Reklama

Czas kolejnej wyprzedaży, w drugą stronę bez szału. Agenci o zimowym oknie

redakcja

Autor:redakcja

10 stycznia 2019, 16:33 • 11 min czytania 0 komentarzy

Zimowe okno transferowe w Polsce formalnie otwiera się 1 lutego, ale od lat wiadomo, że w praktyce ruch na całego zaczyna się już w styczniu i niektóre kluby przed terminem zasadniczym są obkupione. Już teraz zatem pytamy polskich agentów, jakie mają przewidywania odnośnie tego mercato oraz w jakim stopniu swoje piętno odcisną na nim ostatnie zmiany w przepisach i nowe rozdanie na rynku praw telewizyjnych. 

Czas kolejnej wyprzedaży, w drugą stronę bez szału. Agenci o zimowym oknie

Pod znakiem czego może stać zimowe okno transferowe w Ekstraklasie i dlaczego? Zdania są różne. – Znając polski rynek transferowy, okienko pewnie będzie stało pod znakiem jakiejś mody. Kiedy w Ekstraklasie sprawdził się Maor Melikson, była moda na Izraelczyków. Przez jakiś czas była moda na Holendrów, była moda na Japończyków, nieustająco trendy jest moda na Hiszpanów – i na anegdotycznego już „trzydziestoletniego Słowaka”. Na horyzoncie widać modę na Portugalczyka, nakręcaną przez krajowych trendsetterów, czyli Lecha i Legię. Zobaczymy, czy ten nurt porwie inne kluby. To nie jest przy tym stricte polska przypadłość – nikt nie zaprzeczy, że we Włoszech hitem sezonu jest „moda na Polaka” i w zimowym okienku też pewnie zobaczymy jakiś transfer wychodzący w tym kierunku – mówi Marcin „Duże Pe” Matuszewski, który do Polski sprowadzał m.in. Igora Angulo i wymiatającego w ŁKS-ie Daniego Ramireza.

Jego zdaniem popyt na Hiszpanów nie spadnie, mimo że już mamy ich w Ekstraklasie dwudziestu. – Hiszpańscy zawodnicy dysponują cechami, których często brakuje w naszej piłce. Mają technikę i fantazję – i co najważniejsze, nie boją się z tych atutów korzystać na boisku. Często są przy tym dostępni za rozsądne pieniądze, a ci z trzeciej ligi nie mają zbytnich oporów, by wyjeżdżać za granicę. Z jakiegoś powodu ta bariera u Hiszpanów jest chyba mniejsza niż u Portugalczyków. Inna sprawa, że jak już Portugalczycy przychodzą do Polski, często są to gracze bardziej utytułowani w swoim kraju niż Hiszpanie. Moim zdaniem ten iberyjski trend się więc nie zmniejszy. W Hiszpanii podaż jest olbrzymia, a u nas nieraz na gwiazdy wyrastają nawet zawodnicy, którzy nie wyróżniali się zbytnio w Segunda B – argumentuje.

 – Ciekawym i nowym zjawiskiem na krajowym rynku jest też rywalizowanie czołowych klubów w kwestii wysokości kwot wydawanych na transfery – ukazanie swojej siły przez chwalenie się „patrzcie, ile za niego zapłaciliśmy”. Nie jestem jednak w pełni przekonany co do autentyczności tych kwot, mam wrażenie, że kluby sztucznie je nadmuchają, tak jak frekwencję na swoich meczach, gdzie podają nie stan faktyczny a stan „gdyby przyszli wszyscy mający karnety i darmowe zaproszenia”. Ale skoro jeden duży klub tak zrobił, to drugi robi teraz podobnie… – dodaje Matuszewski.

 – Wydaje mi się, że kluby z dołu tabeli za wszelką cenę będą szukały doświadczonych zawodników gotowych do gry od zaraz, co zresztą widać już po ruchach Zagłębia Sosnowiec. Ale to w sumie nic nowego, tak jest w zasadzie co roku. Jak zaczyna się panika, kończą się gadki o młodzieży, tylko pozyskuje się ogranych piłkarzy. Legia pokazała, że na ten moment idzie w kierunku portugalskim. Ciekawa jest też kwestia ewentualnych transferów wychodzących. Lukas Haraslin na brak ofert nie będzie narzekać, ale z drugiej strony perspektywa walki o mistrzostwo Polski z Lechią na pewno jest kusząca. Jest kwestia Radka Majeckiego, który miał bardzo dobre wejście do ligi, jednak nie jestem pewny, czy to już najlepszy czas na wyjazd – komentuje Paweł Zimończyk z agencji FairSport.

