Reklama

Wariacka niedziela w Italii, tylko Juve jak zwykle ze zwycięstwem

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

27 stycznia 2019, 23:12 • 5 min czytania 0 komentarzy

Oglądaliśmy właśnie jedną z najlepszych kolejek Serie A w tym sezonie. Bezdyskusyjnie. Oczywiście, nie wszystko było idealne, albowiem jedno spotkanie nas konkretnie rozczarowało i zapewne wszyscy wiedzą, o które nam chodzi. To, co napsuły Milan z Napoli w sobotni wieczór, inne zespoły nadrobiły z nawiązką. A wydarzenia z niedzieli oglądaliśmy z zapartym tchem. Atalanta, dzielne Chievo oraz powrót do żywych SPAL – tak brzmią główni fundatorzy dzisiejszych emocji. A ostatnie starcie między Lazio a Juventusem było najlepszym podsumowaniem tej niedzieli. 

Wariacka niedziela w Italii, tylko Juve jak zwykle ze zwycięstwem

***

12:30, Werona, Stadio Marcantonio Bentegodi. Nie, nie jest to dobra pora na rozgrywanie meczu. Nie, nie jest to również dobre miejsce do rozgrywania meczu – w mieście Romea i Julii mierzyć się miało żenujące Chievo z Fiorentiną. Nie mieliśmy tutaj zawyżonych oczekiwań. Scenariusz? Ekipa Stefano Piolego zamyka mecz w pierwszej połowie. Ten plan sprawdził się, ale nie do końca. Co prawda Fiorentina strzeliła dwa gole do 26. minuty, miała dodatkowo liczne okazje na podwyższenie przewagi. Tylko wtedy coś pękło. Trafienia Giaccheriniego sędziowie ostatecznie nie uznali, a chwilę później Stępiński zdobył bramkę kontaktową. Największy cyrk zaczął się w drugiej połowie. Benassi po upływie kwadransa zrobił Luisa Suareza we własnym polu karnym (mundial 2010, pamiętamy), a nieśmiertelny Pellissier wyrównał z karnego. Viola w dziesiątkę za sprawą świetnie dysponowanego Federico Chiesy uszczknęła dwie sztuki i w efekcie trafienie Djordjevicia nic już nie dało.

Chievo – Fiorentina 3:4 (1:2)

38′ Mariusz Stępiński, 60′ Sergio Pellissier, 89′ Filip Djordjevic – 4′ Luis Muriel, 26′ Marco Benassi, 79′ oraz 86′ Federico Chiesa

Reklama

A gol Polaka był naprawdę ładny.

***

Wiedzieliśmy, że trochę bramek wpadnie w pierwszym meczu, ale o 15 karuzela absurdu nabrała jeszcze większej prędkości. Zanim przejdziemy do jednego z najlepszych spotkań w tym roku, zaczniemy od starcia Parmy ze SPAL. Aby przybliżyć – mierzył się średniak Serie A z kandydatem do spadku. Gospodarzom całe spotkanie szło perfekcyjnie, do 53. minuty prowadzili 2-0 po dublecie Roberto Inglese, ale dzisiaj we Włoszech każda przewaga była do roztrwonienia. SPAL zdobyło dwie podobne bramki, tym samym wyrównując, a następnie na trzy minuty przed końcem Mohamed Fares wbił rywalom gwóźdź do trumny.

Parma – SPAL 2:3 (1:0)

11′ oraz 53′ Roberto Inglese – 70′ Mattia Valoti, 75′ Andrea Petagna, 87′ Mohamed Fares

Reklama

***

Werona, Parma – szalone mecze, wiadomo. Jednak to, co wydarzyło się w Bergamo, przeszło ludzkie najśmielsze oczekiwania. Spotkanie, które po cichu można nazywać hitem kolejki. W pierwszej połowie być może oglądaliśmy najlepszą AS Romę w tym sezonie. Ze skutecznym Edinem Dzeko, z magicznym Nicolo Zaniolo, z fantastycznym środkiem pola i cholernie groźnymi kontrami. Efekt? 0-3 do 40. minuty. Zachwycaliśmy się Atalantą w ostatnich tygodniach, w końcu mowa o zespole, który nastrzelał najwięcej goli spośród wszystkich zespołów Serie A. A tu odnosiliśmy wrażenie, że już było pozamiatane. Przed przerwą iskierkę nadziei dał jednak Timothy Castagne, ale wynik i tak prezentował się mało ekskluzywnie. W drugiej odsłonie wszystko wróciło do normalności. Robin Olsen nadal nie umie bronić, Roma frajersko wypuszcza prowadzenie, a Atalanta zabawia przeciwników rosyjską ruletką. W 59. minucie gola kontaktowego strzelił Rafael Toloi, a już kilka momentów potem ekipa Gianpiero Gasperiniego otrzymała jedenastkę. Nie wykorzystał jej Duvan Zapata, ale 60 sekund później i tak wpisał się na listę strzelców, po asyście Josipa Ilicicia.

