Reklama

Przegrał Nawałka, przegrał zarząd Lecha. Znowu „wygrali” piłkarze

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

31 marca 2019, 15:56 • 4 min czytania 0 komentarzy

O jego metodach szkoleniowych pisano dziesiątki artykułów, a nawet całe książki. O jego dziwactwach opowiadano anegdoty, czasem wręcz legendy. O utrzymywanej przez niego dyscyplinie wypowiadano się niemalże z przerażeniem, a co najmniej z głębokim szacunkiem. Tymczasem dzisiaj Adam Nawałka został zwolnio… No nie. Został po prostu wypierdolony ze stanowiska trenera pierwszej drużyny Lecha Poznań.

Przegrał Nawałka, przegrał zarząd Lecha. Znowu „wygrali” piłkarze

Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!

Trudno powiedzieć, kto więcej na tym związku stracił – zarząd klubu, czy jednak sam Nawałka? Chyba jednak ten drugi. Ostatecznie ludzie odpowiedzialni za Kolejorza zaliczyli w ostatnich latach tyle żałosnych pomyłek, tak wiele kuriozalnych decyzji, że ich reputacja nieszczególnie jest już narażona na jakikolwiek szwank. Ot, najwyżej powstanie kilka nowych dowcipów czy memów. Tymczasem Nawałka wchodził do poznańskiej szatni ze statusem czołowego, albo i najlepszego fachowca w kraju. Kontrakt negocjował prawie tak samo długo, ile koniec końców potrwała jego kadencja.

Miał zrobić różnicę, a teraz zostanie upieczony na medialnym rożnie.

Reklama

Podopieczni (no, teraz to już byli podopieczni) Adama Nawałki podczas wczorajszego meczu z Koroną ordynarnie nasrali na herb noszony na koszulce. Można mieć podejrzenie graniczące z pewnością, że zagrali z premedytacją tak, by spotkania nie wygrać. Brakowało tylko, by zabrali na murawę transparent z napisem: „FAKEN OUT”. Zazwyczaj tego rodzaju napisy smaruje się co prawda flamastrem na dodatkowym podkoszulku, ale potem trzeba zdobyć bramkę, żeby pokazać je światu. Na to piłkarze Lecha ewidentnie nie mieli ochoty. Widać to było za każdym razem, gdy zdarzała się okazja, by wyprowadzić szybki kontratak, a jednak zawodnicy decydowali się odegrać futbolówkę do tyłu, ewentualnie za plecy rozpędzonego partnera. Jeżeli masz przed sobą trzydzieści metrów wolnej przestrzeni i dwóch kolegów po bokach, a jednak hamujesz akcję, to opcje są dwie: albo nie umiesz grać w piłkę nożną, albo nie chcesz wygrać meczu. W przypadku zawodników Lecha nastąpiło – zdaje się – combo i obie opcje są poprawne.

Zero strzałów celnych. Coś tu trzeba więcej dodawać?

Jednak dzisiaj to trenera odsuwa się od prowadzenia drużyny, a w kolejnym spotkaniu zapewne znowu zagrają Trałka, Gajos i Makuszewski. Może nawet wygrają, znając kuriozalne realia tej ligi. Znowu im się udało. Być może już po raz ostatni. Mówi się, że latem szatnię Kolejorza czeka nie wietrzenie, a prawdziwy huragan. Szeroko opisywaliśmy te perspektywy na Weszło.

Pogoń złoi rozbitego Lecha w środę? Kurs na zwycięstwo szczecinian w Totolotku – 3,25

To przecież nie wynika z faktu, że połowa kadry Lecha w ciągu jednego sezonu oduczyła się grać w piłkę, straciła zapał, zgubiła pragnienie sukcesu. Nie – w tym zespole latami gromadzono zawodników za cienkich na zrealizowanie ambicji właścicieli i prezesów, które sięgają przecież gwiazd, a właściwie gwiazdek z loga Champions League. Zadanie realizowania tych wygórowanych ambicji stawiano rzecz jasna trenerom. Gdy im się to nie udawało – bo udać się nie mogło – trenerów zwalniano. A za ciency zawodnicy jak trwali, tak trwają. Są mocniejsi niż Nawałka, ćwierćfinalista Euro 2016. Mocniejsi niż Nenad Bjelica, kręcący historyczne wyniki z Dinamem Zagrzeb.

Czy Adam Nawałka zrobił w Lechu dobrą robotę? Oczywiście, że nie. Losowo zarzucanych formułek na konferencjach prasowych nie da się słuchać, drużyna nie biega, nie gra w piłkę, jest pogrążona w totalnym bagnie. To obciążą Nawałkę i już na zawsze pozostanie gigantycznym kleksem w CV byłego selekcjonera reprezentacji Polski, odbrązowi jego sylwetkę na amen. Zawalił. Nikt już nie zaufa w jego kontrowersyjne metody pracy, nie zagwarantuje mu bezgranicznej swobody. Ale wciąż mówimy o facecie, który na wielkim turnieju zremisował z Niemcami, pokonał Ukraińców i wyeliminował Szwajcarów. To są mecze, jakie zawodnicy Lecha mogą sobie najwyżej obejrzeć w telewizji. A jednak – to ich jest teraz na wierzchu.

Reklama

Podwójna szansa – Pogoń lub remis w środę w Poznaniu? Wygląda jak pewniaczek. Kurs w Totolotku – 2,05

Dzisiaj w Nawałkę uderzyć najłatwiej, bo całe to jego zadęcie grzmotnęło z nieopisanym hukiem i pozostał tylko smród zawstydzającej klęski. Władze Lecha w konflikcie na linii trener – szatnia stanęły po stronie piłkarzy. Ale tylko tymczasowo, bo za dwa-trzy miesiące i ich w Poznaniu nie będzie.

Trener wyleciał, póki dało się go pozbyć po kosztach i przegrał w Lechu swoją reputację. Nie potrafił oczyścić poznańskiej szatni z toksyn, być może nawet nie spróbował. Jednak szatnia była toksyczna na długo przed jego przybyciem. Trzeba było sprzątać na bieżąco, zamiast nieustannie wymieniać miotły, albo liczyć teraz na oczyszczenie jej przy pomocy kwasu solnego. Bo jeżeli planem władz klubu jest wymienić szkoleniowca, a potem połowę zespołu w trakcie kolejnego okna transferowego i znów ochoczo wrócić do walki o najwyższe cele w Ekstraklasie, to znaczy, że działacze Kolejorza nie nadają się nawet do gry w Football Managera.

***

Co tydzień na antenie WeszłoFM możesz posłuchać audycji o Lechu Poznań. Ten najbliższy odcinek „Stacji Bułgarska” już w środę. A poniżej możesz odsłuchać analizy i dyskusji przed meczem z Koroną, w której Damian Smyk i jego goście zastanawiali się jak może przebiegać letnia rewolucja:

fot. FotoPyk

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
10
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...