Reklama

Wilfredo, jak ty się odnajdziesz w ekipie mistrzów świata?

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

02 października 2018, 14:41 • 8 min czytania 46 komentarzy

Właśnie takie pytanie mógłby teraz zadać Szymon Majewski w reklamie sieci komórkowej, która przez ostatni miesiąc atakowała nas bardziej niż włączająca niskie ceny Ewelina Lisowska. Ale pytań jest więcej. Jak Vital Heynen wpasuje Wilfredo Leona do biało-czerwonej maszynerii, aby w końcu udało się zdobyć wymarzony medal olimpijski? Który z mistrzów będzie musiał znaleźć sobie miejscówkę w kwadracie dla rezerwowych? Wreszcie – bo to pytanie w świetle tak wielkiego sukcesu musiało paść – na ile Kubańczyk z polskim paszportem faktycznie jest tej drużynie niezbędny?   

Wilfredo, jak ty się odnajdziesz w ekipie mistrzów świata?

Messi siatkówki – bo tak zwykło się mówić o Leonie – oficjalnie będzie mógł odbijać piłkę w reprezentacji Polski od lipca 2019 r. To wtedy minie karencja FIVB, którą musi odpękać ten czołowy i najlepiej opłacany dziś siatkarz świata. Przyjmujący Perugii, który w czerwcu przeniósł się do Włoch z rosyjskiego hegemona Zenitu Kazań, ma pomóc najpierw bez zbędnych turbulencji wprowadzić Polskę na igrzyska w Tokio w 2020 r., a następnie zgarnąć tam medal, który jest obsesją tej drużyny.

Od 2006 r., kiedy dla naszej siatkówki rozpoczęła się tłusta epoka, wygrywaliśmy praktycznie wszystko: dwa złota i srebro mistrzostw świata, mistrzostwo Europy, Ligę Światową, do tego medale Pucharu Świata. A igrzyska zawsze wypluwały nas w ćwierćfinale. W Pekinie walizki spakowali nam Włosi (2:3), w Londynie Rosjanie (0:3), w Rio de Janeiro Amerykanie (0:3). Na przykładzie naszej reprezentacji najlepiej widać, jak niewdzięczna jest formuła turniejów olimpijskich. Runda grupowa to zwykle mniej lub bardziej intensywny spacerek i jedynie przygrywka do ćwierćfinału. Tam jednak na drużyny czeka już nagła śmierć. To kluczowy mecz igrzysk, najważniejsze drzwi na medalowej ścieżce. A biało-czerwoni od 2008 r. (a w zasadzie już od Aten i 2004 r.) rozkwaszają sobie o nie nosy. Miejsca 5.-8. uczepiły się naszych siatkarzy jak rzep psiego ogona.

Marcin Możdżonek: – Jeszcze do tej pory koszmar Pekinu czasami wraca nocą w snach. Naprawdę, to dla mnie duża trauma. Od tamtego meczu minęło dziesięć lat, a dalej jeszcze to wspominam. Mieliśmy swoje szanse, zagraliśmy to źle, taki jest sport. Ale boli do teraz.

Michał Winiarski: – Najbliżej medalu byliśmy właśnie w Pekinie. Przegraliśmy z Włochami, w tie-breaku było 15:17, czyli zaważyły tak naprawdę pojedyncze piłki. Pojedyncze zagrania i być może bylibyśmy w czwórce, gdzie mogło zdarzyć się już wszystko. Tego Pekinu żałuję najbardziej, bo wtedy naprawdę czuliśmy, że możemy zrobić coś dużego.

Reklama

Przyjście Wilfredo Leona ma w końcu pomóc wyważyć nieszczęsne drzwi i wygrać to, co w siatkówce najważniejsze. Taki też cel postawiono przed Vitalem Heynenem, a on doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Dał temu wyraz zjawiając się na prezentacji w Polskim Związku Piłki Siatkowej z symbolicznym medalem olimpijskim zrobionym z belgijskiej czekolady. Wtedy oczywiście wiedział już, że wkrótce będzie miał do dyspozycji Leona.

Menedżer: spodziewałem się krytyki

Tylko w ostatni weekend w Turynie optyka nieco się zmieniła. Jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy wciąż mieliśmy w pamięci koncertowo przegrane Euro 2017, gwiazdor z Kuby wydawał się być ratunkiem, gościem, wokół którego należy budować drużynę, żeby dała ona radę utrzymać się w topie. Teraz jednak Wilfredo Leon wejdzie do szatni mistrzów świata, ludzi, po starciu z którymi Brazylijczycy wyglądali jak znany z Pasikowskiego kotlet z psa trzeciej kategorii pomielony razem z budą. 25-latek nie będzie już więc ratownikiem, ale po prostu wartością dodaną, ekskluzywnym trybem do już bardzo dobrze działającego mechanizmu.

