Reklama

Bytovia walczy o byt. „Robimy co w naszej mocy, by zagrać w II lidze”

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

21 maja 2019, 15:40 • 7 min czytania 0 komentarzy

Historia lubi się powtarzać. Rok temu Bytovia walczyła o start w I lidze, a teraz zaczyna batalię o możliwość gry na poziomie drugoligowym. Przeciwnik ten sam – pieniądze i czas. Prezes klubu Janusz Wiczkowski mówi, że walka już się zaczęła, ale na razie trudno powiedzieć, czy zakończy się sukcesem. Tym razem wiele nie zależy tylko od sponsorów, ale także od miasta. Tego samego miasta, które zdaniem Drutexu nigdy nie nadążało za sukcesami klubu. 

Bytovia walczy o byt. „Robimy co w naszej mocy, by zagrać w II lidze”

21 maja 2018 rok – Bytovia Bytów staje nad przepaścią, ponieważ z finansowania klubu wycofał się Drutex. Wówczas niemal każdy pomyślał, że drużyna z Kaszub upadnie, bo niby jak poradzi sobie bez pieniędzy Leszka Gierszewskiego? Sytuacja była tym trudniejsza, że sponsor wycofał się na kilka dni przed przyznawaniem licencji.

– 21 maja sponsor podjął decyzję o wycofaniu się z finansowania klubu. Dla mnie nie była to może decyzja zaskakująca, bo mogłem się jej spodziewać właściwie co roku. Natomiast termin jej ogłoszenia, kilka dni po zapewnieniu sobie przez klub utrzymania, nie był najciekawszy. Nie chcę wyrokować, czy termin wybrano świadomie. Ale fakt jest taki, że został nam tylko tydzień do dnia, w którym komisja licencyjna przyznaje prawo do gry w I lidze. Nasza prognoza finansowa jest głównym punktem procesu przyznawania licencji, więc my oczywiście w pierwszym terminie jej nie dostaliśmy.

– W ciągu pięciu dodatkowych dni, które nam przysługiwały po odwołaniu, dokonaliśmy błyskawicznego rozeznania. Czy jest w ogóle sens walczyć o pierwszą ligę. Czy jest zainteresowanie lokalnych przedsiębiorców, naszej społeczności. Podjąłem decyzję o stworzeniu nowej prognozy finansowej, którą napisałem w ciągu trzech dni. Pojechałem z tym do Warszawy i komisja mi zawierzyła. Czułem się pod presją. Związek mógł mieć dobrą wolę, lecz są podręczniki licencyjne i zawarte w nich reguły trzeba po prostu spełniać. Aczkolwiek na Komisji Odwoławczej nasz budżet do końca się jeszcze nie spinał, co przyznałem otwarcie. Mogłem przecież na kartce napisać cokolwiek, bo papier wszystko przyjmie, ale wolałem przedstawić prawdę. Brakowało nam około 150 tysięcy złotych. Powiedziałem, że skoro przez dwa tygodnie pozyskaliśmy tylu sponsorów, to przez rok jesteśmy na pewno w stanie wszystko spiąć do końca. Komisja mi uwierzyła i ja tego zaufania nie zawiodę – powiedział nam we wrześniu prezes klubu, Janusz Wiczkowski.

Wystartować to jedno, a funkcjonować na przyzwoitym poziomie, to druga sprawa. O dziwo, Bytovia bez pomocy Drutexu radzi sobie całkiem nieźle. Ba, dochodziły nawet głosy, że klub wreszcie funkcjonuje jak rodzina, a nie korporacja. Oczywiście pieniędzy jest znacznie mniej, ale kibice i mniejsi sponsorzy wreszcie mogą się poczuć jak część drużyny. – Kibice, kiedy mają tę swoją Bytovię, traktują ją jako coś własnego. Wspierają, pomagają. Przede wszystkim drobni przedsiębiorcy. Bardziej utożsamiają się z klubem niż wtedy, gdy był on kojarzony z konkretnym sponsorem… Mamy na stadionie przestarzałą tablicę wyników. Nikt wcześniej nawet nie pomyślał, żeby się tym zająć. A teraz jeden z mniejszych sponsorów już wspomniał o wymianie jej na nową. Przez piętnaście lat zostało w ten klub włożone około czterdziestu milionów złotych. Czy coś konkretne, oprócz gry w pierwszej lidze, udało się tak naprawdę uzyskać? – powiedział nam we wrześniu ubiegłego roku rzecznik prasowy Bytovii, Przemysław Gawin.

Reklama

O dziwo przed długi czas Bytovia na boisku funkcjonowała znacznie lepiej, niż w poprzednich latach, gdy budżet klubu wynosił siedem milionów złotych. Niemal połowa tej kwoty trafiała na konta piłkarzy. W nowych realiach pensje spadły o kilkadziesiąt procent, a doświadczonych zawodników z ekstraklasową przeszłością zastąpili gracze, którzy mieli dopiero udowodnić swoją wartość. Tym samym do klubu trafili m.in. Juliusz Letniowski i Mateusz Kuzimski. Ten pierwszy został odkryciem rundy jesiennej na zapleczu Ekstraklasy, co zaowocowało gotówkowym transferem do Lecha Poznań. Drugi był wyróżniającą się postacią w swojej drużynie. Jesień dla bytowskiego klubu – pomimo gorszej końcówki – była więc bardzo dobra. Problemy zaczęły się wiosną, ponieważ Bytovia po zmianach kadrowych (odeszli Jakóbowski i Letniowski) zaczęła grać gorzej, co przełożyło się na zdobycz punktową. Ostatecznie na spadek w dramatycznych okolicznościach [KLIK].

