Reklama

Cristiano królem Turynu? Nie dziś. Ten wieczór należał do Gervinho!

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

02 lutego 2019, 23:39 • 5 min czytania 0 komentarzy

Marny mecz z Lazio. Baty od Atalanty. A teraz – na dokładkę – totalnie frajerski remis z Parmą na własnym stadionie. Tą samą Parmą, która przegrała niedawno ze SPAL, która zremisowała z Chievo. Fatalnie układają się ostatnie tygodnie Juventusowi, choć przecież wydawało się, że dzisiejszy mecz będzie idealnym, żeby poszaleć na boisku i raz na zawsze zapomnieć o kiepskiej serii. W sumie wszystko układało się całkiem nieźle, z jednym tylko zastrzeżeniem – jeżeli wystawiasz defensywę w składzie: Perin, Cancelo, Rugani, Caceres, Spinazzola, to musisz być skuteczny pod bramką przeciwnika. Strzelać, strzelać i jeszcze raz strzelać gole. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy rywal obnaży oczywiste słabości tak karkołomnie skonstruowanej formacji obronnej.

Cristiano królem Turynu? Nie dziś. Ten wieczór należał do Gervinho!

Parmie udało się obnażyć te niedostatki aż trzykrotnie. To na Starą Damę wystarczyło, ponieważ zawodnicy Juve zdecydowanie nie byli dzisiaj w najlepszej formie strzeleckiej. I dlatego muszą się zadowolić jednym, marnym punkcikiem, choć ewidentnie zależało im na zdobyciu pełnej puli w efektownym stylu. To nie był rozleniwiony, apatyczny Juventus. Mistrzowie Włoch grali żwawo, dokręcali śrubę, szukali kolejnych bramek. Dominowali absolutnie, posiadanie piłki sięgało chwilami 80%. Ale nosił wilk razy kilka(set), ponieśli i wilka.

Dzisiaj to turyńczycy frajersko stracili punkty, choć to przecież ekipa słynąca z wydzierania rywalom korzystnego wyniku z gardła. Jednobramkowe prowadzenia potrafią dowozić do ostatniego gwizdka jak nikt inny. A tymczasem – klops.

Wszystko zaczęło się jednak zgodnie z planem Massimiliano Allegrego. Piłkarze Juventusu właściwie od pierwszych minut siedli na rywalu i zepchnęli go do rozpaczliwej defensywy. Momentami piłkarze Parmy bronili się całym zespołem w polu karnym, parkując przed własną bramką klasyczny autobus. Byli do tego stopnia wycofani, że gospodarze szli w ich ślady i również ładowali się całym składem w szesnastkę przeciwnika. Bywały takie sytuacje, że tylko jeden obrońca Starej Damy, no i rzecz jasna Perin, przebywali z dala od bramki strzeżonej przez Luigiego Sepe. Reszta zawodników Juve zaciekle usiłowała wcisnąć futbolówkę do siatki wśród niewyobrażalnego gąszczu nóg.

Reklama

Parma odgryzała się kontratakami bardzo rzadko i bardzo chaotycznie. Jeśli już to czyniła – kontry polegały przede wszystkim na kopnięciu piłki na zapalenie płuc w kierunku Gervinho, który nawet w tak nieprzystępnych okolicznościach zdołał parę razy przewieźć jednego czy dwóch rywali. Ale prędzej czy później jego ofensywne zapędy były bezlitośnie kasowane. Na desancie nie radził sobie również Biabany.

Piłkarze Juventusu wynik otworzyli dopiero w 36. minucie. Cristiano Ronaldo zakończył bolesny proceder walenia głową w mur – znalazł sobie minimum miejsca do oddania strzału, futbolówka po rykoszecie wpadła do siatki obok bezradnego bramkarza. Trochę farta, ale i fach w nodze. To było naprawdę ze wszech miar zasłużone trafienie. Wydawać się wtedy mogło, że skoro obrońcy mistrzowskiego tytułu wreszcie napoczęli przeciwnika, to wkrótce w całości go pożrą. Tym bardziej, że po godzinie gry zrobiło się 2:0. Napór gospodarzy kolejny raz przyniósł bramkowy efekt – tym razem piłkę do siatki wpakował Rugani, korzystając z przypadkowej asysty Ronaldo. Juve dopięło swego. Miało rywali na widelcu, wystarczyło ich wykończyć.