Po niedzielnym finale, obok zachwytów, jak imponująco już wkrótce będzie wyglądać siła ognia biało-czerwonych, wśród kibiców sceptycznie patrzących na ten „transfer” jedno pytanie musiało paść: na ile Kubańczyk z polskim paszportem faktycznie jest w tej mistrzowskiej drużynie niezbędny? Bo nie wszyscy są fanami tego ruchu.

Można się było tego spodziewać, malkontenci zawsze będą się przyczepiać. Mam jednak takie powiedzenie, że życie jest statystyką i dla mnie to też jest statystyczna opinia. Przyjmuję to bez żadnych emocji, na chłodno, bo każdy trener, zawodnik i normalny kibic wie, że Leon będzie potrzebny – mówi Weszło Andrzej Grzyb, menedżer siatkarza, który sprowadził go do Europy oraz pilotował operację uzyskania polskiego paszportu.

2018.07.31 ZAKOPANE SPORT PILKA SIATKOWA REPREZENTACJA POLSKI MEZCZYZN TRENING NZ WILFREDO LEON VENERO FOT LUKASZ KRAJEWSKI / FOKUSMEDIA.COM.PL / NEWSPIX.PL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Reklama

Leon z nowymi kolegami poznał się podczas lipcowo-sierpniowego zgrupowania w Zakopanem, gdzie drużyna wykuwała formę przed mistrzostwami świata. Wprawdzie Vital Heynen zapraszał go już na treningi przed Ligą Narodów, ale zawodnik i jego współpracownicy woleli dmuchać na zimne i nie ryzykować kontuzji przed domknięciem kontraktu z Perugią. W górach drużyna przyjęła go dobrze. Reprezentacyjna starszyzna zapewniła, że wszyscy na niego czekają, z okazji urodzin zawodnicy z kółeczku odśpiewali mu 100 lat. On z kolei w czasie turnieju we Włoszech i Bułgarii starał się być blisko drużyny. Po dwóch ciężkich porażkach z Argentyną i Francją wysyłał do graczy wiadomości, podpowiadał jak być może powinni zagrać w meczu o życie z Serbią.

Zbigniew Lubiejewski, mistrz olimpijski z 1976 r. z Montrealu z drużyną Huberta Wagnera: – Ustalmy jedno, każdy zespół na świecie chciałby mieć takiego zawodnika. On wygrał tyle, że już nic nie musi udowadniać, bardzo szybko się zaaklimatyzuje. Kiedy będzie mógł już dołączyć do reprezentacji, drużyna dostanie mocnego, pozytywnego kopa. Jego obecność podniesie morale całej grupy, będzie ona dużo, dużo silniejsza i zostanie podniesiona do wąskiego grona faworytów do olimpijskiego złota. O ile oczywiście w międzyczasie nic złego się nie stanie, bo przecież nie wiadomo co będzie za dwa lata. W siatkówce to czasami epoka.

Jest jednak duża szansa, że drużyna zachowa swoje DNA. Tym bardziej, że zegar biologiczny wciąż jest jej sprzymierzeńcem. W 2020 r. z obecnej kadry najwięcej – po 33 lata – będą mieli środkowy Piotr Nowakowski i rozgrywający Grzegorz Łomacz. Liderzy Bartosz Kurek i Michał Kubiak będą mieli z kolei po 32 lata.

Myślę, że nie powinno być z tym problemu. Po pierwsze, za rok dołącza Leon, a po drugie, tacy zawodnicy jak Szalpuk, Śliwka czy Kochanowski są jeszcze młodzi i to na pewno nie była jeszcze ich optymalna forma. Być może dołączą do nich również kolejni młodzi z drużyny mistrzów świata juniorów, bo w zanadrzu jest jeszcze kilku chłopaków. Wydaje mi się też, że ta grupa dzięki mistrzostwu świata będzie teraz prowadzona szerzej. Kto wie, być może PZPS wróci do koncepcji grania na dwie drużyny, żeby ogrywać zawodników w rozgrywkach europejskich – mówi Andrzej Grzyb poruszając kwestię kadry B.

Jak te klocki ułoży Heynen?

Jedno jest pewne, od przyszłego roku konkurencja w drużynie będzie ogromna. Przede wszystkim na pozycji przyjmującego, czyli tam gdzie hasa Leon. Owszem, ciągle powtarzane są okrągłe słowa, że Kubańczyk z polskim paszportem będzie musiał zapracować na miejsce w szóstce, ale nawet sami zawodnicy – jak ostatnio Aleksander Śliwka w rozmowie ze sport.pl – mówią to z uśmiechem.

