Reklama

Obywatelski obowiązek spełniony. City znów ma lidera

redakcja

Autor:redakcja

06 lutego 2019, 22:59 • 3 min czytania 0 komentarzy

Patrząc na bilans zespołów Pepa Guardioli z drużynami prowadzonymi przez Marco Silvę, wygrana Manchesteru City na Goodison Park była dziś koniecznością. Siódmy mecz pomiędzy tymi dwoma to siódme zwycięstwo Katalończyka. Choć trzeba powiedzieć, że dzisiejsze 2:0 było z gatunku tych najmniej przekonujących.

Obywatelski obowiązek spełniony. City znów ma lidera

Guardiola przyzwyczaił się do prania Silvy raz za razem. W dwumeczu z Olympiakosem Pireus, jeszcze jako szkoleniowiec Bayernu, wygrał 7:0. 5:0, 6:0, 3:1, 3:1, wreszcie dzisiejsze 2:0 – to z kolei wyniki starć Pepa z Silvą w Premier League. Manchester City doprawdy nie mógł sobie wyobrazić lepszego przeciwnika w spotkaniu, w którym dostał szansę powrotu na fotel lidera Premier League po raz pierwszy od dwóch miesięcy.

Dziś Everton zrobił jednak bardzo wiele, by nie powtórzyć błędów z poprzedniego spotkania z City. Był dużo bardziej uważny w obronie, ograniczył poczynania The Citizens na tyle, na ile da się ograniczyć poczynania zespołu z Aguero, Sane, Bernardo i Davidem Silvą czy Ilkayem Gundoganem. Nie było już takiego kabaretu jak ostatnio, gdy niewysocy Jesus i Sterling pakowali gole głową przy biernej postawie wieżowców – Miny, Zoumy i Keane’a.

Nie wystarczyło to, by w Liverpoolu został choć punkt, decydujące ciosy zostały zadane w końcówkach obu połów. Najpierw do doskonałej wrzutki Davida Silvy doszedł najskuteczniejszy obrońca City Aymeric Laporte, perfekcyjnie uderzając głową. Wreszcie w ostatniej z siedmiu minut doliczonego czasu gry Kevin De Bruyne prostopadłym podaniem uruchomił Gabriela Jesusa, który na raty – dobitką głową – pokonał Pickforda.

Trudno jednak mówić, by City wykorzystało w ten sposób jedną z multum stworzonych szans. Nie, tym razem było po prostu skuteczne wtedy, gdy nadarzały się najlepsze okazje do strzelenia gola. Bo klarownych – poza tymi dwoma – nie było prawie wcale. Można pod takie podciągnąć uderzenie sytuacyjne Gundogana po zagraniu Davida Silvy (poprzeczka) czy strzał Raheema Sterlinga po bilardzie w polu karnym The Toffees (zablokowany przez Kenny’ego) i tyle.

Reklama

Można przy tym było odnieść wrażenie, że City są dziś jak najbardziej do ugryzienia. Kyle Walker kompletnie nie dogadywał się z Johnem Stonesem, raz kamera wychwyciła nawet ich ostrą wymianę zdań po jednym z ataków Evertonu. Doszło między nimi do nieporozumienia również w końcówce, tym razem nie słownego, a piłkarskiego – Walker odegrał partnerowi z reprezentacji nie w tempo, piłkę przejął Richarlison i tylko źle wymierzone podanie do wybiegającego sam na sam z Edersonem Cenka Tosuna uratowało City przed pożarem w tyłach. Walker niezbyt dokładnie pokrył też jeszcze w pierwszej połowie Bernarda, gdy ten zszedł z lewego skrzydła by zamknąć akcję uderzeniem głową. Anglik zablokował dopiero strzał Brazylijczyka – na tyle szczęśliwie, że ta przeszła minimalnie obok słupka.

City nie zagrało najlepszego meczu w sezonie, pewnie nie zmieściłby się on ani w TOP10, ani nawet w TOP20. Ale Obywatele swój obowiązek spełnili – doszlusowali punktowo do Liverpoolu, przejmując od The Reds pierwszeństwo w lidze dzięki lepszemu stosunkowi bramek.

Everton – Manchester CIty 0:2
Laporte 45’, Jesus 90’+7’

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Niemcy

Kłopoty kadrowe Bayernu przed półfinałowym meczem Ligi Mistrzów

Piotr Rzepecki
0
Kłopoty kadrowe Bayernu przed półfinałowym meczem Ligi Mistrzów

Anglia

Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu
Anglia

Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo

Bartosz Lodko
1
Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo

Komentarze

0 komentarzy

Loading...