62 minuta, 2:0 dla Juventusu. Parma na kolanach… Ależ skąd!

Goście już po dwóch minutach zripostowali golem kontaktowym. Bramka kompletnie z czapki, aczkolwiek całkiem ładna – Barilla wykorzystał efektowne dogranie z głębi pola, wyskoczył jak Filip z konopi i głową skierował futbolówkę do siatki. Nie nadążył za nim Khedira, kompletnie pogubili się stoperzy. Defensywa Juventusu przypominała w tamtym momencie lej po bombie – gigantyczna dziura, napastnik po prostu musiał skorzystać z tego prezentu. Totalne rozkojarzenie Starej Damy. W dwumeczu z Atletico tego rodzaju babole będą niedopuszczalne.

Swoją drogą – wspomniany Khedira to materiał na osobny akapit. W ofensywie beznadziejnie nieskuteczny (dwa słupki w dogodnych sytuacjach, kłopoty z panowaniem nad piłką, minimalna kreatywność w rozegraniu), w obronie zbyt wolny, a niekiedy wręcz zbyt leniwy. Czasami można odnieść wrażenie, że toporny Niemiec nie do końca pasuje do turyńskiej układanki i przydałby się w jego miejsce zawodnik o większej kulturze gry. Tym bardziej w starciu z rywalem, który koncentruje się niemal wyłącznie na defensywie, gdy na boisku jest dodatkowo Matuidi.

Wracając do przebiegu meczu – Juventus szybko opanował sytuację, choć – jak się potem okazało – tylko pozornie. W 66. minucie było już 3:1 dla gospodarzy, do siatki znów trafił kapitalnie dysponowany dzisiejszego dnia Ronaldo. Portugalczyk rozgrywał, dryblował, dośrodkowywał, strzelał – znakomita część groźnych akcji Juve przechodziła przez niego. Ewidentnie miał dzisiaj chrapkę na swojego debiutanckiego hat-tricka na włoskiej ziemi. Ale musiał obejść się smakiem. Bo okazało się, że Turyn doczekał się większego bohatera wieczoru.

Reklama

Anonsowany już Gervinho od początku spotkania dawał się we znaki kulawej defensywie Juve. W 74. minucie Iworyjczyk wpisał się wreszcie na listę strzelców, korzystając z tego, że obrońca niespecjalnie miał ochotę uprzykrzać mu życie w polu karnym. Gervinho podziękował mu za tę opieszałość w kryciu efektownym strzałem, który znalazł drogę do siatki przy bliższym słupku, obok nieudanie interweniującego Perina. Jakby tego było mało – w doliczonym czasie gry Gervinho ugodził po raz kolejny. Totalna degrengolada Juve w wyprowadzeniu piłki z własnej strefy obronnej zakończyła się prostą stratą niemalże wewnątrz szesnastki. Wykorzystał to Inglese, który doskonale się zastawił (nie pierwszy raz w tym meczu pokazał klasę) przed spóźnionym obrońcą, odegrał piłkę do centrum pola karnego, a były skrzydłowy Arsenalu i Romy strzelił stamtąd gola na wagę wyrównania. Stadion zamarł ze zdumienia i wściekłości.

Gigantyczna sensacja stała się faktem. Turyńczycy nie mieli już czasu na przygotowanie bramkowej akcji. Bohaterem wieczoru miał być standardowo CR7, a został nim Gervinho, o którym europejski futbol już prawie zapomniał.

Biorąc pod uwagę, że zbliżają się mecze fazy pucharowej Champions League – kibice Juve powinni się modlić o jak najszybszy powrót Chielliniego, bo naprawdę duet Rugani – Caceres prezentuje się katastrofalnie. I to na tle Parmy. A kłopotów w Turynie nie brakuje – Internet obiegły już obrazki rozżalonego Paulo Dybali, który nie doczekał się dzisiaj ani minuty na boisku. Argentyńczyk podobno jest obrażony na trenera. Cóż – przewaga punktowa w lidze jest gigantyczna, ale to i tak może być trudna wiosna dla Starej Damy.

Juventus – Parma 3:3 (1:0)
1:0 – Ronaldo 36′
2:0 – Rugani 62′
2:1 – Barilla 64′
3:1 – Ronaldo 66′
3:2 – Gervinho 74′
3:3 – Gervinho 90+3′

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
1
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...