Reklama

Grupy Ligi Europy rozlosowane, w akcji zobaczymy sporo naszych starych znajomych

redakcja

Autor:redakcja

31 sierpnia 2018, 16:59 • 9 min czytania 4 komentarze

Uff, wreszcie zakończyły się kwalifikacje do europejskich pucharów, chociaż dla niektórych chyba bardziej było to coś w stylu drogi na Kalwarię. Z zalewu klubów poważnych, mniej poważnych i w ogóle niepoważnych zostały najtwardsze. Szkoda tylko, że nasi reprezentanci powinni zostać przypisani do dwóch ostatnich grup. Ale może czas już się przyzwyczajać? W tegorocznej edycji Ligi Europy pozostaje nam zatem nic jak tylko śledzić polskie akcenty.

Grupy Ligi Europy rozlosowane, w akcji zobaczymy sporo naszych starych znajomych

Nie ma wątpliwości co do tego, że sporo szans na grę na arenie międzynarodowej powinien dostać Tomasz Kędziora. Okej, w dwumeczu z Ajaksem może i nawalił, aczkolwiek patrząc szerzej, były Lechita ma niepodważalną pozycję w kadrze ekipy ze stolicy Ukrainy. Wystarczy spojrzeć na poprzedni sezon by się o tym przekonać – jeśli już siadał na ławce, to głównie w spotkaniach ze znacznie słabszymi rywalami. Teraz też narzekać nie może, ponieważ rozegrał 810 minut na 900 możliwych i przeciwko Astanie, Stade Rennes oraz Jablonecowi również powinien występować. Jego kumpel z Węgier, którego też znamy z Lecha, czyli Tamas Kadar, również jest pierwszoplanową postacią ekipy Alaksandra Chackiewicza. Dość łaskawe było dla Dynama losowanie, dlatego należy oczekiwać od niego wyjścia z grupy. Czy w cuglach? To się okaże. Być może Iwan MajewskijAbzał Bejsebekow z Astany, którzy niegdyś kopali piłkę odpowiednio w Zawiszy i Koronie wymyślą na Ukraińców jakiś zmyślny plan? Pierwszy z wymienionych był przecież specem od destrukcji.

Pod względem sportowym nieco gorzej trafił Karabach, gdzie występuje Jakub Rzeźniczak, a także nasi dobrzy znajomi z ekstraklasy – Simeon Sławczew, Dani Quintana oraz Wilde-Donald Guerrier. Przyjdzie im mierzyć się z Arsenalem, Sportingiem z Lizbony oraz Worskłą. I o ile ekipa z Ukrainy wydaje się być jak najbardziej w zasięgu, o ile pozostali przeciwnicy… No, nie chcemy wyrokować, że azerska ekipa pojedzie na The Emirates czy też Estadio Jose Alvalade w celach turystycznych, aczkolwiek trudno spodziewać się, by przy takim zestawieniu Karabach miał podbić Europę. Jeśli już coś wymienialibyśmy jako atuty Rzeźniczaka i spółki, to fakt, iż u siebie mogą nieco postraszyć ze względu na długie podróże, jakie będą musiały odbyć Sporting i Arsenal. Problem w tym, że wśród wyżej wymienionych to Polak odgrywa najmniej ważną rolę w zespole, jest zawodnikiem do rotacji, co dało się zaobserwować po tym, iż w późniejszych fazach kwalifikacji – przeciwko BATE, FK Kukesi oraz Sheriffowi Tyraspol – musiał ustąpić miejsca bardziej doświadczonym kolegom. Sławczew oraz Guerrier raczej nie powinni martwić się o swoją pozycję w ekipie, choć, co ciekawe, były zawodnik Wisły Kraków jest w Karabachu… lewym obrońcą. Chociaż czy jego ofensywne usposobienie będzie dobre na Arsenal oraz Sporting? Śmiemy wątpić. Wątpliwe też, by kolegom w europejskich wojażach wyraźnie pomógł Dani Quintana, ponieważ zmaga się kontuzją więzadeł, a termin jego powrotu do zdrowia datuje się na grudzień.

