Reklama

Super Clasico w Madrycie, czyli policzek dla całej Ameryki Południowej

redakcja

Autor:redakcja

09 grudnia 2018, 09:13 • 6 min czytania 0 komentarzy

Finał Pucharu Wyzwolicieli spod władzy hiszpańskiej konkwisty odbędzie się w stolicy hiszpańskiej konkwisty. Derby Buenos Aires zostaną rozegrane dziesięć tysięcy kilometrów od Buenos Aires.

Super Clasico w Madrycie, czyli policzek dla całej Ameryki Południowej

Argentyńczykom udało się zorganizować szczyt G20, nie udało się starcia River – Boca. W konsekwencji mecz, który wielu nazywa najważniejszym Super Clasico w dziejach, przeniesiono – Argentyńczycy powiedzą: ukradziono – na Estadio Bernabeu.

Tylko trzy razy w historii Ameryki Południowej dwie drużyny z tego samego kraju mierzyły się w finale. Wcześniej w 2006 Internacional zagrał z Sao Paulo, a w 2005 Sao Paulo z Atletico Paranaense. Delikatnie mówiąc, te mecze nie miały szans na choćby cień stawki, cień otoczki, jaką ma starcie dwóch zwaśnionych gigantów z Buenos.

 Screen Shot 12-07-18 at 03.12 PMDroga do finału. Źródło: Wikipedia

Jesteście ostatnimi osobami na planecie, które nie wiedzą jak gorąca to rywalizacja? Nie kojarzą, że Oscarowi Ruggieremu, gdy przeniósł się z Boca do River, podpalono dom i nie zważając na to, że w środku byli jego rodzice?

Reklama

Nie pamiętacie, że po spadku River kibice Boca z pasją wcierali sól w rany rywala, urządzając pochód z trumną, a na następne derby przynosząc pogrzebowe wieńce? Nie wiecie, że ultrasi River nazywają Boca „Los Chanchitos”, czyli małe świnie, a La Bombonera to dla nich śmierdzący chlew?

Rzućmy okiem na przyśpiewki. River:

Proszę Boga tylko o jedno
o śmierć dla wszystkich fanów Boca
niech wymrą na zawsze
a wszyscy będą szczęśliwi

I dla równowagi Boca.

River, River, River
co za banda skurwysynów
River, River, River
lubicie dawać obietnice
ale gdy przychodzi walczyć
wszyscy uciekacie

SKĄD BIERZE SIĘ KULTOWOŚĆ DERBÓW BUENOS AIRES? PRZECZYTAJ TEKST

Reklama

Tak: podczas tych meczów ginęli ludzie. Fakt, że Super Clasico zostanie rozegrane w finale Copa Libertadores, przyprawił szefostwo CONMEBOL tylko o ból głowy.

Nic nie szło tak, jak powinno. Już pierwszy mecz na La Bombonerze obfitował w niespodzianki. Dwie godziny przed meczem trzeba było przełożyć spotkanie ze względu na nieprawdopodobnie ulewne deszcze, które przeszły nad Buenos – burze niejako zapowiadały, co ma się stać dalej w tej rywalizacji. Gdy mecz ostatecznie doszedł do skutku, Martinez przy wykonywaniu rzutu rożnego został obrzucony z trybun… nie wiadomo czym. Zresztą zobaczcie sami, ile syfu leży obok piłkarza „Milionerów”. Zawodnik gości zwracał na to uwagę sędziemu, ale co ten biedak mógł zrobić?

obrzucony

Skończyło się na emocjonującym 2:2, które zostawiało wszystko otwartym.

Niestety rewanż, którego stawka zainteresowała cały piłkarski świat, nie doszedł do skutku. Oglądaliśmy sceny skandaliczne: jadący przez miasto autokar Boca został obrzucony kamieniami, butelkami, a nawet gazem łzawiącym. Wybite szyby, szkło w głowie kapitana Boca, przerażeni zawodnicy, nie będący w stanie myśleć o wyjściu na boisko – to był krajobraz po dramatycznych wydarzeniach. Pytanie uzasadnione – jak to możliwe, że policja tak dramatycznie słabo zabezpieczała najgorętszy mecz Ameryki Południowej?

Jedyna logiczna decyzja: odwołać mecz. A jednak CONMEBOL naciskał, by rozegrać go jeszcze tego dnia. Docierały do nas coraz bardziej absurdalne doniesienia: lekarz wysłany przez południowoamerykańską federację stwierdził, że nie ma podstaw do rozpoczęcia meczu, choć jednego z graczy trzeba było ściągać ze szpitala, a inni byli rozbici psychicznie. W szatni niejeden zawodnik Boca jeszcze kaszlał od gazu łzawiącego, a za chwilę miał wychodzić walczyć o najważniejsze trofeum kontynentu.

Sam Infantino obecny tego dnia na El Monumental miał grozić, że Boca zostanie ukarana walkowerem jeśli nie zagra. Ostatecznie jednak zachowano rozsądek i mecz odwołano.

Potem zaczął się dym. Boca domagało się walkowera. River argumentował, że to nie jego wina, a sprawy nie dopilnowała policja – wszystko wydarzyło się przecież poza stadionem, a nie mogą brać odpowiedzialności za zachowanie kilku kibiców.

Zwaśnione strony pogodziła dopiero decyzja CONMEBOL, by decydujący mecz rozegrać na Bernabeu. Powód wyjazdu meczu na Starty Kontynent? Działacze argumentowali, że w Buenos Aires odbędzie się szczyt G20, a w związku z tym nie ma możliwości zabezpieczenia dwóch tak donośnych imprez.