Atalanta – AS Roma 3:3 (1:3)

45′ Timothy Castagne, 59′ Rafael Toloi, 71′ Duvan Zapata – 3′ oraz 33′ Edin Dzeko, 40′ Stephan El Shaarawy

***

Czas przed spotkaniem dnia na Olimpico upłynął błyskawicznie. A tam Max Allegri nie rzucił najcięższej artylerii. Cancelo zaczął na ławce, Chiellini tak samo, a wielu innych wciąż musi się leczyć. Pomimo tego wszyscy wiedzieli, iż to Juve jest faworytem. Pierwsza połowa należała do zespołu Simone Inzaghiego. Raz brawurowo w pole karne wszedł Joaquin Correa, ale zabrakło konkretów. Następnie Wallace, stojący samemu na dziesiątym metrze, bez żadnej asysty przeciwnika, z główki przestrzelił o kilka metrów. Inna sprawa, że Lazio grało dziś z przewagą dwóch zawodników, albowiem występy Emre Cana i Blaise’a Matuidiego były doprawdy żenujące.

Podsumowanie Niemca z pierwszej połowy? Emre Can znajduje się sam na szesnastym metrze i co robi? Podaje do zawodnika Lazio. Emre Can znajduje się na połowie przeciwnika, chce rozprowadzić akcję, więc co robi? Podaje do zawodnika Lazio. Lazio nadciąga z kontrą i za chwilę oddaje najgroźniejszy strzał w pierwszych 45 minutach, a co robi Emre Can? Truchta, statystuje, udaje Pączka Iwańskiego.

Środek pola Juve istniał tylko teoretycznie. Bentancur schował się za przeciwnikami i w swojej kieszonce spędził niemal całe spotkanie, Matuidi nic nie ogarniał. Tercet ofensywny – odcięty. Na domiar złego przed przerwą z urazem zszedł Leonardo Bonucci. Jedynym plusem bianconerich tego wieczoru był Wojtek Szczęsny. Emre Can przechodził dziś samego siebie, dobitnie pokazując, że Pjaniciowi to on – co najwyżej – może buty nosić. Niemiec swój absolutnie tragiczny występ podsumował w 59. minucie Luis Alberto – wrzutka z rożnego, do piłki wyskakuje Parolo, ale to pomocnik lidera Serie A ładuje swojaka, i to całkiem ładnego. Juventus wyglądał słabo, ale to nadal Juventus. W drugiej odsłonie Allegri wpuścił na boisko Federico Bernardeschiego oraz Joao Cancelo. I ta dwójka zrobiła mu remis. Fede uciekł lewą stroną, wycofał do Dybali, którego strzał został wybroniony przez Strakoshę, ale Albańczyk przy dobitce Portugalczyka był bezradny.

Juventus to Juventus. W meczu, w którym nie mieli prawa wygrać – wygrali. W meczu, w którym nie istnieli przez 70 minut. W meczu, w którym grali w dziewiątkę. 87. minuta, Cancelo faulowany w polu karnym przez Lulicia, sędzia Guida wskazuje na wapno. Ronaldo podchodzi do jedenastki, ładuje pod ladę i turyńczycy zgarniają pełną pulę. Bianconeri mają w tym momencie aż jedenaście punktów przewagi nad wiceliderem SSC Napoli i powoli mogą odbierać gratulacje za kolejne Scudetto.

Lazio – Juventus 1:2 (0:0)

59′ Emre Can sam. – 74′ Joao Cancelo, 88′ Cristiano Ronaldo

 ***

Pozostałe wyniki:

Bologna – Frosinone 0:4 (0:2) 

18′ Paolo Ghiglione, 21′ oraz 75′ Camillo Ciano, 52′ Andrea Pinamonti

Torino – Inter 1:0 (1:0)

35′ Armando Izzo

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...