Do mocnej grupy trafił też Igor Lewczuk oraz jego Bordeaux. Zenit, Kopenhaga oraz Slavia Praga – na pewno nie jest do zestawienie oponentów, których Żyrondyści byliby w stanie pokonać w opaskach na oczach i ze związanymi butami. Jesteśmy jednak bardzo ciekawi jak sobie poradzą, wszak do nowego sezonu przystępują pogrążeni w chaosie. Bordeaux nie dogadało się bowiem z Thierrm Henrym, który miał zostać jego szkoleniowcem, trwają poszukiwania nowego, kadra nie jest zamknięta, a obecni właściciele właśnie starają się sprzedać klub. Jak w całym tym chaosie odnajduje się Igor Lewczuk? Na jego korzyść wpływa fakt, iż z drużynę opuścił Paul Baysse, czyli konkurent do gry na stoperze. Z drugiej strony wcześniej mógł liczyć na pewny plac, bo grał na prawej obronie, ale sielanka zakończyła się po przyjściu na Matmut Atlantique Sergiego Palencii. Aktualnie więc Polak musi więc pogodzić się z częstszym przesiadywaniem na ławce, wszak kandydatami do gry w pierwszym zespole pozostają raczej Pablo oraz Jules Kounde.

Do ciekawego grupy trafił Damian Kądzior oraz jego Dinamo Zagrzeb. Najbardziej utytułowany chorwacki klub zmierzy się w fazie grupowej z Anderlechtem, Fenerbahce oraz Spartakiem Trnava. Niby nie ma tu nikogo, kto gwarantowałby im sowity wpierdziel, ale też uznawanie Dinama za pewniaczka do wyjścia z grupy byłoby grubą przesadą. Nie odważymy się typować, w tej chwili szansę widzimy jako opcję 50/50. W końcu też nie wiemy, czy były gracz Górnika Zabrze będzie odgrywał ważną rolę w europejskich starciach podopiecznych Nenada Bjelicy. Eks-szkoleniowiec Lecha Poznań raczej daje mu szanse w spotkaniach ligowych, gdzie Kądzior w czterech meczach zaliczył już dwie asysty, aczkolwiek jego dobre występy nie miały przełożenia na poważniejsze okazje do gry w pucharach. W kwalifikacjach do nich wchodził bowiem tylko na ogony, wszak Bjelica zdecydowanie bardziej woli wystawiać na prawym skrzydle Iveta Hajrovicia. W jeszcze gorszej sytuacji jest jednak Mario Situm, który w tym sezonie rozegrał jedynie 55 minut. W pozostałych 9 meczach nie załapał się nawet do kadry meczowej Dinama. Czego natomiast możemy być pewni, to występów Emira Dilavera, który w lidze co prawda parę razy odpoczywał, aczkolwiek podczas europejskich wojaży nie przepuścił ani minutki.

Reklama

Grupa D w ogóle jest mocno polska. Albo raczej „polska”, wszak w Spartaku Trnava znajdziemy kolejnych paru dobrych znajomych z esy, aczkolwiek są to zawodnicy innych narodowości. Pogromcy Legii w eliminacjach do Ligi Mistrzów są przecież prowadzeni przez Radoslava Latala, który pod swoją opieką ma Dobrivoja Rusova (niegdyś Piast), Erika Grendela (Górnik Zabrze), Antona Slobodę (Podbeskidzie) i Borisa Godala. Do niedawna w Trnawie występował jeszcze Jan Vlasko (Zagłębie Lubin), choć on akurat ostatnio przeniósł się na Węgry, bo czeski trener stawiał na niego zbyt rzadko. Galeria sław to to nie jest, nikt przed nimi na kolana nie padnie, aczkolwiek nie odczytajcie tych słów jako szydery. Wręcz przeciwnie, szanujemy dokonania Spartaka, ponieważ Latal ewidentnie potrafił lepiej skorzystać z zawodników, którzy u nas raczej cieniowali, a jednak awansował z nimi do poważnej fazy europejskich pucharów. A tu mały bonusik, świeże info prosto z Twittera…

