Reklama

Paluszek i główka to biznesowa wymówka. Vanna Ly zachorował!

redakcja

Autor:redakcja

30 grudnia 2018, 20:39 • 2 min czytania 0 komentarzy

Mieliśmy w głowie miliard wymówek, które mogą zaproponować Ten Azjata Z Kac Vegas i Hulk Hogan (zwani przez bardzo życzliwych inwestorami), by wytłumaczyć się, dlaczego kasa nie doszła na konto Wisły. Źle i leniwie działające banki, błąd w papierach, napad rabunkowy, wycofanie pieniędzy ze światowego obiegu jako środka płatności, niechęć do polskiej antypatii, która odstrasza miliarderów od wrzucenia worka kasy do skarbca Wisły. Naprawdę, było tego mnóstwo i wydawało nam się, że jesteśmy gotowi na wszystko. Guzik, gdzie tam. To są jednak mistrzowie komedii z wyobraźnią tak zakręconą, że przecież naprawdę mogliby mieć dużo kasy, gdyby poszli z jakimś scenariuszem do Hollywood.

Paluszek i główka to biznesowa wymówka. Vanna Ly zachorował!

Okazało się, że z Vanną Ly nie było kontaktu, bo ten ZACHOROWAŁ.

Rany, aż przypominają się czasy szkolne. Nie chciało się iść do szkoły – cyk, ziemniaczek opędzlowany na surowo, boli brzuch i jest fiesta w domu. No, zna to każdy:„paluszek i główka to szkolna wymówka”. Jak się okazuje, jednak i biznesowa. Tak czytamy w oświadczeniu Wisły Kraków SA na Twitterze:

Reklama

I teraz, cholera, nie wiemy. Czy ktoś biednemu „inwestorowi” świecił w samolocie latarką w oczy, a ten – przez swoje paskudne uczulenie – nabawił się jakiegoś choróbska? Czy Vanna Ly, prężny biznesmen latający podobno tu i tam co chwilę, ma chorobę lokomocyjną? Czy jest to wreszcie choroba tak straszna, że nie pozwoliła odebrać telefonu?

A na koniec: czy wy nas macie wszystkich za idiotów?

To, że z tych gogusiów są poważni inwestorzy jak z sióstr Godlewskich wybitne piosenkarki, wiemy od dawna. To, że Adam Pietrowski to jakiś bajerant opowiadający głupoty co pięć minut, też nie jest tajemnicą. Natomiast czy przy tym wszystkim aż tak musi cierpieć sama Wisła? Zupełnie nie rozumiemy, dlaczego odchodzące władze klubu pozwalają na taki cyrk, mając siebie za kibiców Białej Gwizdy. Można było się przecież zabezpieczyć, nie oddawać całego przekazu medialnego tak nieweryfikowalnym typom.

Choć może inaczej, może to wszystko jednak rozumiemy. Bo żadni z nich kibice. Zadłużyli klub, wzięli dla siebie trochę pieniędzy i uciekli z pokładu jak szczury. A to, że cierpi na tym tak zasłużona drużyna? A to, że nie będzie się dało wymazać tego kabaretu z jej historii? To już tak zwani kibice, i jednocześnie tak zwani biznesmeni, mają w dupie.

Najgorsze jest to, że nawet jeśli ta choroba okazałaby się prawdą, to cały ten kabaret sprawił, że dziś w zasadzie nie potrafimy uwierzyć w coś w gruncie rzeczy poważnego, co nie powinno być przedmiotem dywagacji i tym bardziej żartów.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...