Reklama

Ostałowski: Od dziecka wiedziałem, że chcę być kierowcą rajdowym

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

21 lutego 2019, 10:17 • 11 min czytania 0 komentarzy

Jak doszło do wypadku, w którym stracił dwie ręce? Jak podnosił się po tym tragicznym wydarzeniu? Dlaczego miał problem z rehabilitacją? W czym pomógł mu wyjazd do USA? Jak można prowadzić samochód bez rąk? Jak stał się kierowcą rajdowym, który rywalizuje z pełnosprawnymi kierowcami? Jak stał się bohaterem kampanii wielkich koncernów motoryzacyjnych? Jakie wyzwanie dał mu „Nico” Hülkenberg? Gdzie poznał Richarda Hammonda? O tym wszystkim i nie tylko opowiedział niepełnosprawny kierowca rajdowy Bartek Ostałowski, który był gościem w audycji Marcina Ryszki. Zapraszamy do lektury.

Ostałowski: Od dziecka wiedziałem, że chcę być kierowcą rajdowym

Motoryzacja towarzyszyła ci od zawsze?

Motoryzacja była dla mnie ważna od dzieciństwa. Poruszała wszystkie komórki mojego ciała. Jak widziałem kierowców na rajdach i pracę serwisantów zawsze byłem podekscytowany. Wiedziałem już wtedy, że chcę być w motosporcie.

Prawo jazdy zrobiłeś w wieku 18 lat, czy udało się wcześniej?

W wieku 18 lat, bo dopiero wtedy mogłem przystąpić do egzaminu. Już wcześniej miałem jednak swój samochód, który przygotowywałem. Tak więc zaraz po skończeniu pełnoletności mogłem przystąpić do pierwszych rajdów.

Reklama

Co to było za auto?

Audi 80, czyli klasyczny samochód, który był podobny do Volkswagena Golfa z tamtych czasów. Bardzo fajne auto, które było podatne na modyfikacje. Wspominam go dobrze, ponieważ dużo się na nim nauczyłem.

W wieku 20 lat miałeś poważny wypadek, który zmienił twoje życie.

Sama sytuacja wyglądała na banalną. Było tak, że pewnego dnia przyjechał po mnie kolega, który jeździł motocyklem. Mieliśmy odwiedzić razem innego kumpla. Wsiadłem więc na swój motocykl i ruszyliśmy. Najpierw z obwodnicy miasta skręciliśmy w stronę centrum i wtedy pomiędzy nasze maszyny wjechał samochód. Mój kolega przejechał przez skrzyżowanie, a ja niestety nie dałem rady. Przede mną pojawił się pojazd, w który wiedziałem, że na pewno uderzę, jeśli nic nie zrobię. Nie było szans wyhamować, więc wślizgiem położyłem motocykl na jezdni i go ominąłem. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie barierki po prawej stronie jezdni, w które uderzyłem rękami… Więcej już nie pamiętam, ponieważ obudziłem się dopiero w szpitalu. Wybudzili mnie i lekarz powiedział, że musieli amputować obie ręce, gdyż nie dało się ich uratować.

Wiem, że kierowcą samochodu była kobieta. Czy ty kiedykolwiek miałeś z nią okazję porozmawiać?

Reklama

Nie miałem okazji. Na początku byłem bardzo wściekły na tamtą kobietę, gdyż przez lekkomyślność sprawiła, że straciłem ręce. Zadawałem sobie pytania, dlaczego ta historia spotkała akurat mnie? Tamten okres był dla mnie bardzo trudny, ponieważ ręce miałem 20 lat, a nagle ich nie było.

Masz dalej kontakt z kolegą, który wtedy z tobą jechał?

Przeprowadziłem się z Nowego Sącza do Krakowa, dlatego nie widujemy się już codziennie, ale kontakt nadal utrzymujemy.

Generalnie tamta sytuacja do myślenia dała wielu ludziom, ponieważ nie byłem osobą, która po zdaniu prawa jazdy wsiadła na motocykl i jeździła lekkomyślnie. Pierwszy motorower miałem w wieku 12 lat. Był okres, że wymieniałem je co miesiąc. Później były motocykle o coraz większej pojemności. Na końcu był już taki, że mogłem jeździć na zloty i wycieczki. Ten sprzęt dawał mi wolność i był moją wielką pasją. Zmierzam do tego, że mój wypadek był szokiem dla całego środowiska, a nie tylko dla przyjaciół i rodziny.

