Reklama

„Starych drzew się nie przesadza? Zależy jak głęboko zapuściłeś korzenie”

redakcja

Autor:redakcja

30 marca 2019, 10:49 • 15 min czytania 0 komentarzy

Dlaczego obcokrajowcom łatwiej było zrozumieć Smudę? Jak to się stało, że trafił do Polski, a nie do Izraela? Dlaczego wolał grać z Manchesterem City, a nie z Żalgirisem Wilno? Jak zareagował na plotki o tym, że z grupą bałkańską urządzają sobie libacje alkoholowe? Dlaczego jako jeden z niewielu piłkarzy wytrzymał w Lechu tak długo?

„Starych drzew się nie przesadza? Zależy jak głęboko zapuściłeś korzenie”

Jasmin Burić w Lechu gra już dziesięć lat. Rozmawialiśmy jeszcze zanim wyciekły informacje o tym, że Kolejorz prawdopodobnie pożegna się z nim po tym sezonie. Ale on sam mówi „mogę grać do czterdziestki, nawet w Lechu”. 

***

Pamiętam ten dzień, gdy przylecieliśmy do Polski. Dotarliśmy w czwórkę. Ja, Gordan Golik, Haris Handzić i Fenan Salcinović. Ostatnio nawet widziałem zdjęcia z dnia, w którym stawiliśmy się w Poznaniu….

Stylisty to ty wtedy nie miałeś.

Reklama

Chodzi o tę białą kurtkę? (śmiech) Dzisiaj na miasto bym tak nie wyszedł.

Masz w ogóle jakiś kontakt z tymi zawodnikami, z którymi wtedy trafiałeś do Lecha?

Fenan to mój najlepszy przyjaciel. Zresztą patrz, pisał do mnie przed chwilą. Z Harisem czasami rozmawiamy, Fenan i Haris wrócili do Bośni. Handzicia spotkałem jakiś czas temu, gdy byliśmy na obozie na Cyprze. Ale z Golikiem już wcale później nie rozmawiałem.

Pamiętasz ten czas, gdy negocjowałeś z Lechem?

Właściwie byłem już jedną nogą w Izraelu. Trenowałem z nimi dziesięć dni, mieliśmy lecieć na obóz do Holandii. W międzyczasie moi agenci mówili, że nie mogą się dogadać z nimi co do pensji. Ja miałem ciśnienie na to, żeby wyjechać z Bośni. Ten klub, do którego miałem iść, nazywał się FC Aszdod, małe miasto, klub też niewielki, ale fajna okolica, bo nad morzem. Kibice z Izraela są też podobni do polskich, bo zagrałem tam w dwóch czy trzech sparingach i na te mecze przychodziło po pięć-sześć tysięcy fanów. Więc mi się tam podobało, chciałem zostać. Nie wiem nawet o co chodziło z tą umową. Menadżerowie powiedzieli, że mam wrócić do Bośni.

I wtedy zadzwonił do ciebie Semir Stilić?

Reklama

Tak, Semir miał już tu kontrakt. Lech szukał bramkarza, Semir zapytał się czy chce przylecieć na testy. W Poznaniu sprawdzali już wtedy Ivana Turinę, więc rywalizacja była duża. Trener miał zdecydować – ja czy Ivan. Trenowałem dziesięć dni, trener Józef Młynarczyk był zadowolony. Lech powiedział tak – Turina jest bardziej doświadczony, więc bierzemy jego, ale podpisujemy z tobą umowę i za pół roku przyjedziesz już do nas na stałe. No i tak się stało. Kurde, dziesięć lat już minęło…

Na ciekawe czasy trafiłeś w Lechu. No i na ciekawego trenera.

O Smudzie mówiło się, że ten zaciąg bośniacki mu nie pasował. A mi się wydaje, że on rzadko na nas stawiał dlatego, że byliśmy młodzi, a nie dlatego, że przyjechaliśmy z Bośni. Miałem z nim bardzo dobry kontakt. Na początku mi powiedział, że przez pierwsze pół roku będę się musiał zaaklimatyzować. – Jest Turina, jest „Kotor”, ty Jasiu będziesz dostawał swoje szanse w kolejnym sezonie – mówił. No i w kolejnym sezonie już go nie było, latem zastąpił go trener Zieliński. Ale zawsze, gdy się spotykaliśmy, to żartował i ciepło mnie witał. Smudę zapamiętam też z tego ofensywnego stylu gry, fajny futbol do oglądania. No i on ma tę swoją charyzmę.

