Reklama

Dlaczego MKOl jest głuchy na ryk silników

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

27 lutego 2019, 18:44 • 9 min czytania 0 komentarzy

W świecie breakdance zapanowała euforia. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już w 2024 r. w Paryżu zostaną rozdane pierwsze w historii medale olimpijskie za kręcenie się na bańce. Międzynarodowy Komitet Olimpijski otwiera się na coraz bardziej cudaczne dyscypliny, jeszcze trochę i zgodzi się nawet na bierki, dlatego tradycyjnie wraca słuszne pytanie: halo, a co ze sportami motorowymi, które mimo dużej popularności wciąż pozostają poza nawiasem? Czy doczekamy czasów, kiedy o mistrzostwo olimpijskie będą walczyć następcy Lewisa Hamiltona, Sebastiena Ogiera czy Valentino Rossiego?    

Dlaczego MKOl jest głuchy na ryk silników

Jeśli oglądaliście film „Asterix na olimpiadzie”, na bank to pamiętacie. W finałowej scenie dochodzi do wyścigu rydwanów, którego stawką oprócz mistrzostwa olimpijskiego jest także ręka pięknej Iriny. Na starcie staje m.in. Schumix, w którego wcielił się sam Michael Schumacher. Filmowy reprezentant Germanii rusza swoim lśniącym, czerwonym rydwanem stylizowanym na Ferrari. Jego głównymi rywalami są Brutus i Romantix, a do walki zagrzewa go szef „stajni” grany przez Jeana Todta, ówczesnego bossa teamu Ferrari, a obecnie prezydenta FIA. Schumix pruje ile sił w końskich kopytach, ochoczo strzela batem, zjeżdża nawet do pit stopu. Ostatecznie wpada na metę trzeci.

Cóż, życie to nie film, dlatego taki obrazek wciąż wydaje się być mało realny. Chociaż na pewno nie brakuje kibiców, którzy chętnie oglądaliby gwiazdy Formuły 1 walczące o olimpijskie medale. Mimo to władze MKOl-u od lat konsekwentnie wciskają sobie zatyczki do uszu, żeby nie słyszeć ryku silników płynących z motorsportu, a w międzyczasie informują o kolejnych dyscyplinach przymierzanych na igrzyska. Ostatnio było głośno o wspomnianym breakdance w kontekście 2024 r., a przecież już w przyszłym roku w Tokio swoje pierwsze razy na tej imprezie będą miały surfing, skateboarding czy wspinaczka sportowa.

Ruch olimpijski coraz chętniej przygarnia niszowe sporty. Broń Boże nie chcę nikomu ubliżać, doceniam każdą dyscyplinę, ale sam pan pewnie może od razu wymienić z dziesięć dyscyplin, które żyją tylko przy okazji igrzysk. W niektórych przypadkach nawet nie wiadomo dokładnie o co chodzi, dlatego potrzebne jest najpierw wytłumaczenie zasad rywalizacji. Niszowe dyscypliny zaczynają powoli dominować, chociaż nigdy nie powiem, że nie mają one prawa być na igrzyskach – mówi Weszło Andrzej Person, dziennikarz i znawca olimpizmu.

– MKOl od początku był przeciwny sportom motorowym, chociaż mówimy tutaj nawet nie o dyscyplinie, a o całej części sportu. Kiedyś byłem podobnego zdania, bo jednak igrzyska muszą być oparte na człowieku, a nie na silniku, ale teraz widzę to nieco inaczej. Wydaje mi się, że powoli nadchodzi moment, w którym sporty motorowe w jakimś wymiarze pojawią się na igrzyskach. W jakim, nie wiem, ale przypuszczam, że prędzej czy później ktoś wpadnie na taki pomysł – dodaje.

Reklama

Łódki motorowe były, ale się zmyły 

To, że dziś MKOl konsekwentnie pomija sporty motorowe w olimpijskiej układance, wcale nie znaczy, że takich dyscyplin nigdy na igrzyskach nie było. Były, tylko albo zostały szybko odstrzelone, albo nie były potraktowane jako oficjalne zmagania.