Reklama

I dodaje: – Jeśli czymś to okienko może się wyróżnić względem poprzednich, to chyba tylko tym, że czekają nas dwa wielkie turnieje młodzieżowe, czyli MŚ U-20 i Euro U-21. Wydaje mi się, że wielu zawodników będzie chciało mieć pewność gry przez najbliższe pół roku i wstrzyma się z transferami. Najlepiej pokazuje to ruch Sebastiana Walukiewicza, który nowy klub ma mieć już teraz, ale w Pogoni pozostanie aż do lata.

Mateusz Możdżeń to kolejny doświadczony zawodnik, który przyszedł do Zagłebia Sosnowiec. Fot. zaglebie.eu

Mariusz Piekarski szału się nie spodziewa. – Zima to zawsze bardziej kosmetyka. Szuka się wzmocnień na pozycje, na których jest największy wakat. Ci broniący się przed spadkiem często są najbardziej aktywni i w miarę możliwości pozyskują więcej. Kluby normalnie prowadzone, nie będące w jakiejś wyjątkowej sytuacji często sprowadzają 2-3 piłkarzy i tyle im wystarczy. Oczywiście czasem zmieniają to transfery wychodzące. Z Jagiellonii przykładowo odejdzie Przemek Frankowski plus ktoś jeszcze i wtedy wiadomo, że trzeba ich od razu zastąpić. Na pewno nie będzie to jakieś szalone okienko, ale myślę, że nasze kluby powoli przeprowadzają coraz lepsze transfery, coraz więcej jest jakości i rozsądnie wydawanych pieniędzy – mówi szef agencji Unidos.

Wielu pewnie się zastanawia, czy po zimowych ruchach odczujemy już mocniej zmiany w przepisach. Od nowego sezonu każdy klub Ekstraklasy będzie musiał mieć przynajmniej jednego młodzieżowca na boisku w trakcie meczu. Z kolei po paru latach znów uwolniony zostanie rynek dla piłkarzy spoza Unii Europejskiej, koniec z limitami.

To ważne zmiany, ale myślę, że w tym okienku nie będą mocniej odczuwalne. Kluby zaczną intensywniej sondować rynek, ale z transferami mogą jeszcze poczekać. Niekoniecznie trzeba kupować młodzieżowca tylko po to, żeby poziomu nie zaniżył, najlepiej, by go podwyższał. To istotne, wymaga jednak obserwacji i namysłu. Co do drugiej sprawy, pojedynczy Brazylijczycy i tak dalej zapewne się pojawią, ale dobrzy Brazylijczycy bardzo dużo zarabiają. Bardzo trudno tutaj o kogoś jakościowego będącego w zasięgu finansowym polskich klubów. Spodziewam się bardziej zwiększenia ruchu na rynku serbskim czy ukraińskim, pozostania przy Europie – przewiduje Piekarski.

Matuszewski jest zwolennikiem przepisu o młodzieżowcu. – Patrząc po klubach Ekstraklasy, w naprawdę niewielu nie znajdziemy dziś młodych chłopaków nadających się przynajmniej do meczowej osiemnastki. Czasem – jak w Koronie czy Miedzi – są oni jeszcze na obrzeżach pierwszego zespołu, czyli w rezerwach lub CLJ, ale właściwie wszędzie w dość dużej sile są już „na miejscu”. Spodziewam się więc większej liczby ruchów wewnętrznych niż zewnętrznych wywołanych tym przepisem. Dodam przy tym, że dla mnie ma on zdecydowanie więcej zalet niż wad. Z całym szacunkiem, ale od dwudziestu lat polskie kluby i tak absolutnie nic nie osiągają w Europie, więc gra młodzieżowca nie obniży dramatycznie ich poziomu. A promowanie i sprzedawanie młodych zawodników za coraz większe kwoty może być najkrótszą drogą, by przez stworzenie solidnych finansowych podstaw zacząć nadrabiać dystans do Chorwacji, Czech, Słowacji i innych europejskich „potęg” – że nie wspomnę o Luksemburgu – uważa.

Reklama

Co do zawodników spoza EU, podobnie jak Piekarski, nie liczy na masowe transfery z innych kontynentów. – Nie sądzę, żeby nagle wszyscy rzucili się na Brazylijczyków czy Nigeryjczyków. Taki transfer to zawsze większy problem z adaptacją zawodnika, z kwestiami natury organizacyjnej i tak dalej. Przez tych kilka lat bardziej rygorystycznych przepisów, nasze kluby przyzwyczaiły się do szukania piłkarzy z zagranicy głównie w Europie – nawet tych spoza Unii. Nie spodziewałbym się więc jakiegoś wielkiego szturmu. Byłoby zupełnie inaczej, gdyby te obostrzenia zniesiono również w niższych ligach. Wtedy zaroiłoby się tutaj od chłopaków z Ukrainy czy Białorusi, a może i z Nigerii czy Brazylii, którzy poszukują lepszego życia. Tam jednak przepisy zostały wręcz zaostrzone. To jest trochę patologiczne, że osiemnastu chłopaków z Indii, Białorusi czy Wietnamu mieszkających w Warszawie nie może założyć sobie drużyny, żeby pokopać w B-klasie czy A-klasie. Komu to przeszkadza? – pyta Matuszewski.

