistrzostwo Polski. Jeśli kielczanie mają zapamiętać ten sezon z czegoś pozytywnego, to tylko z tego.

NAGRODA NA GALI

– Nagrodę odbierze Gino Lettieri, trener kieleckiego zespołu!

(oklaski) (oklaski) (oklaski) (oklaski) (oklaski)

– Guten Abend! Ich bin sehr…
– Panie Gino, jest pan już u nas dwa lata, proszę zatem podziękować za tę nagrodę po polsku! Jakkolwiek!
– Dziń dobry. Cinkuje.

(oklaski) (oklaski) (oklaski) (oklaski) (oklaski)

***

Kluby do recenzji też na antenie naszego radia. Posłuchaj audycji o Wiśle Płock. 

Najnowsze

Ekstraklasa

Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce

Jan Mazurek
0
Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce
Ekstraklasa

Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Patryk Fabisiak
1
Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...