Reklama

Znajdź kogoś, kto pokocha cię tak, jak Gerard Badia kocha derby z Górnikiem

redakcja

Autor:redakcja

29 września 2018, 18:29 • 3 min czytania 5 komentarzy

Mniej niż dwie minuty. Tyle czasu potrzebował Gerard Badia w swoim pierwszym w karierze starciu z Górnikiem Zabrze, by wykończyć doskonałe podanie Carlesa Martineza i uderzeniem z pierwszej piłki pokonać Pavelsa Steinborsa. I – choć pewnie nikt nie postrzegał tego w taki właśnie sposób – zasygnalizować największym rywalom gliwickiego Piasta, kto z wielkim upodobaniem będzie ich nękał w kolejnych latach. Dziś uwielbiany w Gliwicach „Badi” dopisał kolejny, piękny rozdział swojej derbowej historii.

Znajdź kogoś, kto pokocha cię tak, jak Gerard Badia kocha derby z Górnikiem

– Uwielbiam takie spotkania, gdy już stoisz w tunelu i wychodzisz bardziej wkurwiony niż zwykle – mówił Badia na ostatnim Media Day organizowanym przez Piasta przed derbowym starciem. Trudno sobie wyobrazić, jak wielkim zawodem było dla Hiszpana, gdy dowiedział się, że nie on, a Felix i Mak zagrają od początku przeciwko Górnikowi. Przeciwko rywalowi, z którym w pięciu swoich meczach miał udział przy trzech golach (2 trafienia w premierowym sezonie w naszej lidze, asysta w przerwanym starciu z poprzednich rozgrywek). 

Badia ma jednak to do siebie, że gdy jego rolą jest wejście „na dwunastego”, nie obraża się, tylko podchodzi do sprawy z taką samą, jeśli nie z większą pasją i zaangażowaniem. Gdy w maju, w meczu z Bruk-Bet Termaliką trzeba było bronić ekstraklasy w Gliwicach, wszedł w 87. minucie, by w 90. przypieczętować bardzo ładnym golem pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Wtedy jednak jego trafienie tylko dopełniało pogromu Niecieczy, dziś miało znacznie większą wagę i wymowę. I znów – Badia wchodzi na boisko nie stłamszony tym, że trener nie posłał go w bój w najważniejszym kibicowsko meczu sezonu. Przeciwnie – naładowany energią, którą pokazał nie raz i nie dwa sprintem. Wystawiając się do gry, gdy tylko wyczuwał, że Piast się rozpędza. Statystyki szybkościowe tylko to potwierdzają – sprintów z prędkością ponad 25,2 km/h Badia wykonał aż siedem – o jeden mniej niż zmieniony przez niego Mak, który na boisku był przecież dwa razy dłużej.

Widać to niespotykane zacięcie było również wtedy, gdy dwukrotnie w krótkim odstępie czasu był faulowany przy linii – najpierw chamsko przez Wiśniewskiego, później nieco delikatniej przez Matuszka. W obu przypadkach wyleciał w powietrze z równym impetem, z jakim starał się rozrywać obronę Górnika.

Reklama

Gol to oczywiście osobna historia. Nie sposób było nie odnieść wrażenia, że to właśnie niesamowita żądza jego zdobycia kierująca każdym dryblingiem, każdym sprintem Badii sprawiła, iż piłka po odbiciu od słupka nie wyszła w pole – jak przy wcześniejszym strzale Valencii – ale skończyła swój lot w siatce. Jeszcze pompując bilans Hiszpana przeciwko Górnikowi – 357 minut, 3 gole, 1 asysta. Udział przy bramce w derbach średnio co 89 minut.

Odwijając raz jeszcze powtórkę bramki i patrząc, jak niepohamowaną radość wywołuje u strzelca, nie sposób nie uśmiechnąć się i – nawet, jeśli nie jest się kibicem Piasta – pomyśleć: „brawo, Badi”. Takich obcokrajowców jak Hiszpan – bardzo mocno związanych z lokalną społecznością, wręcz zrośniętych z nią ciasną więzią – po prostu chce się oglądać w ekstraklasie jak najwięcej.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...