Reklama

Nie poznajemy ich. Czasami to dobrze, czasami źle

redakcja

Autor:redakcja

20 kwietnia 2019, 09:18 • 8 min czytania 0 komentarzy

10 wiosennych kolejek Ekstraklasy to już wystarczająco szeroki materiał poglądowy, żeby móc stwierdzić, kto względem rundy jesiennej wykonał wyraźny postęp, a kto wręcz przeciwnie – zaczął lecieć w dół i chwilami trudno uwierzyć, że chodzi o tego samego piłkarza co wcześniej. Po obu stronach kandydatów mieliśmy mnóstwo, dlatego ograniczyliśmy się tylko do najbardziej jaskrawych przykładów.

Nie poznajemy ich. Czasami to dobrze, czasami źle

Z tego względu na przykład po stronie plusów nie uwzględniliśmy Carlitosa. Hiszpan znajduje się teraz w najlepszej formie po transferze do Legii, ale jednak kończył tamten rok z ośmioma bramkami w lidze, dwoma w europejskich pucharach i jedną w Pucharze Polski. Dorobek co najmniej przyzwoity. Trudno byłoby stwierdzić, że to co prezentuje obecnie to niebo a ziemia w porównaniu do jesieni. Postęp jest ewidentny, ale nie aż taki. Podobnie rzecz wygląda chociażby w przypadku Bartłomieja Pawłowskiego.

NA PLUS

Wato Arweładze. Przez pierwsze pół roku był w Koronie postacią z trzeciego szeregu. Dostał kilka szans, żadnej nie wykorzystał, nie wyrabiał fizycznie. Teraz to być może jedyny piłkarz kielczan, który w rundzie wiosennej poszedł do przodu. Jego rola w drużynie znacznie wzrosła. Cztery gole i jedna asysta na tle takiej bryndzy sporo znaczą, zwłaszcza że były to raczej jakościowe bramki.

Jesus Jimenez. Na początku sezonu wyglądało na to, że w Górniku zatrudniono pierwszego losowo wybranego Hiszpana, który mógł się pochwalić zdjęciem z piłką przy nodze. Jimenez grał tragicznie, nie nadążał, na żadnej pozycji się nie sprawdzał. Pod koniec jesieni wreszcie kilka razy się ocknął. Fajnie zagrał w Płocku, strzelał gole Lechowi i Śląskowi. W międzyczasie jednak nadal często irytował. Dopiero wiosną całościowo zaczął w końcu nieźle się prezentować, a cyferki jeszcze bardziej go bronią. Z ośmioma asystami jest aktualnie najlepszy w tej klasyfikacji w Ekstraklasie, co swoją drogą nie najlepiej świadczy o pozostałych podających. Jimenezowi zdarzają się jeszcze słabe występy (vide mecz z Piastem), ale w porównaniu do jego pierwszych miesięcy na polskiej ziemi krok do przodu wykonał naprawdę wielki.

Reklama

Przemysław Wiśniewski. Za rundę jesienną mógłby być bez poczucia krzywdy w każdej antyjedenastce rundy. Młody „Wiśnia” ukrywał swoje zalety, z kolei eksponował wady. A ograniczeń ma całkiem sporo, na czele ze słabą techniką i zwrotnością. Dodatkowo zaszkodziły mu występy na prawej stronie obrony, na którą w ogóle się nie nadawał. Ktoś mniej odporny psychicznie już mógłby się załamać. Ale Wiśniewski naprawdę konkretnie się ogarnął i wiosną oglądamy już solidnego stopera z serduchem do gry. Uwypuklone zostały mocne strony, te słabsze widzimy znacznie rzadziej. W zasadzie 20-latkowi nie wyszedł jedynie mecz w Szczecinie, oprócz tego zawsze jest co najmniej przyzwoicie.

Martin Konczkowski. Latem piłkarz Piasta miał problemy zdrowotne, dlatego sezon zaczął na ławce. Gdy wskoczył do składu, grał całkiem solidnie, ale też raczej niczym się nie wyróżniał. Wiosną eksplodował po przesunięciu z prawej obrony na prawą pomoc i robi wszystko, żeby po latach zerwać z łatką solidnego ligowca (i nikogo więcej). Wielki skok jakościowy widać również po naszych notach. Średnia za pierwszą rundę wynosiła 4,46, za tę trwającą aż 6.