Trudno było ci się przy nim nauczyć polskiego?

Właśnie łatwiej! Polacy mówią bardzo szybko, a Smuda ma ten swój charakterystyczny akcent. Dla nas obcokrajowców to było idealne rozwiązanie.

Wspomniałeś o Młynarczyku, ale w Lechu pracowałeś z naprawdę świetnymi fachowcami od szkolenia bramkarzy – Dawidziuk, Krzyształowicz, Tkocz, Młynarczyk właśnie.

Świetnie trafiłem, co? Mogę się tylko cieszyć, że tak się to układało. Od każdego coś wyciągałem, jakieś drobiazgi, niuanse szkoleniowe. Może jak za kilka lat zostanę trenerem, to ten warsztat będę miał dzięki nim bardzo rozbudowany? Ale faktycznie – pod względem trenerskim to była polska elita. Duży plus tego pobytu w Lechu.

Poznałeś też mnóstwo bramkarzy. Zagraniczni golkiperzy, Polacy, chłopcy z akademii, a przez tę dekadę ostałeś się w klubie tylko ty. Z czego to wynika?

Ja prywatnie jestem niezwykle spokojny, cierpliwy. To była bardzo ważna rzeczy w kontekście tego, że jestem tu tak długo. Gdy nie grałem, to nie rzucałem piłkami w trenera i nie kopałem dołków pod pierwszym bramkarzem, tylko zapieprzałem na treningu. To też nie jest tak, że ja przez dziesięć lat grałem regularnie. Raz było lepiej, raz gorzej. Ale cierpliwość i opanowanie pomogło mi w tym, że mogłem te trudne momenty przetrwać. Jasne, że jak nie grasz, to się denerwujesz. Ja też się denerwowałem, ale przekuwałem to w postęp.

CASARES 09.02.2013 LECH POZNAN - ZGRUPOWANIE HISZPANIA - TRENING --- LECH POZNAN TRAINING CAMP IN SPAIN JASMIN BURIC KAROL SZYMANSKI KRZYSZTOF KOTOROWSKI FOT. PIOTR KUCZA

Cierpliwość nie przeszkodziła ci w tym, że nigdy nie poszedłeś do lepszego klubu?

Nie, myślę, że nie. Mam swoje zasady – jeśli ktoś chce mnie kupić, to niech przyjedzie na pięć-dziesięć meczów i niech zaproponuje poważną ofertę. Nie chciałem, żeby menadżerowie rozsyłali moje CV po całym świecie. Wiem jak to później wygląda – nie traktują cię poważnie w takim klubie. A ja przez te dziesięć lat nie dostałem żadnej poważnej oferty. Bywały jakieś zapytania, ktoś tam się interesował, ale nigdy żadnego papieru z propozycją nie widziałem.

Ale jak przychodziłeś tu dziesięć lat temu, to myślałeś „Lech to tylko przystanek”?

Każdy chce iść wyżej. Ale na kolejne transfery do coraz lepszych klubów składa się mnóstwo czynników. Twoja praca, sukcesy indywidualne, zespołowe, ale i często po prostu szczęście. Ja w momencie, gdy miałem perspektywy na odejście, doznałem kontuzji. I to takiej, przez która straciłem prawie cały sezon. Miałem 25-26 lat, grałem cały czas i byłem gotowy do tego, by odejść. A czasu nie zatrzymasz – poważne kluby szukają piłkarzy młodych. Ja nie miałem szczęścia w takim przełomowym momencie, ale co z tego? Mam się załamywać z tego powodu i rozpamiętywać? Słuchaj, ja mam wielu kolegów-piłkarzy w Bośni i wiem za ile oni grają, ilu kibiców śledzi ich mecze, na jakich stadionach grają. Dlatego szanuję to, co mam, gdzie grałem, co osiągnąłem. Może mogłem iść do lepszej ligi, ale mogłem też zostać w ojczyźnie i przepaść w tej lidze. Zerkanie na tych, co mają więcej, może być motywujące. Ale jeśli chcesz twardo stąpać po ziemi, to spójrz też na tych, co mają mniej od ciebie.

