Reklama

A Cracovia ciągle swoje – nadal gra bez napastnika

redakcja

Autor:redakcja

30 września 2018, 18:06 • 3 min czytania 6 komentarzy

Kiedy latem Cracovia potwierdziła transfer Krzysztofa Piątka do Włoch, jasne stało się, że „Pasy” będą miały problem w ataku. Jedyną osobą, którą nawet na moment nie straciła rezonu był Michał Probierz, przekonujący na każdym kroku, że na okoliczności odejścia snajpera opracował szczegółowy plan, który szybko powinien przynieść określone korzyści. Czas pokazał jednak, że szkoleniowiec krakowskiego klubu mocno się w swoich zapewnieniach zagalopował, bo atak Cracovii to najbardziej żenująca formacja w całej lidze. Formacja, która na dobrą sprawę istnieje tylko teoretycznie.

A Cracovia ciągle swoje – nadal gra bez napastnika

Probierz wyrwę powstałą po odejściu Piątką chciał łatać nie jednym, a kilkoma napastnikami, których łączny dorobek bramkowy z założenia miał być zbliżony do tego, którym na koniec poprzedniego sezonu legitymował się aktualny lider klasyfikacji strzelców Serie A. Właśnie w tym celu przy Kałuży zameldowali się Filip Piszczek i Gerard Oliva szykowani na główne strzelby, którym dzielnie asystować miał młody Sebastian Strózik. O wychowanku Cracovii trener Probierz już pod koniec ubiegłych rozgrywek mówił, że ma wszystko, aby stać się naturalnym następcą Piątka, ale rzeczywistość brutalnie się z tymi deklaracjami rozprawiła. Nie dość, że Strózik częściej wystawiany jest na skrzydle niż a środku ataku, to na dodatek nadal nie poprawił swojego największego mankamentu, czyli skuteczności.

O Piszczku i Olivie także zbyt wiele dobrego powiedzieć nie można. Były piłkarz Sandecji do tej pory zawodzi na całej linii. Nie tylko nie strzela goli, ale przede wszystkim na boisku częściej przeszkadza niż pomaga. Z kolei Oliva, który nieźle zaczął sezon, zagrał raptem trzy mecze, po czym nabawił się poważnej kontuzji, wykluczającej go z gry na kilka miesięcy. Nic więc dziwnego, że Probierz przy pierwszej lepszej okazji ściągnął do klubu dobrze znanego w ekstraklasie Airama Cabrerę, ale temu zdrowia wystarczyło raptem na dwa mecze. W efekcie w bardzo ważnym spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec „Pasy” przez ponad godzinę grały bez typowego napastnika, co najlepiej obrazuje, w jakim stanie jest ich linia ataku.

Oczywiście ciężko kogokolwiek winić za kontuzje hiszpańskich snajperów czy mieć pretensje do Probierza o to, że w Sosnowcu drepczącego w miejscu Piszczka zmienił na Hernandeza, który zdobył bramkę na wagę jednego punktu, ale nie da się ukryć, że Cracovia naprawdę ma poważny problem. W meczu z Zagłębiem, nawet jeśli ostatecznie udało się doprowadzić do wyrównania, brak napastnika z prawdziwego zdarzenia był widoczny i bez wątpienia odbił się na grze zespołu. Można nawet zaryzykować tezę, że gdyby dziś Cracovia miała na szpicy chociaż pół Piątka, to do domu wracałaby z pełną pulą.

Ostatecznie wraca jednak tylko z jednym oczkiem, bo Michał Probierz ma do dyspozycji napastników, których przestraszyć się nie ma prawa nawet najgorsza obrona ligi. Na myśli mamy tu przede wszystkim Piszczka (dziś wędka w 33. minucie), ale sądząc po naszych notach pozostali – gdyby byli zdrowi – raczej nie mieliby dużo więcej do zaoferowania. Do tej pory napastnikom Cracovii tylko raz udało się utrzymać wyjściową notę 5 (Cabrera w meczu z Jagiellonią). Poza tym… no cóż, żenada, którą ilustruje ciąg cyfry 4, 3 i 2.

Reklama

Nie mamy bladego pojęcia, jak Michał Probierz chce sobie poradzić z tym problemem, ale ewidentnie musi działać, bo nie da się tak grać przez całą rundę. A nawet jeśli się da, to z góry jest się skazanym na ostatnie miejsce w tabeli. Cracovia aktualnie jest tego najlepszym dowodem.

Fot. 400mm.pl/Jakub Gruca

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...