Idźmy więc dalej śladem grupy D, a znajdziemy w niej jeszcze Ryotę Moriokę reprezentującego Anderlecht. W poprzednim sezonie grał świetnie – zaliczył po 15 bramek i asyst w 43 meczach we wszystkich rozgrywkach. Teraz jednak głównie przesiaduje na ławce, a nawet trybunach. O co chodzi? – Morioka po powrocie z wakacji był w fatalnej formie fizycznej i nie potrafi odnaleźć się w ustawieniu taktycznym z nowymi graczami. Anderlecht początkowo chciał go sprzedać, ale Morioka zagrał kilkanaście minut w meczu z Mouscron i chyba jednak zostanie w klubie. Niedawno Anderlecht pozyskał za 5 mln euro reprezentanta Zimbabwe Knowledge Musonę z KV Oostende i szanse Japończyka na grę nie są zbyt wielkie. Zwłaszcza, że właściciel Fiołków Marck Coucke chce by klub stawiał na swoich wychowanków, a na pozycji Morioki ma bardzo zdolnego Edo Kayembe – tłumaczy nam Mariusz Moński, pasjonujący się futbolem z Beneluksu.

W teorii nieco łatwiejsze wojaże powinny czekać Genk, w którym gra Jakub Piotrowski. Malmo? Do walnięcia. Sarpsborg? Tym bardziej. Besiktas? Ok, tu będą poważne schody, ale skoro z grup wychodzą po dwie ekipy – jest dobrze. Tylko czy Polak będzie odgrywał ważną rolę w tychże spotkaniach? Niestety, śmiemy wątpić. – W meczach ligi belgijskiej obowiązuje nakaz umieszczenia 6 Belgów w kadrze meczowej i dlatego Piotrowskiemu łatwiej będzie złapać minuty w LE lub w Pucharze Belgii. Piotrowski jest obecnie zmiennikiem Alejandro Pozuelo, a Hiszpan jest jedną z gwiazd ligi belgijskiej, więc Polak będzie go zmieniał tylko gdy trener będzie oszczędzał Hiszpana, tak jak w ostatnim meczu z Broendby. Niestety dla Polaka Genk kupł jeszcze jednego piłkarza na jego pozycję, 22-letniego Ivana Fiolicia, za 2,5 mln euro z Dinama Zagrzeb. Teraz konkurencja do składu będzie jeszcze większa – tłumaczy nam Moński. Rzeczywiście, to wszystko nie wygląda najlepiej. Statystyki? W bieżącym sezonie w Jupiler Pro League były pomocnik Pogoni jeszcze nie zagrał, zaś w kwalifikacjach raczej pełnił rolę zmiennika.

Stosunkowo trudną sytuację ma też Standard Liege, który do grupy trafił z Sevillą, Krasnodarem oraz klubem, którego nazwy boimy się wymawiać, żeby nie połamać sobie języka Akhisar Belediyesporem. A wspominamy o Standardzie dlatego, że niedawno wrócił do niego Orlando Sa po półrocznym pobycie w Chinach, gdzie kompletnie się nie odnalazł. W latach 2016-2018 Portugalczyk radził sobie bardzo dobrze, był pierwszoplanową postacią zespołu, teraz jednak musi od nowa wywalczyć dobrą pozycję w hierarchii – Zagrał w podstawowym składzie w meczach z Ajaksem (1 mecz) i Lokeren, ale obecnie nie jest w najwyższej formie i na chwilę obecną pozostanie zmiennikiem Renaud Emonda, lub będzie pojawiał się w końcówkach meczów w których trzeba gonić wynik jako drugi napastnik – dodaje nasz rozmówca. Z ławki lub trybun na poczynania Standardu w Lidze Europy będzie natomiast spoglądał Milos Kosanović, który w latach 2010-2014 występował w Cracovii.

Reklama

Spodziewamy się natomiast, że Łudogorec poradzi sobie w rywalizacji z FC Zurich, AEK Larnaka i Bayerem Leverkusen. No dobra, może z tymi ostatnimi nie do końca, jednak awans do fazy play-off jest jak najbardziej w zasięgu ekipy z Razgradu. Gorzej, że Jakub Świerczok oraz Jacek Góralski w ostatnim czasie nie stanowią wcale o sile swojej ekipy. Ten pierwszy się zaciął, na gola czeka już prawie półtora miesiąca i chyba powoli traci zaufanie Paulo Autuoriego. Drugi zaś też nie może być wielce zadowolony ze swojej pozycji, wszak w tym sezonie Łudogorec rozegrał już 16 spotkań, a on tylko w 3 wyszedł w pierwszym składzie. Jasne, dłuższy urlop po mistrzostwach mu nie pomógł, aczkolwiek w tej chwili nie można powiedzieć, by mistrz Bułgarii opierał się na Polakach.