Burić zagra z Koroną i zachowa czyste konto? Kurs w ETOTO na czyste konto Kolejorza – 3,15

Ty masz skalę porównawczą, bo wywodzisz się z biednej ligi i z kraju, który jeszcze nie tak dawno był trapiony wojną.

Jeśli jakiś piłkarz odchodzi z Bośni, to dla mnie już jest wygranym. Bo to nie jest takie proste. Po pierwsze – nie masz paszportu Unii Europejskiej. Po drugie – mało skautów lata na ligę bośniacką. No i wiele innych argumentów. Zobacz sobie w Internecie jak wyglądają stadiony w Bośni. Może z dwa-trzy można pokazać ludziom, a reszta to dramat. Trudno stamtąd wyjechać. Dlatego powtórzę – ja szanuję to, co mam jako piłkarz i jako człowiek. Wojny tak dobrze nie pamiętam, ale miała ona przełożenie na to, jak żyliśmy później. Trenowanie na polu, za bramki robiły gałęzie. Dzisiaj żyję w pięknym mieście, gram w wielkim klubie, ułożyłem sobie życie. Nigdy nie chciałem tego stracić.

Wydaje się, że dobrym momentem na zagraniczny transfer było lato po sezonie mistrzowskim.

Może i tak, ale pod koniec tamtego sezonu doznałem urazu i nie grałem w ostatnich kolejkach. Miałem 21 lat, walczyliśmy o mistrzostwo. Mieliśmy wówczas fantastyczną serię bez porażki, w końcówce sezonu pomógł nam też los. W tym pamiętnym meczu z Ruchem Chorzów nie zagrałem, oglądałem Multiligę w domu z rodzicami. Kriwiec strzelił w Chorzowie, Jop strzelił samobója w meczu z Cracovią. W domu oszaleliśmy, nie dowierzałem w to co się działo.

Pomyślałeś sobie wówczas „mój pierwszy sezon, Lech zdobył mistrzostwo, teraz to powinno pójść już serią”?

Nie, na pewno nie. Lech wówczas na tytuł czekał siedemnaście lat. Przed moim przyjściem Kolejorz nie wygrywał mistrzostwa co roku, ale to był już taki okres i trwa on do dziś, że jeśli ktoś wymienia kandydatów do mistrzostwa, to zawsze wymienia Lecha.

Opowiadasz o Lechu z dużą estymą i tak się zastanawiam – kiedy dojrzałeś do tej myśli, że to jest już twoje miasto i że zostaniesz tu na kilkanaście lat?

Wiesz, każdy dorosły człowiek myśli o swojej przyszłości. Układa to sobie w głowie, planuje, zastanawia się. Mi zawsze imponowało to, gdy pewien piłkarz gra w jednym klubie przez wiele sezonów. Popatrzysz sobie na Ekstraklasę, na ligi zagraniczne – mało jest takich przykładów. Jeśli decydujesz się na taki ruch, to jest to oznaka szacunku. Wiemy jak wygląda dzisiaj piłka – że to biznes, piłkarze co roku zmieniają kluby, każdy chce zgarnąć swój kawałek tortu. I tak teraz szukam w głowie momentu, gdy pomyślałem „Jasmin, czas odejść z Lecha”… Nie, nie znajduję. Nawet wtedy, gdy nie grałem.

A był moment, gdy pomyślałeś „jestem najlepszym bramkarzem  w Ekstraklasie”?