Jorge Felix. Jesienią od razu wywalczył miejsce w wyjściowej jedenastce Piasta, grał najwięcej z nowych zawodników, ale jakości dawał za mało. Miał tylko jednego gola i jedną asystę. W tym roku zapisał już na swoje konto cztery bramkę i jedną asystę. Widać, że w pełni zaadaptował się do polskiej ligi.

Piotr Parzyszek. W ubiegłym roku przegrywał rywalizację z Michalem Papadopulosem o miejsce w ataku. Parzyszek strzelił dla Piasta raptem dwa gole, oczekiwania były znacznie większe. Wiosną wreszcie je spełnia i jest jednym z efektywniejszych piłkarzy ligi. Cztery razy trafił do siatki i cztery razy asystował. Co ciekawe – wszystko dotyczy meczów domowych.

W GDAŃSKU ZOBACZYMY PIERWSZEGO WYJAZDOWEGO GOLA PARZYSZKA W TYM ROKU? ETOTO PŁACI PO KURSIE 4,35

Szymon Pawłowski. Już po tamtej rundzie można go było uznać za jedyny udany letni transfer Zagłębia Sosnowiec. Wtedy jednak Pawłowski ograniczył się do kilku większych przebłysków, a w tym roku razem z Żarko Udoviciem ciągnie beniaminka praktycznie w każdym meczu. Ile doświadczony pomocnik znaczy dla drużyny, mogliśmy się przekonać w spotkaniu z Wisłą Płock, gdy musiał pauzować za kartki. Kiedy sprawy zaczęły się źle układać, pod nieobecność „Szymka” nie miał kto wziąć na siebie ciężaru gry. Pawłowski jest dla Zagłębia tak ważny, że mimo swoich 31 lat na karku dopiero co dostał nowy kontrakt obowiązujący aż do 2022 roku.

Reklama

Żarko Udovicić. Jesienią od czasu do czasu wyróżnił się na tle… Zagłębia Sosnowiec. Wiosną jest jednym z najlepszych zawodników całej ligi. Serb zaczął rundę na lewej obronie we Wrocławiu i to zdecydowanie nie był dobry pomysł. Potem wrócił na skrzydło i zaczął wymiatać. Z konkretów – pięć goli i cztery asysty. W praktyce znaczy jeszcze więcej, ale musi mieć Pawłowskiego do współpracy. W formie tej dwójki można jeszcze szukać cienia szansy na utrzymanie sosnowieckiego klubu.

Filip Piszczek. W 2018 roku strzelił dla Cracovii jednego gola w lidze i można było się zastanawiać, po co wyciągnięto go z Sandecji. Piszczek jednak się ogarnął i w tej rundzie bardzo dużo dawał zespołowi. Przełomem okazało się wejście w Płocku. „Pasy” mecz przegrały w dramatycznych okolicznościach, ale ich napastnik najpierw wywalczył rzut karny, a później samemu zdobył bramkę. W następnych kolejkach dorzucił cztery gole i asystę, mimo że nie zaliczył jeszcze pełnego występu. Ba, czasami nadal zaczyna na ławce.

Airam Cabrera. Najlepszy piłkarz Ekstraklasy w tych dziesięciu kolejkach. Hiszpański napastnik imponuje niesamowitą inteligencją w grze, czym chwilami niszczy rywali. Liczby nie do końca oddają jego klasę, bo z Jagiellonią powinien mieć cztery asysty, a nie zaliczył żadnej, koledzy marnowali jego dogrania. Papier i tak się jednak zgadza: dziewięć goli w dziesięciu meczach plus jedna asysta. Cabrera powtarza historię z Korony Kielce. W niej też zdecydowanie lepiej grał wiosną (12 z 16 goli).

CABRERA PÓJDZIE ZA CIOSEM I POKONA BRAMKARZA LEGII? KURS W ETOTO ZACHĘCAJĄCY – 3,75


NA MINUS

Lukas Haraslin. Miał trochę problemów zdrowotnych na starcie rundy i to go wyhamowało. Słowak nie gra jakoś kompromitująco słabo, można mówić o w miarę przyzwoitym poziomie, ale chodzi przecież o gościa, który jesienią był skrzydłowym nr 1 w lidze, a może i piłkarzem w ogóle. Tymczasem w 2019 roku wciąż jest bez gola lub asysty.

