Reklama

Tym razem bez historii. ZAKSA podbiła Warszawę

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

01 maja 2019, 23:07 • 3 min czytania 0 komentarzy

O ile o poprzednim spotkaniu finałowym PlusLigi mówiło się przez kilka kolejnych dni, o tyle o dzisiejszym wspominać będą co najwyżej kibice aktualnego wicemistrza Polski. Z kolei ci z Warszawy raczej będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o tym, co stało się na Torwarze. Bo dziś zespołem zdecydowanie lepszym była ZAKSA. I zasłużenie wygrała 3:0.

Tym razem bez historii. ZAKSA podbiła Warszawę

Choć ONICO niemal przez cały mecz walczyło, tego odmówić warszawskiej drużynie nie można. Ale jeśli z jakiegokolwiek zespołu wyciąga się dwóch graczy, którzy stanowili o jego sile (Bartosze – Kurek i Kwolek), to w pewnym momencie musi stać się to widoczne. I tak było dziś, gdy ONICO starało się ratować swoją grę sprowadzonym naprędce Maciejem Muzajem i młodymi zawodnikami2, takimi jak niespełna 20-letni Mateusz Janikowski. Nie napiszemy, że ci zawiedli, bo zagrali nieźle. Ale na najlepszy polski zespół ostatnich kilku lat „nieźle” to zdecydowanie za mało.

Bo siłą ZAKSY w dzisiejszym meczu było to, że w kluczowych momentach to oni potrafili rozstrzygać sety na swą korzyść. Weźmy pierwszą partię. ONICO przegrywało już 15:20, ale na kolejnych siedem punktów wygrało aż sześć. Zrobił się remis, fani w Torwarze zaczęli wierzyć, że ich ulubieńcy mogą rozstrzygnąć losy seta na swą korzyść, a ci… przegrali trzy kolejne akcje od stanu 22:22. Drugą partię warszawiacy znakomicie otworzyli, wychodząc na czteropunktowe prowadzenie. Ale szybko je stracili i pod koniec seta to goście mieli kilka oczek przewagi. Gospodarze stratę odrobili, doprowadzili do remisu 24:24, ale znów tuż po tym, jak wlali nadzieję w serca kibiców, przegrali nie tylko wymiany, ale i całą partię.

Z pewnością nie pomagało to, że nie wszyscy zawodnicy w ekipie ONICO grali dziś na odpowiednim poziomie. Bardzo zawodził choćby Antoine Brizard. Francuski rozgrywający, który przyzwyczaił nas już, że gra na bardzo dobrym poziomie, dziś radził sobie wyraźnie gorzej. Często dogrywał kolegom niedokładnie, a w kilku sytuacjach popełnił takie błędy, jakie ostatnio widzieliśmy na sali gimnastycznej, gdy facetka na WF-ie stwierdziła, że w sumie to warto byłoby pograć w siatkę. Niesamowicie zawodziła u niego decyzyjność.

Reklama

Z kolei w ZAKSIE na dobrym poziomie grali wszyscy. Dziś to był po prostu ten słynny kolektyw. Nawet nagroda zawodnika meczu dla Sama Deroo stała się nieco dyskusyjna, bo równie dobrze otrzymać mógłby ją Łukasz Szymura. Albo Mateusz Bieniek. Albo… tu wstawcie sobie nazwisko kogokolwiek z ekipy gości. Prawdopodobnie nie będziemy mieć zastrzeżeń. ZAKSA bardzo dobrze grała w każdym elemencie, więc zwrócić uwagę chcielibyśmy na zagrywkę. Bo potrafili nią absolutnie rozstrzelać rywali. To, co robił Bieniek, gdy wchodził na serwis, momentami sprawiało, że do głowy przychodził nam jedynie widoczny niżej mem.

mem

Gdybyśmy mieli opisać ten mecz najkrócej jak się da, powiedzielibyśmy, że to spotkanie, w którym pokazała się różnica między drużyną mistrzowską, a ekipą świetną, ale na mistrzostwo jeszcze nie do końca gotową. Choć to, do kogo powędruje trofeum za zwycięstwo w lidze, jeszcze jest sprawą otwartą. A sport widział już nie takie historie.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

0 komentarzy

Loading...