 – Większy ruch wśród piłkarzy spoza UE raczej zacznie się latem. Sprowadzanie teraz zawodnika, który nie mógłby grać nie miałoby większego sensu. Ale przepis o młodzieżowcu skutkuje już dziś, kluby wolą być jak najszybciej gotowe na nowy sezon. W pierwszej kolejności będą przeczesywać zdolnych chłopaków mających już za sobą grę w seniorach, nawet w II i III lidze. Dobrym przykładem jest nasz Bartosz Slisz z Zagłębia Lubin, który ogrywał się wcześniej w Rybniku. Dla takich piłkarzy ten przepis stał się dużą szansą, teraz większa ich liczba będzie mogła trafić do Ekstraklasy. To jest przyszłość naszego futbolu – wtrąca Zimończyk.

Bartosz Slisz, fot. newspix.pl

Interesujące jest to, jak zapatruje się on na zniesienie limitu dla graczy bez paszportów UE. Jego agencja ma u siebie głównie Polaków i Słowaków, dotychczasowe przepisy bez wątpienia jej odpowiadały. – Mamy kilku zawodników spoza UE, ale wiadomo, że chociażby przez wspomniane ograniczenia nie rozszerzaliśmy zbyt mocno tej sfery działalności. Generalnie uwolnienie rynku w tym temacie nie ma dla nas większego znaczenia, zwłaszcza że struktura Słowaków w naszej agencji się zmieniła. To już nie jest tak, że każdy piłkarz grający w lidze słowackiej marzy o wyjeździe do Polski. Dziś nie jest problemem wyjechać z Trenczyna, Żyliny czy nawet z Dunajskiej Stredy do dobrego zachodniego klubu. Pośrednictwo Ekstraklasy przestaje być tu potrzebne, co miało miejsce w przypadku Ondreja Dudy – tłumaczy Zimończyk.

Zmiana, na lepsze, następuje na rynku praw telewizyjnych. Nowy kontrakt zagwarantuje klubom największe pieniądze z tego tytułu w całej historii. Czy dodatkowe miliony złotych sprawią, że możliwości naszych klubów wyraźnie wzrosną, a polska liga z miejsca stanie się bardziej pożądanym miejscem pracy?

 – Niekoniecznie zrobi to różnicę, zwłaszcza że jeszcze nie do końca wiadomo, jak pieniądze będą dzielone. Może się okazać, że kluby na dole tabeli zbyt mocno różnicy nie odczują, milion czy półtora miliona złotych więcej nie zwiększy wyraźnie ich możliwości zakupowych. Wpływy będą rekordowe, ale nadal nijak mają się do tego, co zarabiają kluby z wielu innych lig i nie mówię jedynie o tych najlepszych.  Można od lat rozsądnie wydawać pieniądze i zbudować silny zespół, co pokazuje Jagiellonia. Tym tropem trzeba iść: promować piłkarzy, szczególnie młodych i jak najkorzystniej ich sprzedawać. Trudno oczekiwać, że zanotujemy jakiś wyraźny postęp sportowy i przyjdą sukcesy w europejskich pucharach. Nadal szczytem naszych możliwości będzie faza grupowa Ligi Europy i raz na jakiś czas Ligi Mistrzów – przekonuje Mariusz Piekarski.

 – Zacznę od innej kwestii – przez przepis o młodzieżowcu trochę zmienią się proporcje. Z 25 pensji na ekstraklasowym poziomie zrobi się 15 czy 20 pensji na ekstraklasowym poziomie plus 10 pensji na poziomie „dla młodzieżowca”. Uważam, że wynagrodzenia młodzieżowców trochę się poprawią, ale nie pójdą drastycznie do góry – cały czas podaż jest tu naprawdę duża, wystarczy lepiej się rozejrzeć. A mniejsze obciążenie budżetu „dorosłymi” pensjami plus trochę większe możliwości finansowe dzięki wyższym wpływom z telewizji mogą sprawić, że od czasu do czasu jakiś klub zdecyduje się na lekkie transferowe szaleństwo. Nie spodziewam się jednak tego na masową skalę. Bardzo bym chciał, żeby tych kilka dodatkowych milionów zostało przez kluby zainwestowane w infrastrukturę treningową, zaplecze socjalne i szkolenie młodzieży. Dziś 18-letni Anglik, Francuz czy Niemiec przyjeżdżający do Polski, w wielu przypadkach chciałby wyjechać jeszcze przed pierwszym treningiem, kiedy wejdzie do rozpadającej się szatni albo zobaczy klubowe „pokoje”, w których ma nocować. A takie rzeczy są często ważniejsze niż to, czy dany kandydat na piłkarza dostanie miesięcznie 500 euro więcej – analizuje Marcin Matuszewski.