LUKAS HARASLIN  Z PIASTEM PRZEŁAMIE SIĘ I WRESZCIE STRZELI GOLA WIOSNĄ? KURS W ETOTO – 3,80

Christian Gytkjaer. Jest bez formy, co przyznał nawet publicznie Dariusz Żuraw, ale nie za bardzo są dla niego alternatywy, więc cały czas gra. Duńczyk rundy nie zaczął jeszcze najgorzej (trzy gole), lecz od dłuższego czasu gaśnie w oczach. Na ligową bramkę czeka już prawie 600 minut. Inna sprawa, że klubowi koledzy nie robią zbyt wiele, żeby pozwolić mu się przełamać.

Martin Kostal. Słowacki skrzydłowy nie rozegrał jeszcze dobrego meczu w barwach Jagiellonii. W Wiśle Kraków miewał kapitalne przebłyski, za to po przeprowadzce do Białegostoku pracuje na miano transferowego niewypału. Wielkie rozczarowanie, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie, ile było zachodu z jego transferem.

Elia Soriano. Duży zjazd. Napastnik Korony ogólnie ma na koncie dziewięć goli, ale w trwającej rundzie strzelił zaledwie jednego i to z rzutu karnego. No ale skoro nie trafia do pustej bramki – jak w Gliwicach – to czemu się dziwić?

Adnan Kovacević. Do niedawna moglibyśmy go wymienić wśród czołowych stoperów w całej stawce, lecz wiosną kilka razy razy spisał się fatalnie. Szczytem wszystkiego było to, co Bośniak z Korony wyprawiał przeciwko Wiśle Kraków. Praktycznie był mocno zamieszany w każdą z sześciu straconych bramek. Nie poznawaliśmy chłopa.

Marcin Robak. Wyraźnie obniżył loty. W tym roku drogę do siatki rywali znalazł ledwie dwukrotnie. Od pewnego czasu niczego nie daje Śląskowi w ofensywie, jakby w pełni dopasował się do tragicznego poziomu reszty drużyny.

MARCIN ROBAK STRZELI GOLA W KIELCACH? ETOTO WYCENIA TAKI SCENARIUSZ PO KURSIE 2,35

Vamara Sanogo. Raczej nie będzie tej wiosny mocno akcentował w swoim CV. Zdążył zmarnować rzut karny z Arką i spróbować boksu na Michale Koju, co skończyło się zawieszeniem na cztery kolejki. Jedyne pozytywy to wykorzystana jedenastka w Białymstoku i asysta przy bramce Gabedawy z Wisłą Kraków. Ogólnie jednak Gruzin i Olaf Nowak dają teraz więcej z przodu niż Francuz. A wydawało się, że bez niego atak beniaminka nie istnieje.

Maciej Jankowski. Jesienią znajdował się chyba w życiowej formie (siedem goli, cztery asysty). W drugiej rundzie w większości meczów był cieniem tamtego Jankowskiego i doprowadzał do furii gdyńskich kibiców. Bramki z Legią i Pogonią to jedynie łyżka miodu w beczce dziegciu.

Michał Janota. W Arce zaczął znakomicie, Zbigniew Smółka go odbudował. W pewnym momencie niektórzy domagali się powołania Janoty do reprezentacji. Dziś pewnie sami pukają się w czoło, bo piłkarz ten jest nie do poznania – na minus. W środowisku aż huczało, że zniechęcił się po odrzuceniu przez Arkę lukratywnej oferty z zagranicy. Może coś w tym jest, może nie, ale fakty są takie, że Janocie w tym roku wyszła druga połowa z Legią i od biedy mecz z Lechią. Oprócz tego głównie serwował bryndzę.

Tomasz Loska. Przykład najbardziej skrajny i inny od pozostałych. Loska z jednego z najbardziej obiecujących polskich bramkarzy w ciągu paru miesięcy stał się rezerwowym w Górniku Zabrze. Ba, chwilami nie mieści się już nawet na ławce. A przecież latem niewiele brakowało, żeby wyjechał do Serie A lub Ligue 1. Co gorsza z jego perspektywy – Martin Chudy przestał popełniać błędy, dziś nie ma podstaw do ewentualnych zmian między słupkami.

Fot. FotoPyk

***

Zapraszamy na kolejny odcinek audycji Ofensywni. Głównym tematem Piotra Wołosika oraz Łukasza Olkowicza był awans Rakowa oraz zbliżająca się kolejka Ekstraklasy.

Najnowsze

Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
1
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Komentarze

0 komentarzy

Loading...