Nie, bo to nie ma żadnego znaczenia. Co z tego, że ty się możesz czuć najlepszy, skoro twoja drużyna jest np. na piątym miejscu? Nic. Jeśli moja forma może przydać się drużynie, to wtedy jestem zadowolony. Ale szczerze – nie lubię się porównywać z innymi, to nie mój styl. Nawet nie lubię gadać o swoich umiejętnościach. Miałem znakomite mecze, miałem też takie, gdy puszczałem babola. Wiem, że kibice czy media zwracają uwagę na błędy – jeśli coś zawalisz, to później musisz zagrać sześć meczów na mega poziomie, żeby cię docenili.

W tej rundzie miałeś taki mecz z Piastem, gdy leżakowałeś na boisku, a Piast strzelił gola.

No dobra, ale co mogłem zrobić?

Wstać i próbować bronić.

Ludzie komentują z boku, a nie znają sytuacji z mojej perspektywy. Nie wiedziałem gdzie jest piłka i dlatego zostałem dwie sekundy dłużej na murawie. Ludzie mają to w kamerze, widzieli że Kostewycz wybił piłkę, a ta poleciała gdzieś za moimi plecami i nie widziałem, że ona od razu wróciła pod bramkę. Okej, ludzie mają prawo komentować, to trzeba uszanować. Ale każdy ma inną perspektywę na tę sytuację.

Za tobą ciągnie się też to, że przykładałeś rękę do tych pamiętnych klęsk Lecha w pucharach – Stjarnan, Żaligiris… Jeśli nie broniłeś, to chociaż byłeś w kadrze, ale pamiętasz doskonale te mecze.

Zawsze się gra trudniej z zespołami, które są teoretycznie słabsze na papierze.

Ze słabszymi rywalami powinno się grać łatwiej.

Tak, ale wszyscy oczekują spokojnego meczu. A jesteśmy w takim momencie, że każdy na świecie potrafi grać w piłkę. Te różnice między klubami w Europie nie są duże. Na przykład były takie sytuacje, gdy graliśmy z klubami z Azerbejdżanu. W Polsce nie szanuje się takich drużyn. Mówi się, że to jakaś daleka Azja i kto tam w ogóle umie kopać piłkę. A ja miałem kolegę, który w Karabachu grał kilka lat, pokazywał mi zdjęcia bazy, wiem ile zarabiają. Żaden klub w Polsce nie ma takich możliwości finansowych jak Karabach. A ludzie myślą „Karabach? Azerbejdżan? Gdzie to jest?”. Dlatego ja lubiłem grać z zespołami lepszymi od siebie. Inna presja, nikt nie oczekuje od ciebie wygranej. Z drużynami teoretycznie słabszymi media narzucają taką retorykę „musicie wygrać, z kim wy w ogóle gracie, bez 5:0 w pierwszym meczu nie wracajcie”.

Czyli w twoim przypadku wszystko sprowadza się do mentalu.

Tak, ale też o ocenę kibiców czy mediów. Wiadomo, że bramkarz sam meczu nie wygra, ale spójrz na to tak. Jaki będzie odbiór świetnej interwencji w meczu z Żalgirisem, a jaki w starciu z Manchesterem City? Po Żalgirisie ludzie powiedzą „dobra, strzelał jaki Litwin, powinien obronić to jedną ręką”, a po Manchesterze „wow, ale interwencja, co za bramkarz!”. Brakuje nam takiej obiektywności w tym wszystkim.

Jak zareagowałeś na te plotki, które rok temu opanowały Internet – że razem z grupą bałkańską urządzacie libacje i że Darko Jevtić uderzał w kaloryfer, by wołać cię na popijawę?

Musiałby uderzać bardzo mocno, bo mieszkamy w innym budynku, jakieś sto metrów dalej. Raz też zrobiła się burza, bo z Darko jedliśmy czekoladę Milkę i wrzuciliśmy zdjęcie do Internetu. Przecież my też jesteśmy ludźmi, co mamy jeść? Czasami zdarza się, że zjem coś słodkiego, ale nie jest tak, że na śniadanie, obiad i kolację jemy byle co. Ktoś napisze w Internecie głupotę i później trudno tę falę zatrzymać. Ja mam swoje słowo, on ma swoje słowo. Ludzie temu wierzą lub nie. W mojej opinii pisanie takich bzdur to głupota, ale co ja mam z tym zrobić?

