Reklama

Kosta śmieje się, gdy słyszy plotki o odejściu

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

09 października 2018, 20:09 • 6 min czytania 2 komentarze

Wokół Pogoni ostatnimi czasy zrobiło się głośno – brak przetargu na nowy stadion, ostatnio rozwiązane problemy z punktowaniem w lidze, czy plotki o rzekomym odejściu Kosty Runjaicia. O te wszystkie rzeczy trzeba było wypytać najważniejszą osobę w pionie zarządzania drużyny ze Szczecina – prezesa Jarosława Mroczka. Wyzwania podjęli się oczywiście niezawodni Weszłopolscy. 

Kosta śmieje się, gdy słyszy plotki o odejściu

Patrząc na niezbyt dobry początek Pogoni Szczecin, jak często w pana głowie kołatała się myśl o tym, aby zmienić trenera? 

Prosta odpowiedź – nie było takich chwil.

W czym lokował pan swoje nadzieje, że ten zespół z trenerem Runjaiciem podniesie się? 

Zacznijmy od tego, iż Kosta Runjaic nie jest z nami tylko od tego sezonu, ale przyszedł trochę wcześniej. Raz już wyciągnął naszą drużynę z dołka, odwalił kawał dobrej roboty. Mieliśmy sporo roszad w składzie. Odeszło kilku zawodników, wielu nowych zameldowało się w Szczecinie, więc było to wliczone w ryzyko. Jednak wydaje mi się, że plaga kontuzji najbardziej pokrzyżowała nam plany. Myśmy nie mieli wątpliwości, iż kiedyś odpalimy. Zawsze istnieje oczywiście znak zapytania.

Reklama

Nie boi się pan, że ktoś podkradnie Runjaicia? 

Z reguły były to fałszywe informacje. Wszystko zamyka się w kwestii zaufania. Mam dobry kontakt z samym trenerem, często rozmawiamy. Jesteśmy w stosunku do niego lojalni, a on to odwzajemnia. Kosta śmieje się, gdy słyszy plotki o odejściu.

Nie obawiał się pan, że powtórzy się historia jak z trenerem Skorżą? On również otrzymał wiele zaufania, ale nie odpłacić się wynikami. 

Nie chciałbym wracać do tamtej historii. Wówczas bardziej zawiodła relacja na linii szkoleniowiec-zespół, a nie szkoleniowiec-prezes. Trener wrócił do stylu, który zapewniał, że mieć miejsca nie będzie. Przegrał i tyle. Całe szczęście, iż udało nam się namówić na współpracę Kostę Runjaicia. Pomógł Pogoni, a efekty jego pracy są widoczne na boisku do dziś.

Radek Majewski też miał bardzo niemrawy początek. Dyszka na plecach, oczekiwaliśmy od niego, że będzie liderem Pogoni. 

W jego sytuacji potrzebna była cierpliwość. Radek umie grać w piłkę i czegoś takiego się zwyczajnie nie zapomina. One musiały kiedyś wrócić. Co innego, gdyby nie trenował. Tylko, że on bardzo chciał. Ciężko pracował. Wierzyliśmy w niego od początku. Mam nadzieję, że jeszcze da wiele radości naszym kibicom.

Reklama

Nie miał pan wrażenia, że klub nie zrobił wystarczająco dobrych transferów do ofensywy? 

Proszę zwrócić uwagę, jak duże problemy mieliśmy z napastnikami na początku sezonu. To nie były nasze błędy. Po prostu brakowało nam szczęścia. Kontuzja Benyaminy, następnie Buksy. Odszedł Zwoliński, ale zakontraktowaliśmy Żyrę, który nominalnie nie jest „dziewiątką”. Adam wyzdrowiał, Soufian za chwilę wejdzie do pełnego treningu. Wybrnęliśmy z tych problemów.

Pogoń nie pozbyła się zbyt lekką ręką Łukasza Zwolińskiego? 

Ja sam go namawiałem, żeby odszedł. Łukasz bardzo chciał odnieść sukces. Z jednej strony trybuny go kochały, a z drugiej gwizdały na niego. Niesamowicie się starał, aby coś osiągnąć. Pogoń nigdy nie będzie stawiała barier do rozwoju któregoś z zawodników. Dla Zwolińskiego była to trudna decyzja. Pozostał mu wielki sentyment do klubu, ale i samego Szczecina. Chcieliśmy mu pomóc. Utrzymujemy kontakt i Łukasz przyznaje, że kiedyś wróci do Pogoni.

Druga drużyna odnosi bardzo słabe wyniki. Jeden punkt, dziewięć porażek na dziesięć spotkań. W tym porażka z zespołem Mieszko Gniezno 1:7. O co tam chodzi? 