Już przed meczem z GieKSą prezes Bytovii mówił, że spadek może oznaczać znacznie poważniejsze problemy: – Stawką tego meczu nie będzie tylko utrzymanie. To spotkanie o być albo nie być naszego klubu. Jesteśmy zabezpieczeni finansowo na nowy sezon w pierwszej lidze. W drugiej nie wiadomo. Spadek byłby katastrofą, decyzja o naszej przyszłości zapadłaby w przyszłym tygodniu.

Jak sytuacja wygląda trzy dni później? Zapraszamy na rozmowę z prezesem Bytovii Bytów, Januszem Wiczkowskim.

– Macie żal do Rakowa?
– Nie nazwałbym tego żalem, ale na pewno byliśmy źli po meczu. Nie chodzi nawet o sam Raków, ale pechowy terminarz. Wszyscy dobrze wiemy, że gdyby Wigry grały z Rakowem miesiąc temu, nie zdobyłyby w tym meczu żadnego punktu. Powiem panu szczerze, że byłem przekonany, iż wygramy w Katowicach. Owszem, nie w takich dramatycznych okolicznościach, ale czułem jednak, że damy radę. Z drugiej strony wiedziałem, że Wigry ograją Raków. Tam były do zgarnięcia ogromne pieniądze z PJS, a to także ważna kwestia w ostatnich kolejkach. Taki jest futbol, a żal możemy mieć tylko do siebie, ponieważ wspięliśmy się na wyżyny swoich możliwości dopiero w ostatnich kolejkach. Gdybyśmy trochę wcześniej grali tak, jak z Chojniczanką czy GKS-em, to utrzymalibyśmy się bez problemu.

– Nie zasłużyliście na spadek?
– Oczywiście. Jasne, ktoś może powiedzieć, że zajęliśmy 16. miejsce w tabeli, to zasłużyliśmy. Wydaje mi się jednak, że pod względem poziomu sportowego nie byliśmy jedną z trzech najgorszych drużyn w lidze. Skumulowało się jednak kilka rzeczy, których nie daliśmy rady przeskoczyć.

– Mówi pan o kontuzjach?
– Również o kontuzjach, ponieważ w decydujących meczach mieliśmy problemy z defensorami. Urazów nabawili się Krzysztof Bąk i Łukasz Wróbel. Poza tym co jakiś czas ktoś wypadał za kartki. Trener nie miał łatwo ze skompletowaniem składu. Walczyliśmy jednak, ale na boisku także nie mieliśmy szczęścia. Było kilka spotkań, w których spokojnie mogliśmy zdobyć ten punkt. Szwankowała skuteczność, bo akcji naprawdę mieliśmy sporo.

Reklama

Wiosną skuteczność była na dobrym poziomie, ponieważ mieliście w składzie Juliusza Letniowskiego i Michała Jakóbowskiego.
– Nie ukrywamy, że popełniliśmy błąd, jeśli chodzi o zimowe transfery. Byliśmy przekonani, że inaczej to będzie wyglądało. Nie chcę przez to powiedzieć, że Mikołaj Kwietniewski i Łukasz Moneta (przyp. red. obaj wypożyczeni z Legii Warszawa) nie starali się nam pomóc, ponieważ tak nie było. Inna sprawa, że zagrali poniżej oczekiwań. Łukasz sam po meczu w Katowicach podszedł do trenera i przeprosił, bo wiedział, że oczekiwaliśmy od niego więcej. Oznacza to, że on sam od siebie także oczekiwał lepszej gry.

Przed meczem w Katowicach powiedział pan, że nie gracie tylko o utrzymanie. Jak obecnie wygląda sytuacja klubu?
– Byliśmy przygotowani na udział w I lidze, ale II liga to już zupełnie inne pieniądze. Walczymy jednak o to, by Bytovia mogła zagrać na trzecim poziomie rozgrywkowym w Polsce. Cały czas rozmawiamy ze sponsorami, czy byliby gotowi wspierać klub w takim samym stopniu w II lidze. Otrzymaliśmy już część zapewnień o kontynuacji współpracy, ale nie ukrywam, że liczymy także na większe wsparcie od miasta. Wiele od tego zależy, ponieważ niektórzy sponsorzy nadal będą pomagać, jeśli zobaczą, że w kieszeni mamy określoną sumę pieniędzy. Mogę jednak zapewnić wszystkich kibiców, że postaramy się zagrać w II lidze, ale to najbardziej optymistyczna opcja. W grze są jeszcze dwie inne: start w III lidze albo rozwiązanie stowarzyszenia. Chciałbym również powiedzieć, że jutro zbierze się walne zgromadzenie, na którym zostanie podjęta decyzja w sprawie zarządu.

– Historia lubi się powtarzać.
– Jest wiele elementów wspólnych, ponieważ musimy przekonać ludzi, że warto wystartować w II lidze. Nie chodzi tylko o to, żeby tam grać, ale powalczyć o coś większego.

– Jak ocenia pan szansę na start w II lidze?
– Nie chcę mówić o szansach na tym etapie. Mogę tylko zapewnić kibiców, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, by udało się zagrać w II lidze.

1i5llhz

Najlepsza oferta powitalna na rynku: bonus 200% aż do 100zł! Drugi bonus to podwojenie depozytu aż do 900 złotych! Dodatkowo jeszcze 40 zł we freebetach!

***

W każdy poniedziałek w radiu Weszło FM możecie posłuchać audycji o zapleczu Ekstraklasy – „Pierwszoligowiec”.

Fot.  bytoviabytow.pl

Najnowsze

1 liga

1 liga

Duży zastrzyk gotówki dla Motoru Lublin. 400 tys. zł od województwa

Szymon Piórek
4
Duży zastrzyk gotówki dla Motoru Lublin. 400 tys. zł od województwa
1 liga

Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Szymon Piórek
0
Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...