Sprawiasz wrażenie człowieka bardzo spokojnego, ale w Lechu dostałeś jedyną czerwoną kartkę za wbiegnięcie na boisko przy Łazienkowskiej. Zadziałałeś impulsywnie, gdy Malarz dusił Kownackiego?

Pamiętam pierwszy trening po tym meczu. Myślałem, że trener na mnie nakrzyczy za to, że jako rezerwowy dostałem czerwoną kartkę, a on mnie zaskoczył i powiedział „w sumie, Jasmin, to zachowałeś się jak dobry kolega, nie mam pretensji, to było w porządku wobec drużyny”. Ale dobrze pamiętam tamtą sytuację. Gol Robaka z karnego, chłopaki pobiegli się cieszyć w lewy narożnik, a ja patrzyłem na pole karne, bo Kownaś pobiegł po piłkę. Patrzę, a Malarz łapie Kownasia za szyję. Chyba wkurzyło mnie to, że Malarz ma ponad trzydzieści lat, Dawid miał z dziewiętnaście i nagle on zaczyna dusić młodego… Gdyby złapał Robaka, to może bym tak gwałtownie nie zareagował, bo Marcin jest w podobnym wieku do Malarza i też był wtedy bardziej postawny. Zatem tak, jestem spokojnym człowiekiem, ale w życiu kilka razy mi się zdarzyło, że rolety na oczy zjechał i nie myślałem o tym, co robię. Ale… No, nie będę ukrywał, że to był fajne, gdy zrobiło się gorąco, wszyscy się zbiegli w jedno miejsce, wielka przepychanka, to wszystko działo się pod trybuną kibiców Legii.

WARSZAWA 22.10.2016 MECZ 13. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2016/17 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - LECH POZNAN 2:1 SZYMON MARCINIAK JASMIN BURIC FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Z Malarzem wyjaśniliście sobie tę sytuację?

Może jakoś wielce o niej nie debatowaliśmy, ale przy okazji następnego meczu normalnie zbiliśmy piątkę, spokojna rozmowa. Żadnej urazy nie chowamy do siebie. Przynajmniej ja nie.

Słyszałem, że kiedyś mieliście robione takie badania psychologiczne w klubie i wyszło na to, że masz bardzo dużą odporność na stres. Tak samo reagujesz w sytuacjach zwyczajnych i nerwowych. Widzisz to po sobie?

Tak, ale wydaje mi się, że to wynika z twojego spojrzenia na życie. Wiesz, życie sportowca bywa stresujące, ale na taki specyficzny sposób. Denerwujesz się przed wyjściem przed 40 tysięcy kibiców, serce mocniej zabije, ale spróbuj to teraz porównać z ludźmi, którzy są głodni, nie mają pieniędzy, martwią się o swoją rodzinę, są chorzy, żyją w kraju pogrążonym wojną. Byłoby mi wstyd mówić, że ja mam ciężko w życiu jako piłkarz, gdy w innym kraju ludzie mają gigantyczne problemy z przetrwaniem. Futbol to dla wielu ludzi ważna rzecz, dla mnie także, ale musimy rozgraniczyć presję związaną z wynikiem, a presję życia lub śmierci.

Lech poradzi sobie w Kielcach? Kursy w ETOTO: 2,65 Korona – 3,25 Remis – 2,90 Lech

Dziwiłeś się reakcji kibiców po poprzednim sezonie? Albo inaczej – dziwiłeś się temu, że tę wściekłość okazali w taki sposób?

Nie, wcale mnie to nie dziwi. Wiemy przecież jak skończyliśmy tamten sezon. Ja po 30. kolejce też myślałem, że będziemy mistrzami. Siedem kolejek do końca, cztery mecze u siebie, gdzie wcześniej nie przegraliśmy na własnym stadionie meczu. Później wyniki… Nawet nie chcę tego wspominać. A ja wiem, jacy ludzie nam kibicują – są bardzo zaangażowani, chcą zwycięstw, są z tym klubem blisko, żyją nim na co dzień. Wiesz, ja też kiedyś byłem kibicem swojego klubu i zdaje sobie sprawę z tego, jakimi emocjami jesteś targany w takich sytuacjach.

