Reklama

„Święta Wojna” pełna emocji. Najważniejsze mecze Wisły z Cracovią ostatniej dekady

redakcja

Autor:redakcja

07 października 2018, 13:09 • 5 min czytania 3 komentarze

Krakowska „Święta Wojna” to mecze wyjątkowe z wielu powodów, również tych całkowicie nieakceptowalnych. Dzieje się w nich bardzo dużo, na co przełożenie ma zapewne ciągnący się za nimi ładunek emocjonalny, który piłkarze bez wątpienia również odczuwają. Przed dzisiejszą odsłoną derbów Krakowa przygotowaliśmy więc krótki przegląd najważniejszych i zarazem najbardziej emocjonujących potyczek Wisły z Cracovią, które z różnych względów cały czas się pamięta. I szczerze mówiąc, gdy tak patrzymy na wybrane spotkania, to sami nie wiemy, czy jest jeszcze coś, co do tej pory nie stało się udziałem piłkarzy obu krakowskich drużyn.   

„Święta Wojna” pełna emocji. Najważniejsze mecze Wisły z Cracovią ostatniej dekady

5. Cracovia-Wisła Kraków 1:4 (sezon 2017/2018)

Ten mecz stał pod znakiem pełnej dominacji Wisły, emocji na ławce trenerskiej i wielkiego skandalu na trybunach. Na boisku wszystko rozstrzygnęło się tuż po przerwie, gdy trzeciego gola dla „Białej Gwiazdy” strzelił Imaz. Później jednak, choć oglądaliśmy jeszcze dwie bramki, ważniejsze od wydarzeń boiskowych było to, co zaczęło się za też dziać na trybunach, gdzie kibole Cracovii urządzili sobie ostrzał sektora zajmowanego przez wiślaków. Przerwa w grze trwała ponad dwadzieścia minut, w stronę fanów gości leciały race i petardy hukowe, a atakujący gospodarze byli w świetnych humorach. Szczęśliwie nikomu nic się nie stało, choć – co w tym wszystkim jest najbardziej przerażające – zamysł ludzi ubranych w barwy Cracovii był raczej inny.

Dodatkowym smaczkiem spotkania była rywalizacja Michała Probierza z Radosławem Sobolewskim, który tymczasowo przejął Wisłę po zwolnieniu Kiko Ramireza. Obaj szkoleniowcy, delikatnie mówiąc, nie przepadają za sobą od czasu epizodu Probierza w klubie z ulicy Reymnota, gdy „Sobol” był czynnym zawodnikiem i przed meczem specjalnie tego nie ukrywali.

Do pierwszego doszło między szkoleniowcami doszło po spotkaniu rundy jesiennej poprzedniego sezonu, gdy Probierz nie podał ręki Sobolewskiemu, który zastępował wówczas zdyskwalifikowanego Ramireza. Ten drobny, ale bardzo znaczący epizod pokazał, jak dużo złej krwi jest między nimi i silą rzeczy przeniósł się na starcie rewanżowe. – Jest taka książka Mario Puzo, która uczy, że najważniejsza w życiu jest lojalność. Nie można robić z takich rzeczy sensacji. To są normalne koleje rzeczy. Trenerzy też się muszą szanować – mówił przed grudniowym meczem trener Cracovii, wbijając jednocześnie szpilkę swojemu rywalowi z ławki trenerskiej. – Proszę mi wierzyć, że to bardzo dobrze o mnie świadczy, że pan Probierz nie podał mi ręki – ripostował Sobolewski, który ostatecznie lepszy okazał się nie tylko w szermierce na słowa.

Reklama

4. Wisła Kraków- Cracovia 1:0 (sezon 2010/2011) i Cracovia-Wisła Kraków 1:0 (sezon 2014/2015)

Holenderska era, która na Reymonta zaczęła się w sierpniu 2010 roku przyniosła Wiśle raczej niewiele korzyści, ale akurat mecze przeciwko Cracovii z tamtego okresu w kibicach budzą raczej dobre wspomnienia (choć porażki też się zdarzały).  Prowadzący wówczas Wisłę Robert Maaskant swoje pierwsze derbowe zwycięstwo odniósł w wyjątkowych okolicznościach – po bramce strzelonej w ostatniej akcji meczu, co przecież zawsze ma wyśmienity smak. Jego autorem, Marokańczyk Nourdina Boukhari, który przed transferem do Krakowa występował między innymi w Ajaksie Amsterdam furory pod Wawelem nie zrobił, ale akurat tego gola – ponoć obiecanego przed meczem Maaskantowi – kibice „Białej Gwiazdy” cały czas pamiętają.