Prawdą jest, że motocykl po tym wypadku nie był mocno uszkodzony?

Tylko niektóre elementy były porysowane… Wyszedłem ze szpitala i poszedłem do garażu, w którym doznałem szoku. Siedziałem tam wcześniej tyle godzin, a teraz nie mogłem nawet wziąć klucza do ręki. Postanowiłem z rodziną, że sprzedamy motocykl i samochód, by mieć pieniądze na sprzęt i leczenie.

Jak wyglądała rehabilitacja?

W moim przypadku była amputacja całkowita. Lewej ręki praktycznie nie mam, a prawa ma kilkanaście centymetrów. Była to bardzo rzadka sytuacja w Polsce, dlatego były problemy z doborem rehabilitacji. Może to zabrzmi dziwnie, ale na początku uczyłem się chodzić od nowa. Zmienił się zupełnie balans ciała, więc musiałem bardzo uważać na schodach, przy otwieraniu drzwi, bo nie miałem się jak podeprzeć. W pierwszych chwilach wszystko wydawało mi się bardzo niebezpieczne.

W Polsce zwiększyłem mobilność ruchową i zagoiłem rany. Następnie, gdy wróciłem do rajdów, odezwała się do mnie klinika z Denver, która zaproponowała spotkanie w celu wymienienia doświadczeń. Powiedzieli, że pacjenci, którzy tracą ręce w dorosłym życiu, nie potrafią się na nowo zaadaptować, dlatego chcieli nagrać o mnie parę filmów szkoleniowych. Wyszło wtedy w rozmowie, że radzę sobie w samochodzie, ale w życiu codziennym nie funkcjonuję zbyt dobrze. Zaproponowali mi, że możemy sobie pomóc nawzajem.

Długo się nie zastanawiałem i poleciałem do USA, co uważam z perspektywy czasu za dobrą decyzję. Zupełnie zmieniłem myślenie odnośnie do mojej niepełnosprawności. Osoba niepełnosprawna zawsze kojarzyła mi się z kimś, kto potrzebuje ciągłej opieki. W Stanach zrozumiałem, że nie ma czegoś takiego, bo człowiek może nauczyć się wszystkiego. Przykładowo nie myślisz jak gdzieś dojechać, ale po prostu się tam wybierasz. Wtedy sobie radzisz na miejscu i na koniec czujesz satysfakcję, że ci się udało. Wydaje mi się, że u nas jest dmuchanie i chuchanie na osobę niepełnosprawną, a tam jest zupełnie inne myślenie.

Zgadzam się z tobą w stu procentach, a twój przykład jest też o tyle jest budujący, że w Polsce nie miałeś się od kogo uczyć, jak żyć z niepełnosprawnością.

Miałem światełko w tunelu, ponieważ w szpitalu odwiedziła mnie Kasia Rogowiec, która pokazała mi możliwości. Jeździła samochodem, a to było dla mnie już dużo. Cieszyłem się, że moja historia interesuje ludzi. Nie jeżdżę tylko dla siebie. Ostatnio był gdzieś ze mną wywiad i dostałem maile od osób, które napisały, że zmotywowałem je do ciężkiej pracy. To mi daje kopa do tego, być pracować jeszcze ciężej.

Pewnie to będą dla ciebie banalne pytania, ale powiedź mi jak otwierasz drzwi, jak myjesz zęby, jak wykonujesz inne najprostsze czynności?

Na początku próbowałem otwierać drzwi stopą, ale robiłem to na pół gwizdka. Zajmowało mi to dużo czasu. Teraz taka czynność jest dla mnie bułką z masłem.

Zdecydowaliśmy się na najdroższe protezy, które mają sterowane ramiona. Zapłaciliśmy za nie tyle, co za średniej klasy dom. Trochę się zawiedliśmy, bo wszystkie bajery, które były w tych protezach, nie do końca były dostosowane do życia. Protezy były ciężkie, trudno się je zakładało itd.

Właśnie w takich momentach zastanawiam się, czy ktoś ten produkt przed wdrożeniem testował?

