Reklama

Kryminalne zagadki Radomia: sędzia uderzony ćwiartką

redakcja

Autor:redakcja

25 września 2018, 20:47 • 5 min czytania 8 komentarzy

Wiele było ostatnimi czasy w mediach o Komitecie Oszalałych Rodziców. Po zbiorowej nagonce w prasie i solidarnym sprzeciwie całego środowiska, rodzice wysyłający swoje pociechy na treningi trochę wyhamowali. Wciąż trzyma się jednak dobrze KOP. Komitet Oszalałych Pijusków. 

Kryminalne zagadki Radomia: sędzia uderzony ćwiartką

Radomska B-klasa, mecz Iskry Zbrosza Duża i Blasku Odrzywół. 0:6 dla drużyny gości, lidera rozgrywek. Pewne zwycięstwo i zero kontrowersji, zero kłótni, zero nieprzyjemnych sytuacji. Przynajmniej na boisku. Bo poza nim doszło do bardzo przykrego incydentu. Po meczu arbiter spotkania dostał po twarzy ćwiartką wódki. Za co? Tego nikt do końca nie wie.

Owym sędzią jest Jakub Jabłoński, arbiter z poziomu okręgówki (jako główny) i czwartej ligi (na linii). Zapytaliśmy go, jak z jego perspektywy wyglądała ta chora sytuacja.

Jak zdrówko?

Dobrze, dobrze. Niektóre portale, które się ze mną nie kontaktowały, pisały, że obrażenia są wielkie. Przesada. Trochę mam tylko stłuczoną twarz, prawie już nie widać. No i zęby mi lekko pokruszył, ale delikatnie, milimetry. Straty moralne większe niż fizyczne.

Reklama

Opowiedz, jak to wyglądało z twojej perspektywy. 

Posędziowaliśmy pierwszą połówkę. Było 0:3, spokój, cisza, nawet żadnej kartki za gadanie, tylko jedna za faul. Gość podszedł i chciał dyskutować o jakiejś sytuacji. Wszedł na boisku z trybun.

– Jest pan kibicem, proszę odejść, nie będę z panem rozmawiał.

On wtedy pokazał kamizelkę służb porządkowych.

– No to jeszcze gorzej, że jest pan służbą porządkową, skoro pan obraża i krytykuje.

Był lekko wstawiony. Zaczął się unosić, że jakbym ja cię chciał obrażać, ty frajerze jebany i tak dalej. Odpowiedziałem znowu, że nie będę z nim dyskutował. Zawodnik gospodarzy podbiegł i go zabrał. Krzyczał, że mnie zapierdoli po meczu, takie teksty. Zabrali mu kamizelkę. W drugiej połowie na boisku znowu nic się nie działo, wynik 0:6, czyli niedzielne, spokojne granie. Skończył się mecz, zawodnicy piątki, on wszedł znowu na boisko. Piłkarze gospodarzy i służba porządkowa poszli, żeby jakby coś nas bronić. On cały czas krzyczał, że przyjedzie jutro do Radomia i mnie zajebie, narobi problemów. Z boiska trochę się schodziło, bo trzeba było zejść schodami w dół i iść do budynku klubowego. Nie odzywałem się już nic, bo uznałem, że po prostu to opiszę, o czym zresztą poinformowałem w przerwie. Zwłaszcza, że to była służba porządkowa.

Reklama

Praktycznie przy wchodzeniu do budynku lekko odwróciłem wzrok, patrzę – idzie na mnie z ćwiartką i chce mnie rzucić. Próbowałem odsunąć głowę, ale nie zdążyłem. Dostałem w twarz. Według mnie nie wypuścił tej dwusetki z ręki. Po prostu zacisnął pięść i uderzył mnie ręką, trzymając w niej butelkę. Potwierdziła to asystentka. Tłumaczyli mi później, że uderzył mnie butelką, ale nie jestem pewien. Odgonili go, zabrali go od razu. Zawodnicy fajnie się zachowali, bo zostali ze mną, podali imię i nazwisko tego człowieka. Zadzwoniłem po policję, opisaliśmy wszystko w sprawozdaniu.

Policja zajmie się dalej sprawą?

Powiedzieli, że mam udać się na obdukcję i później iść jeszcze raz złożyć zeznania. Zaraz już tam zresztą jadę. Nie wytrzymał gość ciśnienia po prostu. Nie był zły chyba na sędziowanie, a na to, że mu później zabrali tę kamizelkę służby porządkowej i wszyscy byli na niego wkurzeni. Wiadomo, jak to opiszę to mogą dostać 200-500 złotych kary. Dla klubu w B-klasie to problem, nie ma za dużo pieniążków. Jeszcze drugą połowę cały czas pił, widać, że się dobrze bawił.

Sam mecz był generalnie spokojny. Zresztą trudno po 0:6 mieć pretensje do sędziego. 

Zawodnicy bardzo fajnie się zachowali. Dziękowali po meczu, piątki, wszystko z uśmiechem. Czasami zawodnik krzyknie, że był faulowany, ale ja przez cały mecz nie dałem żadnej kartki za krytykę. W takich klasach rozgrywkowych czasami się zdarza, że rzucą do sędziego „kurwa, co ty robisz”. A tu nie było czegoś takiego, zawodnicy się szanowali. Jak grasz z liderem i masz do przerwy 0:3 to się już nie napinasz.

On nie mówił, że mnie teraz uderzy, ale że przyjedzie jutro i zrobi ze mną porządek, dlatego każdy myślał, że tak sobie tylko gada i nie odważy się zaatakować. Zwłaszcza, że koło mnie szedł gość, który miał dwa metry i ze 120 kilo wagi. A jednak się odważył.

Jak ciebie słucham nie mam wrażenia, że teraz odechce ci się sędziować. 

Trochę siedzi w głowie, że ktoś jednak może przekroczyć granice. Sędziuję prawie cztery lata i nigdy nikt nie wszedł ze mną w kontakt fizyczny, żaden zawodnik nawet mnie nie dotknął na boisku. Nigdy nie czułem się zagrożony. Z trybun sobie krzyczą ludzie, co chcą, ale pewnych rzeczy nie przekroczą. Będę teraz po prostu bardziej ostrożny i patrzył, że ktoś może mnie zaatakować od tyłu. Klub przepraszał za niego już w przerwie. Mówili, żebym się nie przejmował, zachowanie klubu super.

Ale sędziował będę na pewno dalej. To jest moja pasja. Grałem kiedyś w piłkę i mam nadzieję, że będę sędziował trochę wyżej. Mam póki co okręgówkę na środku, jeżdżę jako asystent na czwartą ligę. Chcę pokonywać szczebelki, ale to póki co moja pasja. Na pewno się nie poddam, nie zniechęcę, za dużo mi to frajdy sprawia.

Plan na weekend?

Jadę na mecz. W niedzielę czwarta liga, bo już kolega pytał, czy z nim się nie zabiorę. Nie mam żadnych obrażeń, bym nie mógł sędziować. Nawet jak mnie obsadowy wskaże na mecz na tygodniu, to pojadę.

***

Nasze zdanie w temacie? No cóż – patologia. Brawa dla klubu, który przeprosił, brawa dla zawodników, którzy próbowali interweniować. Na przyszłość zalecamy jednak przemyśleć obsadę służb porządkowych. Trochę to jednak siara, że osoba mająca dbać o spokój na trybunach, sama okłada arbitra po głowie flaszką. Zapewne już pustą.

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...