Reklama

Najsłabszy mecz w tej kolejce, ale gol Kuby daje mu miejsce w historii

redakcja

Autor:redakcja

18 lutego 2019, 21:07 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mecz Wisły Kraków ze Śląskiem Wrocław miał najbarwniejszą i najbardziej efektowną otoczkę, ale jeśli chodzi o samo boisko, obejrzeliśmy najsłabsze spotkanie w tej kolejce. Zmierzyły się ze sobą dwie niezbyt dobrze dysponowane drużyny, mające olbrzymie problemy z płynnością gry. Wygrała Wisła, bo Robert Pich zupełnie stracił orientację w terenie.

Najsłabszy mecz w tej kolejce, ale gol Kuby daje mu miejsce w historii

Inaczej zapewne słowacki skrzydłowy nie kopnąłby Krzysztofa Drzazgi w zupełnie niegroźnej sytuacji, gdy ten już szykował się do opuszczenia pola karnego. Sędzia Paweł Gil na początku nie zareagował, jednak już po pierwszej powtórce mieliśmy pewność, że jak sam wszystko obejrzy, podyktuje jedenastkę. I tak się stało, choć Gil miał problem ze skorzystania z VAR-u, obraz długo nie był dostępny i musiał się dodatkowo komunikować przez krótkofalówkę. Ostatecznie chyba również zdążył rzucić okiem na to starcie i podjął jedyną słuszną decyzję. Do piłki podszedł Jakub Błaszczykowski. Nie spalił się, uderzył nie do obrony. Dla byłego kapitana reprezentacji to pierwszy gol w Ekstraklasie od 11 listopada 2006 roku.

Gdyby nie ten moment, mielibyśmy mecz zupełnie bez historii, oglądanie go nie należało do przyjemności. Sam początek jeszcze nie był taki najgorszy. Omal gola samobójczego nie zapisał na swoje konto Patryk Plewka, który zupełnie niezamierzenie odbił piłkę po rzucie rożnym i ta musnęła poprzeczkę. Ogólnie jednak młody pomocnik wypadł znacznie lepiej niż w Zabrzu. Nie popełnił większych błędów w środku pola, a przeprowadził też kilka efektownych akcji. Młokos pokazał, że mając już piłkę przy nodze nie panikuje i potrafi błyskawicznie minąć rywala lub mu się urwać.

Gdyby jeszcze w końcówce po ładnie zapowiadającym się rajdzie nie trafił prosto w Jakuba Słowika, zostałby bezsprzecznie piłkarzem meczu. A tak wybieramy go trochę z braku laku, trochę także na zachętę. Jedynymi kontrkandydatami byli w zasadzie Mateusz Lis i drugi zawodnik rehabilitujący się za występ na stadionie Górnika, czyli Drzazga. Nie chodzi tylko o wywalczony rzut karny. Zachowywał spokój, potrafił się zastawić, dobrze rozegrać, oszukać przeciwnika. Przy jego nazwisku również stawiamy plus.

Co do Błaszczykowskiego – gwoli prawdy, poza pewnym strzałem z karnego znów za bardzo się nie wyróżniał, niczego ponad minimum przyzwoitości nam nie zaprezentował. Nie miał jednak tak spektakularnych wtop jak Sławomir Peszko, który nawet przy kontrze 2 na 1 nie potrafił celnie podać do partnera, a gdyby Gil pokazał mu drugą żółtą kartkę po kolejnym faulu, to spokojnie by się z tego wybronił. No i nadal zakładamy, że czas działa na korzyść Kuby i będzie coraz lepiej.

Reklama

Śląsk w 13. minucie miał jeszcze rzut wolny Krzysztofa Mączyńskiego. Lis obronił jego strzał, ale też przywalił głową w słupek i gra na chwilę została przerwana. Na szczęście bramkarz gospodarzy mocniej nie ucierpiał i grał dalej. Później WKS strasznie kaleczył w ofensywie i dopiero w końcówce wypracował sobie świetną sytuację. I tak był w tym element przypadku. Vullnet Basha trącił piłkę po zagraniu Farshada i będący na dziesiątym metrze Lubambo Musonda powinien doprowadzić do wyrównania. Niestety dla wrocławskich kibiców – kopnął fatalnie, wysoko nad bramką.

Zresztą, o czym my mówimy, skoro Śląsk już w doliczonym czasie tak rozgrywa rzut wolny:

Wisła dzięki temu zwycięstwu wciąż może myśleć o grupie mistrzowskiej, do ósmej Cracovii traci punkt. WKS niech da sobie spokój z patrzeniem tak wysoko, tę drużynę nie czeka już nic więcej niż walka o utrzymanie.

[event_results 562379]

Reklama

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
10
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...