Wydaje mi się, że problem można porównać do tego, że dostajesz super samochód, w którym są różne bajery, ale nie ma pedału gazu i hamulca. Co z tego, że masz nowinki technologicznie, jak nigdzie tym samochodem nie pojedziesz?

Jak to jest możliwe, że facet bez dwóch rąk może prowadzić samochód?

Na pewno pasja do motoryzacji bardzo mi pomogła. Szukałem różnych rozwiązań w Internecie i zobaczyłem filmik, na którym Amerykanin bez rąk prowadził samochód. Lewą nogą trzymał kierownicę, prawą nogą dodawał gazu i naciskał hamulec. Zagotowało się wtedy we mnie i zawołałem ojca. Powiedziałem mu, że trzeba kupić auto z automatyczną skrzynią biegów. Wcześniej jeździłem tylko na manualnej skrzyni biegów, bo prawdą jest, że w 2005 roku, gdy miałem wypadek, automaty nie były popularne.

Na drugi dzień kupiliśmy starego mercedesa w automacie i pojechaliśmy na plac. Zacząłem próbować i zobaczyłem, że mogę jeździć. Nie trwało to jednak długo, bo po kwadransie zaczęły mnie łapać skurcze. W domu rozpocząłem treningi gibkości, a także jeździłem regularnie na plac. Trochę to trwało, ale wreszcie wyjechałem na drogę i poczułem się jak normalny uczestnik ruchu. Nie wiedziałem wtedy jednak, że będę mógł jeździć zawodowo. Po roku takiej jazdy, gdy zobaczyłem że nie odstaję od innych uczestników ruchu, pojawił się pomysł, by wrócić do sportu. Kupiłem kolejny samochód, który był przeznaczony na próby i testy. Sporo przy nim majstrowaliśmy, co przynosiło efekty na torze.

Jak reaguje policja, gdy zatrzyma cię do rutynowej kontroli?

Szczerze mówiąc są dwa schematy. Pierwszy jest taki, że nie udają zdziwionych, a drugi, że są w dużym szoku. Pytają jak prowadzę i czy tak w ogóle można. Daję im specjalne dokumenty i na koniec jest dużo śmiechu.

Zatrzymali cię kiedyś za nadmierną prędkość?

Kiedyś się zdarzyło. Chyba w 2007 roku, jak jechałem do Krynicy. Miałem na liczniku 90 km/h na siedemdziesiątce.

Rozmawiałem z twoim znajomymi przed audycją, którzy powiedzieli mi, że pewna pani nie chciała przyjąć od ciebie karty płatniczej na wjeździe na autostradę. Pomyślała, że robisz sobie z niej jaja, bo podałeś kartę stopą.

Musiałem się wychylić, żeby pokazać, że nie mam rąk. Przeprosiła mnie od razu, ale naprawdę nie miałem jej tego za złe. Często zdarzają się takie śmieszne sytuacje, ponieważ ludzie po prostu nie wierzą, że ktoś może prowadzić samochód bez rąk.

Jakie są specyfikacje, żeby dopuścić twój samochód do rajdów?

Musieliśmy dokonać wielu modyfikacji samochodu. Hamulec ręczny przeniesiony jest na dół, jako kolejny pedał. Kierownica jest obniżona, biegi zmieniam prawym barkiem na specjalnych łopatkach. Oczywiście fotel też jest inaczej ustawiony. Mam specjalną skrzynię biegów, która właściwie zachowuje się jak manualna. Dzięki temu mogę rywalizować ze zdrowymi kierowcami na w miarę porównywalnym poziomie. Generalnie jest z tym dużo problemów, ponieważ nie mogę kupować gotowych produktów, jak inni kierowcy. Wszystko musimy projektować, zrobić prototyp, sprawdzić, wdrożyć. Co tu więcej mówić… Bardzo czasochłonna praca.

Ścigasz się z pełnosprawnymi kierowcami. Słyszałem w środowisku, że zdrowi rajdowcy w trakcie wyścigu wykorzystają trochę twoją dysfunkcję.

Dokładnie. Rzeczywiście jest tak, że najlepsza ósemka jeździ na bardzo wysokim poziomie. Jak ktoś walczy o miejsce na pudle, nie ma taryfy ulgowej. W motosporcie nie mamy żadnej klasy dla osób niepełnosprawnych, więc chcąc się ścigać nie mam wyboru. Trochę się z tego cieszę, bo wiem, że wśród niepełnosprawnych wykosiłbym konkurencję bez problemu… Cóż, małymi krokami zbliżam się do kierowców pełnosprawnych, co daje mi dużą satysfakcję.