 – Moim zdaniem nie zrobi to dużej różnicy. Mam nadzieję, że ta nadwyżka z praw telewizyjnych pójdzie głównie do mniejszych klubów szkolących młodzież, które staną się naturalnymi dostawcami młodzieżowców do Ekstraklasy. Jeśli podzieli się ona tymi pieniędzmi z I, II i III ligą, rozwój naszych zawodników również będzie coraz większy – podobnie uważa Paweł Zimończyk.

Jak pewnie zauważyliście, w pierwszych dniach stycznia przeważają transfery zawodników w okolicach trzydziestki. Przypadek czy trend? Głos ma Matuszewski: – Zaobserwowałem bardzo ciekawe zjawisko – 30-latek z Polski, Chorwacji czy Słowacji „zapewnia drużynie niezbędną dawkę doświadczenia”, ale już 30-latek z Hiszpanii, Anglii czy Niemiec jest z automatu „szrotem, który przyjechał tu odcinać kupony” (śmiech). Ciężko to przeskoczyć, każdy klub chce na wstępie młodego Polaka gotowego do gry na najwyższym poziomie, najlepiej ze sporym doświadczeniem, byle nie za drogo, a potem kończy się… różnie. Jest też druga strona medalu – siedmiu najlepszych strzelców Ekstraklasy ma „rocznikowo” średnią wieku powyżej 32 lat, na samej górze są dwaj 35-letni zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego, a jedyny Polak w tym gronie to Marcin Robak, rocznik 1982. Jest tu jakiś dysonans…

Tej zimy „Duże Pe” jeden ruch w Ekstraklasie już wykonał, umieszczając w Wiśle Płock obrońcę Angela Garcię. – Najważniejsze to oddać dwa równe skoki (śmiech). Pierwszy skok wykonany i liczę na kolejne. W poprzednim okienku koncentrowałem się głównie na młodszych zawodnikach z niższych lig, teraz chciałbym wrócić z transferami na ten najwyższy szczebel. Początek wygląda obiecująco… – podsumowuje.

Angel Garcia, fot. Wisła Płock/Accredito

Mariusz Piekarski ma zupełnie inne priorytety. – Obecnie nawet nie skupiam się na ściąganiu piłkarzy do Polski, koncentruję się na transferach wychodzących. Pracujemy nad Damianem Szymańskim [Piotr Wołosik informuje na Twitterze o dogadaniu się Wisły Płock z Achmatem Grozny, PM], zobaczymy, jaka będzie decyzja Przemka Frankowskiego. Nie ja go reprezentuję, ale mam dla niego ofertę. Zapewne jeszcze parę tematów dla naszych piłkarzy tej zimy będzie. W każdym okienku powinniśmy się nastawiać, że najlepsi mogą wyjechać. Takie są realia, taka jest pozycja naszej ligi. Wiadomo, kluby mając piłkarzy pod kontraktami mogą ich nie puszczać, ale one też żyją z transferów. Na nasze stadiony nie przychodzi 50 tys. ludzi, z czego połowa to karnetowicze – jak w Niemczech. Nie ma czego porównywać, więc młodzi piłkarze będą wyjeżdżać, musimy być na to przygotowani. To nieodwracalne. Każdy ambitny zawodnik będzie chciał iść do lepszej ligi, grać z lepszymi piłkarzami i więcej zarabiać. Zdziwiłbym się, gdyby któryś chciał inaczej i wolał stać w miejscu.

W FairSport najbardziej łakomym kąskiem na ten moment wydaje się Tomasz Loska. Bramkarza Górnika Zabrze ostatnio łączono z Lechem Poznań. – W kontekście Tomka większe zainteresowanie odczuwaliśmy latem niż teraz. Górnik nie miał zbyt udanej pierwszej części sezonu. Próbujemy znaleźć rozwiązanie dobre i dla klubu, i dla zawodnika, ale na konkrety za wcześnie – komentuje Paweł Zimończyk.

Krótko mówiąc, więcej emocji czeka nas raczej w kontekście tego, kto z ligi odejdzie, a nie kto do niej przyjdzie. Grunt, żeby zarobionych pieniędzy nie wydać na głupoty.

PM

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

AbsurDB
0
Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...