Reklama

KTS zremisował swój mecz z ASzWojem…

red6

Autor:red6

05 maja 2019, 20:11 • 3 min czytania 0 komentarzy

Faule zamiast akcji, szarpaniny zamiast podań, uparte próby wejścia z piłką do bramki. To właśnie Klub Towarzysko-Sportowy Weszło w starciu z Akademią Sztuki Wojennej Rembertów. Starciu, które zakończyło się naszą porażką – bo tak należy odczytywać remis 1:1, w dodatku wywalczony dopiero na kwadrans przed końcem.

KTS zremisował swój mecz z ASzWojem…

Wszystko, co mogliśmy spieprzyć, spieprzyliśmy koncertowo. Nasz rywal przed dzisiejszym spotkaniem miał 9 punktów, pod względem fizycznym wyglądał nieco gorzej od naszych atletów, słonko pięknie grzało murawę skrytą w parku w Rembertowie. Część z nas dopisywała sobie już punkty i zastanawiała się, ile goli wpadnie do bramki łysego golkipera AszWoju.

To są karygodne błędy w sztuce wojennej, która okazała się domeną naszych rywali (zupełnie jakby mieli ją w nazwie). Mieli swój pomysł i plan na mecz – wyprowadzić z równowagi lidera, uprzykrzyć mu życie, odciąć od piłek jego skrzydłowych. Realizacja może i momentami nie była przyjemna dla oka – długimi minutami toczyły się debaty z sędziami, 34% posiadania piłki w drugiej połowie ogarnął bramkarz, który rozciągał do granic możliwości wznawianie gry. Ale co z tego, skoro taktyka była skuteczna?

KTS kompletnie się gubił, wciągał się w kopaninę w środku pola, wystawiał na groźne kontry, zapętlał w gąszczu krótkich podań. Szanowaliśmy piłkę, to prawda, ale nie wynikało z tego zupełnie nic – niewidoczny w pierwszej połowie był Wojtek Kowalczyk, piłka ewidentnie nie siedziała na nodze Łukasza Kominiaka, który również ze względów zdrowotnych nie mógł dokończyć meczu. Bodaj pierwszy raz spotkaliśmy się z tak agresywnym przeciwnikiem, który nie tyle gryzł nas po kostkach – właściwie rzadko, na krótkie chwile, w ogóle wypuszczał je z zębów. To było wyjątkowo skuteczne, a co ważniejsze – rosnąca frustracja u naszych zawodników, doprowadzała do kolejnych szans pod bramką Wysockiego.

AszWoj przed przerwą wyszedł na prowadzenie, ale dwukrotnie pachniało nawet golem na 2:0. Za każdym razem był to efekt strat, po długim okresie bezradności ofensywnej. Uratowali nas zmiennicy, którzy wnieśli sporo ożywienia – szczególnie Daniel Anczarski i Jakub Knap, którzy stworzyli prawą flankę w końcowym okresie gry. Uderzać na bramkę zaczęliśmy tak naprawdę po godzinie meczu, wcześniej szukając podań nawet w szesnastce rywala. Po jednym z takich strzałów Michała Walętrzaka, piłka trafiła do Daniela „Czapo” Żórawskiego, który zdobył bramkę na wagę remisu. W końcówe na nodze trzy punkty miał właśnie Knap, który z paru metrów przestrzelił wysoko nad bramką. To wszystko to jednak stanowczo za mało jak na lidera B-klasy, pewnie kroczącego po awans.

Reklama

Lekcja pokory? Boiskowego cwaniactwa? Cierpliwości? Trudno powiedzieć, na pewno Akademia Sztuki Wojennej wylała nam na rozgrzene głowy kubeł lodowatej wody. Gospodarze uparcie grali swoje i to przyniosło im efekty – gola i dwie kolejne dobre okazje. My? Nawet jeśli policzyć setę Knapa – dwie czy trzy klarowne okazje to naprawdę rozczarowujący dorobek, jeśli mowa o meczu lidera z przedostatnią drużyną ligi.

Czy naszym zdaniem piłkarze powinni wracać do domu na pieszo? Nie, dzisiaj mieli taki dzień, że pewnie powpadaliby pod środki komunikacji miejskiej. Ale kolejny taki mecz nie ma już prawa się przydarzyć. Jeden remis z Amigosami jesienią, jeden remis z AszWojem wiosną. Wystarczy.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...