Reklama

Pierwszy sukces Recy we Włoszech. Zadebiutował szybciej niż Marcjanik

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

20 stycznia 2019, 16:31 • 2 min czytania 0 komentarzy

Powtarzalność sukcesów przez tygodnie, przez miesiące. Coś niewiarygodnego. Co tydzień siadaliśmy jak do telenoweli, żeby właśnie oglądać korespondencyjny pojedynek Arkadiusza Recy i Michała Marcjanika o to, który z nich jako pierwszy zadebiutuje w Serie A. Rywalizacja była wyrównana. Z jednej strony Marcjanik miał mocną konkurencję, a i z kraju wyjeżdżał jako ligowy dżemik, solidny obrońca, niezły w skali ekstraklasy, nie zaś gość, który się w naszej lidze dusił z powodu przerostu umiejętności. A Reca? Jak to powiedział na początku sezonu Gasperini: – W sumie fajny chłopak, ale równie fajnie, gdyby znał jakikolwiek język poza polskim. Bo wiadomo – w Atalancie, która czasami gra 3-4-3, czasami 3-5-2, wszystko jest płynne, więc wypada rozumieć co trener mówi, żeby się w jakiś sposób tej taktyki nauczyć.

Pierwszy sukces Recy we Włoszech. Zadebiutował szybciej niż Marcjanik

Recy nauka szła długo, opornie. W międzyczasie w kadrze był niemiłosiernie objeżdżany przez rywali, nie pokazywał żadnych atutów – niedokładne podania, kiepskie dośrodkowania – a na domiar złego skompromitował się pod kątem przygotowania wytrzymałościowego. Mówiąc krótko: nie sprawił, że Gasperini kazał spadać na drzewo swojemu podstawowemu lewemu wahadłowemu, bo zobaczył w oczach Recy błysk.

Nauka pewnie jeszcze trwa, ale z tygodnia na tydzień – tak się wydaje – wszystko szło ku lepszemu, czego dowodem słowa trenera o tym, że z Arkiem jest coraz lepiej, dzięki czemu szansę wiosną na pewno dostanie. Bo do tej pory zagrał raz, w połowie sierpnia w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy.

A dziś pierwsze ligowe koty za płoty. Atalanta gromiła Frosinone, więc Reca dostał szansę. Wszedł na ostatnie siedem minut, nie pokazał nic wielkiego, ale co wygrał, to jego. Marcjanik może być już tylko co najwyżej tym drugim.

Reklama

Co taki występ dla Recy oznacza? Idąc za logiką Jerzego Brzęczka, pewny plac do końca eliminacji. Wiadomo, nic wielkiego, trudno mówić o zmianie swojej sytuacji o 180 stopni, ale widać, że mały postęp jest. Tym bardziej że jeszcze jakiś czas temu – czego Gasperini nie krył – pozycja Polaka w Atalancie była dramatycznie słaba, a kłopoty ze zdrowiem tylko ją pogłębiały. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie przestał nawet pojawiać się w meczowej kadrze, co przy liczbie rezerwowych, których drużyny Serie A mogą wpisać do protokołu, wyglądało naprawdę słabo.

Teraz jest lepiej. Odrobinę bo odrobinę, ale punkt wyjścia jest.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...