Tak właśnie było podczas drugich nowożytnych igrzysk, a więc tych zorganizowanych w 1900 r. w Paryżu. Nie była to jeszcze zbyt profesjonalna impreza, nie było nawet oficjalnej ceremonii otwarcia ani zamknięcia, dlatego równie elastycznie podchodzono też do doboru dyscyplin. Jedną z nich miały być wyścigi samochodowe, ale ostatecznie uznano te zmagania za nieoficjalne. Mimo to udało się rozegrać aż piętnaście konkurencji, m.in. samochodów o wadze mniejszej i większej niż 400 kg, taksówek, aut dostawczych, a nawet… wozów strażackich. Z dzisiejszej perspektywy – no jaja.

Żartów nie było już jednak osiem lat później, kiedy święto sportu wyprawiono w Londynie. W programie igrzysk znalazły się wówczas sporty motorowodne. Był to pierwszy przypadek, kiedy oficjalnie rozdano medale olimpijskie w dyscyplinie wykorzystującej silnik. Rozegrano wówczas trzy konkurencje: w klasie otwartej zwyciężył Francuz Emile Thubron, a w klasach poniżej 60 stóp i maksymalnej długości łodzi do 8 m, dwa razy najlepsza była drużyna Wielkiej Brytanii w składzie Thomas Thornycroft, Bernard Redwood, John Field-Richards. Co ciekawe, rozdano wówczas wyłącznie złote medale, dlatego pozostałe ekipy z czołówki wróciły do domu z niczym. Tematu z łodziami jednak nie pociągnięto.

Tylko ten jeden raz w historii igrzysk odbyły się wyścigi łodzi motorowych i szybko ich zaniechano. Pojawienie się sportów motorowych oznaczało dla historii sportu zupełnie nowy etap i nowy kierunek rozwoju. Po raz pierwszy w takiej skali bezpośrednią sprawność fizyczną człowieka zastąpił silnik. Tego dawniej nie było może z wyjątkiem sportów konnych, gdzie podobną funkcję pełnił wierzchowiec, ale jednak nie był to czynnik nienaturalny. Motor był natomiast czynnikiem nienaturalnym, odrywał człowieka od natury – pisał Wojciech Lipoński, autor książki „Historia sportu”.

W taki oto sposób sporty motorowe wypadły z kalendarza igrzysk. Ale co ciekawe, później zdarzało się, że zawody samochodowe poprzedzały olimpijskie zmagania. Mowa o Rajdzie Olimpijskim, który pierwszy raz odbył się tuż przed igrzyskami w 1936 r. w Berlinie i miał być atrakcją towarzyszącą imprezie. Dla Nazistów okazał się on zresztą solą w oku, bo jako pierwsza na metę Stadionu Olimpijskiego w stolicy Niemiec wpadła Brytyjka Betty Haig (jedyna pani w stawce). Betty tak wspominała później udział w rajdzie: – Na punktach kontrolnych wszędzie były banery ze swastykami i kołami olimpijskimi. My przedstawiliśmy naszą książeczkę kontrolną, a żołnierze w stalowych hełmach prezentowali broń.

Reklama

Kolejny podobny rajd poprzedził inne niemieckie igrzyska, w Monachium w 1972 r. Kierowcy mieli wówczas do pokonania 677 km i także finiszowali na stadionie głównym. I tu ciekawostka, pilotem w zwycięskiej załodze Alpine-Renault A110 1800 był… wspomniany na początku Jean Todt. Wszystko to było jednak tylko niewiele znaczącym dodatkiem do prawdziwej olimpijskiej rywalizacji o medale i miejsce w historii.

Czy Formuła E dojedzie na igrzyska?

Sporty motorowe i MKOl nigdy nie jechały więc na jednym wózku, chociaż teoretycznie byłoby to możliwe. Po pierwsze, Międzynarodowy Komitet Olimpijski od 2012 r. uznaje oficjalnie Międzynarodową Federację Samochodową (FIA), a po drugie, w Karcie Olimpijskiej nie ma zapisu mówiącego wprost, że korzystanie z silników jest absolutnie nieakceptowalne. Karta określa jedynie ogólnie sport olimpijski jako uprawiany za pomocą czynników naturalnych.