Zdrowi kierowcy lewą nogą hamują, a prawą wciskają pedał gazu. Tylne koła są wtedy rozpędzone i utrzymują poślizg, by skrócić łuk. Dla mnie ten manewr obecnie jest niemożliwy, bo lewa noga jest na kierownicy, prawa na gazie, trzeciej natomiast nie posiadam, żeby wciskać jeszcze hamulec. Na pewno to jest trudne, ale pracujemy nad  rozwiązaniem tego problemu. Mamy już teoretyczne plany, dlatego trzymajcie kciuki, żeby się udało.

Pewne podobieństwo jest ze sprzęgłem, którego nie mam w automacie. Przy prędkości 140 km/h użycie sprzęgła jest dużo bardziej efektywne od innych technik, jeśli chodzi o drift. W tym aspekcie również szukamy nowych rozwiązań, by ułatwić mi jazdę. Oczywiście bez sponsorów w takich kwestiach nic bym nie zrobił.

Jak wygląda twoja współpraca ze sponsorami?

Zaczęliśmy współpracę z marką Inter Cars, która zaproponowała mi stworzenie teamu w drifcie. Bez ich wsparcia nie byłbym w stanie utrzymać załogi, bo nie zapominajmy, że potrzebuję mechaników. Wszystkie zmiany w samochodzie również kosztują.

Występujesz również w wielu kampaniach, w których największe marki pokazują, że niepełnosprawni mogą jeździć samochodem.

Bardzo jestem zbudowany tym, że na polskim rynku udało się wypracować spojrzenie, iż nie patrzymy na to co robię przez wzgląd na niepełnosprawność, a na cały format. W 2017 roku zrobiliśmy klip z marką Castrol, który można znaleźć na moim kanale YouTube. Driftowałem pomiędzy bolidami F1, a samo wyzwanie rzucił mi kierowca z temu Renault, Nico Hülkenberg. Tak więc naprawdę duża sprawa, bo skupiliśmy się na tym, by pokazać umiejętności driftu.

Pod koniec 2018 skończyliśmy pracować nad kampanią dla Sachs, czyli również wielkiej międzynarodowej marki. Wielkie przeżycie, gdyż nagrywaliśmy klip całą noc przy sztucznym oświetleniu na torze w Kielcach. Jeździłem w trakcie kręcenia filmu różnymi samochodami, bo wielkim autobusem, taksówką, busem, czy osobówką. Chcieliśmy pokazać, że we wszystkich dziedzinach życia bezpieczeństwo jest bardzo ważne. Na pewno to jest przełom, na który długo pracowaliśmy. Przełamaliśmy barierę i pokazaliśmy, iż niepełnosprawność nie musi ograniczać.

Wzrosła twoja popularność w ostatnim czasie. Ludzie kiwają do ciebie, a ty odmachujesz im stopą.

Dokładnie. Myślę, że bardzo pomógł mi też występ w programie „The Grand Tour”, w którym jeździłem z Richardem Hammondem. Program miał duże zasięgi i popularność rzeczywiście wzrosła.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Obecnie przygotowujemy samochody na przyszły sezon. Brałem również udział w wyzwaniu, w którym jeździłem gokartem bez wspomagania. Wiele osób nie wierzyło, że uda mi się opanować ten pojazd. Ostatecznie wyszło tak, że mam czas tylko o sekundę gorszy od rekordu toru. Udało się więc wykonać ostatnio dużą robotę pomiędzy startami.

Na pewno chcę wystąpić w mistrzostwach Polski. Być może pojedziemy również ścigać się na zagranicznych torach. Od tego zależy oczywiście budżet, który uda nam się spiąć. Planujemy również kupno nowego samochodu BMW E92. Oczywiście to również wiąże się z dużymi kosztami, ale ten projekt już ruszył. Trzymajcie kciuki, bo jeśli uda nam się zrobić ten samochód, na pewno będę miał większe możliwości.

Rozmawiał: Marcin Ryszka

fot. Instagram/Bartosz Ostałowski 

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...