Reklama

Królowie wolnych transferów z nowym łupem. Ramsey od lata w Juve

redakcja

Autor:redakcja

10 stycznia 2019, 13:38 • 2 min czytania 0 komentarzy

Przez ostatnich osiem lat, gdy dyrektorem generalnym Juventusu był Giuseppe Marotta, Stara Dama zasłynęła z pozyskiwania świetnych zawodników za grosze, czy wręcz za darmo. Jedną z najlepszych drugich linii XXI wieku – Pogba, Vidal, Pirlo, Marchisio – skompletował za 10,5 miliona euro, bo tyle kosztował Chilijczyk. Pogba i Pirlo przyszli za darmo, Marchisio to wychowanek. A przecież na tym nie koniec. Dani Alves, Kingsley Coman, Sami Khedira czy niedawno Emre Can – oni wszyscy nie kosztowali złamanego grosza. Marotta opuścił co prawda Turyn w październiku, ale jego filozofia przetrwała. Dowodem najnowsze wzmocnienie Juve – latem klub zasili Aaron Ramsey.

Królowie wolnych transferów z nowym łupem. Ramsey od lata w Juve

Już od jakiegoś czasu jasnym było, że Ramsey nie zostanie w Arsenalu. Po pierwsze dlatego, że klub z The Emirates jeszcze za panowania Arsene’a Wengera, by nie stracić Ozila i Alexisa w jednym czasie, podpisał z Niemcem niezwykle lukratywny kontrakt. Sprawiło to, że niekoniecznie chciano zapewnić Ramseyowi zarobki, jakie by go satysfakcjonowały. W Juventusie dostanie około 7,2 miliona funtów za sezon, wyższy kontrakt ma tam tylko Cristiano Ronaldo.

Po drugie – co wiąże się niejako z punktem pierwszym – i Ozil, i Ramsey nieszczególnie pasowali do stylu gry, jaki chce w Londynie wypracować Unai Emery. Nie było więc większego sensu w trzymaniu Walijczyka za wszelką cenę, skoro nie do końca przekonany był do niego menedżer.

Wiosna będzie więc zakończeniem dziesięciu lat Ramseya w Arsenalu, od kiedy zamienił Cardiff na Londyn. Jaka to była dekada? Na pewno poszatkowana przez różnego rodzaju problemy ze zdrowiem, co nigdy nie pozwoliło Walijczykowi grać w dłuższym okresie na maksimum potencjału.

Zrzut ekranu 2019-01-10 o 13.30.13

Reklama

A potencjał miał ogromny – potrafił zagrać kombinacyjnie tak, że trzeba było sięgać po pada i sprawdzić, czy to nadal mecz na Canal+, czy może ktoś odpalił PlayStation. Potrafił uderzyć przepięknie, finezyjnie. Potrafił zdobywać bardzo ważne gole. Jego bramka w dogrywce finału FA Cup w 2014 roku przeciwko Hull dała Arsenalowi pierwsze trofeum po dziewięciu latach kompletnej posuchy. Trzy lata później znów to zrobił – raz jeszcze zanotował decydujące trafienie w ostatnim meczu 136. edycji FA Cup, tym razem przeciwko Chelsea.

I na to pewnie też po cichu liczą w Turynie – że Walijczyk zdobędzie przez te cztery lata trwania kontraktu parę ważnych bramek. I że stanie się z miejsca gwiazdą zespołu. Byle kto nie dostałby na dzień dobry umowy wyższej niż choćby Paulo Dybala.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
4
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
6
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
5
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...