A pamiętacie jeszcze Ivana Trickovskiego? My prawie o nim zapomnieliśmy, kibice Legii pewnie też i to z przyjemnością. No, powiedzmy sobie otwarcie, Macedończyk dupy w ekstraklasie nie urywał, dlatego występował w niej jedynie przez pół roku. Co innego w AEK Larnaka. Na Cyprze wiedzie mu się co najmniej dobrze. Sezon 16/17 – 20 goli, 7 asyst w 34 meczach. 17/18 miał nieco gorszy, bo okraszony tylko 12 trafieniami i 3 dograniami w podobnej liczbie spotkań. Teraz jednak znów kozaczy, wszak praktycznie w pojedynkę wprowadził swoją drużynę do Ligi Europy. Dwie sztuki załadował Dundalk, jedną Sturmowi Graz, a potem poprawił im hattrickiem. Z Trenczynem AEK poradził sobie bez jego udziału, ale i tak 6 bramek w 5 meczach robi wrażenie. Ale czy przestraszą się tego FC Zurich, Łudogorec oraz Bayer Leverkusen? Bez przesady.

Natomiast postrzelać sobie powinien na luzie inny były Legionista, czyli Aleksandar Prijović, który od dłuższego czasu robi furorę w PAOK-u Saloniki. Zerknijcie tylko na to:

Prijo 17-18

A potem na to:

Prijo 18-19

Jasne, PAOK ostatecznie odpadł z Ligi Mistrzów, wszak w ostatniej fazie uległ Benfice, aczkolwiek Serb i tak wykręcił bardzo dobre wyniki. I jesteśmy niemal przekonani, że wkrótce jeszcze podkręci swoje liczby, wszak w grupie Ligi Europy przyjdzie mu mierzyć się z BATE oraz MOL Vidi. A kto wie, może i Chelsea coś urwie? Jest tylko jedno „ale” – zrobi to, o ile zaraz nie opuści Salonik. Jako że mamy końcówkę okienka transferowego, podróże kształcą, a Prijo o tym wie, niewykluczone jest, iż za chwilę zmieni klub. Łączyło się go z Bordeaux, Sportingiem oraz… Benficą. Na razie jednak wiemy tyle, że nic nie wiemy, bo Mircea Lucescu w temacie transferu powiedział tylko wymownie: – Nienawidzę tego dnia.

Ciekawe rejony pozwiedza też Yannick Kakoko, który do niedawna reprezentował barwy Arki Gdynia, a ostatnio przeniósł się do wrogów publicznych numer jeden warszawskich kibiców – F91 Dudelange. Ok, pierwszoplanową postacią tam nie jest, ale i tak ciekawą przygodę zaliczy. Oprócz Legii zespół z Luksemburga pogonił Cluj w eliminacjach, ale czy stać go na jeszcze większe niespodzianki? Chyba nie ma co przesadzać. Olympiacos będzie trudny do załatwiania, a co dopiero Real czy AC Milan. Inna sprawa, że patrzymy teraz na tę grupę i z tęsknotą wzdychamy – cholera, tam mogła być polska drużyna…

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
1
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał
Anglia

Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Damian Popilowski
2
Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Liga Europy

Anglia

Fabiański: Chciałbym, żeby West Ham był drużyną, która przerwie serię Bayeru

Maciej Szełęga
1
Fabiański: Chciałbym, żeby West Ham był drużyną, która przerwie serię Bayeru
Anglia

Debiut Musiałowskiego w Liverpoolu. Ale czy jest się czym jarać? [KOMENTARZ]

Dominik Piechota
9
Debiut Musiałowskiego w Liverpoolu. Ale czy jest się czym jarać? [KOMENTARZ]

Komentarze

4 komentarze

Loading...