July 8, 2018 - Silverstone, Great Britain - Motorsports: FIA Formula One World Championship 2018, Grand Prix of Great Britain, .#3 Daniel Ricciardo (AUS, Aston Martin Red Bull Racing) (Credit Image: © Hoch Zwei via ZUMA Wire) FORMULA 1 GRAND PRIX WIELKIEJ BRYTANII FOT.ZUMA/NEWSPIX.PL POLAND ONLY!!! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Temat motorsportu na igrzyskach najczęściej wraca za sprawą Formuły 1. Ale to nic dziwnego, skoro według rozmaitych badań jest to najchętniej oglądana impreza sportowa po letnich igrzyskach i piłkarskim mundialu. Głośniej o wciśnięciu królowej sportów motorowych na igrzyska zrobiło się w 2012 r. przed imprezą w Londynie. Do tego stopnia, że głos musiał w końcu zabrać nawet ówczesny prezydent  MKOl-u Jacques Rogge. Mówił ładnie, ale jednocześnie był bezwzględny: – Tak samo dążymy do doskonałości, możemy też wiele nauczyć się od świata Formuły 1. Ale szczerze mówiąc, nasza koncepcja zakłada rywalizację sportowców, a nie sprzętu. Dlatego też, mimo całego szacunku, dyscyplina ta nie zostanie włączona do programu igrzysk.

Taki jest właśnie główny argument w dyskusji: wszystko co ma silnik, nie może być w ruchu olimpijskim. I chodzi tutaj nie tylko o czynnik pozanaturalny, ale również producenta silnika, który często jest różny, co przekłada się na osiągi. I rzeczywiście, nie wiem jakich cudów musiałby dokonywać Kubica, skoro jego samochód ostatnio ledwo co dał radę zjechać z drogi Hamiltonowi. Przecież on nigdy nie zdobyłby mistrzostwa olimpijskiego – uśmiecha się Andrzej Person.

Pierwszy i najważniejszy zarzut wobec F1, czyli wyższość maszyny nad człowiekiem, był jednak wielokrotnie podważany. Owszem, za mięśnie robią tam konie mechaniczne i to nie podlega dyskusji, ale sprowadzanie kierowców wyłącznie do roli „trzymaczki” kierownicy, też jest przegięciem. – Jazda samochodem wyścigowym to bardzo fizyczna rzecz. Takie auta nie są łatwe w prowadzeniu, bo na organizm kierowcy przy manewrach przyspieszania, skręcania czy hamowania, oddziałują ogromne siły – mówił australijski kierowca wyścigowy Will Davison podkreślając, że sam zawsze przestrzegał rygorystycznego treningu, by ciało wytrzymało trudy jazdy przez dziesiątki okrążeń. – Jeździmy w kółko na skraju kontroli, dlatego skupienie jest konieczne, żeby zakończyć wyścig w jednym kawałku. Jeden błąd może oznaczać katastrofę. 

Przeciwnicy dopuszczenia F1 do igrzysk argumentów mają jednak więcej. Najczęściej wymienia się konieczność ujednolicenia rywalizacji pod względem technologicznym (jeden producent sprzętu), kwestię infrastruktury (trzeba wybudować tor, nawet tymczasowy), przynależność kierowców (dziś nie reprezentują krajów, tylko prywatne koncerny) oraz ekologię (niby bolidy są coraz bardziej eko, ale wciąż kopcą, a to byłaby słaba reklama MKOl-u). Ten ostatni argument obala jednak istnienie stworzonej kilka lat temu Formuły E, czyli serii samochodów elektrycznych. W 2015 r. FIA za sprawą swojego członka Larsa Oesterlina zaczęła czynić zresztą starania, aby właśnie tą ścieżką dostać się na igrzyska już w 2020 r. w Tokio. Uważano, że ekologiczny wymiar Formuły E dobrze wpisuje się w ideę olimpizmu. Chociaż pomysł poparło wiele znaczących nazwisk z „jedynki”, to jednak sprawa ucichła i elektrycznych bolidów w Tokio nie będzie.

