Reklama

O co ja widzę, Olimpia jest w I lidze!

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

12 maja 2019, 00:18 • 6 min czytania 0 komentarzy

Często mówi się, że pod względem piłkarskim ziemia w województwie Kujawsko-Pomorskim jest spalona. Od czasu, gdy Zawisza Bydgoszcz w kontrowersyjnych okolicznościach zawinął się z poważnej piłki, jedynie Grudziądz i Toruń mogły zaoferować futbol w miarę poważny. Olimpia przez długi czas okupowała miejsce na zapleczu Ekstraklasy, ale sezon temu spadła o poziom niżej. W tym samym czasie Elana po wieloletnich staraniach awansowała do II ligi.

O co ja widzę, Olimpia jest w I lidze!

Cel na sezon 18/19 dla obu klubów był jasny – awans do I ligi. Obie drużyny jesienią i wiosną z mniejszymi bądź większymi problemami realizowały swoje założenia na tyle, by do samego końca być w grze. I tak też stanęły dziś przed wielką szansą, by uszczęśliwić swoich kibiców. Jedynie remis w tym meczu mógł sprawić, że nie doszłoby  do fety w Toruniu albo Grudziądzu… I wiecie co? Długo śmierdziało właśnie podziałem punktów, ale ostatecznie lepsza okazała się drużyna Mariusza Pawlaka. 

Do Grudziądza wpadliśmy dwie godziny przed meczem. Pierwsze wrażenie? Chyba będzie ogień, ponieważ przy stadionie kręciło się sporo osób… W większości nie przybyli oni jednak na mecz, a do marketów na zakupy, które są zlokalizowane blisko stadionu. Dopiero na pół godziny przed spotkaniem zaczęli schodzić się kibice. Część z nich miała bilety i od razu udała się do bramek wejściowych, a druga – liczna grupa – chciała kupić wejściówki w kasach, co niestety wielu osobom chyba się nie udało. Na budkach wywieszono informację – brak biletów. Pomimo tego ludzie stali jeszcze w kolejce i łudzili się, że moje jednak uda się pozyskać wejściówkę. Nerwy były spore, ale co się dziwić, w końcu dziś odbywał się ostatni i najważniejszy mecz w tym sezonie dla ekipy z Grudziądza.

W tym sezonie nie byłem tylko na jednym meczu z Rozwojem Katowice, ponieważ zachorowałem i leżałem w szpitalu. Teraz prawdopodobnie będzie drugie spotkanie, bo z tego co widzę nie ma już biletów. Oczywiście trochę w tym mojej winy, ponieważ mogłem kupić wcześniej wejściówkę, ale z drugiej strony nie rozumiem dlaczego klub nie sprzedaje biletów na trybuny po drugiej stronie obiektu. Owszem, na jednym sektorze będą siedzieć kibice Elany, ale pozostaję jeszcze cztery, które będą puste. Nie można było poświęcić dwóch sektorów na bufor, a na całą resztę wpuścić kibiców Olimpii? Przecież policja i tak tam będzie stała, a fanów z Torunia wcale nie przyjechało tak wielu – powiedział nam jeden z rozgoryczonych kibiców z Grudziądza.

psy

Reklama

 

1

Cóż, trochę racji kibic więc miał, ponieważ atmosfera na trybunach była gorąca, ale w żadnym wypadku nie było niebezpiecznie. Na boisku natomiast przez długi okres czasu powiewało nudą. Gospodarze nie tyle co nie mogli się rozkręcić, ale nie potrafili złapać drugiego oddechu. Trzy dni temu grali równie ważny mecz z Widzewem na wyjeździe, który wygrali, ale jak widać nie do końca się po nim zregenerowali. Nie było to jednak zaskoczenie dla Mariusza Pawlaka, ponieważ już na konferencji prasowej przed meczem wspomniał, że Elana miała znacznie dłuższy czas na odpoczynek, ale zapewnił przy tym, że jego drużyna zostawi serce na boisku.

Torunianie na prowadzenie mogli wyjść już w pierwszej minucie, ale Krzysztof Wołkowicz uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć Wojciecha Muzyka. Owszem, niezły początek gości, ale właściwie od tego momentu do końca pierwszej połowy grali coraz gorzej. Przede wszystkim nie potrafili skonstruować żadnej składnej akcji, a niedokładności w najprostszych zagraniach było od groma. A to Wołkowicz dośrodkował zbyt lekko, a to Andrzejewski skiksował, gdy znalazł się na dobrej pozycji do oddania strzału. Generalnie wyglądało to tak, jakby niektórzy piłkarze Elany, nie potrafili poradzić sobie z emocjami.