Decyzja pogodziła Boca i River w niechęci do gry w Hiszpanii. Boca wciąż trzymało się wersji o walkowerze, River był wściekły, że pozbawiono go atutu gospodarza. Mogło być gorzej, bo podobno niewiele brakowało, a mecz odbyłby się w Doha lub Miami.

Arena jest godna, niemniej Argentyńczycy dostali tylko wodę na młyn pod teorię spiskową, według której CONMEBOL kupczył tym spotkaniem za ich plecami. Fakt, że Florentino Perez aktywnie zabiegał o organizację spotkania, wspiera tą tezę.

To policzek dla całej Ameryki Południowej, już odczuwającej wielkie kompleksy wobec futbolu z Europy. Kluby europejskie jeszcze nie tak dawno miały gorszy bilans w Pucharze Interkontynentalnym, te mecze miały swoje napięcie, swoją wagę. Teraz? Bywa, że w finale Klubowych Mistrzostw Świata nawet nie gra reprezentant CONMEBOL. O przepaściach finansowych nawet nie ma co wspominać – kto żyw, ucieka przez ocean na Stary Kontynent. Więcej: futbol w Ameryce Północnej czy Azji nabiera tempa, tamtejsze ligi – meksykańska, MLS, chińska – już rzucają wyzwanie Argentynie czy Brazylii. Nawet w rozgrywkach reprezentacyjnych południowcy od lat nie potrafią się odgryźć.

A teraz zabrano im nawet największą dumę, najważniejszy mecz najważniejszego pucharu, ukoronowanie sezonu. Sprawa poruszyła do tego stopnia, że wypowiadali się na jej temat ludzie zupełnie niezwiązani z Boca czy River, jak choćby Dani Alves:

„Dla mnie ten mecz rozgrywany poza Ameryką Południową to jedna z najbardziej wstydliwych rzeczy jakie widziałem. Nie uczy żadnej lekcji – po prostu zabiera wszystko. Ludzie, którzy zachowali się niewłaściwie, powinni zapłacić cenę, ale tak każe się też wszystkich tych, którzy chcieli cieszyć się meczem”.

O tym nie wolno zapominać – oczywiście, że w Argentynie rozwinięta jest kultura ultrasów, ale na obiekcie było ponad sześćdziesiąt tysięcy ludzi, z których większość chciała po prostu obejrzeć Super Clasico wszech czasów. Teraz? Boca i River otrzymało zaledwie po pięć tysięcy biletów dla kibiców z Buenos, a także kilkanaście tysięcy do rozdysponowania wśród fanów spoza Argentyny (w samym Madrycie żyje 90 tysięcy Argentyńczyków). Te pięć tysiaków wcale nie szły jak woda – koszt wyprawy do Hiszpanii był horrendalny jak na argentyńskie zarobki. Z meczu, który odbywał się ulicę obok, zrobiono niedostępny towar dla wybranych.

Stanowisko zajął Santiago Solari:

„To, że mecz jest rozgrywany po drugiej stronie oceanu, złamało wiele serc. Robimy fatalny przykład dla naszych dzieci. Oto margines naszego społeczeństwa rujnuje wszystko i nie da się tego naprawić. Mówiąc szczerze, ten mecz właśnie stracił magię. Nie interesuję się tak bardzo tym meczem. Może to smutne, ale tak jest.

Carlos Tevez:

„To żenujące. Odebrali wszystkim marzenie rozgrywania finału w ojczyźnie”.

Juan Roman Riquelme:

„To nie będzie to samo. Nieważne jak bardzo chciałbym, żeby Boca wygrała, a brak gry na El Monumental do tego przybliża: finał powinien zostać rozegrany w Argentynie”.

Kibice mogli tylko pięknie pożegnać swoich pupili, którzy już kilka dni temu wylecieli do Hiszpanii.

A teraz, czytelniku, sam postaw sobie pytanie: czy przeszkadza ci fakt, że Super Clasico zostanie rozegrane w Madrycie?

A może z miejsca, w obliczu wszystkiego, co do tej pory się zdarzyło, staje się tylko ciekawsze?

Jedyne takie Super Clasico na legendarnym Bernabeu, drugiego tutaj – zapewne – nie będzie. Mecz o najwyższą stawkę, do tego wynik 2:2, a że w Ameryce Południowej gole wyjazdowe nie liczą się podwójnie, więc zaczynamy od zera jak klasyczny finał.

Powiedzmy sobie szczerze: świat odnotował Super Clasico w finale Copa Libertadores, ale zainteresował się nim na poważnie dopiero teraz, po wszystkich zawirowaniach. Dla świata przeniesienie meczu na Bernabeu jest dodatkowym smaczkiem, urokiem, klimatem. Aspektem, który sprawia, że to najgorętszy mecz niedzieli i niejeden kibic także w Polsce zaznaczył to spotkanie czerwonym flamastrem w kalendarzu.

Tej perspektywy nie podzieli żaden Argentyńczyk. Tracą swoje talenty na rzecz innych, teraz stracili nawet swój najważniejszy mecz. Marzą o organizacji mundialu w 2030 – wspólnie z Paragwajem i Urugwajem – a właśnie, również dzięki CONMEBOL, stracili przed światem wiarygodność.

Ale od czasu do czasu ktoś musi zapłacić za globalizację futbolu. Tym razem padło na nich.

Fot. NewsPix

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...