Bilans pecha i szczęścia zawsze musi wyjść jednak na zero, więc kilka lat później los w podobnych okolicznościach uśmiechnął się do Cracovii. W sezonie 14/15 Wisłę w doliczonym czasie gry pogrążyła główka Miroslava Covilo, który w ten sposób zaczął budować swój pomnik przy Kałuży.

3. Wisła Kraków-Cracovia 1:0 (sezon 2011/2012)

Reklama

Swoje chwile triumf nad Cracovią miał też Michał Probierz. Gdy obecny trener Cracovii pracował jeszcze w Wiśle jego zespół wygrał derby po ładnym golu Maora Meliksona z rzutu wolnego. Golu, który dla „Pasów” miał olbrzymie znaczenie.

Wiśle, która miała za sobą nieudany sezon to zwycięstwo nic nie dawało. Za to dla Cracovii porażka oznaczała roczny rozbrat z ekstraklasą, co po meczu bardzo wyraźnie podkreślili kibice Wisły, odśpiewując sąsiadce „Time to say goodbye”. Acha, z tego meczu zapamiętamy jeszcze wypowiedź Tomasza Kafarskiego, który naiwnie. liczył, że los „Pasów” da się jeszcze odmienić. – Na utrzymanie szans już nie ma, ale jeszcze nie spadliśmy. Różne chodzą pogłoski. Nie wszyscy być może dostaną licencję, być może zostanie powiększona liga – mówił, uśmiechając się przy tym szelmowsko.

2. Wisła Kraków-Cracovia 1:0 (sezon 2010/2011)

Jeszcze raz holenderska Wisła, która swój najlepszy moment w erze Maaskanta i Valckxa święciła właśnie przeciwko Cracovii. W derbowym starciu w ramach 27. kolejki ekstraklasy wiślacy zapewnili sobie bowiem tytuł mistrz kraju, a gola, który pozwolił im wrócić na szczyt już w 17. minucie zdobył wspomniany już Meliskon, który ewidentnie miał patent na odwiecznego rywala „Białej Gwiazdy”.

Cracovia próbowała wprawdzie się odgryzać, swoje okazje mieli chociażby Saidi Ntibazonkiza czy Aleksandru Suvorov, który obił słupek bramki Siergieja Pareiki, ale wynik już nie uległ zmianie. W ten sposób wiślacy nie tylko odzyskali mistrzostwo po roku przerwy, ale też pokonali demony, które towarzyszyły im przez okrągły rok, również od meczu z Cracovią. I to budzącego największe emocje ze wszystkich rozegranych w ostatniej dekadzie.

1. Cracovia-Wisła Kraków 1:1 (sezon 2009/2010)

Przedostatnia kolejka sezonu 09/10, Wisła, która przewodziła wówczas w tabeli z dwoma punktami przewagi na Lechem miała przed sobą tylko jedno trudne spotkanie – derby rozgrywane na Suchych Stawach. A ponieważ Cracovia dryfowała wówczas w okolicach dna ligowej stawki, faworyt mógł być tylko jeden. Zresztą „Biała Gwiazda” kroczyła wówczas po trzeci z rzędu tytuł mistrzowski, a takich okazji z reguły nie wypuszcza się z rąk. Wiślacy postanowili jednak zostać wyjątkiem.

Gdyby w 39. minucie spotkania sędziujący tamto spotkanie Dawid Piasecki uznał prawidłowego gola Arkadiusza Głowckiego, to dziś mało kto w ogóle pamiętałby o tym meczu. Skończyło się jednak na odgwizdaniu faulu na stojącym wówczas w bramce „Pasów” Łukaszu Merdzie, co wyraźnie wytrąciło wiślaków z rytmu. Bramkę, która miała być ostatnim stemplem pod obroną mistrzostwa kraju wcisnęli dopiero w 78. minucie za sprawą Rafała Boguskiego. Wystarczyło tylko utrzymać prowadzenie przez mniej więcej kwadrans, a że Cracovia nie wyglądała tego dnia na drużynę mogącą coś strzelić, wydawało się, że jest już po zabawie. I rzeczywiście, piłkarze w pasiastych koszulkach nie byli w stanie pokonać Marcina Juszczyka. Zrobił to za nich Mariusz Jop, który najsłynniejszym samobójem w długich dziejach ligowej piłki odebrał swojemu zespołowi tytuł.

Kuriozalna końcówka, kuriozalny gol i kuriozalne okoliczności. Ale patrząc na to, jaki przebieg mają przeważnie mecze Wisły z Cracovią, można stawiać w ciemno, że jeszcze nie raz będziemy świadkami czegoś podobnego.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Inne kraje

Serbscy piłkarze odmawiają gry. A już za moment kontrowersyjny sparing z Rosją

Bartek Wylęgała
4
Serbscy piłkarze odmawiają gry. A już za moment kontrowersyjny sparing z Rosją

Komentarze

3 komentarze

Loading...