Też wbiegałeś na boisko w Zenicy?

Nie, bo byłem za mały, żeby przeskoczyć przez płot.

W czerwcu wygasa twoje umowa z Lechem. Wygasa też kontrakt Matusa Putnockiego. Rozmawiałeś już z klubem na temat przedłużenia kontraktu? [rozmawialiśmy przed wyciekiem informacji o tym, że wiele wskazuje na to, że Lech rozstanie się z Bośniakiem]

Nie wiem co będzie. Nie rozmawialiśmy. Do ostatnich dni będę trenował jak profesjonalista, a co dalej będzie, to zobaczymy.

Okej, ale chciałbyś tu zostać?

Czemu nie? Jestem związany z klubem, z miastem, z krajem. Mam tu znajomych, gram w wielkim klubie. Czuję, że stać mnie na grę na poziomie, którego w Lechu się oczekuje.

Piotr Rutkowski powiedział kiedyś, że za jakiś czas zostaniesz dyrektorem sportowym Lecha.

Prezes zawsze tak ze mnie żartuje, że nadaje się do tej roli i przyjdzie czas, że nim zostanę. Ale ja sam nie wiem jeszcze co chciałbym robić po zakończeniu kariery. Może będę trenerem? Poza tym chciałbym grać najdłużej jak tylko będę mógł.

Do czterdziestki?

Powtórzę się – czemu nie? Jeśli wszystko ze zdrowiem będzie w porządku, to jak najbardziej. Zakończenie kariery to ważny moment. Nieodwołana decyzja. Klamka zapada i już nie możesz jej cofnąć. Chcę wykorzystać zdrowie i możliwości tak długo, jak będzie to możliwe.

BELEK 21.01.2019 ZGRUPOWANIE LECHA POZNAN W TURCJI - TRENING --- LECH POZNAN TRAINING CAMP IN TURKEY JASMIN BURIC FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Dla ciebie akurat zdrowie było mocnym hamulcem w trakcie kariery.

Tak, ale ostatnio nie miałem poważniejszych urazów. Jakieś drobne kontuzje, które są normalne w życiu piłkarza, owszem. Ale faktycznie było tak, że w kilku ważnych momentach dla mojej kariery miałem problemy ze zdrowiem, które mnie wyhamowały. Możemy zastanawiać się „co by było gdyby?”, tylko po co? Mogę grać długo, bo geny mam dobre.

W rodzinie miałeś jakichś sportowców?

Żadnego.

To jak to się stało, że zostałeś piłkarzem?

Jak tylko zacząłem chodzić, to lubiłem kopać piłkę. Poszedłem na trening do Celika, dostrzegli moje możliwości i tak już zostało. Ale ja traktowałem to jako fajny sposób na spędzanie wolnego czasu, kochałem treningi i mecze. Wtedy nie myślałem, że zostanę profesjonalnym piłkarzem i że będę mógł z tego żyć. Dopiero jakoś w wieku 16 lat, gdy zostałem włączony do pierwszego zespołu Celika, uświadomiłem sobie, że to może być mój ważny element życia. Początek to była sama pasja, dzisiaj to pasja i zawód.

Zostaniesz w Poznaniu czy wrócisz do Bośni po zakończeniu kariery?

Tutaj mam wszystko poukładane. Mam żonę z Bośni, ale mówi po polsku, pracuje w Poznaniu, żyjemy tutaj. Więc tutaj jestem ustatkowany, ale nie mówię nic na pewno, że tu zostanę, bo zawód piłkarza jest nieprzewidywalny.

W Polsce mamy takie powiedzenie, że starych drzew się nie przesadza.

To zależy jak głęboko zapuściłeś korzenie.

DAMIAN SMYK

***

Co tydzień na antenie WeszłoFM możesz słuchać audycji o Lechu Poznań. W ostatniej „Stacji Bułgarska” Damian Smyk i jego goście rozmawiali o nadchodzącej letniej rewolucji w składzie:

fot. FotoPyk

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
10
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...