Po drugiej stronie rzeki byli gospodarze, którzy mentalnych problemów raczej nie mieli, ale ewidentnie czuli w kościach mecz z Widzewem. Najgroźniejszą akcję w pierwszej części stworzyli po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, gdy strzał głową oddał Kacper Pietrzyk. Mało wówczas brakowało, by kibice eksplodowali z radości, ponieważ futbolówka po jego uderzeniu zatrzymała się dopiero na poprzeczce.

kibice

Reklama

Mariusz Pawlak w przerwie zabawił się chyba w Helenio Herrerę, który w czasach barcelońskich dawał swoim piłkarzom magiczne ziółka do picia. Mówiąc inaczej stosował efekt placebo… Grudziądzanie wreszcie zaczęli szybciej biegać, a do sytuacji zaczął dochodzić Papikyan. Pierwszą co prawda zmarnował, ponieważ dobrą interwencją popisał Nowak, ale już za drugim razem umieścił piłkę w bramce. Choć trzeba uczciwie powiedzieć, że obrońcy Elany zaspali w tej sytuacji.

Tak jak nic nie działało na Elanę, tak stracona bramka sprawiła, że wreszcie pomyśleli o ofensywie. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już po sześciu minutach doprowadzili do wyrównania. W ogromnym zamieszaniu w polu karnym Olimpii najsprytniejszy okazał się Michał Kołodziejski, który mocnym strzałem wpakował piłkę do bramki. Chwilę później goście mogli już prowadzić, ponieważ świetny strzał z rzutu wolnego oddał Kryszak, ale jeszcze lepszą interwencją popisał się golkiper gospodarzy.

Co tutaj dużo mówić… W końcówce zrobił się mecz, a jego bohaterem został Przemysław Kita. Choć najlepszy strzelec Olimpii w tym sezonie nie wyglądał dziś na gościa, który może być decydujący, gdyż właściwie przez ponad godzinę gry był niewidoczny. Pelerynę niewidkę zdjął tylko na chwilę w pierwszej części, gdy bezczelnie symulował w polu karnym Elany, za co słusznie zresztą zobaczył żółtą kartkę. Sam strzał, po którym zdobył bramkę z okolic szesnastego metra także nie był idealny, bo gdyby nie rykoszet piłka raczej nie wpadłaby do bramki. Kto o tym wszystkim będzie jednak pamiętał za tydzień? Liczy się fakt, że 25-latek zdobył gola na wagę awansu.

eeeeeeee

Wynik próbował ratować jeszcze Mariusz Kryszak, który był dziś najlepszy na boisku, ale nawet jemu brakowało precyzji. Inna sprawa, że defensorzy Olimpii w ostatnich minutach grali tak ofiarnie w obronie, że piłka nie miała prawa wpaść do bramki.

Derby Kujaw i Pomorza były meczem podwyższonego ryzyka, ale na szczęście nic wielkiego się nie wydarzyło. Jedyny incydent, jaki odnotowaliśmy na stadionie, to niewłaściwe zachowanie kibiców Elany, którzy obrzucili plastikowymi butelkami piłkarzy Olimpii, którzy cieszyli się z pierwszego gola. Poza tym było relatywnie spokojnie, ponieważ zaraz po meczu kibice z Torunia ucięli sobie krótką pogawędkę z zawodnikami, a następnie udali się do wyjścia.

pogawedka

 opuszczenie

Nieco dłużej na stadionie zostali kibice Olimpii, którzy świętowali ze swoimi piłkarzami wygraną w derbach Kujaw i Pomorza, a także i przede wszystkim powrót na zaplecze Ekstraklasy.

ggggggggggggg

uno

duo

Olimpia wraca do 1. Ligi zaledwie po roku przerwy. Zdecydowanie dłużej na awans czekali kibice Radomiaka, bo aż 13 lat. Dziś jednak Zieloni rozgromili Siarkę Tarnobrzeg 5:0, a tym samym wreszcie dopięli swego. O tym jak ważny to dzień dla kibiców z Radomia, świadczy feta, która rozpoczęła się na stadionie, a następnie przeniosła się na Plac Jagielloński.

Tym samym został ostatni bilet na pociąg do 1. Ligi, o który powalczą Elana, Widzew i GKS Bełchatów. Więcej w tej kwestii będziemy wiedzieli już jutro, ponieważ dwie ostatnie drużyny zmierzą się w bezpośrednim pojedynku. Jakimkolwiek jednak wynikiem ten mecz się skończy, na ostateczne rozstrzygnięcie będziemy musieli poczekać jeszcze tydzień.

BB

Fot. główne. NewsPix

Fot. pozostałe. Własne

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
9
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...