Tu również proszę o chwilę cierpliwości. Na samym początku sezonu nie wspomagali drugiej drużyny niemal żadni zawodnicy z „jedynki”. Graliśmy bardzo młodymi chłopcami. Juniorami. A w trzeciej lidze grają zawodnicy doświadczeni. Do bezpiecznego miejsca brakuje nam sześciu punktów. Na razie nie ma żadnej paniki czy gwałtownych ruchów z naszej strony.

Świetnie spisał się w meczu z Wisłą Płock Sebastian Kowalczyk. Ogólnie można powiedzieć o Pogoni, że stawiacie na młodzież. W meczu towarzyskim pierwszej drużyny zadebiutował 14-latek – Kacper Kozłowski. Jest on perełką?

Myślę, że tak. I to nie tyczy się tylko Kacpra, gdyż mamy wielu innych chłopców z ogromnym potencjałem. Dwudziestu młodych pojechało na zgrupowania poszczególnych reprezentacji Polski.  Brawa należą się Darkowi Adamczukowi oraz Robertowi Kolendowiczowi, ale i wszystkim trenerom z Akademii. To ich zasługa. Mamy własny program szkolenia, który konsekwentnie wdrażamy rok w rok i udaje nam się namówić kolejnych młodych ludzi na skorzystanie z niego. W pierwszej drużynie, oprócz Kowalczyka, warto wspomnieć o Sebastianie Walukiewiczu, który świetnie wyglądał w ostatnich meczach. Dlatego Pogoń jest pozytywnie postrzegana wśród młodych i mam nadzieję, że z czasem przyjdzie do nas jeszcze więcej utalentowanych chłopców. W przerwie na reprezentację kilku juniorów dostanie szansę w pierwszej drużynie i jak się dobrze zaprezentują to kto wie. Tutaj tylko zdanie trenera ma znaczenie.

W Polsce panuje opinia, że za duże pieniądze mogą sprzedawać tylko Legia, Lech czy Jagiellonia. Sprzedaliście niedawno Piotrowskiego, który za frytki przecież nie poszedł. 

Siłą rzeczy chcemy tak prowadzić szkolenie, aby co jakiś czas pokazywać światu chłopaka i sprzedawać go za duże pieniądze. On będzie dalej rozwijał się, a my za wyszkolenie dostaniemy kolejne finanse na rozwój klubu. Przyjeżdżają do nas skauci większych klubów i czasami wygląda to tak, iż idą do rodziców danego chłopaka, obiecują pieniądze za podpis. Jednak u nas opiekunowie młodych piłkarzy widzą, jak szkolimy, więc nie godzą się na takie propozycje.

Czasami te talenty uciekają. Tak jak Hubert Idasiak. 

Agenci są tacy, że chcą zarobić jak najwięcej na młodych chłopakach. Przychodzą do nas, stawiają niesamowicie duże warunki i nas zwyczajnie nie jest stać. Czasami skutkuje to tym, że ci chłopcy przepadają w większych klubach. Tam są jednymi z dwustu, a u nas trenują w o wiele mniejszej grupie. Szkoda. Mam nadzieję, iż to z czasem się będzie zmieniało. Oby wszystkie działania FIFA pomogły w tym. Wówczas prowizje dla pośredników zmniejszą się i nie spotkamy podobnych sytuacji.

Jakie są najnowsze informacji o Adamie Frączczaku? 

Ciężko mi powiedzieć, bo nie jestem lekarzem. Jednak z tego co wiem, Adam ma najlepsze warunki, najlepszą opiekę medyczną i liczymy, że jak najszybciej do nas wróci. Jest już po pierwszym zastrzyku, który ma za zadanie rozmiękczyć guza, a czeka go jeszcze jeden. Wszystko jest ustalone i zgodnie z planem Adaś ma wrócić do treningów w styczniu.

Wierzy pan, że Pogoń zagra jeszcze na ładnym stadionie? Sprawa trwa pięć lat, a już poprzedni przetarg był niemal ustalony. 

Patrząc z perspektywy historycznej, to faktycznie źle wygląda i zdecydowanie za długo trwa. Nowy przetarg zostanie ogłoszony w ciągu kilku dni. Potencjalni wykonawcy będą mogli się zgłosić i ewentualnie nanieść poprawki. Cena ulegnie obniżeniu, ale nie jest to na tyle istotne. Oczywiście, przez zamieszanie cała sprawa przeciąga się o 40 dni.

Oferta musi być rzeczywiście niższa o te sto milionów? 

Na to trzeba inaczej spojrzeć. My nie budujemy tylko stadionu, ale również centrum szkolenia. Sieć nowych boisk. Rzeczywiste koszty dla podatnika będą wynosiły gdzieś w granicach dwustu milionów złotych. Nowy stadion jest bardzo potrzebny nie tylko dla Pogoni, ale również i miasta. Stanowi małą wizytówkę Szczecina. Musimy po prostu przejść dane procedury i czekać.

rozmawiali Weszłopolscy

fot. Wojciech Figurski/ 400mm.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

2 komentarze

Loading...