Ale to i tak świetny pomysł. Trzeba zdejmować pewne kajdany z idei olimpijskiej, a ekologiczna Formuła 1 byłaby ciekawą propozycją. To przyszłość, dlatego na miejscu Francuzów i Amerykanów, którzy będą organizowali igrzyska po Tokio, głęboko bym się nad tym zastanowił – twierdzi Person.

Ale nawet gdyby Formuła E rzeczywiście miała szansę na olimpijski debiut, musiałaby najpierw spełnić wiele warunków. Sposób wyboru dyscyplin na igrzyska jest bowiem dość skomplikowany. Komitet wykonawczy MKOl bierze pod uwagę nie tylko takie kwestie jak tradycja czy popularność dyscypliny wśród kibiców, ale także liczbę federacji organizujących mistrzostwa kraju, sposób zarządzania dyscypliną, stopień ryzyka nielegalnych zakładów bukmacherskich, stosowanie przepisów antydopingowych czy koszty transmisji telewizyjnych.

Jako ciekawostkę warto też przypomnieć, że świat F1 w przeszłości sam próbował przenosić pewne olimpijskie zwyczaje na swój grunt. Być może nie wszyscy pamiętają, ale w 2008 r. ówczesny pan i władca Formuły 1 Bernie Ecclestone dążył do likwidacji systemu punktacji na rzecz medali. Krążki, tak jak na igrzyskach, miały być wręczane trójce najlepszych kierowców, a mistrzem świata zostałby ten, który na koniec sezonu miałby najwięcej złotych medali. Przy równej liczbie decydowałyby też te o gorszym kruszcu. Pomysł Berniego został jednak wyśmiany, bo o co w takim razie walczyliby kierowcy od miejsca czwartego w dół. I FIA powiedziała no way.

Żużlowcy w Polsce też marzą

Formuła 1 jest oczywiście jedynie wierzchołkiem góry pod tytułem „sporty motorowe”. Niżej są przecież jeszcze m.in. rajdy samochodowe, wyścigi motocyklowe, motocross, wodna F1 czy żużel, a tam też nie brakuje zwolenników olimpijskiej ekspansji. Polskich kibiców najbardziej ucieszyłoby pewnie przyjęcie do rodziny MKOl-u tej ostatniej dyscypliny, bo „czarny sport” dawałby nam realne szanse medalowe.

Przypomnimy, że żużel znalazł się przed dwoma laty w rozkładzie jazdy World Games, a więc igrzysk sportów nieolimpijskich, których organizatorem był wówczas Wrocław. WG skupia te sporty, które aspirują do udziału w prawdziwych igrzyskach olimpijskich. Żużlowi daleko jeszcze nawet do takiego miana, bo we wrocławskiej imprezie znalazł się jedynie na życzenie organizatorów z Dolnego Śląska (mieli takie prawo), ale dzięki temu żużlowcy wyraźnie nabrali smaku na prawdziwe igrzyska. – To był cudowny przedsmak tego, co czują sportowcy na igrzyskach olimpijskich. Ceremonia otwarcia, jednakowe stroje wszystkich zawodników, to zrobiło na mnie mega wrażenie. Jeśli żużel znajdzie się w programie następnych The World Games, chętnie wezmę w tym udział. A najbardziej chciałbym, by nasza dyscyplina znalazła się w programie letnich igrzysk – mówił w „PS” Bartosz Zmarzlik.

O to będzie jednak szalenie trudno, o ile w ogóle jest to wykonalne. Dlatego kto wie, być może sporty motorowe powinny podążać drogą niektórych dyscyplin nieolimpijskich, które organizują po prostu swoje własne igrzyska? Pomysł stworzenia Igrzysk Sportów Motorowych nie jest nowy. Tam ryk silnika nikomu już by nie przeszkadzał.

RAFAŁ BIEŃKOWSKI

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników

Szymon Piórek
1
Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników

Formuła 1

Komentarze

0 komentarzy

Loading...