Oni wiedzą, że jeden z największych siatkarzy ostatnich lat po prostu będzie dostawał swoje szanse i ktoś będzie musiał pogodzić się z rolą zmiennika. Będzie można mówić wręcz o kłopocie bogactwa, bo przecież obok Michała Kubiaka, Artura Szalpuka, Aleksandra Śliwki i Bartosza Kwolka, których oglądaliśmy na MŚ, w polu widzenia trenera są jeszcze powracający do zdrowia Mateusza Mika, bohater głośnego transferu do Azimutu Modena Bartosz Bednorz oraz Tomasz Fornal. Ktoś z tego grona będzie daleko nie tylko od pierwszego placu, ale nawet od miejsca w samolocie lecącym na turniej.

Do igrzysk droga jeszcze daleka, ale gdyby tak już dziś można było uwzględniać Wilfredo Leona w składzie? Pogdybajmy.

To jest za dobry gracz, żeby siedział na ławce. W obecnym układzie prawdopodobnie posadziłby tam Szalpuka. Poziom przyjęcia mają jeszcze podobny, ale atak jest nieporównywalny. Nie ma co dyskutować, Leon jest zawodnikiem dużo lepszym – mówi Zbigniew Lubiejewski, ale zaraz zaznacza, że nie stawiałby tezy, że to właśnie „Szalupa” w dalszej perspektywie będzie grał mniej. Jak mówi, chociaż dziś Michał Kubiak jest graczem nie do ruszenia, bez którego nie byłoby ostatniego sukcesu, to czas może wszystko zweryfikować.

2018.06.01 Lodz Siatkarska Liga Narodow Polska - Francja N/z Vital Heynen, Wilfredo Leon Foto Martyna Szydlowska / Newspix 2018.06.01 Lodz Volleyball Nations League Poland - France Vital Heynen, Wilfredo Leon Credit: Martyna Szydlowska / Newspix --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Proszę zauważyć, że podczas igrzysk w Tokio Kubiak będzie już miał swoje lata (Leon będzie miał 27 – red.). Poza tym Michał braki w warunkach fizycznych musi nadrabiać skocznością i trudno dziś powiedzieć, jaka będzie za dwa lata jego sprawność fizyczna. Dlatego kto wie, czy to nie jego miejsce zajmie Leon, bo może okazać się, że Szalpuk w 2020 r. będzie graczem trudnym do zastąpienia. Leon pewnie więc zajmie czyjeś miejsce, ale ja bym nie dramatyzował. Tym bardziej, że nie gra się cały czas jedną szóstką, a już na pewno nie u Heynena, gdzie jest rotacja i każdy jest potrzebny. Zespół musi być jednak przede wszystkim zrównoważony.

Właśnie, rotacja. Czy przyjmujący odnajdzie się w drużynie, której trener miesza w składzie i co rusz wymyśla nowe boiskowe konfiguracje? Wilfredo Leon w ostatnich latach w barwach Zenitu Kazań większość meczów grał od dechy do dechy, był w zasadzie nie do ruszenia, wiedział, że zawsze ma miejsce. To gracz, który uwielbia brać ciężar gry na siebie, nie pęka mając w tie-breaku w górze piłkę przy stanie 14:14, a przed sobą potrójny blok.

Z drugiej jednak strony, należał do najbardziej eksploatowanych graczy Zenitu i nie zawsze mu się to podobało. Kiedy atakujący Matthew Anderson mógł liczyć na przerwy w grze, a nawet zdarzało mu się dostać krótki urlop w czasie ligi, Leon grał praktycznie na okrągło, także w meczach o niższym ciężarze gatunkowym. Jak mówią nam osoby z otoczenia zawodnika, był to też jeden z powodów, dla których rozpoczęto operację wyprowadzki ze stolicy Tatarstanu. Dlatego też kiedy do obowiązków w klubie (Seria A1 plus Liga Mistrzów) dojdzie dużo grania w reprezentacji, wizja mniej intensywnych okresów, w których można się podreperować, ponoć mu odpowiada.

Andrzej Grzyb: – Jeśli chodzi o relacje Leona z Heynenem, to zupełnie nie obawiam się o chemię między nimi. Leon się dostosuje. Ułożenie wszystkich kloców będzie w rękach trenera i sądząc po tym, co zrobił w tym roku, musimy mieć do niego stuprocentowe zaufanie. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jaką pracę wykonał Belg. I nie chodzi tylko o to, że drużyna wygrała, ale jak on pracował z zawodnikami. To, jak Heynen zbudował Kurka, jest dla mnie arcymistrzostwiem świata. Przy okazji chciałbym też z dużą przyjemnością przyznać się do błędu w sprawie oceny Grzegorza Łomacza i Dawida Konarskiego, bo przed turniejem mówiłem, że ze względów sportowych nie powinni już grać w tej kadrze. Proszę to napisać. 

Sportowych wątpliwości co do przydatności Wilfredo Leona, przynajmniej na początku, nie będzie. – Będzie grał, a za kogo, to już problem Heynena. Jedno jest pewne, on z niego nie zrezygnuje – dodaje Lubiejewski.

RAFAŁ BIEŃKOWSKI

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

46 komentarzy

Loading...